Kleryk Alfons Mańka OMI (1917-1941) Dzienniczek duchowyRecapitulatio diei
Wydawnictwo św. Macieja Apostoła Lubliniec 2018
© Copyright byWydawnictwo św. Macieja Apostoła & Marian Mańka Lubliniec 2017
Redakcja:
EDWARD PRZEBIERACZ
MARIAN MAŃKA
Wstęp:o. JÓZEF NIESŁONY OMI
Korekta: IRENA MAŃKA
Konsultant języka łacińskiego: o. JÓZEF NIESŁONY OMI
Projekt okładki: ŁUKASZ MAŃKA
Przepisanie „Dzienniczka” z rękopisów Autora: RAFAŁ MAŃKA
Zachowano oryginalną pisownię.
Wydawnictwo św. Macieja Apostoła 42-700 Lubliniec, ul. Kołłątaja 1
http://wydawnictwomacieja.blogspot.com/ wydawnictwomacieja@gmail.com
ISBN 978-83-65757-45-6
Wydanie II poprawione (wydanie I, czerwiec 2017)
Pozycja nr 146 Wydawnictwa św. Macieja Ap. w Lublińcu
Pozycja nr 16 serii „Regionalia lublinieckie”
Druk ukończono w lutym 2018
Książka niniejsza została opracowana i wydana jako dar Wydawnictwa św. Macieja Apostoła z siedzibą w Lublińcu, mieszczącego się na terenie Parafii św. St. Kostki, prowadzonej przez Zgromadzenie Misjonarzy Maryi Niepokalanej (OO. Oblatów), dzięki współpracy i materiałom udostępnionym przez rodzinę Mańka, z okazji jubileuszy:
75-lecia istnienia Parafii, 200-lecia istnienia Zgromadzenia Oblatów.
„Nie masz już dla mnie świata tylko Jezus, jeszcze raz tylko Jezus. Bóg dla mnie wszystkim, w radości i w smutku, w chwilach uniesienia i w chwilach boleści, oschłości. Jemu cały się oddaję i do Niego chcę cały należeć, wszystkiemu, co mnie wiąże ze światem wypowiadam walkę, ufny w pomoc Bożą. Chcę cicho cierpieć, ale z miłości do Jezusa, gwałt zadać sobie, a cały dzień w dniu żyć dla Boga. Trudno to będzie i dzisiaj już (…) trudności, ale właśnie przez te trudności chcę iść do Jezusa”.
kleryk Alfons Mańka OMI
Wstęp
„Dzienniczek duchowy” kleryka Alfonsa Mańki rozpoczyna się 15 września 1937 r., a kończy 21 kwietnia 1939 r.
Pisał go zatem od początku nowicjatu, który rozpoczął w Markowicach 7 września 1937 r. W markowickim nowicjacie jego bezpośrednim przełożonym był mistrz nowicjuszy, a jednocześnie superior miejscowej wspólnoty, późniejszy błogosławiony Józef Cebula, który zginął śmiercią męczeńską w obozie koncentracyjnym Mauthausen-Gusen. Alfons Mańka był klerykiem drugiego roku filozofii. Zmarł w drugim roku profesji zakonnej 21 stycznia 1941 r. w obozie koncentracyjnym Mauthausen-Gusen, mając 23 lata.
Dzienniczek ukazuje jego gorliwość w pracy nad sobą i troskę o życie wewnętrzne. Składa się siedmiu zeszytów, z których zeszyt VI jest bez tytułu. Pozostałe mają następujące tytuły: Recapitulatio diei, Brewiarz, Recapitulatio meditationis, Medytacja sulpicjańska, Recapitulatio meditationis czytania duchownego, Tajemnica bytu.
Recapitulatio diei należy rozumieć jako podsumowanie dnia wyrażone na piśmie w celu lepszego poznania siebie i wystawienia szczegółowej oceny z postępu na drodze życia wewnętrznego.
~ 6 ~
Recapitulatio meditationis rozumiane jako zwieńczenie modlitwy myślnej, czyli medytacji. Jedną z wielu metod medytacji jest medytacja sulpicjańska. W kilku zdaniach autor pragnie przedstawić temat medytacji, jej przebieg oraz wyciągnięcie z niej kilku praktycznych myśli. Z reguły kończy się ona praktycznym postanowieniem. Właściwie obrazują to poniższe słowa. „Msza św. to temat dzisiejszej medytacji. Msza św. to bezkrwawa ofiara Jezusa za nas. Ofiara ta więc ma wartość nieskończoną, dlatego i my łącząc się z Jezusem we Mszy św. uwielbiamy Boga w najwyższy sposób, jaki możliwy jest do osiągnięcia. W ten sam sposób składamy Mu dziękczynienie za łaski i zadośćuczynienie za grzechy. Widząc tak wielką wartość Mszy św. postanowiłem z niej zawsze korzystać jak najlepiej, być na niej tak żywo obecnym jak Matka Boska ze św. Janem, którzy żywo przeżywali mękę Jezusa pod krzyżem” (14 listopada 1937).
Na drodze formacji duchowej nowicjusz i kleryk Alfons spotkał się także z czytaniem duchownym. Dla podtrzymania ducha pobożności i uwrażliwienia na wszystko, co ma wymiar duchowy, była lektura dzieł ascetycznych autorstwa ojców duchownych. Po takiej lekturze kleryk Alfons czyni podsumowanie przeczytanych treści, co określa jako Recapitulatio meditationis czytania duchownego.
Dzienniczek przedstawia jego bogate przeżycia wewnętrzne i niebywałą troskę o ich rozwój. Oprócz tego, co niesie codzienne życie, żyje on sprawami duchowymi, bliską relacją z Bogiem i pragnieniem utrzymania jej na najwyższym poziomie. Jego sylwetka duchowa jest przejrzysta, żywa i zdecydowana. Zapiski „Dzienniczka duchowego” ukazują to w całej pełni.
Od chwili wstąpienia do zgromadzenia zabrał się z całą energią do realizowania swego celu, jakim jest świętość. Już na początku nowicjatu pisał: „Przyszedłem do klasztoru, aby się stać świętym i też całym sercem tego pragnę” (2.10.1937).
„Będę wierny Bogu całe życie w małych rzeczach”. „Jezu, dla Ciebie chcę cierpieć, cierpieć przez całe życie” (20.11.1937). „Jezus ideałem moim, Jezus skarbem moim, więc przy nim ma myśl,
~ 7 ~
przy nim me serce” (21.11.1937). „Jezu, kocham Cię i chcę Cię kochać do szaleństwa” (22.11.1937).
Idea świętości stale mu przyświeca: „Chcę się stać świętym. Niech mnie to kosztuje, ile chce… Z Jezusem wszystko możliwe… Jeśli inni mogli, to dlaczego nie ja” (27.11.1937). Dla Niego tylko żyć, dla Niego cierpieć, to me pragnienie. Każdą chwilę, każde ćwiczenie Jemu ofiarowałem” (29.11.1937).
Jest przekonany, że pobożność nie polega tylko na uczuciu, ale przede wszystkim na wypełnianiu woli Bożej. „Tej zasady chcę się trzymać w swym życiu” (30.11.1937). „Opuściłem dom rodzicielski, krewnych i przyjaciół, aby naśladować Jezusa, by iść za Nim, więc nie wolno w klasztorze rąk założyć i wygodnie spocząć, bo Jezus przede mną krzyż niesie. Więc trzeba nieść go za Jezusem… w dzień i w noc… do ostatniej godziny swego życia, na nim oddać duszę Bogu” (2.12.1937).
„Dążyć do świętości, do doskonałości, to ciągła walka, walka z sobą, walka ze światem… dlatego staram się umartwiać. Wyrzekam się wszelkich wygód, rozkoszy i staram się życie swe podporządkować całkowicie woli Bożej… zdobyć cnoty i wyrobić w sobie jakby dobry nałóg, przyzwyczajenia do dobrego” (3.12.1937).
Pisał, że będzie się starał korzystać ze spowiedzi, aby móc ze spokojem i radością przyjmować Jezusa w Komunii św. Zwracał uwagę na dobre przygotowanie do spowiedzi św. i w dzień spowiedzi już od rana o niej myślał, i zważał, aby wypełnić pięć warunków spowiedzi, przede wszystkim zaś żal za grzechy.
Czynił postanowienie wytrwania w powołaniu. Codziennie podejmował jakąś intencję. Z tą intencją szedł na Mszę św. i w tej intencji przyjmował Komunię św.
„Chcę być kapłanem na wzór Najświętszego Serca Jezusowego. Chcę być oblatem na wzór serca naszego założyciela Ojca Eugeniusza de Mazenod” (16 lutego 1939).
Autor Dzienniczka jest bardzo szczery i krytyczny wobec siebie i przyznaje się także do różnych trudności, zaniedbań i niedociągnięć: małej gorliwości, poddawaniu się roztargnieniu i marzeniom
~ 8 ~
podczas odprawiania ćwiczeń duchowych. Oskarża siebie, że w niektóre dni nie współpracował z łaską Boża, chociaż była ona tak obfita. Wyznaje, że za mało pamięta na obecność Boga i zbytnio liczy na siebie i własne siły. Opisuje różne stany ducha, analizując je nie od strony psychicznej, lecz duchowej. Dostrzega wielką rolę umartwienia, poświęcenia, skupienia. Jest świadom długiej i wielkiej walki, jaka go czeka i jaką musi przejść, jednak swoją ufność pokłada w Bogu i Matce Najświętszej. Spośród świętych, którzy przyświecają mu przykładem wspomina św. Alfonsa de Liguorego oraz św. Teresę od Dzieciątka Jezus.
W nowicjacie była też różnego rodzaju praca fizyczna. Nowicjusz Alfons Mańka zauważa, że z wykonywania tej pracy nie zawsze potrafi wyciągnąć duchowe korzyści, bo pracuje raczej z obowiązku niż z poświęcenia, za mało pamięta w pracy na obecność Boga i obojętnie zachowuje w niej się wobec różnych niewygód.
Z sakramentu pokuty korzysta co tydzień. W pracy nad sobą zdaje się na kierownictwo spowiednika i u niego szuka rady we wszelkich trudnościach i wątpliwościach. Zaznacza, że powoli wchodzi w życie zakonne, zaczyna rozumieć wartość umartwienia i ma dobrą wolę postępować na drodze doskonałości. W Dzienniczku nie wspomina o regulaminie i życiu w nowicjacie, ani też o warunkach materialnych. Wiele razy porusza jednak sprawę roztargnień, które wprowadzają wewnętrzny niepokój, zakłócają życie modlitwy. Zauważa potrzebę gorliwości i milczenia, ale także dostrzega różnego rodzaju pokusy. Dzienniczek ukazuje nieustanną troskę kleryka Alfonsa o sumienne i dobre odprawianie ćwiczeń duchowych. Informuje jak przeżył dzień, jak podchodził do ćwiczeń duchowych, jakie spotykały go trudności, i czy był zadowolony z wczorajszego dnia.
Z Dzienniczka dowiadujemy się jakie podejmuje tematy na rozmyślaniu: męka i śmierć Pana Jezusa, Msza św., Komunia św. i dziękczynieniu po jej przyjęciu. Rozmyśla o miłości Bożej, pokusach, pokorze, milczeniu, modlitwie, życiu wewnętrznym, bez którego niemożliwa jest doskonałość. Tematy rozmyślań związane
~ 9 ~
są także z okresami liturgicznymi i wtedy ich myślą przewodnią są: Adwent, Zmartwychwstanie Chrystusa, Duch Święty, potrzeba nawrócenia i pokuty. Rozmyśla o wartości czasu, posłuszeństwie Bogu, miłosierdziu Bożym nad grzesznikami, niebie, sądzie szczegółowym, śmierci, rachunku sumienia, spowiedzi.
Ważne miejsce na drodze jego życia wewnętrznego odgrywają akty strzeliste. Co godzinę w ciągu dnia odmawiał „Ave Maria”, a na głos bicia zegara na wieży inny akt strzelisty: „Najsłodsze Serce Jezusa, spraw, abym Cię kochał coraz więcej”. Różaniec był dla niego codzienną modlitwą.
„Dzienniczek duchowy” ukazuje Alfonsa Mańkę jako bardzo dobrego i sumiennego nowicjusza i kleryka. Pragnienie dążenia do świętości, wola pracy nad sobą i nieustanne szukanie Boga cechują ludzi świętych. Upublicznienie jego zapisków duchowych współczesnemu Czytelnikowi niech będzie zachętą i drogowskazem na drogach chrześcijańskiego życia. Czytelnik Lubliniecki ma szczególny powód do zainteresowania się tą niecodzienna postacią, ponieważ Alfons Mańka, pochodzący z Ziemi Lublinieckiej, po ukończeniu szkoły powszechnej uczęszczał do gimnazjum państwowego w Lublińcu (1929-1934), a następnie wstąpił do junioratu Misjonarzy Oblatów M. N. w Lublińcu (1934-1937).
O. Józef Niesłony OMI, Poznań
archiwista
~ 10 ~
ZESZYT IRecapitulatio diei
15 września 1937
Dzień dzisiejszy do południa przeżyłem w dość znacznej gorliwości, która mi pozostała po z zapałem odprawionej rannej medytacji. W radosnym skupieniu ducha przeżyłem te godziny ranne i czułem się tak blisko Jezusa, tak bardzo uszczęśliwionym, bo za wzorem Maryi w Nim położyłem całą swą ufność. Drugą połowę dnia przeżyłem już w obojętności, a to z powodu zbyt małej troski w przeprowadzeniu rannego postanowienia.
16 września 1937
Wczoraj wieczorem przygotowałem się na medytację. Jak zwykłem za temat wziąłem sobie święto Podwyższenia Krzyża Świętego (o cierpieniu). Lecz dziś rano przy wstawaniu już uczułem się zniechęcony, a to z powodu pewnego niedopisania, co do zdrowia. Z trudem odprawiłem medytację, gdyż przeszkadzała mi w tym gorączka, resztę dnia pod tym samym wrażeniem spędziłem. Po południu byliśmy na przechadzce, w jednym z okolicznych kościołów, który mi się bardzo podobał i wyrwał mnie jakby z tego zniechęcenia, że czułem się znacznie podniesiony na duchu i miłości względem Stwórcy. W drodze powrotnej rozmowa ze współbratem na temat ten właśnie, o cierpieniu w takim stanie, wyprowadziła mnie z tego zobojętnienia.
17 września 1937
Już od rana czułem się owiany gorliwym zapałem spędzenia tego dnia na większą chwałę Bożą. Medytację również odprawiłem dobrze, we wszystkich ćwiczeniach bardzo starałem się zachować skupienie ducha. Po południu była zwykła spowiedź tygodniowa, po której słodka radość spłynęła w me serce. Spowiednik radził mi wziąć drogę uświęcenia się przez miłość ku Jezusowi. Posłucham Jego rady, bo w ciągu dnia już, gdy rozpamiętywałem tak wielkie łaski, jakich darmo udzielił mi Bóg, czułem, że za to
~ 11 ~
powinienem Go bardzo kochać, dlatego pragnę tą drogą miłości postępować. Czuję zadowolenie, bo dzień ten dobrze spędziłem, bo starałem się, acz może i nieudolnie, aby Bogu okazać wdzięczność za łaskę powołania.
18 września 1937
Na ogół gorliwie cały dzień przepracowałem. Czuję zadowolenie, bo obowiązki swoje dobrze spełniłem, lecz pewien odcień niepokoju się odzywa w mym sercu, bo mając za dużo pracy fizycznej robiłem ją wcześniej podczas czytania duchownego oblatyki i studium reguły św., aczkolwiek chcąc być posłusznym prace te musiałem dłużej wykonywać. Postęp duchowy także zrobiłem, bo przez tą pracę w imię posłuszeństwa, które jest wolą Bożą, zapomniałem o świecie, o ciele.
19 września 1937
Dzień dzisiejszy spędziłem bez żadnej większej gorliwości, nawet z roztargnieniem i ćwiczenia swoje rano odprawiłem dobrze, ale późniejsze już gorzej. Przyczyna w tem, że nieumiejętnie sobie rozdzieliłem pracę, że w końcu zaniedbałem inne obowiązki, gorączkowo byłem zajęty tą pracą, którą musiałem zakończyć do wieczora i teraz, chociaż tą skończyłem, zadowolony z niej nie jestem i być nie mogę, bo praca ta zrobiona powierzchownie mogła by być lepszą, gdybym tylko był swe obowiązki sumiennie wypełnił.
20 września 1937
Rano wstałem już dobrze usposobiony. Same ćwiczenia odprawiłem w skupieniu, a nawet z radością w duchu, lecz pod koniec dnia znów gorliwość mi osłabła, lekkomyślnie zacząłem traktować ćwiczenia przepisane przez regułę św., ale teraz, gdy zrozumiałem ich znaczenie, widzę swój nierozsądek. Przyczyny osłabienia się z biegiem dnia gorliwości i skupienia leżą w nie całkowitem opanowaniu jeszcze samego siebie i wyzuciem się własnej woli. Za często myślą jeszcze powracam w strony rodzinne, czy też do przyjaciół, później niezbyt sumiennie i ochoczo spełniam obowiązki i to wprowadza w mą duszę pewien niesmak i roztargnienie.
~ 12 ~
21 września 1937
Rano czułem się nieswojo. W głowie roiły mi się trudności, chcąc zachwiać me powołanie. Przyszły mi stąd ni zowąd, miałem je już wczoraj w południe, ale pod wieczór udało mi się je całkowicie zwalczyć i w najlepszej myśli udałem się na spoczynek. Dzisiaj zaś wszystko odżyło, lecz zwyciężyłem się i medytację dobrze odprawiłem, a resztę wątpliwości starałem się usunąć przez ufność w Bogu i modlitwę. Nie całkiem jeszcze je przezwyciężyłem, ale widzę jak wprost im z większą gorliwością odprawiam swe ćwiczenia, tem bardziej mogę im stawić czoło.
22 września 1937
Dzień ten był dla mnie dniem radosnym. Dużo wpłynęła na to piękna jesienna pogoda i rozproszyła wszystkie ponure myśli. Ćwiczenia odprawiłem ze skupieniem, ale podczas różańca poddałem się roztargnieniu, marzeniu. Usposobienia wesołego nie mogę jedynie pogodzie przypisywać, chociaż pod jej wpływy jestem bardzo podatny, ale postępowi na trudnej drodze zakonnej. W czasie obiadu poprosiłem O. Superiora pierwszy raz o pokutę i ją otrzymałem. Trudno mi było bardzo poprzednio zdobyć się na ten akt, pycha i tchórzostwo zaczęły mnie zatrzymywać, ale silne postanowienie przemogło i dzięki również tej pokucie resztę dnia spędziłem wesoło. Czuję się również wesołym, o ile zawsze jestem uprzejmym i pokornym wobec współbraci.
23 września 1937
Dzień również radosny, ale spędzony także w pewnej dozie roztargnienia i z mniejszą gorliwością niż dni poprzednie. Spędziłem go tak sobie lekko, nie wiele starając się o urobienie duszy. Przyczyną tego po części jest piękna pogoda, która mnie jakby tą pięknością przyrody jesiennej pociąga do tego życia ziemskiego, po drugie w znacznej części wpływa na tak małą gorliwość, niedbałe odprawianie ćwiczeń duchowych, z powodu wprost inercji duchowej, z której co chwilę muszę się wyrywać, aby w niej nie trwać. Jednak dzień ten radosne wywarł na mnie wrażenie.
~ 13 ~
24 września 1937
Dzień ten spędziłem jak każdy inny, jednak z małą gorliwością w ćwiczeniach duchownych, co do całkowitego oddania się Bogu. W duchu żyję jeszcze życiem ludzi światowych, a nie jak prawdziwy zakonnik, dużo chwil marnuję i nie umiem się jakoś całkowicie oddać na służbę Bożą. Po południu była tygodniowa spowiedź święta, po niej odrodziła się we mnie gorliwość, czuję, że właśnie w tej obojętności mnie Bóg doświadcza, dlatego chcę wytrwać w gorliwej Jego służbie. Piszę pod wpływem „Apokalipsy”.
25 września 1937
Rano, mimo niechęci, odprawiłem z gorliwością medytację, to mnie dobrze też usposobiło na inne ćwiczenia i na resztę dnia. Pod wpływem wykładu ascezy również starałem się, aby w dniu tym postępować w doskonałości. Ćwiczenia odprawiłem ze znaczną gorliwością, byłem zajęty tylko swą duszą, ją tylko miałem dziś na oczach. U współbraci nie zawsze znajduję zrozumienie co do mojego przekonania i prowadzenia się, o czem miałem sposobność przekonać się, to nierozumienie mnie boli, ale daje mi możliwość ćwiczenia się w pokorze, bo gdy gadana na ten temat, starałem się zmilczeć. Dzisiejszy dzień napełnił mą duszę spokojem, czuję, że przez ten dzień zbliżyłem się do Jezusa, chociaż mam dużo jeszcze, dużo niedoskonałości.
26 września 1937
Dzień rozpocząłem w dobrym usposobieniu, z gorliwością wysłuchałem Mszy św. i odprawiłem swe ćwiczenia. Cały dzień na mnie wywarł dobre wrażenia. Lecz spostrzegam, że zwykle z biegiem dnia moja gorliwość słabnie. Za mało jeszcze jestem stanowczym w swym życiu, dużo podległym innym i to jest przyczyną mego częstego osłabienia się skupienia ducha. Z postanowień swojem na dłuższy okres niewiele zrobiłem, co się zdarza częściej z powodu braku żywszej reakcji.
27 września 1937
Piękny dzień jesienny. Cały dzień więc spędziłem wesoło, bez
~ 14 ~
przygnębienia i duch mój poweselał, szczególnie w czasie pracy przy owocach w ogrodzie. Co do ćwiczeń, to i te w miarę możności starałem się zrobić jak najlepiej i aby, o ile tylko można, jak najwięcej z nich skorzystać. Powoli już wchodzę w to życie zakonne, które początkowo trudnym mi się wydawało i zaczynam również rozumieć wartość umartwienia i zawsze w sobie pielęgnuję tę dobrą wolę, że chcę postępować na drodze doskonałości, chociaż na razie czegoś nie mogę zrozumieć, to jednak w miarę postępu stanie mi się to jasnym.
28 września 1937
W dniu dzisiejszym byłem usposobiony wesoło. Miałem zapał do pracy, to też jestem zadowolony, że spędziłem ten dzień dobrze. Ćwiczenia również, o ile było możliwym, odprawiłem z gorliwością i na ogół w skupieniu spędziłem cały dzień. Przez to skupienie, a mimo to wesołe usposobienie, radość ducha, odniosłem korzyść z tego dnia.
29 września 1937
Wesołego usposobienia duchem byłem w dniu dzisiejszym. Mszy św. wysłuchałem gorliwie, skorzystałem z wszystkich ćwiczeń, ale pod wieczór już byłem mniej gorliwy, poddałem się roztargnieniu skutkiem czego nie mogłem się wprost przymusić do sumiennego dopełnienia dnia, jednak zawsze miałem to na myśli, aby się opanować i aby roztargnienie to nie było dobrowolne, dlatego
uważam, że mimo to odniosłem korzyść, która z dnia na dzień, jak po stopniach, pozwoli mi pnąć się na tej drabinie doskonałości.
30 września 1937
Dzień wesoły i dobrze spędzony, lecz pod wieczór ustąpiło skupienie, stałem się roztrzepanym, na ogół przyczyniło się do tego
podniecenie na studium, lecz ja zamiast się do tego nie przykładać i je uśmiercać, to jeszcze je wzmagałem. Przez nie opanowanie się straciłem dziś wiele, z tego widzę, jak bardzo można błądzić, jeśli nawet małego umartwienia nie chce się sobie zadać, same postanowienie nie spełnione, tak dalej iść nie może. Winne temu
~ 15 ~
lekkomyślne przerwanie milczenia. Skutki tego dzisiaj widzę, jeśli się nie nauczę milczeć, i to milczeć z umartwieniem, daremna praca nad sobą, bo co dobrego zejdzie to gadulstwo zadusi.
2 października 1937
Cały dzień dzisiejszy czułem się bardzo szczęśliwym, w to usposobienie już wpadłem wczoraj po spowiedzi świętej. Spędziłem te chwile gorliwie dla Jezusa, z Nim odprawiłem wszystkie dzisiejsze ćwiczenia, przyszedłem tu, do klasztoru, aby się stać świętym i też całym sercem tego pragnę. Dzisiaj zrozumiałem jak wielką marnością są rzeczy doczesne i zrozumiałem, że muszę się stać świętym, bo po to tu przyszedłem. Tak blisko czułem się dzisiaj Jezusa, szczególnie złączony z Nim przez małą tajemnicę. Z natury nie lubię się wywnętrzać, ale w tym przystępie łaski, za którą Bogu jestem bardzo wdzięczny, postanowiłem się we wszystkim zdać na swego spowiednika, we wszystkich trudnościach i wątpliwościach uciekać się do niego i to za przykładem św. Alfonsa. Pod wieczór czuję się trochę opuszczonym, oziębłym. Ale to przyjmuję jako doświadczenie Boże, bo bez ofiar obejść się nie może, lecz pragnę się temu nie poddać, walczyć i proszę tylko Boga, aby doświadczając mnie zostawił mi miłość, abym mógł Go kochać nadal i przez to Go posiadać.
4 października 1937
W dniu tym niewiele postąpiłem naprzód w doskonałości, w każdym bądź razie wypełniłem wszystkie ćwiczenia i obowiązki i starałem się, aby je odprawić jak najlepiej, ale duża oschłość we mnie dziś zapanowała. Mimo tej oschłości mógłbym być całkiem szczęśliwy i o dużo postąpić w doskonałości, gdybym w tym wypadku szedł za wzorem św. Teresy, że gdy jakaś oschłość zapanuje w sercu, wtenczas, aby miłość nasza nadal pozostała wielka ku Jezusowi, choć jesteśmy my sami do niej niezdolni, przynajmniej się takimi czujemy, to należy wszystko czynić tylko dla Jezusa, i czynić tylko to, aby się Jezusowi podobało. O ile taką drogą co dzień postępowałbym, w ten czas i w takie dni pewnej oziębłości, wielką by odniosłem korzyść.
~ 16 ~
5 października 1937
Dzisiaj starałem się zastosować to, czego wczoraj zapomniałem, aby wszystko, cokolwiek będę wykonywał, robiłem dla Jezusa, aby Mu tem sprawić radość, lecz zastosowałem to dopiero po południu, przy odmawianiu różańca. Do południa jednak swe ćwiczenia również starałem się dla przypodobania się Jezusowi odprawić, choć żyję nadal pod ciągłą oziębłością i duchową oschłością, jednak szczęśliwy, bo widzę, że z pobytu mego w nowicjacie odnoszę wielkie korzyści dla duszy, widzę to, jak dusza ma się przeradza, odnawia. Z dnia na dzień przyjmuje coś z tej doskonałości zakonnej i myśli coraz to więcej o Bogu i swem powołaniu. Co mnie jeszcze smuci: to to, że całkowicie jeszcze dzisiaj z łaską Bożą nie współpracowałem. Tyle łask mi Bóg dzisiaj udzielił, a ja nie wszystkie wykorzystałem. Jeszcze więc nie mogę się zgodzić na ten stanowczy krok, aby ze wszystkim, co światowe zerwać i całkowicie się Bogu poświęcić.
6 października 1937
Od rana już miałem dobre usposobienie, więc dzień ten spędziłem na ogół wesoło, swobodnie. Spokoju mi nic nie zamąciło. Rano, podczas słuchania Mszy św., odmawialiśmy różaniec. Mimo roztargnienia, jakie co chwilę na mnie nastawało, starałem się tak go odmawiać, aby przez to sprawić Jezusowi przyjemność, ale na nieszczęście w czasie dnia o tem zapomniałem, jedynie wieczorem znów mi się wspomniało, a jednak czułbym się bardziej szczęśliwym, gdybym mógł wszystko przez cały dzień w tej intencji wykonywać.
7 października 1937
Powoli postępuję naprzód, dzień w dzień, wszystko, o ile to ode mnie zależy, staram się wykonać jak najlepiej, ale jednak czuję, że to jeszcze nie wszystko, że Bóg więcej się ode mnie domaga, ja jednak jakby się ociągam. W ćwiczeniach, chociaż na ogół sumiennie je spełniam, często się zapominam, za mało jestem pomny na obecność Boga, a raczej za mało dla Niego pracuję. Za mało w tym dniu
~ 17 ~
się starałem, aby we wszystkim wyrzec się własnej woli, jeszcze za dużo ufam sobie, liczę na me własne siły, stąd też następują zawody.
10 października 1937
Cały ten dzień czułem się jakby czemś przygnębiony, ogarnęło mnie zniechęcenie, przymuszałem się, aby ćwiczenia dobrze odprawić i aby odpędzić od siebie znużenie. Czy postąpiłem naprzód, trudno mi osądzić, bo właśnie wtedy, gdy trzeba walczyć, walczy z oschłością, wtedy postępuje się naprzód, ale zwycięstwa zaraz się nie kosztuje.
17 października 1937
Znajduję się na drodze niepewnej! Z jednej strony widzę jak Jezus mnie woła do siebie, woła na mnie, abym się mu całkiem oddał, wyzuł samego siebie, abym gwałt zadał sobie i poszedł cały za Jezusem. W pewnych chwilach daje mi przedsmak tego szczęścia w zjednoczeniu się z Nim, a jednak z drugiej strony tak trudno mi iść tą drogą, tak trudno zaprzeć się całkowicie dla Jezusa, a nawet to całkowite zaparcie zrozumieć. Jeszcze borykam się, jeszcze nie
jestem stałym, jeszcze nie mam sądu wyrobionego. Dzisiejszy dzień spędziłem nad zastanawianiem się nas sobą, choć duchem rad bym się wznieść do Boga, to jednak natura ludzka dąży do swego, lecz właśnie potrzebuje rady, jak ją ujarzmić, jak daleko należy się wyzuć jej. Czeka mnie walka ciężka i czuję, że w najbliższych dniach się musi rozegrać, a ma polegać na całkowitem zaparciu się siebie, na zadaniu gwałtu naturze ludzkiej, aby niebo zdobyć. Walka to będzie trudna, bardzo trudna, lecz przez nią przejść muszę, czy zaś zwyciężę? Nadzieja moja i ufność w Bogu i Matce Jego Najświętszej!
18 października 1937
Dziś oddałem się całkowicie w ręce mojego kierownika duchownego, jego rad będę się stanowczo trzymał, szczególnie postępowania drogą cichego poświęcenia się, według tej rady z pomocą Bożą chcę postępować, chcę z siebie złożyć Bogu całkowitą ofiarą miłości, za wzorem św. Teresy od Dzieciątka Jezus, za wzorem
~ 18 ~
tylu innych ofiarnych dusz. Nie masz już dla mnie świata tylko Jezus, jeszcze raz tylko Jezus. Bóg dla mnie wszystkim, w radości i w smutku, w chwilach uniesienia i w chwilach boleści, oschłości. Jemu cały się oddaję i do Niego chcę cały należeć, wszystkiemu, co mnie wiąże ze światem wypowiadam walkę, ufny w pomoc Bożą. Chcę cicho cierpieć, ale z miłości do Jezusa, gwałt zadać sobie, a cały dzień po dniu żyć dla Boga. Trudno to będzie i dzisiaj już (…) trudności, ale właśnie przez te trudności chcę iść do Jezusa. Dzisiaj czuję się szczęśliwym, bo widzę, że dnia nie zmarnowałem, że chociaż natura ludzka się ociąga, idę drogą prostą do Jezusa. Dzisiaj często wzbudzałem akty ofiarowania Mu wszystkich swych czynności i całego siebie.
19 października 1937
Idę drogą wyrzeczenia się i zaparcia do Jezusa. Rano, chociaż moje usposobienie zmieniło się, jednak w czasie rannych ćwiczeń znów zdołałem naprowadzić się na życie poświęcenia i w tym duchu przeżyłem pierwszą połowę dnia, w całkowitej obecności Bożej i byłem bardzo szczęśliwy, bo czułem się blisko Boga, lecz po południu przyszły pierwsze trudności, którym, niestety, uległem. Nastąpiło rozprężenie duchowe, a to dlatego, że nie czuwałem nad skupieniem wewnętrznym, a że skupienie ducha zostało zakłócone jestem winny sam, że na studium nie oddałem się całkowicie, z poświęceniem się, ćwiczeniem, jak tego Jezus wymaga i nie starałem się, aby przytomnie czynić to tylko ku większej chwale Jego.
20 października 1937
Mało jeszcze kroczę drogą zaparcia się dla Jezusa, chcę się wyzbyć dla Niego wszystkiego i ustami wciąż szepcę: dla Ciebie, Jezu, ale w uczynkach swoich, tak trudno mi jeszcze postępować w całkowitym zaparciu się dla Jezusa i trudno mi utrzymać skupienie ducha, a tak chciałbym dla Jezusa tylko żyć, dlatego postanawiam sumiennie pełnić wszystkie swoje obowiązki, jako wolę Jego i aby utrzymać tak bardzo potrzebne skupienie ducha.
~ 19 ~
22 października 1937
Jeszcze nie całkiem w umyśle mym zagościł Jezus, jeszcze za dużo zajmuję się niepotrzebnymi rzeczami, które wprawdzie nie są złe, ale obojętne i jako takie nie mogą przynieść radości Jezusowi. Wola moja jeszcze niezbyt silna, rano całkiem chcę całkowitego zaparcia się dla Jezusa i z zapałem tylko o tym myślę, ale w ciągu dnia zapał ten powoli ostyga i powracam do dawnych nawyków, a to staje się zawsze, ilekroć nie staram się skupić!
23 października 1937
Dzień ten był dla mnie dniem pociechy wewnętrznej, wypływającej ze skupienia duchowego, jakie w dniu tym starałem się zachować. Dziś Bóg mi dał zrozumieć Jego wielką łaskę, jakiej mi udziela, (…) na mnie niepokój i opuszczenie, przez które właśnie jeszcze bardziej zbliża mnie do Siebie, bo to opuszczenie wciąż kieruje myśl moją ku Bogu. Dziś rano byłem bardzo szczęśliwy, niepokoje ustąpiły i czułem, że spoczywam w Bogu i wtedy to, co wykonywałem nie przychodziło mi z trudnością, bo czułem, że żar miłości się pali we mnie, lecz w czasie dnia niekiedy miłość ma ostygała a natura ludzka ciążyła do swego, ale wtedy właśnie starałem się wykonywać wszystko tylko z miłości ku Bogu, wtedy właśnie starałem się okazywać Mu dowody, że Go kocham. Bez skupienia więc ducha niemożliwym jest postępować po drodze doskonałości, doskonałości dusz powołanych i przez Boga uprzywilejowanych. Skupienie ducha to więc pierwszy warunek w ścisłym zjednoczeniu się z Bogiem.
24 października 1937
Trudna walka, a walczyć trzeba, a tym trudniejsza, gdy się czuje opuszczonym, gdy się czuje, że Jezus śpi, śpi w naszem sercu, lecz jak Go obudzić, a tu wokoło trudności się piętrzą, ciągnąc do opieszałości, mamiąc nas, że i tak półświętość w zakonie wystarczy. Jeszcze jestem, za słaby, aby je wszystkie odeprzeć, jeszcze mam za mało ducha poświęcenia, poświęcenia się w drobnych codziennych sprawach, a które Jezusowi tak są miłe. Odnowiłem rano
~ 20 ~
postanowienie całkowitego zaparcia dla Chrystusa, ale tak mało je zrozumiałem i wśród dnia trudno mi wiernie przy nim stać. Wszystko to wydaje mi się za nadto codziennym, za nadto pospolitym, mimo to chcę zawsze walczyć, walczyć dla całkowitego uświęcenia się.
25 października 1937
Jedynie pozostaje mi Bogu dziękować z całego serca za dzień dzisiejszy, tak obfity w Jego łaski. Czuję jak z dnia na dzień we mnie się rozpala serce miłością ku Bogu, jak z dnia na dzień idę coraz dalej w samozaparciu się dla Jezusa za przykładem św. Teresy. Dzień dzisiejszy przeżyłem w skupieniu, dał mi dużo pociech duchowych. Z chwili w chwilę starałem się tylko wiernie służyć Jezusowi, każdą chwilę przeżyć na Jego chwałę, nie myśląc o przyszłości. Służyć Jezusowi dla Jego chwały i służąc Mu w całkowitym zaparciu się, to cel mój, to mój ideał. Dzień dzisiejszy był ważnym i pewnym już krokiem na tej drodze. Żadne umartwienie teraz nie
jest mi przykrym i trudnym, bo wiem, że miłem jest ono i przyjemne dla Jezusa. Rano panowała oschłość w mej duszy, mimo to wszystko wykonywałem z myślą o Jezusie, aby Go chwalić, a On nie dał na Siebie długo czekać, bo oto dał mi znać, że jest w sercu i że Mu miło widzieć serce jakoby opuszczone, a pełne poświęcenia dla Siebie.
26 października 1937
Dzień ten był dla mnie błogim dniem skupienia. Jeszcze nie całkiem we wszystkim wyzułem się własnego „ja”, ale czuję jak się to dzieje pod wpływem zbawczej lektury duchownej. Życie św. Teresy Małej stało się dla mnie naśladownictwem. Pociąga mnie swą szczerą prostotą, głęboką miłością. Jej zawdzięczam (…), że w umyśle swojem coraz bardziej zaczyna pracować Chrystus, że coraz więcej unikam roztargnień w czasie ćwiczeń. Już mnie nie niepokoi oschłość, ilekroć mnie nawiedzi w czasie modlitwy lub ćwiczeń w kościele, bo wiem, że nie przychodzę do kościoła, aby być z siebie zadowolonym lecz, aby Panu Jezusowi sprawić przez to przyjemność.
~ 21 ~
27 października 1937
Przez cały dzień była praca w ogrodzie. Z pracy tej jeszcze nie miałem wyciągnąć korzyści duchownych jakie powinien bym był odnieść. Nie tyle pracowałem z poświęcenia, ale z obowiązku, a nawet z roztargnieniem. Czuję się z siebie niezadowolony, bo za mało w pracy pamiętałem na obecność Bożą i obojętnie zachowywałem się wobec niewygód, zamiast wszystko to ofiarować Jezusowi. Obowiązek spełniłem, pracę wykonałem, o ile mogłem sumiennie, a jednak nie czuję się zadowolonym, bo pracowałem jako zwykły człowiek, a nie jako ten, który dąży do doskonałości zakonnej.
28 października 1937
Dziś, podobnie jak wczoraj, pracowaliśmy w ogrodzie. Rano wziąłem wprawdzie postanowienie: sprawić Panu Jezusowi przez tą pracę przyjemność, ale potem popadłem w roztargnienie, a nawet w przygnębienie.
Czyżby ten kilkudniowy dorobek duchowy, otrzymany z tak obfitymi łaskami Boga, miał pójść na marne? Na to nie mogę pozwolić! Przygnębienie to mój wróg, który dziś mnie pokonał i chce mi teraz jeszcze szkodzić. O ile mam trudności powinienem się cieszyć, bo przez nie jedynie mogę dojść do zwycięstwa. Trudności te pobudzają moją duszę do walki, duszę, która by może rada spoczywać w spokoju niźli walczyć o lepsze szczęście. Przez trudności oświecony łaską Bożą poznaję wciąż swą nicość, nieudolność, a dobroć i miłość Boga.
30 października 1937
Sobota przed świętem Chrystusa Króla, a również i Wszystkimi Świętymi, w domu były różne przygotowania na te święta. Obowiązki więc jakie miałem do wykonania starałem się dobrze spełnić, mimo to nie mogłem, wskutek nieopanowania siebie. Dniem tem mógłby być dzień tryumfu dla mnie, mimo to nim nie jest. Spotkałem wielkie pole do upokorzenia się, jednak częściowo tylko je wykorzystałem, a nawet bardzo mało. O! Jak czułbym się szczęśliwym, gdybym się całkowicie upokorzył, lecz Jezus przez to dał mi
~ 22 ~
znać jak sam jestem niezdolny, że tylko marnym pyłkiem jestem, a to, co czynię dobrego, to łaska Boża przez mnie działa. Tym więcej teraz Mu chcę służyć.
2 listopada 1937
Po tych świętach popadłem w stary tryb życia z roztargnieniem. Dziś starałem się to naprawić, ćwiczenia starałem się wypełniać z miłości ku Bogu i wciąż mieć Boga na myśli. Dzisiaj byliśmy na przechadzce w Ludziskach, już za pierwszym razem jak tam byliśmy, spodobał mi się bardzo tamtejszy kościół. W nim tak bardzo czuję się miło i tak bardzo bierze mnie ochota do modlitwy. Chętnie bym się tam modlił dłużej, ale czas przechadzki pozwala tylko na kilka minut, jednak to już mnie całkiem inaczej nastroiło. Tam duch mój jakby się zapala miłością Bożą i ulata do Niego. O co tylko Boga proszę w tym kościele, czuję, że jestem wysłuchanym i też
z ufnością dzisiaj się Mu polecam i z Nim rozmawiam.
3 listopada 1937
Dzień dzisiejszy przeżyłem wspólnie z Jezusem, z myślą tylko o Nim i dla Niego. Wyrzekłem się wszystkich innych myśli, które byłyby dla mnie obojętne, staram się ich unikać, a myśl swą mieć tylko zwróconą na Jezusa. Ćwiczenia wykonywałem z miłości ku Niemu i w całkowitym oddaniu się Jemu. Zachęta w tym to czytanie duchowne o św. Teresie od Dzieciątka Jezus. Jej prostota tak bardzo mnie przejmuje i pociąga za sobą. Wiem, że i ona prosi za mną Jezusa. Ponieważ zaś pragnęła tak bardzo mieć braciszka kapłanem, misjonarzem, lecz Bóg jej odmówił tego szczęścia, lecz, aby ją pocieszyć, dał jej (...) duchownych braci misjonarzy, za których się modliła i Boga prosiła, przeto i ja postanowiłem się jej ofiarować jako jej braciszek misjonarz, aby uprosić ją sobie za opiekunkę, abym za jej wstawiennictwem mógł dążyć do świętości, do kapłaństwa. Wierzę, że ona mnie poprowadzi, że ona jak to obiecała modlić się za kapłanów dopomoże mi do osiągnięcia kapłaństwa, obym był godnym i świętym kapłanem w ukryciu tylko dla Jezusa, troszczący się tylko o Jego miłość i o dusze nieśmiertelnych tych
~ 23 ~
biednych, którzy Go jeszcze nie znają.
4 listopada 1937
Wdzięczność wobec Jezusa każe mi wciąż nucić hymn pochwalny na Jego cześć, za tak liczne łaski, jakie On, miłosierny Bóg, mi, acz niegodnemu, udziela. Dziś Jezus dał mi uczuć, że jest blisko mnie, wciąż mnie obdarzał to nowymi łaskami, umysł więc mój był tylko Nim zajęty. O! Jak szczęśliwa to chwila, a jeszcze szczęśliwszy cały dzień, spędzić przy boku Jezusa, gdy się czuje przy sobie bicie Jego Boskiego Serca, płonącego miłością, które nas ogarnia i tuli do Siebie. Dziś Jezus dał mi poznać jak słodko jest klęczeć u Jego stóp w kaplicy i jak bardzo miło jest wpatrywać się w tabernakulum, z tym przeczuciem, że tam, za temi drzwiczkami, mieszka Jezus. W miłosnym tym skupieniu dziś trwałem przez cały dzień,
korzystałem z tych darów, aby teraz duszę swą już przysposobić na czas próby, na czas doświadczeń, aby wielką ufnością, kochać Jezusa i Jemu się cały oddawać.
5 listopada 1937
W dniu dzisiejszym nadal starałem się, aby ujarzmić moją naturę ludzką całkowicie, wyrzekłem się przede wszystkim wszystkich niepotrzebnych myśli, do których jestem bardzo skłonny, a za to starałem się wciąż myśleć o Bogu, o Jego dobroci i piękności. Jeżeli zachwycało mnie piękno w parku, to tylko ze względu na Boga się tem cieszyłem, bo jak piękny musi być ten Bóg, który tak piękne rzeczy dla nas stworzył. Ćwiczenia również starałem się odprawić w ścisłym skupieniu. Co dzień bardziej odczuwam, jak troskliwie prowadzi nas Bóg drogami prostemi do Siebie. Przez nasze upadki daje nam poznać naszą marność, aby ćwiczyć nas przez to w pokorze, abyśmy przez to jeszcze milszymi Mu się stali. Jedno, co mnie dziś niepokoi, to niewykonanie rannego postanowienia. Zapomniałem o nim, dlatego jutro z tą większą gorliwością będę się starał je spełnić!
6 listopada 1937
Wciąż naprzód muszę postępować w walce z samym sobą. Jeszcze żyje we mnie dwóch ludzi. Ten stary człowiek jest już co
~ 24 ~
prawda przytłumiony, ale od czasu do czasu się jeszcze odzywa, podnosi swą naturę. O, jak byłbym szczęśliwym, gdybym we wszystkim całkowicie tylko widział Jezusa i dla Niego wszystko czynił, tymczasem są tysiączne okoliczności, które odciągają mą uwagę, chociaż właściwie tak być nie powinno. Dziś miałem pracę: malowanie (…), sprawiło mi to przyjemność, praca ta zajęła mi cały wolny czas, ale zbyt mnie pochłonęła, a św. Teresa od Dzieciątka radzi, aby w pracy nie zatapiać się całkowicie. Z jednej strony praca ta sprawiła mi radość, że mogę pomóc bliźnim talentem jakiego mi Bóg udzielił, ale z drugiej strony jest taka praca niebezpieczna, bo może u tego, który ją wykonuje wzbudzić pychę.
7 listopada 1937
Jak trudno wyzbyć się siebie samego. Jak trudno nie myśleć o sobie, nic nie przypisywać sobie! A jednak tego żąda od nas Jezus, żąda od nas całkowitego zaparcia się. O, kiedyż, Jezu, będę mógł powiedzieć: Panie, oto masz serce moje, bierz je w posiadanie! Aczkolwiek co dzień walczyć mi trzeba, wtedy kochamy Jezusa, gdy On daje nam odczuć, że jest w naszej duszy, gdy nas pociesza, ale gdy chce spocząć, gdy chce wypróbować naszą wierność zapominamy o Nim. Wśród takich walk spędziłem dzisiejszy dzień. Zmagałem się sam z sobą i popełniłem ten błąd, że za mało się uciekałem do Jezusa, za mało się Mu polecałem. Niech to będzie mą nauką, a przestrogą na przyszłość. Jezu! Wyniszcz mnie dla Twej miłości!
8 listopada 1937
Deo gratias! – wciąż powinienem powtarzać z wdzięczności za tak wiele łask, których mi Bóg udziela. Co dzień bardziej przygarnia mnie do Siebie, okazuje mi Swe płomienne miłością serce. Dzień cały spędziłem w skupieniu i w tęsknocie za Jezusem. Jezus króluje w mym umyśle, Jemu polecam wszystkie uczynki, myśli, uczucia. Starałem się sumiennie przestrzegać reguły św. i wykonywać wszystkie ćwiczenia z miłości dla Jezusa. Jemu chcę służyć,
Jego kochać!
~ 25 ~
Świat dla mnie już nie przedstawia wartości, bo „Bóg mój i wszystko moje!”. Wykonywać w skupieniu wolę Bożą, to mój chleb powszedni. Lecz i dziś okazała się moja ułomność: oto przy zabawie jestem za bardzo samolubny, a przez to i sam się za bardzo w niej pogrążam, to zaś szkodzi ćwiczeniom następującym bezpośrednio po niej.
9 listopada 1937
Aby tym bardziej ukochać Jezusa postanowiłem się dzisiaj ćwiczyć w pokorze, a Jezus tak dobry, tak wielki miłośnik dusz przyszedł mi z pomocą. Jak przedziwna Jego mądrość Boska i jak wielka troskliwość o dusze Mu oddane. Oto ręka Jego wskazuje mi drogę pokory, a to przez okazanie mi mej nicości i nieudolności.
Dziś szczególnie dał mi zrozumieć, że bez Niego nic nie mogę. O, jak miło jest cierpieć dla Jezusa wzgardę, jak miło jest być na ostatnim miejscu wiedząc, że Jezus do nas równie wielką pała miłością. Niczem opuszczenie, niczem oschłość, która mnie dziś nawiedziła, o ile wiem, że za temi chmurami znajduje się moje słonko – Jezus. Teraz dopiero rozumiem marność. Jak wielką radość bym sprawił Jezusowi, gdybym usilnie starał się przez ćwiczenia w oschłości odprawiane sprawić Mu radość, wówczas właśnie okazałbym się wiernym Jezusowi. Ale Jezus w miłości swej dzisiaj dopuścił, że chwilami nawet poddawałem się oschłości, aby mnie ćwiczyć w pokorze, wszak dzisiaj szczególnie Go prosiłem „Jezu, cichy i serca pokornego, uczyń serce moje podobne do serca Swego”. A On w dobroci Swej mnie wysłuchał, za co dzięki Ci, Panie, bo przez tą mą niewierność zrozumiałem, że bez Ciebie tylko jestem zdolen grzeszyć i z czegóż mam się pysznić?
10 listopada 1937
W dniu dzisiejszym czuję w duszy jakąś oschłość. W czasie partykularza jednak Jezus mnie pocieszył, dał mi odczuć swą obecność i dał mi i przez to zrozumieć, że On nigdy o mnie nie zapomina, chociaż wydaje mi się, że jestem opuszczonym przez Niego.
Św. Teresa od Dzieciątka Jezus nauczyła mnie, aby nie ustawać kochać Go w oschłości, bo o ile wtedy dajemy Mu oznaki swej miłości
~ 26 ~
sprawiamy Mu przez to największą radość. Dlatego też wszystkie ćwiczenia starałem się z miłości dla Niego odprawić, widząc w nich tylko wolę Jego. Dziś czułem się opuszczonym, lecz widzę w tem tylko wolę Bożą, bo to Jezus mnie prowadzi do siebie drogą pokory. Prosiłem Go o cnotę pokory i oto On okazuje mi mą niemoc, nicość, niezaradność i cóż mogę począć bez Niego? Droga pokory, droga zapomnienia, oto droga mego życia, po niej prowadź mnie Jezu!
11 listopada 1937
Dla Jezusa spędziłem ten dzień. W każdej chwili starałem się tylko o Nim myśleć, przez dobrą intencję. „Gdzie skarb twój, tam serce twoje”. O ile więc mym skarbem jest Jezus, to więc serce me musi być wciąż przy Nim. Uczynki nasze powinne być na to, aby Mu sprawić przyjemność, aby Jezusowi okazać dowody swego przywiązania. Za Nim iść w chwilach natchnienia nie trudno. Gdy ręka Jego nas prowadzi, oprócz tego zsyła nam pociechę, wówczas w całej pełni widzimy w Nim szczęście i lgniemy do Niego, ale gdy wystawia nas na próbę, gdy zsyła na nas doświadczenia, wówczas droga za Nim nie łatwa. Ze mną jest tak samo. O ile Jezus ześli mi doświadczenie, oschłość, trudną wydaje się ta droga, idę nią, choć (…) dokoła, lecz lękam się bardzo, obym nie zabłądził, lękam się, czy z równą gorliwością idę, jak w chwili, gdy to przyrzekam Jezusowi? I zdaję mi się, że za mało umartwień widzę na drodze swego życia, lecz to dlatego, że ich nie umiem tak znosić, jak mnie uczy Jezus. Za to zaś wszystko dziękuję Jezusowi, bo prowadzi mnie drogą pokory.
14 listopada 1937
Staram się iść drogą św. Teresy od Dzieciątka Jezus, drogą miłości, lecz św. Terenia daje warunek, że miłość ta musi być czynna. Wszystko więc cokolwiek się czyni, ma się czynić, aby przez to sprawić przyjemność Jezusowi. Serce pragnie Jezusa, duch za Nim tęskni, ale ciało mdłe. Miłość ta wymaga całkowitego zaparcia siebie, a zaparcie to, znów ustawicznej walki. W tej walce dzisiaj ostygłem. Czułem się oschłym i nie mogłem się skupić, a raczej nie
~ 27 ~
usiłowałem się skupić. O, jak smutnie Jezus dziś musiał spoglądać na mnie, lecz nie chciał gorliwych słów ode mnie ani czynów, ale pragnienia.
15 listopada 1937
Jezus pragnie mnie prowadzić drogą cierpień i oschłości duchowej. O, jak dużo mnie to kosztuje. Tak chciałbym kochać Jezusa, Nim i w Nim tylko żyć, pałać żądzą posiadania Go, a tu, w sercu, oschłość, dusza oziębła od umartwień. Z ust tylko wyrywa się prośba: Jezu, kocham Cię, ale serce jakby oziębłe, wola skłonna do grzeszności. Pragnienie służenia Ci, o Jezu, to jakby tylko mechaniczne, ale, o Jezu, Tobie miłem jest kwilenie i szamotanie się małej jaskółeczki. Jezu, Ty mnie zrozumiesz. Wiem, dlaczego tak się dzieje, bo Ty chcesz serce me uczynić według serca Twego, chcesz mnie mieć pokornego i dlatego dajesz mi tyle dowodów mej nicości.
16 listopada 1937
Przez cały dzień czułem jakieś lekkie usposobienie. Starałem się kochać Jezusa i przez sumienne wypełnianie swych obowiązków sprawić Mu przyjemność. Mimo to czuję oschłość w mem sercu, a nawet pewną płochość tego świata. To jednak myśl mą kierowało wciąż do Jezusa, bo ilekroć popadałem w roztargnienie, to w pokorze przychodziłem do Jezusa, aby Go jeszcze bardziej ukochać. Dlatego więc postanawiam nie smucić się, że Jezus mnie nie pociesza, że jakby spał w mem sercu, lecz za św. Teresą chcę Jego tylko pocieszać, Jemu sprawiać przyjemność. Chcę dojść do tego, aby sprawianie Ci przyjemności, o Jezu, było mi pociechą i oznaką mej ku Tobie miłości.
17 listopada 1937
O, jak miło jest służyć Jezusowi! Zaiste, jeśli Mu całym sercem służymy sprawdzają się słowa „jarzmo Jego słodkie, a brzemię lekkie jest”. W radości ducha cały dzień służyłem Jezusowi. Często Mu mówiłem, że kocham Go i chcę Go kochać, aż do szaleństwa i nic trudnym mi się nie wydaje dla Jezusa. Jezus zaś dał mi odczuć, jak miło Mu jest nasza miłość i jak bardzo jej pragnie. Dawniej
często obawiałem się monotonii niektórych ćwiczeń i nudziłem
~ 28 ~
się, a dziś wprost ich się nie mogę doczekać, pragnę całą duszą ich, aby przez nie sprawić Jezusowi przyjemność. W dniu dzisiejszym każde ćwiczenie z miłości ku Niemu tylko robiłem i dlatego czuję wielką pociechę i radość w sercu, bo wiem, że kochając Jezusa sprawiam Mu tem wielką radość. Często jestem niecierpliwy wobec współbraci i w (...), co czuję do nich urazę, dziś jednak, o ile mnie coś od nich spotkało i uczułem, że jakiś żal powstaje do nich w mym sercu, zaraz przedstawiałem sobie, jakby Jezus był w ich osobie, przy mnie, bo wszak i ich Jezus tak bardzo ukochał i przychodzi do serca ich, Jego zaś nie chcę zasmucać. Usposobienie moje więc się zaraz zmieniło pod wpływem łaski Jezusa, że tym bardziej starałem się okazać życzliwość współbraciom.
18 listopada 1937
W życiu duchowem zacząłem powoli stygnąć! Pod pozorem niby niezawinionej oschłości szatan chciał mnie wyprowadzić z poprzedniej gorliwości, z jaką zapoczątkowałem swe życie zakonne. Lecz Bóg w swej wielkiej miłości i dobroci mnie strzegł. Dozwolił, że upadłem, lecz jedynie po to, aby mnie ocknąć z lekkomyślności i aby mi obrzydzić wszelki grzech, wszelką niedoskonałość. Teraz zrozumiałem, że niemożliwą jest miłość ku Bogu, bez ofiar, o ile ta miłość nas nic, a przynajmniej niewiele, kosztuje, to łatwo jest ją zlekceważyć zaniedbać. Prawdziwe życie zakonnika powinno płynąć z minuty na minutę wśród zaparcia się i umartwień. Czy dzień mój dzisiejszy był takim? Mało dziś szukałem zaparcia siebie. Przyszedłem do klasztoru, aby Boga szukać i Jego kochać, jeśli zaś zważam tylko na pociechy lub przyjemności, to nie Boga, ale siebie szukam. O, Jezu! Nie pozwól, aby tak miało być. Nauczony dniem dzisiejszym, że tylko w Tobie zadowolenie, chcę tylko Ciebie szukać.
19 listopada 1937
Dzisiejszy dzień dobrze przeżyłem. W każdej chwili, w każdym ćwiczeniu, żyłem tylko dla Jezusa, starając się sprawiać Mu przyjemność. Dużo do tego przyczyniło się przejęcie się rozmyślaniem, lekturą duchowną i sumienność w obowiązkach. O ile tylko
~ 29 ~
w czem zasmucę Jezusa, zaraz udaję się do Niego z prośbą o przebaczenie i w tej chwili (…) jeszcze swe akty miłosierdzia. Chcę się kierować myślami z wewnętrznej oracji. O ile jeszcze znajduję się w niewoli, czy też na wygnaniu, w ten czas (...) najtrudniejsze środki, aby się tylko dostać do ojczyzny, wszak i my jesteśmy tu takimi wygnańcami. Dlaczego i my nie mielibyśmy podejrzewać, by krzyże najcięższe, a które tak niechybnie prowadzą do Ojczyzny Niebiańskiej! Jak nierozsądnie by postępował ten, który chciał szukać rozkoszy!
20 listopada 1937
Czuję, że serce me wygląda dziś jak wielkie pobojowisko. Bóg zesłał na mnie wielkie doświadczenie, pod którem uginała się ma słaba jeszcze dusza, czuję się niegodnym Jego łaski i cały dzień w ten trwożnym usposobieniem spędziłem. Znikąd nie widzę nadziei, znikąd blasku, ciemność i ciemność jak noc czarna, mnie zewsząd ogarnia. Nie jestem zdolny do czynu, raz po raz wyrywa się serce me i woła: Jezu! Jezu, chcę Cię kochać, kochać aż do szaleństwa, nie tylko w radości, ale i w cierpieniu! I to mnie tylko chroni od rozpaczy. O, jak biedne muszą być te dusze, które na wieki są od Ciebie, Boże, odtrącone! Jezu miłosierdzia! Jezu, dla Ciebie chcę cierpieć, cierpieć przez całe życie! Jezu! Do Ciebie chcę się wciąż uśmiechać przez łzy!
21 listopada 1937
Dzisiejszy dzień niewiele korzyści mi przyniósł, a to dlatego, że myśl moja nie była zawsze przy Jezusie. Sam więc z siebie jestem niezadowolony, lecz jest to zasadzka szatana, oprócz tego w ciągu dnia nasuwał mi myśli, chcąc mnie wnieść w pychę. Czuję, że skrzydła mi słabną i lot się obniża, brak mi zapału, siły, bo znużone senne oczy nie widzą swego ideału. Lecz nie chcę dać się opanować zniechęceniu, do Jezusa pójdę po dalsze siły, taki jakim jestem słaby i ułomny Mu się oddam! Jezus ideałem moim! Jezus skarbem moim, więc przy Nim ma myśl, przy Nim me serce!
~ 30 ~
22 listopada 1937
Tak szybko płyną dnie, tak szybko przemijają, chwila za chwilą. O, jak szczęśliwy ten, który ją dobrze przeżył, który ją złożył u stóp Jezusa. Jak miło jest dla Jezusa cierpieć. W dniu dzisiejszym Jezus zesłał mi pociechę. Szedłem do Niego przez zajęcia i ćwiczenia dnia, aby Mu się oddać, Jemu ofiarować swą wolę i rozum, swe życzenia. Dużo kosztuje mnie cierpienie i zbyt często zapominam o tem, że nie ma cierpienia bez ofiary i nawet miłość wymaga zaparcia się, ofiary. Co zaś mi przeszkadza do skupienia to nie całkowite opanowanie swego roztargnienia, które także wymaga ofiary i tą ofiarę powinienem Jezusowi złożyć. Za dużo więc jeszcze siebie szukam, a nawet i w cierpieniach. Jezu, kocham Cię i chcę Cię kochać, aż do szaleństwa!
23 listopada 1937
Dla Jezusa dzień ten spędziłem. Im więcej daje mi Jezus poznać mą nicość i marność, tem bardziej się Jemu polecam i tem całkowiciej się Mu oddaję. Jezus zaś w swoim miłosierdziu daje mi kosztować, jak jarzmo Jego słodkie i brzemię lekkie. W skupieniu dzień ten spędziłem, unikałem przyjemności dla siebie, szukania siebie, swej woli i dlatego jestem szczęśliwy, bo wykonywałem to tylko, co Jezus chciał. Naszą rzeczą więc jest tylko wyrzec się własnej woli, rozumu, siebie samego i oddać się Jezusowi, a Jezus już nie omieszka nas poprowadzić droga najlepszą.
24 listopada 1937
Jak szczęśliwy jestem, że mogę mieszkać pod jednym dachem z Jezusem. Przez cały dzień czuję, że On jest w pobliżu mnie i im więcej mnie kosztuje zjednoczenie z Nim, zrobienie Mu przyjemności, tem większe odczuwam szczęście. Często w ciągu dnia wzbudzałem akty miłości, ćwiczenia tylko z miłości ku Niemu starałem się odprawiać, wyzuwałem się wszelkiej innej myśli, która by ode mnie pochodziła. Lecz wciąż trzeba mi iść drogą zaparcia, wciąż trzeba sobie gwałt zadawać i to na małych rzeczach chcę się ćwiczyć, bo w tych małych rzeczach najwięcej błądzę, wciąż powracam to tych starych lekkich nawyków, dlatego będę się starał,
~ 31 ~
aby przez to ćwiczenie się ciągle nabyć dobrych nawyków.
25 listopada 1937
Jeśli Jezus zsyła mi pociechy, to chętnie biegnę za Nim, lecz miłość ku Jezusowi hartuje się dopiero w cierpieniu, bo nie ma miłość bez boleści. Zbyt często się daje powodować cierpieniem i zbyt się nimi przejmuję, a gdy zaś Jezus dotknie mej duszy oschłością, to znów zbyt często wpadam w zniechęcenie. Ale jak Jezus jest bardzo dobrotliwy. On widzi mą słabość i żąda, abym Mu i tą słabość ofiarował i udziela mi pociechy. Teraz, gdy w nowicjacie zaledwie pierwsze kroki stawiam, Jezus tak mnie sam do Siebie pociąga, zachęca, bo wie, że słabą jest ma dusza i pod lada cierpieniem może się ugiąć. Jezu, w Twoje ręce się oddaję, o Ty, Boski Mistrzu, Ty mnie prowadź, Ty znasz najlepiej drogi, którymi chcesz mnie prowadzić.
26 listopada 1937
Chcę dążyć do Jezusa, do całkowitego Mu się poświęcenia i trzeba mi dużo walczyć z oschłością. Rano z trudnością ją przezwyciężyłem, a w ciągu dnia znów powracała. Oprócz tego zbyt bardzo się oddaję pracy, a raczej się w niej zapominam, tak że zbyt silnie niepotrzebnie zajmuje mój umysł. Lecz nie chcę się poddać zniechęceniu, do Jezusa chcę całkowicie należeć i wciąż w ciągu dnia Mu się polecam, bo wiem, że to cierpienie jest potrzebne, aby oczyścić mą duszę, tylko mnie potrzeba ustawać, a Jezus już swego dokona.
27 listopada 1937
Chcę się stać świętym, niech mnie to kosztuje, ile chce, bez Jezusa wprawdzie nic nie możemy, ale z Jezusem wszystko. Widzę swe zbyt liczne upadki, które zdarzają mi się co dzień, lecz nie chcę się zniechęcać, one służą mi do uznania swej mierności i niedoskonałości. Chcę iść do Jezusa przez całkowite zaparcie się siebie, inni to mogli, dlaczego ja bym nie mógł móc! Trzeba tylko ufnej wytrwałości i cierpliwości a Jezus pomoże!
~ 32 ~
28 listopada 1937
Jak słodko jest ponosić ofiary dla Jezusa. Jak miłe jest życie zjednoczenia z Jezusem. Z naszym Oblubieńcem. Dzień dzisiejszy spędziłem dla Jezusa i z Jezusem. Przy każdej sposobności wypowiadałem Mu te słowa: „Jezu, kocham Cię”. Jezus zaś rozpala serce me coraz to większą tęsknotą za Sobą. Serce się nią rozpala i wciąż wynajdujemy nowe przymioty podziwu u naszego Boskiego Oblubieńca. Sam nie mogę wiele zrobić, więc nie tyle sam staram się przypodobać Jezusowi, bo o własnych siłach to jest całkiem niemożliwym, ale polecam i całkiem się oddaję Bogu, proszę Jezusa wciąż słowy: „Jezu, cichy i serca pokornego, uczeń serce moje według serca Twego. Jezu, udziel mi tej łaski, abym był wzgardzony od świata i zapomnianym od wszystkich, abym Tobie mógł tylko w pokorze i wierności służyć”.
29 listopada 1937
Coraz więcej wzbudza się w mem sercu tęsknota za Jezusem i miłość ku Niemu. Myśl o Nim coraz bardziej przesiąka każdą mą tkankę. Dla Niego tylko żyć, dla Niego cierpieć, to me pragnienie. Każdą chwilę, każde ćwiczenie Jemu ofiarowałem. Będąc dziś na przechadzce poznałem dopiero jak miłe jest mi to zacisze klasztorne, jak miło mieszkać wciąż i rozmawiać z Bogiem. Od iluż pokus i nieszczęść chronią nas te mury klasztorne. Jak one mi są drogie, w nich dusza może spokojnie się unosić do Boga, z dala od wrzaskliwego i kłamliwego świata. O, jak nieszczęsny jest człowiek i narażony na niebezpieczeństwa, który pozostaje w świecie! Czyż to nie powinno nas pobudzać do tem większej miłości do Boga, do tem gorliwszego dążenia do doskonałości?
30 listopada 1937
Pobożność nie polega na uczuciu, ale na stałem usposobieniu duszy do pełnienia woli Bożej, tej zasady chcę się trzymać w swem życiu. W dniu dzisiejszym się nią kierowałem i szczęśliwy jestem, bo nic mnie nie zdołało zniechęcić, nawet chwilowe oschłości, bo choć dusza czuje się opuszczoną, miła jest Bogu, jeśli tylko pragnie szczerze i usiłuje Mu służyć, jeśli nie prosi o pociechy, jeśli nie
~ 33 ~
budzi Jezusa, który zmęczony śpi w naszem sercu, ale wciąż Go otacza miłością i daje Mu dowody swej miłości.
1 grudnia 1937
Obym zawsze kochał Jezusa całem sercem! Jak szczęśliwy jestem, że w dniu dzisiejszym strzegł mnie Jezus od grzechu. Ja Mu oddałem serce swoje, a On przytulił mnie pod płaszcz opieki swojej. Krótkie jest cierpienie i mała ofiara poniesiona dla Jezusa. W dniu dzisiejszym starałem się przypodobać Jezusowi przez umartwienia. Jednak co najwięcej stoi mi na przeszkodzie, to miłość własna i tą muszę przy pomocy Jezusa zwyciężyć, złamać, przez polecenie się Bogu w pokorze i uniżenie siebie samego.
2 grudnia 1937
Człowiek nigdy nie może ufać swoim siłom, sam o swoich siłach nie może nic zrobić, jak tylko się potępić. Dlatego powinienem wciąż panować nad sobą, aby całego siebie oddawać w ofiarę Bogu. Świat tak czyha na nas, a raczej zły duch chce nas zwieść z drogi zalecając nam wygodne, rozkoszne życie Nie! Nie chcę takiego półświatowego życia, przyszedłem tu, do klasztoru, aby się oddać Bogu, bo On mnie wołał, więc oddam też Mu się cały, nic nie zostawiam dla siebie, nic dla świata, wszystko dla Jezusa. Nie przyszedłem tu po rozkosze, po wygodę, więc też jej szukać nie mogę i nie mam prawa, w służbę Jezusa się zapisałem, więc nie mam prawa dla siebie czas poświęcać, czas ten na to, aby Jemu przyjemność sprawiać, a nie sobie. Opuściłem dom rodzicielskich krewnych i przyjaciół, aby naśladować Jezusa, aby iść za Nim, więc nie wolno mi w klasztorze rąk założyć i wygodnie spocząć, bo Jezus przede mną krzyż niesie, tylko wziąć krzyż i nieść Go za Jezusem, nieść go w dzień i noc, ani na chwilę go nie odkładając, aby w ostatniej godzinie swego życia na nim oddać duszę Bogu.
3 grudnia 1937
Dzień miesięcznych rekolekcji św. Starałem się w dniu dzisiejszym szukać we wszystkim umartwienia dla siebie. Starałem się umartwiać, czy to w postawie, przy biurku, czy w jedzeniu, czy też
~ 34 ~
w wyrzekaniu się myśli lekkich. Dążyć do świętości, do doskonałości to ciągła walka, walka z sobą, walka z światem. Dlatego staram się umartwiać się, wyrzekam się wszelkich wygód i rozkoszy i staram się życie swe podporządkować całkowicie woli Bożej, aby bez to zdobyć cnoty, wyrobić w sobie jakby dobry nałóg, przyzwyczajenie do dobrego.
4 grudnia 1937
Szukać jedynie Jezusa, to ma być celem naszego życia. Szukać Go w każdej chwili, czyli, że każdą chwilę Jezusowi poświęcać. Wola nasza jest skłonna do złego, a ciało do wygód, do rozkoszy, dlatego łatwo jest upaść. Miłość własna nam to ubiera w ładne barwy, prowadzi nas do osłabienia, jakby dania odpoczynku naszej gorliwości, lecz cóż nam to może przynieść dobrego? Jedynie późny żal i niepokój. Cóż nam z tego, że przez chwilę osłabiamy swą gorliwość, zwolniony swój lot, a nawet zatrzymujemy, czy też się błąkamy. Jeśli potem przyjdzie nam uznać, że jest to tylko daremna strata czasu, czasu drogiego, okupionego krwią Chrystusa.
5 grudnia 1937
Tak bardzo chciałbym kochać Jezusa, tak bardzo serce me wyrywa się do Niego i „duch tak ochoczy, ale ciało mdłe”. Wciąż to i to samo mnie spotyka. Jak bardzo jest słaba i ułomna natura ludzka! Lecz nie chcąc się z tego smucić, jestem wdzięczny Bogu, że dziś znów okazał mi mą ułomność, że nie mam z czem wynosić, bo nie we mnie nic dobrego, co by mojem było. Przez tą swą ułomność, upokorzony, chcę w dowód swego żalu lepiej służyć Bogu. Nie chcę składać broni w tej walce, bo by znaczyło upadek, chcę wciąż walczyć, tem bardziej, że zawsze jest możliwość do zwyciężenia. Bóg nam zawsze udziela tyle łaski, abyśmy mogli przezwyciężyć wszelkie przeszkody.
6 grudnia 1937
Każdej chwili na nas czyha niebezpieczeństwo. Na wszystko co nas otacza, trzeba umieć patrzeć i korzystać z każdej chwili. Jak smutno przedstawia się czas zmarnowany. Tak zaś bardzo często go
~ 35 ~
marnujemy. Duch nas tak chciwy wrażeń, aby ten duch dał się całkiem opanować Chrystusowi.
9 grudnia 1937
Aby całkowicie zabić w sobie miłość własną, trzeba się bez zastrzeżeń oddać Bogu i nic nie zostawiać dla siebie. Bóg mnie pociąga i Jezus mnie woła, pragnę biec za Nim, pragnę u stóp Mu złożyć swe serce płomienne, aby tam rozpalone Bożą miłością biło dla Jezusa, lecz ileż zawodów, ileż upadków! I to moje największe cierpienie! I boli mnie bardzo, że mimo największych pragnień służenia całkowicie Jezusowi, poświęcenia się Jemu widzę, że tak bardzo jestem niegodny, oto miłość własna daje, gdzie może, swe piętno.
12 grudnia 1937
Jak słodko jest żyć pod jednym dachem z Jezusem! Jak słodko jest spoglądać na Jego krzyż, na którym zawisł za nasze grzechy. Ilekroć więc spojrzę na krzyż, zawsze widzę miejsce puste po drugiej stronie krzyża, tam jest miejsce dla mnie, tak ja się mam dać ukrzyżować, czyli tam ukrzyżować swe własne życzenia, swe słabości, a przede wszystkim swoje „ja”. W dniu dzisiejszym często spoglądałem na krzyż, aby siebie zachęcić do wytrwania na krzyżu, jaki mi Jezusa zesłał.
17 grudnia 1937
Kochać, kochać Jezusa coraz więcej i wciąż podsycać swą gorliwość, słowa, które powinny duszę mą na wskroś przeniknąć. Jak miło jest żyć w klasztorze i życie swe dostosować całkowicie do Boga. Reguła św. jest dla nas murem obronnym, to jest najprostsza droga do Serca Jezusowego.
21 grudnia 1937
Doświadczenie codzienne wskazuje nam jak bardzo powinniśmy w sobie podsycać gorliwość w służbie Bożej. Gorliwość ta, o ile jej nie podsycamy, wciąż słabnie. Szczególnie ją osłabiają zbytnie roztrzepanie lub też zbytnie oddawanie się pracy. Nie lubię dni nieregularnych, gdyż wtenczas najłatwiej jest stracić skupienie, w takich dniach zazwyczaj, mimo postanowień, gorliwość słabnie.
~ 36 ~
30 grudnia 1937
Dla Jezusa tylko chcę żyć, trzeba więc, aby stary człowiek został ukrzyżowany. W całym dniu dążyłem do tego, aby się podobać Jezusowi. Jezus tak hojnie udziela nam łask, abyśmy tylko je wykorzystali. Przy pomocy Jego łaski miałem przez cały dzień tylko na Niego myśli skierowane, o Nim tylko myślałem i do Niego się uciekałem. Jak miłe są ćwiczenia dla duszy, ćwiczenia duchowne, które pozwalają duszy zasiąść u stołu Pańskiego, które duszę jednoczą z naszym Zbawicielem. Słodkie jest brzemię reguły św., jeśli obojętni na świat, na samych siebie, chcemy się tylko przypodobać Jezusowi. W dniu dzisiejszym starałem się naśladować św. Alojzego. Dziś okazałem się porywczym i zniecierpliwieniem wybuchłem na jednego współbraci, chociaż byłem przekonany o swojej słuszności, jednak teraz tego bardzo żałuję, gdyż o wiele więcej bym był sprawił Jezusowi przyjemności, gdybym był milczał.
3 stycznia 1938
Jak bardzo dla nas pociągające są przykłady pierwszych Oblatów, których życiem były te słowa: „modlitwa, praca i cierpienie bez szemrania” (O. Gascon). Było to prawdziwe życie zakonne, całkowite poświęcenie się Bogu. Oni nam utorowali drogę w naszem Zgromadzeniu do świętości. Oni doszli do tak wielkiej doskonałości, przestrzegając tą samą regułę św., którą i my przestrzegamy, dlaczego więc nie mielibyśmy iść za ich śladem? Ta sama reguła św. jest nas zdolna uświęcić, czy wśród pogan, czy w nowicjacie. Zagnany więc ich przykładem chcę wytrwać w jak najsumienniejszem przestrzeganiu reguły świętej.
4 stycznia 1938
Cały dzień pracowałem, oprócz niektórych ćwiczeń, przy malowaniu, lecz tu zauważyłem, że jeszcze nie całkiem umiem korzystać ze sposobności przypodobania się Bogu. Na każdem kroku sposobności do ćwiczenia się miałem wiele, a szczególnie w cierpliwości, jednak jeszcze całkiem się nie wyrzekłem siebie. A jednak trzeba mi być wobec współbraci, którzy mają prawo ode mnie
~ 37 ~
czegoś żądać, czy też rozkazywać, niewolnikiem na ich usługi, a przede wszystkiem w zakresie biblioteki i jako takiemu nie wolno mi się usprawiedliwiać. Wielkie to wyrzeczenia, a droga do niego nie łatwa, ale przy pomocy Bożej dodawając małe ofiary, chcę do niego dojść, ani chwili dla siebie, wszystko dla Ciebie, o Jezu!
5 stycznia 1938
Umrzeć dla świata, zaprzeć się samego siebie, oto słowa jakie rzecze nam Chrystus. Trudno to jest, lecz On zna nasze trudności, nasze ułomności, a sami jesteśmy tylko ludźmi, nie zaś aniołami, dlatego jeśli raz się nie uda, to od nowa powinniśmy zacząć, bez zniechęcenia się, nie udało się dzisiaj, to jutro, a każdym bądź razie nie powinniśmy składać broni. Trudności nie są na to, aby nas zwyciężały, lecz abyśmy my je zwyciężali, bo za niemi czeka nas nasz Oblubieniec, Chrystus.
7 stycznia 1938
Rekolekcje miesięczne. Cały dzień spędziłem w skupieniu, starałem się odprawić możliwie dobre rekolekcje.
8 stycznia 1938
Chcę tylko żyć dla Jezusa, być całopalną ofiarą Jego świętej gorącej miłości, pragną więc, by ogień Jego miłości zstąpił na mnie, jako swą ofiarę i całkowicie mnie strawił. Nie zawsze idzie mi wszystko gładko, jakbym tego pragnął, lecz widzę w tem miłościwą rękę Boga, która chce mi okazać moją marność i oderwać od świata, od siebie. Św. Alfons Rodryceusz powtarza za świętym Tomaszem z Akwinu, że aby się zbawić wystarczy tylko chcieć. I ja chcę się zbawić, wszak po to tylko przybyłem do klasztoru, aby się uświęcić, cóż mnie wobec tego może obchodzić, co jest światowe? Dlatego uczynków swoich nie powinniśmy mierzyć miarą światową, bo Bóg nas nie będzie pytał, czyśmy byli dobrymi naukowcami, kaznodziejami, itd., ale czyśmy byli dobrymi i doskonałymi zakonnikami.
~ 38 ~
10 stycznia 1938
Za mało pracuję dla chwały Bożej. Bóg udziela mi tyle łask, ja temczasem ich nie wykorzystuję. Gorliwość nasza powinna rosnąć z dnia na dzień, więc ma coraz być większa. Temczasem często zdarza się przeciwnie. Szczęśliwe te dusze, które idą za głosem Bożym, a chociaż widzą, że ciemne chmury zakrywają im tego Boga, one nie zniechęcają się. I ja chcę do tych dusz należeć. W niczem nie szukać siebie, tylko chwały Bożej, a Bóg nas poprowadzi drogą doskonałości.
11 stycznia 1938
Rano czułem oschłość i zniechęcenie. Lecz odpierałem ją i nie poddawałem się jej. W wyobraźni mej wciąż przewijały się obrazy cichego życia na wsi, z młodości, obrazy sielankowe, gdzie człowiek sobie bezczynnie buja i wzrokiem ściga białe chmurki i zda się, że chce mnie zachęcać i nęcić to życie, ale w uszach brzmią mi jeszcze i da Bóg, że zawsze będą brzmiały, słowa Alfonsa Rodry ceusza czytane w refektarzu: „Kto nie postępuje w cnocie, ten się cofa”. A o ile już doszedł do pewnej doskonałości, jeśli teraz ukołysany stoi gnuśnie na gładkiej powierzchni morza wnet zużyją mu się zapasy i musi zginąć. I dalej: „Nie patrz na to, coś dobrego zrobił, niech już cię to nie zajmuje, ale patrz w przyszłość, o to, w to, czego ci jeszcze nie dostaje, abyś to mógł zyskać”. Temi myślami się karmiłem dzisiaj, bo chcę dążyć do Boga, do doskonałości.
12 stycznia 1938
Chcę życiem swem zakonnem naśladować fratra Camper. Cały dzień starałem się zachować regułę św, choć w najmniejszej rzeczy, a i w ćwiczeniach oddać się całkiem Bogu, oderwać się od świata zewnętrznego, od siebie samego, a żyć przez cały dzień w tym świecie wewnętrznym, w którym wciąż widzimy Jezusa na nas spoglądającego. Z światem zewnętrznym łączą nas zmysły. Najlepiej oderwać się od niego możemy przez umartwianie zmysłów, dlatego starałem się dzisiaj umartwiać zmysły i to w każdej przeżywanej chwili.
~ 39 ~
13 stycznia 1938
Przez cały dzień przepełniała mą duszę lekka oschłość, raz tylko przebłysnął do niej promyk Boskiej miłości u stóp Jezusa ukrytego w tabernakulum. Wciąż przewijały mi się przez głowę lekkie myśli. Wciąż szatan stawiał mi przed oczyma życie wygodne, wprawdzie poddane regule św., a tylko o tyle, o ile nakazuje obowiązek, tymczasem czuję w sobie to wołanie Jezusa, wołanie do większej doskonałości, wołanie do zupełnego wyrzeczenia się samego siebie dla Jezusa. Cały dzień strawiłem na walce z oziębłością, wzbudzałem często akty zupełnego oddania się Bogu, ofiarowania Mu się jako całopalna ofiara Jego miłości, pragnę więc tylko, aby spuścił ogień swej miłości, który by strawił swą ofiarę.
15 stycznia 1938
Jedno, co nam najbardziej w życiu zakonnem jest potrzebne, a to wytrwałość i stałość w gorliwości. O to nam najwięcej trzeba walczyć, nigdy nie podać się oziębłości i obojętności. Dziś w gorliwości swej ogólnie osłabłem, a to dla tego, że nie byłem gorliwy w oddawaniu się i przestawaniu z Jezusem. Rozproszenie umysłu to największy wróg gorliwości. W rozproszeniu takim o gorliwości nie może być ani mowy, dlatego nawet w czasie rekreacji powinniśmy zachować skupienie. Jezu! Nie pozwól, abym miał ustać na drodze doskonałości. Jezu, proszę Cię, przez ranę serca Twego Przenajświętszego, zrań i rozpal serce me tą miłością, aby tylko dla Ciebie gorzało.
16 stycznia 1938
Jezus pozwolił mi w dniu dzisiejszym odczuć to wielkie szczęście, jakiego udziela tym, którzy u stóp Jego zamieszkali. Czułem się szczęśliwym i wdzięcznym za tak wielką łaskę powołania. Często jeszcze spotykają mnie upadki, wypływające z mej niedoskonałości, lecz te mnie nie niepokoją, widzę przez nie tylko mą niedoskonałość, niemoc i ułomność, dlatego tem ufniej się jeszcze oddaję całkowicie opiece Jezusa. Chcę więc każdą chwilę od nowa zaczynać, z nową gorliwością dla Jezusa.
~ 40 ~
17 stycznia 1938
W skupieniu przeżyłem cały dzień. Chcę być świętym, świętym dla Jezusa, całopalną ofiarą dla Jego miłości, to me pragnienie i usilne życzenie. Cały dzień myśl ma tem zaprzątnięta. Przez coraz częstsze i gorętsze akty miłości chcę się łączyć z Jezusem. Dużo zaniechałem w tem dniu dobrego i z żalem wołam za świętym Pawłem: Domine, video meliora deteriora sequor! Jakie słabe są moje siły, w Tobie, Panie, ma ufność, niechże więc nie będę zawstydzony na wieki. Dusza ma pragnie i tęskni do Jezusa, a zewsząd ogarnia ją trwoga, lecz nadzieja moja w Jezusie i w Nim znajduję odpocznienie. Chcę nieść w miłości i cierpliwości krzyż za Boskim Oblubieńcem.
18 stycznia 1938
Chociaż w dniu dzisiejszym obowiązki swe sumiennie wypełniłem, jednak odczuwam jakieś przygnębienie. Chciałbym w całkiem wyrzeczeniu się siebie żyć dla Boga w jak największej gorliwości, jednak, ni stąd ni z owąd, ogarnęła mnie jakaś obojętność. Lecz pomny słowa autora „Naśladowania”, że niepokój i wszelka obojętność jeśli na nią nie przyzwalamy, lecz w tem bardziej w ten czas uciekamy się do Boga (ściąga na nas) jest dla nas zasługą. W tych słowach widziałem swą pociechę, często więc podczas dnia, wzbudzałem akty miłości Boga i polecałem się Jego opiece. Obojętność taka pociąga za sobą roztargnienie w ćwiczeniach, przez co hamuje postęp w doskonałości, dlatego na przyszłość będę się starał powierzyć te sprawy i siebie całkiem Bogu, w każdej chwili Mu się ofiarować i więcej o tem nie myśleć.
19 stycznia 1938
Dzień dzisiejszy był dla mnie dniem szczęśliwym. Wszystkie swe ćwiczenia ofiarowałem Jezusowi, przez akty poddania się Jego woli. W ćwiczeniach dążyłem tylko do tego, aby przez nie oddać chwałę Bogu, na wzór Dzieciątka, pełniąc tylko Jego wolę. To też ten sposób odprawiania ćwiczeń, chociaż wymagał ciągłej uwagi i skupienia myśli na Bogu, jednak bardzo uszczęśliwił mą duszę. Im sumienniej przyłożyłem się do jakiegoś ćwiczenia, tem większą
~ 41 ~
odczuwałem z niego radość. Jedynie ciągłe zaparcie siebie, ciągła pamięć na obecność Bożą, w której żyjemy, ciągłe akty miłości prowadzą duszę naszą do doskonałości. Z pomocą Bożą chcę coraz dalej postępować po tej drodze życia wewnętrznego, aby coraz bardziej umrzeć dla świata i obumierać dla siebie!
20 stycznia 1938
Doskonałość zakonnika zależy od tego, jak się on podda na działanie natchnień Bożych, bo sam z własną tylko siłą nic nie może zrobić, życie wewnętrzne zależne więc jest od współpracy człowieka z wolą Bożą. Żeby zaś współpracować z wolą Bożą i to zawsze, trzeba mieć zawsze żywą pamięć na obecność Bożą. Tej zasady chcę się trzymać w życiu zakonnem. Bóg dlatego, że nas miłuje, zsyła na nas doświadczenia. Często odmawia nam pociechy, aby tem większa była nasza zasługa, dlatego, aby w gorliwości nie ostygnąć należy zawsze mieć pamięć na Jego obecność. W walce o tą świadomość i ćwiczenie się w obecności Bożej ćwiczyłem się w dniu dzisiejszem. Bóg odmówił mi pociechy wśród trosk codziennych, ale za to Go jeszcze więcej pragnę i jeszcze bardziej za Nim tęsknię. Za wzorem i przykładem o. Czakaja chcę się ćwiczyć chodzenia zawsze w obecności Bożej. On mógł, dlaczego ja bym nie mógł?
22 stycznia 1938
Przez cały dzień odczuwałem wewnętrzny spokój i zadowolenie z ćwiczeń, z radością na nie szedłem. Przede wszystkim drogiemi stały mi się chwile ćwiczeń w kaplicy, u stóp Jezusa, który na nas spogląda z tabernakulum. Jednak na przyszłość trzeba mi więcej zważać na skupienie i poświęcenie, te rzeczy nie przychodziły łatwo, nie przychodzą same od siebie, ani gdy się ich oczekuje, ale trzeba iść im naprzeciw, trzeba o nie walczyć, bo „bojowaniem jest żywot człowieczy”. Ja zaś z natury będąc skłonnym do spokoju, tem bardziej powinienem pobudzać swego ducha do walki z naturą, z ciałem, bo to, co ciału i naturze się nie podoba i od tego stroni, to wzmacnia ducha. Chcę być świętym! Przyszedłem do klasztoru, aby Jezusa naśladować, więc Jego tylko chcę szukać w każdej
~ 42 ~
chwili swego dnia! Jezu, oto ofiara Twej miłości na całopalenie za grzechy świata, spuść więc ogień Twej miłości, który ją strawi!
23 stycznia 1938
Szczęśliwy przepędziłem ten dzień zjednoczony z Bogiem. Lecz stary człowiek jeszcze nie całkiem we mnie ukrzyżowany. On jeszcze przy sposobności chciałbym zawrócić do wygody i życia lekkiego światowego. Na wzmiankę jednego z współbraci przy śniadaniu o przeszłości stanęły mi przed oczyma dawne marzenia, które właściwie opierały się tylko na szukaniu siebie samego, po przez wygody, powodzenia, itd., lecz po długiej walce zwyciężyłem i nie poddałem im się, nie chcę ani odrobinki zabrać z tych cennych pereł umartwienia i wyrzeczenia się samego siebie dla Jezusa. Dalsze ćwiczenia sprawiały mi wielką radość, że mogłem je odprawiać dla Jezusa, ale musiałem dużo walczyć z próżnością, jaką szatan w tych ćwiczeniach starał się zaprzątnąć mój umysł.
24 stycznia 1938
Nadszedł czas próby. Mimo tych (…) postanowień i mimo zapału, zaczyna się budzić stary człowiek we mnie, więc on nie umarł, nie został ukrzyżowany, ale tylko uśpiony. Autor „Naśladowania” zaś mówi: „Jeśli chcemy dostąpić doskonałości, zbliżyć się do Jezusa, należy najpierw ukrzyżować w sobie tego starego człowieka”. Ćwiczenia wprawdzie starałem się gorliwie odprawić, ale wciąż musiałem nadal staczać walkę z wolą, która ciągnie mnie do zaniedbania się, do życia lekkiego, chociaż wszystko to osłabiło mój zapał jaki czułem w sobie, jednak starałem się nie poddać tym podszeptom szatańskim. Wielce otuchy dodały mi słowa przeczytane na (…): „Jeśli Bóg w czasie modlitw daje nam pociechy, wtenczas On daje nam wszystko, my zaś Mu nic nie dajemy. Lecz jeśli nam tych pociech odmawia, a my wiernie trwamy na modlitwie, wtedy i my Mu dawamy cząstkę bardzo miłą i wolną od miłości własnej”.
25 stycznia 1938
Zapał pierwszych misjonarzy przelewa się w nasze dusze, on
~ 43 ~
nam pierwszy darował drogę do doskonałości w naszem Zgromadzeniu. Pierwsi misjonarze najbardziej upodobnili się do Jezusa Chrystusa w gorliwości o chwałę Bożą. O. Grollier, będąc nowicjuszem, oznaczał się pilnością w praktykowaniu cnót zakonnych i zapałem swego charakteru, jako nowicjusz już serce jego wołało: „Donnez moi des âmes”. Duch tych pierwszych misjonarzy pobudzał w dniu dzisiejszym mą gorliwość w dążeniu do całkowitego wyrzeczenia się siebie dla chwały Bożej. On jest mi pomocny w chwilach trudnych i pokus, Oni mogli tak bardzo uświęcić się, tak bardzo postąpić w zaparciu się, żyjąc i przestrzegając tej samej reguły św., dlaczego i ja bym nie mógł. W Jezusie moja nadzieja!
26 stycznia 1938
Boże! Dziej się wola Twoja! Wolę Twą tylko chcę pełnić i nią tylko żyć. Dla Ciebie, Boże, cierpieć, dla Ciebie, za grzechy swoje. Oto, Boże, zesłałeś ucisk na mą duszę, wzburzyło się morze na którem płynie ma łódka i groźne czarne (…) grożą w każdej chwili jej zmiażdżeniem. Do kogóż mam wołać o ratunek, jak nie do Ciebie, o Panie? Boże, nie pozwól, aby miała w odmętach utonąć łódka moja, Boże, w Tobie cała moja nadzieja, niechże „więc nie będę zawstydzony na wieki”. Jezu, przez Serce Niepokalanej Panny Marji, ofiaruję Twojemu Przenajświętszemu Sercu wszystkie me myśli, słowa, uczynki, modlitwy, udręki i cierpienia. Intencję mą, Jezu, łączę z intencjami Twego Boskiego Serca.
27 stycznia 1938
W dniu dzisiejszym czułem się szczęśliwym, ale nieco lekkiego usposobienia. Z tą lekkomyślnością musiałem walczyć nieomal podczas wszystkich ćwiczeń. Wystarczy tylko choćby jedną tylko króciutką chwileczkę zaniedbać, dla chwały Bożej, i to choćby tylko z obojętności, a zło już zrobi swoje, znajdzie już ono wyłom, przez który może się dostać do duszy naszej i tam się szerzyć. Można temu zapobiec przez panowanie nad sobą każdej chwili i nie ustawać, choćby w rzeczy na ogół tylko obojętnej, bo inaczej surowej karności wobec siebie nie zaprowadzimy, bez tej nie masz
~ 44 ~
na drodze doskonałości. O, Jezu, oto z każdą swą chwilą chcę od nowa dla chwały Twej pracować z coraz większą gorliwością.
29 stycznia 1938
Zachęcony przez Rodrycjusza o wykorzystaniu czasu nowicjatu, chcę go jak najbardziej wykorzystać. W dniu dzisiejszym o tyle naprzód na drodze doskonałości postąpiłem, o ile ćwiczenia na chwałę Bożą odprawiłem, o ile zaprałem samego siebie. Widzę teraz jasno: bez cierpienia nie ma ofiary, bez ofiary nie ma miłości. Dlatego tak trudno przychodzi nam, nowicjuszom, w początkach miłość ku Bogu, bo zbyt obawiamy się cierpień, które każą nam się wyrzec wszelkiego własnego „ja”. Jezu! Przeglądając ten dzień widzę swą ułomność i słabość, bez łaski Twej nic nie mogę. Tak bardzo bym pragnął Cię miłować, tymczasem cierpi serce me, że tak zimne jest i obojętne, o, jak wielka to boleść! O, Jezu! Tobie ją ofiaruję. Dziej się wola Twoja, o Boże!
31 stycznia 1938
Na ogół szczęśliwym się czułem w dniu dzisiejszym. W ćwiczeniach znajdowałem zadowolenie, bo miłość Jezusa ciągnęła mnie do nich, to też je odprawiałem z radością i skupieniem. Wszystkim szukałem przypodobania się Jezusowi, którego mam naśladować w niesieniu swego krzyża, lecz na ogół jestem niestały w postanowieniach. Nie nauczyłem się ich jeszcze cenić, dlatego chociaż zawsze umysł kieruję do Boga, jednak szczególnie powinienem zwracać na postanowienia, aby nauczyć się z niezłomną wolą stać przy raz powziętym postanowieniu.
1 lutego 1938
Dniu dzisiejszym do południa ćwiczenia swe odprawiłem dobrze, czułem nawet z nich radość i zadowolenie. Natomiast po południu spędziłem czas na malowaniu z jednym współbraci, chociaż właściwie jest to czas dobry do ćwiczenia się w wielu cnotach, lecz wówczas zwykle odczuwam brak skupienia, więc tam poznawszy swe błędy i braki, swe ułomności, widzę swą słabość. Jezu, Tyś moja jedyna, cała nadzieja, Tyś moim ratunkiem, Ty mi wszystkim,
~ 45 ~
ponad wszystkie marności świata.
4 lutego 1938
Utrapienie i ucisk duchowy dręczyły mnie przez cały dzień. Czuję się strapionym i przygnębionym. Wątpliwości i niepewność obległy mnie i zakryły czarnymi chmurami to słońce promieniujące miłością, to serce Jezusa. O, Jezu, niech się dzieje Twoja święta wola. W Tobie, o Boże, cała nadzieja, niechże nie będę zawstydzony na wieki. Boże, z miłości dla Ciebie chcę cierpieć i cierpienia te ofiaruję Ci zawsze zasługami Jezusa Chrystusa jako pokutę za grzechy moje. Czymże więc jest ten świat, który nas tak pociąga, jak nie próżnością i marnością, jakąż pustkę on tworzy w sercu naszem! Ty tylko, o Boże, jesteś mocen ją zaspokoić.
5 lutego 1938
Rano wziąłem za przedmiot medytacji ufność w Bogu. Rozmyślanie to sprawiło mi wielka ulgę, bo z całą ufnością się dziś oddawałem Bogu, często podczas dnia wzbudzałem akt ufności i nadziei. W duszy mej nastąpił spokój, ćwiczenia odprawiłem dobrze i tu w ciągu dnia okazuje się ta zasada, że o tyle postępujemy w doskonałości, o ile w pracę tę włożymy swego wysiłku, zaparcia, zaczynając i prowadząc tę pracę systematycznie, a nie tylko ogólnie. Stawianie sobie często tego pytania, po co tu przyszedłem, pobudzało mnie do gorliwości, bo o ile przyszedłem Bogu służyć, wciąż Jemu każdą chwilę powinienem poświęcić, a ile zaś razy spojrzę na krzyż, widzę tam Boskiego Zbawiciela, który całkiem się wyniszczywszy wisi bez skargi na krzyżu i to za mnie!
6 lutego 1938
Dziś przechodziłem walkę z oschłością, to jest to spod czego trzeba mi się stanowczo wyrwać, a raczej bronić, aby nie ulegać, bo oschłość, jeśli się jej ulegnie, prowadzi do oziębłości, a ta gubi zakonnika. Obowiązkiem zakonnika jest dążenie do doskonałości, oziębły natomiast zakonnik cofa się na tej drodze i idzie na zatracenie. O, Jezu, nie dozwól, abym miał osłabnąć w gorliwości. Jezu, Ty bądź mym Mistrzem i Nauczycielem, Ty mnie prowadź po drodze
~ 46 ~
życia zakonnego, w Twoje ręce składam swą wolę i Tobie się całkiem daję prowadzić!
8 lutego 1938
Czuję się szczęśliwym bardzo, że mogę służyć Bogu w klasztorze. Jezus natchnął mą duszę, aby wykorzystać wszelki czas na chwałę Jego, a zwłaszcza czas obojętny, czy to ubierania się na sypialce, czy też przechodzenia z jednej salki na drugą, tempus liberum, itd. Otóż, z góry sobie spisuję na ten czas, określam zajęcia duszy, a więc pewne modlitewki, akty strzeliste, krótkie wezwania, oddanie się woli Bożej, itd., aby się w to wprawić i przyzwyczaić do tego, to najpierw to spisuję i po kolei zaczynam praktykować. Dotychczas praktykowałem to rano, podczas ubierania się. W ten sposób, przy pomocy Jezusa, chcę wypełnić wszystkie swe chwile wolne i obojętne, aby i w nich wielbić Boga i umysł był zmuszony stale Nim się zajmować.
9 lutego 1938
Swoje obowiązki i ćwiczenia w miarę możliwości dobrze spełniłem. Mając na myśli zawsze pobudkę wyższą, nadprzyrodzoną, aby działać tylko z miłości Bożej. Lecz dusza ma bywa przez Boga doświadczana, Bóg odmawia mi pociechy, zdaje się mnie (…), lecz nie chcę się tem niepokoić, chcę to przyjąć cierpliwie z poddaniem się świętej woli Bożej, żałując za swe przeszłe winy. Jutro rozpoczną się rekolekcje św. Daj, Boże, abym w tych rekolekcjach się całkiem nawrócił do Ciebie i rozpoczął nowe życie, życie według woli Twej świętej. Za patrona rekolekcji obrałem sobie św. Józefa i św. Tereskę.
18 lutego 1938
Obowiązki i ćwiczenia odprawiłem dzisiaj z ochotą i sumiennie. Przy pracy ręcznej jednak jeszcze nie jest tak jakby powinno być i podczas rekreacji za mało jeszcze starałem się o zaparcie się, o stłumienie własnej miłości i aby w tych chwilach chodzić w obecności Bożej. Po południu zaczęły mnie dręczyć skrupuły i przeszkadzać mi w ćwiczeniach, że spokojnie nie mogłem się im oddać. Próbuję się polecać opiece Matki Przenajświętszej, aby to Ona
~ 47 ~
udzieliła mi oświecenia, wszak Ona Pocieszycielką utrapionych, do kogóż zatem się uciekać, jak nie do Matki swej Niebieskiej. Podczas rekolekcji św. przechodziłem udręki duchowe, niepewność i skrupuły. „O, Marjo, wspieraj mnie, o Matko nieustającej pomocy nie dopuszczaj, abym miał utracić Boga mojego!”.
19 lutego 1938
Dzień podobny do dnia wczorajszego. Dusza cierpi dużo, ach, jakże dolegliwe są cierpienia moralne, którym nic nie może przyjść z pociechą, jak tylko sam Bóg i Matka Najświętsza. Jakże więc bardzo musiał cierpieć Jezus w Ogrójcu, który cierpiał za grzechy wszystkich, czemże są nasze cierpienia w porównaniu z Jego? Niczem. Proszę więc Boga o pomoc, abym w poddawaniu się świętej woli Bożej spełniał ten kielich goryczy. Czemże są rzeczy ziemskie, doczesne, stworzone? Te nam nie mogą dać spokoju. To, co dla nas tak drogiem dla nas się dawniej wydawało i miłem, teraz tylko obawę i niepokój w nas budzi, a przed oczyma zarysowują się tylko zgliszcza tych doczesnych nadziei. Straszna to chwila niepewności i cierpień. O, Boże, dajesz mi obumrzeć dla tego świata, dla siebie samego, o, Boże, ochotnie to przyjmuję i Ciebie już tylko pragnie moja dusza, Boże, wznieć wśród tych ciemności w sercu gorącą ufność ku Tobie.
21 lutego 1938
Choć czuję się jeszcze otoczonym morzem ułomności, udręki i pokus jednak Bóg miłosierny i dobrotliwy ulitował się mej nędzy i wzbudził w mym sercu ufność w swą dobroć i miłosierdzie. On żąda tylko naszego serca, ale całego, bez podziału, a gdy Mu je oddamy, On się też oddaje nam cały wraz nieprzebraną dobrocią i miłością. Wśród tych udręk duchowych jakie w tych dniach przechodziłem poznałem swą słabość, ułomność, niestałość, niewierność. Poznałem, że jestem prochem nie znaczącym, a co gorsza, tak miotanym wichrami, a jeśli coś mam dobrego, to jest to własnością Boga, On mi tego w dobroci swej udzielił. On jest ratunkiem, mocą i schronieniem wśród burzy.
~ 48 ~
22 lutego 1938
Z zapałem i miłością ku Bogu odprawiłem swe ćwiczenia, starając się zawsze uświadamiać obecność Bożą, aby pełnić Jego wolę. Starałem sobie uprzytomnić, że nie dla siebie pracuję, nie dla swej własnej przyjemności, lecz dla chwały Bożej, dla Jego woli, aby wyrzec się całkowicie własnej woli i miłości własnej. Przy czytaniu „Katechizmu ślubów” natrafiłem na to zdanie, że nowicjusz powinien nabywać w nowicjacie święte przyzwyczajenia. Przyzwyczajenia odgrywają wielką rolę. Tak jak złe przyzwyczajenia przez niedbalstwo wzrastają i prowadzą nawet do upadku, tak dobre, choć początkowo trudne i przykre, prowadzą do doskonałości. Przez stałe więc ćwiczenie się w dobrem nabywamy dobrych przyzwyczajeń, tak że stopniowo coraz bardziej postępujemy na drodze doskonałości. To zdanie dodaje mi otuchy do gorliwszego zwalczania swych błędów.
23 lutego 1938
Jakże miło jest żyć w zakonie, gdzie się każdą chwilkę poświęca Bogu, przez posłuszeństwo, bez względu na własną wolę, na własne zachcianki, bo w zakonie kierować powinna nami tylko wola Boża, przez przełożonych. Radością mnie napawa myśli, że spełniając wolę przełożonych i przestrzegając regułę św. spełniam wolę Bożą. Jakże miło mi wtedy być czy to w kaplicy, czy na studium, czy też przy pracy ręcznej, o ile wiem, że właśnie Bóg mnie tu woła, bo mnie tu właśnie chce mieć, obojętnie czy się to zgadza z mą wolą, czy nie ta nie wchodzi w rachubę. Dlatego przed każdym ćwiczeniem wzbudzałem akt poddania się woli Bożej i zastosowania się do niej, wówczas znika wszystko, co by mogło mi ćwiczenie uczynić przykrem, bo właśnie sama przykrość z nim połączona, tem bardziej powinna nas uweselać, że możemy okazać Bogu tem większe przywiązanie. W czasie zabawy okazałem nieopanowanie siebie, swego uczucia i nawet powodowałem się miłością własną. Jezu, Ty bądź mym Mistrzem, mym Nauczycielem! Jezu, przebacz me nieumiarkowanie!
~ 49 ~
24 lutego 1938
Dziś ważył się we mnie stary człowiek, jaki przybył ze mną ze świata do nowicjatu i nowy, jakiego mi Jezus okazał przed mymi oczyma. Lecz zwyciężyłem, chociaż ostatecznego ciosu mu jeszcze nie zadałem i może jeszcze nie raz powstanie, ale ufam w Bogu. Chcąc zerwać ze światem trzeba się z tego ogołocić, co nas z nim łączy, wprawdzie oderwany od świata, łączyły mnie jeszcze z nim wspomnienia, czy to w formie listów, lub fotografii, lecz chcąc zerwać i te węzły, które by mnie jeszcze mogły łączyć ze światem w ten sposób naturalny, zaprzątając myśl mą we wspomnienia, wszystko to wydałem na pastwę ognia. Chcę się na wzór brata Gabryela („Z pola bitwy”) oderwać od świata, aby teraz móc oddać się całkiem Bogu i aby kiedyś móc wrócić, jeśli taka będzie wola Boża, w ten świat, ale już tylko po to, aby nieść tam światło Ewangelii św. O, Boże, tej chwili pragnę, dlatego Ty sam przygotuj mnie na nią.
26 lutego 1938
Jakże słaba jest nasza ludzka natura, bez pomocy Bożej nie możemy nic dobrego zrobić, a jakże jeszcze często gardzimy Jego łaską? (…) na chwilę zapomnimy o Bogu, a już pędzimy szybko w przepaść. Cały dzień z myśli nie spuszczałem obecności Bożej. Ćwiczyłem się w niej, aby przed obliczem Boga zawsze chodzić. Jednak jeszcze nie odniosłem nad swym starym człowiekiem zwycięstwa, który zda się mi mówić, po co życie zakonne, a jeśli już zakonne, to po co umartwiane, po co z zaparciem siebie, wszak tylu innych dąży do wygody, do rozkoszy, żyje obojętnie! Nie dla mnie te myśli. Nie po to przybyłem do klasztoru. Prawda, że sam nie potrafię wieść życie umartwione, zapartego, nie jestem do tego zdolny, ale tu jest Ten, który mnie powołał, tu jest Jezus, On mi dopomoże, w Nim wszystko mogę. Dlatego w tych myślach uciekam się do Jezusa, pod Jego opiekę i Jego Najświętszej Matki się chronić i proszę w modlitwie, aby raczył oświecić mój umysł i dał mi zakosztować tego życia klasztornego. Jego Najświętsza wola mnie tu powołała, tu więc chce mnie mieć, dla niej więc też chcę żyć.
~ 50 ~
28 lutego 1938
Ćwiczenia swe dobrze odprawiłem, a to nie pokładając zaufania w swej sile, lecz w mocy i w dobroci Bożej. Miałem dziś małą sposobność ćwiczenia się w cierpliwości, lecz stanowczego zwycięstwa nad sobą nie odniosłem, chociaż bowiem na zewnątrz nic nie okazywałem, jednak usposobienie me wewnętrzne było inne, lecz i to przy łasce Bożej, ufam, że zwyciężę. Zauważyłem również, że wola ma niezbyt jest silna, postanowienia więc moje często nie są urzeczywistniane, a nawet z dobrych natchnień mało korzystam, aby więc odzwyczaić się odwlekania i odkładania na później postanawiam od dziś zajmować się zawsze tylko chwilą obecną, aby tę właśnie chwilę jak najdoskonalej poświęcić na chwałę Bożą. Hasłem mem będzie „dlaczego wciąż jutro, a czemu nie dziś?”.
1 marca 1938
W dniu dzisiejszym czułem się szczęśliwym i zadowolonym. Jezus, mój Boski Oblubieniec, udzielił pociech mej duszy, światłem swym sam oświecił jej ciemności, tak że jasno zobaczyłem to bezdenne szczęście w morzu miłości Boga. „Bóg mój i wszystko moje”. O ile Boga mam przy sobie, niczego się nie potrzebuję obawiać i wobec tego bezmiaru miłości Bożej blednie i znika ten świat, wraz ze wszelkimi swemi dobrami doczesnemi, więc umrzeć dla świata, dla siebie, a żyć tylko dla Boga – to największe szczęście. Przez doświadczenia, jakie przechodziłem w ostatnich dniach, Bóg dał mi poznać mą słabość, ułomność i nicość, dał poznać, że wszystko, cokolwiek człowiek ma dobrego, Bóg mu to dał i dał zupełnie darmo. Dlatego widząc tak wielką łaskę powołania, jaką Bóg w dobroci swojej mi udzielił, chcę Mu dla okazania Mu swej miłości i wynagrodzenia swych nieprawości służyć, ile tylko sił mi stanie. Często w czasie dnia oddawałem się Bogu, przez ofiarowanie Mu wszystkiego, co mam i czem jestem.
5 marca 1938
Choć tak wiernie chcę Bogu służyć z wyrzeczeniem się siebie, to jednak dzisiaj okazałem, że postępuję tak, gdy to zgadza się z moją
~ 51 ~
wolą i gdy mi to sprawia radość. I tak dzisiaj: gdy jeden z fratrów prosił mnie, aby się przejść podczas rekreacji, wcale nie miałem na to ochoty i odmówiłem, lecz widząc, że tak nie należało postąpić, poszedłem, lecz jakaż to była przechadzka. Natura się we mnie burzyła, dawałem mu odczuć, że nie jestem z tego zadowolony. Gdzież więc, o, Jezu, te tak piękne przyrzeczenia i postanowienia, jakie Ci przed ołtarzem w kaplicy dawałem? Jezu, przebacz! Spojrzyj na mą ułomność, słabość i sam przybądź mi z pomocą, bo sam do niczego nie jestem zdolnym, jedynie do obrażania Ciebie!
6 marca 1938
Niedziela pierwsza postu. Okres, w którym się wchodzi w rozpamiętywanie męki Pana naszego Jezusa Chrystusa, Moja dusza również jest smutna, przygnębiona utrapieniami, morze wokół niej wezbrało, niepokój i trwoga mną opanowały, tem bardziej więc lgnie ma dusza do cierpiącego Jezusa w Ogrójcu i Jezus tam przechodził o wiele straszniejszą i okropniejszą walkę, lecz szukał mocy i pociechy w modlitwie i tam ją znalazł. Dokąd więc ja się mam udać, jeśli nie do Ciebie, o, Jezu cierpiącego w Ogrójcu? Trwoga zewsząd mnie ogarnia, nigdzie ni promyka światełka, tylko chmury czarne, gnane szalonym wichrem wokół mnie otaczają. O,Jezu, oto z Tobą chcę wstąpić najpierw do Ogrójca, aby tam nauczyć się od Ciebie modlić i cierpieć, aby przez Ogrójec móc z Tobą wstąpić na Kalwiarję!
7 marca 1938
W dniu dzisiejszym się czułem spokojniejszym na duchu, lecz mimo to widzę tę wielką niepewność i słabość, która mnie otacza, każda chwila sprawia mi obawę, gdyby nie dobroć Boża, dawno bym już zginął, bo cóż mogę sprawić dobrego, ja ułomne stworzenie, stworzenie tak niewdzięczne wobec swego Stworzyciela! Czuję swoją niemoc, Bóg dał mi przez doświadczenie poznać marność i próżność dóbr tego świata i jednego tylko żąda, abym się ich wyrzekł i opróżnił z nich serce, aby mógł w nim Bóg zamieszkać. Przeto wszystkie ćwiczenia starałem się odprawiać dlatego, że
~ 52 ~
przez nie uwielbiam Boga, gdyż taką jest Jego wola. Wszystko, cokolwiek czynię na chwałę Bożą chcę czynić dlatego, że jako Bóg jest nieskończenie godzien chwały. „Boże, w Tobie cała moja nadzieja, niechże nie będę zawstydzony na wieki!”.
8 marca 1938
Mimo, że z całej duszy starałem się służyć Bogu, dziwne jakieś uczucie nurtowało w mej duszy. Z jednej strony widzę czczość tego świata, tego wszystkiego, co nas otacza i zaspokoić nas nie może, z drugiej zaś skłonność swej natury właśnie w tym kierunku. Rozterka więc wstępuje w mą duszę i wtedy nigdzie nie mogę znaleźć pociechy, ukojenia, jak tylko u Boga samego, ale jakże często i Bóg zda się mnie opuszczać, aby przez te cierpienia wyniszczyć mą miłość własną! W tych cierpieniach przeżyłem dzień dzisiejszy, w rozterce z samym sobą, doświadczając słów: „bojowaniem jest żywot człowieczy”.
9 marca 1938
Dzień ten był dla mnie dość szczęśliwym i cieszę się, że mogłem go spędzić na chwałę Bożą, przez ofiarowanie Mu często mych ćwiczeń, prac i siebie samego. To też w ćwiczeniach łączyłem się myślą z Bogiem, prosząc Go śmiało dla mej duszy, bo aby móc kiedyś dla dobra i zbawienia innych pracować, aby ich doprowadzić do Boga, trzeba najpierw samemu oddać się Bogu, a to oddanie się nie tak łatwe, często godzi w miłość własną, naturę ludzką, a jednak konieczne. Czuję czasem wprost taką jałowość duszy, próżnię w niej i wtedy rodzi się to pragnienie połączenia się z Jezusem, przede wszystkim w Komunii św., bo tam jedynie jest w mocy napełnić mą duszę szczęściem i radością.
10 marca 1938
Ćwiczenia swe w miarę możliwości starałem się sumiennie wypełnić, chcę się przyzwyczaić do gorliwości w życiu zakonnem, aby przez tą dokładność w dalszych ćwiczeniach móc tem bardziej być sumiennych w ważniejszych obowiązkach. Patrząc na ten świat, szczególnie podczas przechadzki, doznawałem dziwnego uczucia, czułem się jakby nie na miejscu, czułem, że nie tu ma ojczyzna,
~ 53 ~
a widząc dzieła ludzkie, nawet przy pracy w bibliotece, widząc tyle książek, cisnęło mi się na usta pytanie, gdzież są ci wszyscy, którzy
tego dokonali? Nie ma już ich tu. Odeszli po swą zapłatę. Cóż więc nas może przyciągać i dać nam spokój na tym świecie? Nie tu nasza ojczyzna. Niebo naszą prawdziwą ojczyzną, tam więc niech ulatują myśli nasze, a usta niech wciąż szepcą: „ Bóg mój, wszystko moje”.
Jezus! 12 marca 1938
Szczególnie ten dzień przeżyłem z pragnieniem służenia tylko Bogu i aby Jego chwałę pomnożyć. Każde ćwiczenie na chwałę Bożą ofiarowałem. Lecz to jednego mi się trzeba jeszcze zaprawić, co dziś w czasie czytania duchownego zwróciło mą uwagę, a to mianowicie: że prawdziwe życie wewnętrzne, choć zależne jest od łaski Bożej, jednak nie tyle polega na gorliwości, w chwilach uniesienia, zapału, ale gdy minął zapał, a mimo to pozostało postanowienie woli chłodne raczej i spokojne, lecz mocne i wytrwałe, które już nie widzi nic, oprócz Boga, nawet o sobie każe zapomnieć, chociażby i łzy to miało wycisnąć. Jeszcze dużo, dużo mam w sobie, czego mi się należy stanowczo wyrzec, a najpierw wolę własną.
14 marca 1938
W dniu dzisiejszym mniej zachowałem skupienia, często niepotrzebnie odprężałem umysł, co mnie napełniło tylko goryczą, wszystko zdaje mi się tylko czczą pustotą i świat, jakim on złudny, czyż on potrafił dać komuś szczęście, gdzież więc go szukać, jeśli nie w Tobie, o Boże, jedynie Bóg mój i wszystko moje. Ty, o Boże, jedynie możesz napawać i zaspokajać mą duszę, Ciebie tylko chcę kochać i Tobie służyć, nie dla swego szczęścia, ale że Ty jesteś godzien tego. Takie myśli nurtowały dzisiaj w mej duszy, nic cokolwiek jest ziemskiego, co nie jest z Boga, nie może mnie pocieszyć, w Bogu jedynie znajduję pociechę i radość Jego promyk pociechy jedynie mnie uwesela.
15 marca 1938
Jakiś niepokój i trwoga mną dziś ogarniały, Bóg zesłał na mnie
~ 54 ~
doświadczenie. Udręka mną ogarnęła, niepewność, bojaźń. Uczucia te jak jakiś upiór zawisły nade mną, znikąd mi promyka nadziei, pociechy, mimo to starałem się sumiennie spełnić wszystkie ćwiczenia, zostać wiernym Bogu, tem więcej Mu służyć w chwili, kiedy trzeba najwięcej o to walczyć. Dzisiaj jednak zbyt się dałem opanować trwodze, bo nazbyt zwracałem oczy na siebie, na swą nędzę, a ta mnie tylko jeszcze większą obawą napełniała. Za mało w takich chwilach polecałem się miłosierdziu Bożemu. Tymczasem Bóg chętnie przyjmuje me troski, o ile Mu je polecam, sam zaś Jezus przyzywa do siebie utrapionych. Oto i ja spieszę do Ciebie, o, Jezu, ukryj mnie w Twych ranach Przenajświętszych, przez Twą mękę wzmocnij mnie. O, Jezu, gdzież mam szukać ratunku, jeśli nie u Ciebie? Jezu, oświeć choć jednym promykiem ciemności mej duszy, rozprosz swem ramieniem wątpliwości i niepokoje, Jezu, pozwól mi spocząć w „cieniu Twych skrzydeł bezpiecznie!”.
16 marca 1938
Do południa dzisiaj czułem się szczęśliwym, spokój zapanował w mej duszy, czułem błogą pociechę, jakiej Bóg mi raczył w dobroci swej udzielić. Czułem wielką ufność ku Niemu i z wdzięcznością wielką odprawiałem wszystkie ćwiczenia, ale po południu udręki i zwątpienia znów wróciły. Tyle razy przyrzekam Bogu wierność, tyle razy bywam doświadczeniem nauczony, a jednak tak mało z Niego korzystam, jakże więc wielka jest moja słabość i ułomność. Łaska Boża jedynie mnie utrzymuje. Natura nasza skłonna do złego, choć umorzona, gdzie się tylko da na nowo zaś odżywa i powstaje, tak było dziś przy pracy, ileż to względy ludzkie mogą nam wydrzeć zasług! Walkę więc z naszą naturą zawsze trzeba na nowo zaczynać, bo ona zawsze przy lada okazji się zbudzi.
17 marca 1938
Dzień dzisiejszy przeżyłem w bardzo podobnym usposobieniu jak wczoraj, wśród udręk, ciemności i trwogi duszy. Udręczenia te chcą mnie wtłoczyć w rozpaczliwą rezygnację, wciąż powstają nowe, a przychodzą w chwili, gdy się ich nie spodziewam. Wśród
~ 55 ~
tych udręk i w walce z nimi odprawiałem ćwiczenia, lecz czułem się wprost niegodnym, żeby je Bogu ofiarować. Lecz mimo to łączą
się z cierpieniami Jezusa w Ogrójcu, a łącznie z nimi składam je przed majestatem Bożym.
21 marca 1938
Na świecie zawitała już śliczna wiosna. Słonko wesoło ogrzewa ziemię, na niej wszystko się budzi, ożywia, zieleni. Na lazurowem tle trzepoce skrzydełkami skowronek, nucąc radośnie swe pienia na chwałę Bożą. Jakiem szczęśliwym jest on, że może się wznieść tak wysoko, aby tam wychwalać jak tylko może swego Stwórcę! Tylko w mem sercu jeszcze nie ustąpiły mroki zimy, raz po raz błyśnie promyk wiosenny, nawet natchnie ogniem me serce, ale zda się rychło zgasnąć. Kiedyż, o Panie, i w mem sercu zapanuje taka wiosna, kiedyż słońce Twej miłości wypłoszy wszystkie mroki i trwogi mej duszy, a ożywi całą duszę, natchnie tem świętym życiem, życiem już tylko z miłości ku Tobie, o Boże, dla Twej chwały! Spraw to, o Boże, i tego tylko pragnę, aby się we mnie, jak i w Twych stworzeniach, doskonale wypełniła Twa święta wola.
22 marca 1938
Dzień ten był jasny, pogodny, wesoły. W duszy również czułem się spokojniejszym, szczęśliwszym. Pewne błyski światła tam się przebiły i rozjaśniły jej mroki. Szczęśliwym się czułem, że jestem w klasztorze, że co czynię, czynię dla Boga, ale nie dla tego, że ja tego chcę, jak postępują ludzie w świecie, którzy swą wolą się kierują, ale że właśnie Bóg tego codziennie żąda, że taka jest Jego święta wola, a pełnienie jej napełnia mnie szczęściem. Dzisiaj również przekonałem się, że w pomyślności i bez cierpień trudno się utrzymać w gorliwości, że właśnie cierpienia i utrapienia rozmaite, jakie na nas Bóg zsyła, pobudzają nas do życia czynnego, ofiarnego, zwłaszcza zaś w pomyślnościach i pociechach zewnętrznych trzeba się nam bardzo starać, aby nie utracić skupienia ducha, bo te chwile wydzierają nam to, na cośmy często długi czas pracowali.
~ 56 ~
23 marca 1938
W duszę mą stopniowo wstępuje światło, które mi okazuje drogę,jaką Jezus chce mnie prowadzić. Nie ma to być droga wygodna, miła, ale droga zaparcia, cierpienia. Pociechy dużo i światła przyniosło mi czytanie duchowne o zdaniu się na wolę Bożą, która jest wielka pociechą duszy cierpiącej. Dlatego ćwiczenia starałem się spełniać w tej intencji, że Bóg tak chce i tego ode mnie żąda, a żąda całego serca, a jakże to trudno przychodzi i jak długo trzeba walczyć, aby się całkiem we wszystkiem zdać na wolą Bożą, z całkowitem zaparciem się siebie, z zamarciem dla świata. Ileż to właśnie przez to niepokoju wpływa do duszy, że chcemy się połowicznie oddać Bogu, rozterka wtedy w nas pracuje.
24 marca 1938
W czasie ćwiczeń czułem się szczęśliwym, ofiarowałem je Bogu i z miłości ku Niemu je wypełniałem. W nich znajdowałem pociechę i zachętę. Lecz obym tak mógł całkowicie dostąpić wyrzeczenia się własnej woli, aby być już tylko całkiem zdanym na wolę Bożą! Za tą chwilą wzdycham i o nią błagam. Co do stosunku z innymi współbraćmi w czasie rekreacji, to on jeszcze nie jest u mnie należyty, na tem polu czeka mnie jeszcze praca.
26 marca 1938
Ćwiczenia swe spełniałem sumiennie, z miłości dla woli Bożej. Ofiarowałem więc Bogu na początku każdą swą pracę, bo nie chcę jej inaczej wykonywać, jakby tylko z miłości dla Boga, bo po to tu przyszedłem, aby Bogu służyć, a nie swoim zachciankom. Trudno to idzie, lecz boju dopiero początek, a początek każdy jest trudny.
Z dnia na dzień czas upływa, ja tak mało postąpiłem. Dzień w dzień spotykam to samo, w te same wady wpadam, a to dlatego, że za słaby i chwiejny jestem w postanowieniach, wprawdzie wciąż wracam do postanowień, ale jakże mało ich wykonywam!
27 marca 1938
Dzień dzisiejszy upłynął na przemian: to pociechy, to utrapienia,
~ 57 ~
które myśl mą kierowało wciąż ku Bogu, lecz nie zawsze w miłosnym uniesieniu, ale nawet przez łzy cierpienia, zniechęcenia i słabości. Ileż to więc ułomności w sobie posiada człowiek! A jakże jeszcze często musi Bóg nas doświadczać, abyśmy poznali własną słabość, ułomność? Dzisiaj w czasie modlitw czułem się bardzo szczęśliwym, w duszy rodziła się tęsknota za Jezusem, pragnienie zjednoczenia się z Nim za zawsze, tam, gdzie już nie ma obawy utraty Go. Dotychczas w tych ostatnich dniach byłem nawet do pewnego stopnia zniechęconym, bo wciąż miałem tylko oczy skierowane na siebie, na swą nędzę i choć chciałem jak najlepiej służyć Bogu, jednak w tej własnej nędzy się gubiłem i tonąłem, atoli teraz, gdy Jezus pociągnął mój wzrok ku sobie, nowa odwaga wstąpiła do serca, nowe życie.
28 marca 1938
Dzień dzisiejszy był słotny, na dworze chłodno i błoto, czasem pada śnieg, który wnet topnieje i zamienia się błoto, lecz nie tęsknię już za słońcem, bo chcę tylko tego, czego Bóg chce i w tych zewnętrznych okolicznościach chcę się ćwiczyć w poddaniu się Jego woli. Nie chcę więc doprowadzać uczuć niezadowolenia z niepogody, ale nawet aby, tak z przyzwyczajenia, uskarżać przed współbraćmi i biadać na niepogodę. Im silniejsze miałem usposobienie wyrzeczenia się własnej woli i zaparcia się siebie, tem większą odczuwałem w sercu tęsknotę za Jezusem i tem bardziej swą nędzę, swój stan godny opłakania tu, na ziemi, na tem wygnaniu, o którym tak często zapominamy i zwykliśmy jeszcze tu, a nawet w stworzeniach, szukać pociechy.
29 marca 1938
W dniu tym w czasie modlitwy i ćwiczeń duchownych starałem się zjednoczyć się myślą z Bogiem unikając wszelkiego roztargnienia. Czułem pociąg do modlitwy i zadowolenie w niej, czułem że na modlitwie łączy się dusza z Bogiem i ta łączność się przez nią coraz bardziej wzmaga. W czasie rekreacji dziś odżywała we mnie miłość własna, pycha i dawne pragnienia, aby u współbraci wzbudzić litość ku sobie, jest wadą temperamentu i dlatego bez czujności
~ 58 ~
nie można się jej ustrzec, bo wszystko jednak jest przeciwne cnocie pokory, wobec tego i temu wypowiadam walkę szczególnie zniewieściałości, która chce się do duszy mej wkraść, kiedy zauważyła stosowną porę, kiedy więcej nakładu muszę kłaść na troskę o zdrowie.
30 marca 1938
W dniu dzisiejszym przemawiał do nas o. Kulawy, zasłużony polski misjonarz. Opowiadał nam o misjach, które głosił na wschodnich rubieżach naszego państwa. Na jedno kładł nacisk: praca ta wymaga wiele poświęcenia i wiele zaparcia siebie, bez tego praca nie może przynieś owoców. Niektórzy księża świeccy pod względem gorliwości pracy zawstydzają zakonników. Lecz na to nie chcę dopiero czekać aż do misji, już teraz chcę korzystać z każdej sposobności zaparcia siebie i umartwienia, inaczej nie doszedłbym do tego nigdy. Z dnia na dzień wierności w małych rzeczach będę się ćwiczył, aby tak to zawsze i stale, i stale, wsiąkało w mą naturę i stało się przyzwyczajeniem, dobrym nałogiem. Do tego ma mi pomóc stała, nieustanna modlitwa w kaplicy, przy pracy, przy zabawie, która będzie mi dawała siłę do stałego usposobienia, aby nic nie odmówić Bogu, ale w każdej chwili być gotowym do złożenia Mu z siebie ofiary.
12 maja 1938
Po raz pierwszy znów zaczynam odprawiać normalne ćwiczenia po kuracji. W dniach tych wolnych chociaż zawsze starałem się chodzić w obecności Bożej, którą przypominałem sobie przez akty strzeliste, jednak nieco dziwnie się czułem, czuję jakby czegoś brak, nie mogąc odprawiać ćwiczeń swych razem z innymi. Dzisiaj po południu admonitor ogłosił, że jest praca, był dzień przechadzki, we mnie na to obudziło się pewne niezadowolenie, wolałbym pójść na przechadzkę, a przyszło to z powodu braku skupienia, z powodu lekkomyślnego usposobienia.
13 maja 1938
Ogólnie dzień ten był dla mnie dniem spokojnym i zarazem dniem gorliwości, z czego i wypływała radość ducha, lecz pod wieczór
~ 59 ~
gorliwość ta zaczęła ustępować, a na jej miejsce weszło pewne zniechęcenie, przyczyną tego były moje wewnętrzne przeżycia moralne. Rano gorliwie zabrałem się do ćwiczeń, znajdowałem też w nich rozkosz i pociechę. Myśl, aby tylko w obecnej chwili jak najlepiej służyć Bogu i o tą się jedynie troszczyć, dodawała mi otuchy. Po południu zostałem wysłany do S…, lecz to mnie przyprawiło o roztargnienie. Winna była temu pewna niedbałość w usiłowaniu zachowana skupienia, jako też już na samem początku pewien pośpiech, raczej wewnętrzny. Przez to poznałem brak stałości wewnętrznej i obojętność na takie rzeczy.
14 maja 1938
W dniu dzisiejszym już znikła ma gorliwość, na miejsce której przyszło nawet roztargnienie z powodu przeżyć i niepokojów wewnętrznych. Czułem się niemi tak bardzo przygnieciony, że ledwo tylko zdobyłem się od czasu do czasu powtarzać: „Dziej się wola Twoja, Boże”. Z duszy mej często wyrywa się westchnienie, jakbym to chętnie czynił dla Cię, Jezu, gdybym wiedział, że to cierpienie jest Ci miłe, a dla mnie zbawienne, lecz widząc swą duszę w takich strasznych niepokojach i przeżyciach, jakże ona może Ci być, o Jezu, miła. Widzę Cię zewsząd opuszczonym i do tego niepewność jeszcze zaczyna trapić mą duszę, lecz zapominam, że właśnie wierność w takim cierpieniu jest Ci miłą i przyjemną, że ta wierność jest ofiarą, przez którą składamy siebie samych. Stała więc wierność łasce twojej, o Jezu, w każdej chwili, choćby wśród największych pokus, może ze mnie uczynić ofiarę Twej miłości, niech więc łaska Twoja to sprawi.
Niedziela 15 maja 1938
W czytaniu duchownym dziś znalazłem uspokojenie owych obaw, to też zapał dla miłości Bożej ogarnął mą duszę. Starałem się zawsze myśleć o Bogu, polecając Mu wszystkie chwile swego życia, szczególną radością wypełniła me serce myśl, że Matka Boska jest zarazem i Matką moją, bo po opuszczeniu Matki ziemskiej, Ją sobie obrałem za Matkę w mym życiu zakonnym, to też czułem
~ 60 ~
wielką radość mogąc uczestniczyć w nabożeństwach ku Jej czci. Co do postanowienia rannego, żeby uprzejmym i usłużnym być wobec braci, niewiele zrobiłem. Trudno mi się zdobyć właśnie na ofiarę dla mych współbraci, aby z całym oddaniem się im usłużyć. Trzeba mi zwalczyć ten chłód w duszy, a nawet obojętność na ich sprawy.
16 maja 1938
Spokój gościł w mej duszy, z radością dziś odprawiałem swe ćwiczenia, znajdowałem w nich radość i pociechę, że mogę służyć Bogu, jakiż wielki to zaszczyt! Im więcej się do czegoś przykłada i na większą się ofiarę zdobędzie, o tyle większe zadowolenie w duszy i większy zapał dla pracy Bożej. Jednak nie zawsze moja intencja była czysta, jeszcze przy pracy w ogrodzie czasem się objawia chęć próżnej chwały, czy to też zadowolenie z jakiej pochwały, a przede wszystkim znów brak stanowczości w swych postanowieniach, a zwłaszcza pewna niedbałość, z którą będzie mi trzeba wszcząć walkę, bo o ile teraz w nowicjacie jej się nie nauczę, to będzie to o wiele trudniej uczynić później. O, Jezu, dopomóż mi w walce ze swymi wadami!
17 maja 1938
Rano, przy wstawaniu, byłem zniechęcony i roztargniony, dopiero podczas medytacji się skupiłem, a jednak już ta mała chwila roztargnienia oddziałała na mnie. Następnie ranne ćwiczenia odprawiłem już ze skupieniem. Zostałem również wysłany do R…, chociaż już ostatnio zauważyłem swe roztargnienie w takich sprawach, jednak i dzisiaj się go nie ustrzegłem, bez tego zaś skupienia nie można mieć spokoju duszy. Podczas całej tej drogi postanowiłem umartwić swój wzrok, co też chociaż nie całkiem osiągłem. Dalsze ćwiczenia, wskutek upału panującego na dworze, odprawiłem z pewną niedbałością, a przeważnie już musiałem bardzo wysilać swą uwagę, żeby móc ochronić się od ospałości i zachować tem bardziej odpowiednią wewnętrzną postawę we wszystkich ćwiczeniach.
~ 61 ~
18 maja 1938
W dniu dzisiejszym przechodziłem wewnętrzne doświadczenia, które udręką odbijały się na mej duszy, mimo to tem lepiej starałem się odprawić swe duchowne ćwiczenia, które dawały mi ukojenie. Wpłynęła na to również pewna niedyspozycja fizyczna z powodu rychłej rannej pracy, przez co czułem się osłabiony. W tych swoich udrękach, czytając opisy pracy naszych misjonarzy wśród pogan, mogłem lepiej zrozumieć ich ofiarę i ducha zaparcia siebie, ile ta ofiara kosztuje, już nie tylko wyrzeczenia, ale całych lat już moralnej pracy nad sobą, bo inaczej będąc nie przygotowanym nie będę się też zdolnym jej podjąć. Do tej ofiary chcę się przyzwyczaić, począwszy już tu, w nowicjacie. Tu już sposobności do tego dużo, dość drobnych, ale cennych trzeba mi tylko każdej chwili je mieć na uwadze.
19 maja 1938
Rano czułem się nie zdrów, to też brak mi było zapału do pracy, chociaż starałem się przezwyciężyć siebie, zdawało mi się, że ćwiczenia duchowne tylko machinalnie odprawiam, bez głębszego przejęcia się nimi, bo rzeczywiście trudno mi było się skupić, jednak dlatego nie zaniechałem ćwiczeń, lecz wciąż myśl swą ku nim
naginałem.
Po południu była przechadzka do Sławska, podczas niej się trochę rozerwałem, starałem się rozmawiać ze współbraćmi na tematy pobożne i przyłączyłem się do takich, którzy chętnie o tem mówią. W Sławsku, w kościele, doznałem pociechy od Jezusa utajonego w Świętej Eucharystii i św. Tereski, mojej siostrzyczki. W nich i w Matce Najświętszej pokładam całą swą nadzieję, w ich rękach są losy mego życia.
20 maja 1938
Jak miło żyć w klasztorze, z dala od wrzawy zgiełkliwego świata, gdzie świat już nas nie może sięgnąć swemi zatrutemi żądłami, a Najświętsza i Niepokalana Matka Boska jest i naszą Matką. Tu jedynie, u Jej stóp, można znaleźć szczęście. Dla Niej nie są przykre
~ 62 ~
ani trudne ofiary, jakich życie klasztorne od nas wymaga. Jakież to szczęście, móc co chwila oddawać cześć Swej Matce w niebie. To też dzień dzisiejszy był szczęśliwy, a to o tyle, o ile się uciekałem pod opiekę Matki Najświętszej. Kiedy w modlitwie przyszło roztargnienie, skoro tylko przypomniałem sobie, że Matkę Najświętszą wielbię, wnet zapalało się serce ku Niej miłością i ufnością. Gorliwość więc zapełniała me serce, bo czułem, że Ona mnie nie opuści, lecz wesprze i wspomoże.
Jezus! 21 maja 1938
Rano, po przebudzeniu, się byłem zniechęcony, bo znów ten szary dzień, pełen troski i cierpień, lecz w czasie medytacji znikło to zniechęcenie i upodobałem sobie w obcowaniu z Bogiem. Żeby na przyszłość przebudzeniu się nie dopuścić żadnej myśli zniechęcającej, będę z całą przytomnością i ufnością zwracał się do Boga, nie tyle ustami, ile raczej sercem i innej myśli nie będę do siebie dopuszczał. W innych ćwiczeniach znajdowałem pociechy i zadowolenie, na które jeszcze zbyt chciwa jest ma dusza, za to wierniejszy chcę być Jezusowi, kiedy zażąda ode mnie ofiary. Myśli swe jednak mam za bardzo zwrócone na siebie, przez co się gubię we własnej nędzy, albo też narażam się na zarozumiałość.
Jezus! 22 maja 1938
Już od rana czułem wielką radość w duszy, ćwiczenia przyniosły mi ukojenie i pociechę, że wprost się nie spostrzegłem jak nadszedł ich koniec, to też z gorliwością je odprawiłem, szukając jedynie siły i mocy w modlitwie, którą więc powinienem uczynić nieprzerwanym łańcuchem w mym życiu.
Jezus! 23 maja 1938
W dniu dzisiejszym do południa znów dusza moja była trapiona rozmaitymi niepokojami. Pewne ukojenie znalazłem w czytaniu duchownym, lecz te niepokoje, na które się tylko przez własną nieroztropność, a zarazem zarozumiałość naraziłem, wielce utrudniają
~ 63 ~
mi postęp duchowny, choć z drugiej strony właśnie przez nie poznałem swą słabość i nędzę ludzką, potrzebę uciekania się o pomoc do Boga i Matki Najświętszej, niemi to zatrwożony obrałem sobie Matkę Boską, Najświętszą Marję Pannę, za Matkę w tym życiu zakonnym. Co mnie na te niepokoje naraża, oto to, że za mało trzymam się zasadniczych prawideł i rad kierownika, kiedy przyjdzie na mnie jakieś moralne cierpienie zaczynam się pod nim chwiać, zamiast mimo wszelkich swych przekonań zastosować się do zasad i rad kierownika. Jezu mój! Jezu mój! Ty wiesz, że chcę być godnym uczniem Twoim! Matko moja, ratuj mnie!
Jezus! 24 maja 1938
Cały dzień byłem napełniony przygnębieniem i niepokojem, to też przeszkadzało mi w ćwiczeniach duchownych, nawet począwszy już od samego rozmyślania, i tak szło poprzez inne ćwiczenia, co jest tego przyczyną? To, że zbyt umysł mój zapatrzony w tą ziemię, we własne żądze i słabości, zapomina o słowach Zbawiciela: „Co w górze jest szukajcie”. Zapatrzony w te swe ułomności i nędze zapominam wznieść oczy ku niebu, skąd mogę jedynie oczekiwać pomocy i tak wpadam z jednego utrapienia w drugie, gdybym więcej duszę mą podnosił ku Bogu i Jemu polecał swe troski, mniej by ich było.
Jezus! 27 maja 1938
Ćwiczenia swe starałem się odprawiać dzisiaj jak najlepiej, lecz przeszkodą mi w tem była gorączkowość wewnętrzna i nawet pewne zniecierpliwienie, tem bardziej, że i czułem się wyczerpany na siłach fizycznych. Dużo trudności sprawia mi odmawianie brewiarza, przy którym trudno mi zachować skupienie, myśli swe dziś wciąż musiałem zbierać i kierować ku Bogu. Czy jednak w tych ostatnich dniach postępuję naprzód? Ileż to myśli przechodzi przez mój umysł najróżnorodniejszych, a często nawet niedorzecznych, które tylko udręką są dla duszy, lecz Ty, o Jezu, wiesz, że tylko dla Ciebie chcę żyć i Tobie służyć. Ty znasz mą słabość, ufam w Twą
~ 64 ~
pomoc, jeśli więc można, niech odejdzie ode mnie ten kielich goryczy, wszelako nie moja, ale Twoja wola niech się stanie! O, Matko Boża i Matko ma Najdroższa, udziel mi łaski opanowania wyobraźni.
Jezus! 28 maja 1938
Wstawanie o wpół 3 godz., następnie Komunia św. i krótkie dziękczynienie, śniadanie i wyjazd do Mogilna (…) 30 km. Medytacja w czasie drogi, zewsząd ludzie śpieszą do pracy, zajęci swemi sprawami, ilu z nich w tych samych chwilach myśl swą kieruje ku Bogu? Jak tylko zostanie oswobodzona ze snu myśl ich dokąd dąży? Całkiem życie zewnętrzne i doczesne ją pochłania tak, że z trudem tylko może się z niego oswobodzić. W tym świetle, jakże to drogie wydawają się te mury klasztorne, które nas chronią od tego wszystkiego, dopiero kiedy się jest poza niemi można ich cenną wartość poznać i tą wielką łaskę Bożą, której tylu wielu innych ludzi nie otrzymało, łaski powołania do życia zakonnego. W czasie tej podróży, choć starałem się wystrzegać wrażeń zewnętrznych i umartwiać wzrok, jednak i to zalewały oczy.
Jezus! 29 maja 1938
W dniu dzisiejszym czułem się bardzo roztargnionym wewnętrznie, całkiem pozbawianym nabożeństwa. Jakieś wzburzone myśli mi wciąż latały po głowie, które ciągle musiałem zbierać,
aby ćwiczenia dalsze odprawić.
Jezus! 30 maja 1938
Roztargnienie i gorączka ducha, która tak bardzo trzymała umysł mój w ostatnich dniach ustąpiła, mogłem się więc bardziej skupić, to też ćwiczenia mogłem lepiej odprawić. Dlatego też do południa odprawiałem je dobrze, czując z nich pociechę i zadowolenie, starałem się je odprawić z miłości ku Bogu. Jednak po południu czy postąpiłem choć krok naprzód? O, Jezu, kiedy będę mógł spocząć w Twem sercu na zawsze?!
~ 65 ~
Jezus! 31 maja 1938
Ćwiczenia swe odprawiłem ze skupieniem, unikając w czasie nich myśli niepotrzebnych, jakiemi umysł tak często lubi się zaprzątać. Starałem się w nich przypodobać jedynie Jezusowi, lecz niestety, nie zawsze intencja moja była czysta, bo jakże często pod pozorem chwały Bożej dusza szuka własnej pociechy, nie tylko pociechy ale zadowolenia, przez które przychodzi upodobanie w sobie i tak kazi intencję. Odmawiane co godzinę w czasie dnia „Ave Maria” pobudzało moją gorliwość, jako też za każdem uderzeniem zegara na wieży aktu strzelistego: „Najsłodsze Serce Jezusa spraw, abym Cię kochał coraz więcej!”, przypominało mi o obecności Bożej. Dużo słodyczy mi sprawia odmawianie nabożne różańca św. Do skupienia ducha, a przez to i do jego spokoju dużo się przyczynia również powolność umysłu i unikanie gorączkowości i pośpiechu, na co dzisiaj do południa niewiele zważałem, dopiero po południu i to usposabia duszę na dobre odprawianie ćwiczeń.
Jezus! 1 czerwca 1938
W dniu dzisiejszym, choć rano wstałem i zacząłem swe ćwiczenia z zapałem i szczęściem, jednak naprzemian zmieniały się usposobienia mej duszy. Powodem tego były cierpienia wewnętrzne i utrapienia ducha. Mimo to, co do samych ćwiczeń duchownych, to je odprawiłem dobrze, starając się przez nie przypodobać Bogu,
lecz ogólny stan mej duszy, jakież on zmiany przechodzi! A co go jeszcze bardziej czyni ciężkim, to brak cierpliwości znoszeniu tych krzyżów. „O, Jezu, mój Jezu, nie opuszczaj mnie!”, „O, Marjo, Matko Najświętsza, przybądź mi ku pomocy!”.
Jezus! 2 czerwca 1938
W czytaniu duchownym uderzyło na mnie szczęście jakie odczuwał bł. Gabryel od Matki Boskiej Bolesnej w klasztorze, które zawsze gościło w jego duszy, mimo ostrej pokuty i życia prowadzonego z całkowitem zaparcie się siebie, lecz to właśnie dawało mu to nieopisane szczęście, przedsmak nieba duszy zjednoczonej z Bogiem
~ 66 ~
gdyż wiedział, że wszystko, co spełnia, spełnia dla chwały Bożej i ta czysta intencja napawała go tak wielkim spokojem ducha. Więc i w mym sercu zrodziła się tęsknota za tym szczęściem. Wszak i ja je mogę osiągnąć, jeśli tylko intencja moja we wszystkim będzie czysta, zgodna z wolą Bożą. On znalazł to szczęście w klasztorze, bo go szukał, więc ja, o ile nie zawsze je mogę znaleźć, nie dość go szukam, bo szukanie to, to nic innego jak wyrzeczenie się siebie, wypełniając reguły, przypodobać się Bogu. Dzień ten więc spędziłem pod wrażeniem tego wielkiego szczęścia, jakie sobie chowią mury klasztorne dla tych, którzy w nich szukają schronienia, ćwiczenia więc swe i z większym zapałem odprawiłem. Chcę służyć Bogu w radości serca.
Jezus! 4 czerwca 1938
Dzień ten był dla mnie spokojnym, chociaż nie wolnym od win z powodu mej ułomności i słabości. Im więcej wysiłku włożę w pracę swą nad sobą, im więcej mnie kosztuje ofiara, tem większy czuję zapał i gorliwość do dalszej, wytrwałej pracy. Chcę więc korzystać z każdej sposobności, aby się ćwiczyć w cnotach właściwych zakonnikowi. Jednak w ciągu dnia ileż to jeszcze myśli próżnych, lekkomyślnych i niedorzecznych snuje się po głowie, iluż roztargnień one są przyczyną. Jakaż ich przyczyna. Zdaje mi się, że się im stanowczo nie sprzeciwiam, lecz pomimo, że je zwalczam nadal pozostają w moim umyśle. O, Jezu mój, Jezu, Ty wiesz, że Cię kocham, że mimo swych słabości do Ciebie chcę należeć, dla Ciebie tylko żyć!”.
Jezus! 7 czerwca 1938
Jezu mój, kiedy będę mógł Ci się oddać całkowicie, kiedy będę już zupełnie do Ciebie należał, że nic nie będzie mogło mnie od Ciebie oderwać! Oto już tyle miesięcy jestem przy Tobie, pod jednym dachem mieszkam z Tobą, mimo to jeszcze pozostałem starym człowiekiem, mimo to często jeszcze myślę o własnym zadowoleniu i pociesze, mimo to nie nauczyłem się jeszcze Cię kochać,
~ 67 ~
kochać bezgranicznie, tak żebym Ciebie tylko widział, o Tobie tylko myślał, zapomniawszy o sobie samym. Ty, o Jezu, wiesz, że chcę Cię kochać, w Twoje więc ręce składam losy swego życia, Ty mi bądź Mistrzem, Nauczycielem! Pocieszycielem!
Jezus! 8 czerwca 1938
Dzisiaj czułem się szczęśliwym, szczęśliwym, że mogę korzystać z tak wielu ćwiczeń duchownych, które prowadzą mnie do Boga, to też starałem się, jak najmożliwiej dobrze je odprawić. Jednakowoż, o ile ćwiczenia mi dobrze idą, wtedy czuję do nich zapał i staram się cały im oddać, lecz jeśli zapał ustąpi, przyjdzie oschłość czy inna przeszkoda, wówczas zbyt mało z nich korzystam i to tak jest wszędzie. Tak dzisiaj, w czasie popołudniowej rekreacji, było ćwiczenie chóru, z powodu tego zacząłem się niecierpliwić, z niecierpliwością czekałem końca, nie mogłem się więc zdobyć i wewnętrznie na tę ofiarę, a jednak tego wymagało posłuszeństwo. Jakże więc jeszcze daleko jestem, o Jezu, od Ciebie!
Jezus! 9 czerwca 1938
Ogólnie dzisiaj byłem szczęśliwym, jednak i dzisiaj spotkały mnie utrapienia i uciski wewnętrzne. Kiedyż, o Jezu, będę się mógł z nich wyzwolić, aby Ci zawsze służyć, szczególnie wówczas, gdy żądasz ode mnie tej czystej wiary i miłości, która by wypływała z woli całkowicie Tobie oddanej? Świętość nie polega na aktach zewnętrznych, czy też na długich modlitwach, ale na stałym usposobieniu ducha, w pobożności na stałym chodzeniu w obecności Twojej, o Jezu. Widzę to, a jednak nie idę za Twoim głosem, który do mnie przez prace i zajęcia, zabawy i wypoczynek. Jakże więc to jest mi często powodem rozproszenia umysłu na modlitwie. O, dobry Jezu, oto postanawiam raczej mniej wymawiać aktów i modlitw, ale za to z większą uwagą i starannością, aby ustrzec się od odmawiania ich lekkomyślnie, czy też całkiem bezmyślnie. Chcę więc w każdej chwili pamiętać o Twojej obecności, serce swe mieć zawsze u stóp Twoich, o Panie, aby tam znaczyło każdym uderzeniem nowy akt miłości.
~ 68 ~
Jezus! 10 czerwca 1938
Do południa dziś czułem się szczęśliwym. Czułem w sercu zapał dla ofiary dla Jezusa, to też ćwiczenia swe z gorliwością odprawiłem. Jakież to szczęście mieszkać pod jednym dachem z Jezusem, mieszkać w klasztorze, jakież to szczęście móc tylko dla Jezusa pracować, a On sam nam objawia swą wolę przez przełożonych! Lecz czemże jest człowiek! Oto, gdy Jezus zsyła mu pociechę, chętnie Mu się poświęca, ofiaruje, ale gdy Jezus żąda od niego ofiary, wówczas okazuje się jego słabość i nicość jego ułomność i niezaradność. O, Jezu, kiedy nauczę się tej stałej wierności Tobie, jakiej pragniesz ode mnie, wierności w każdej chwili, czy pociecha zajmuje me serce, czy udręka, czy mieszka w nim zapał lub oschłość! Chcę więc zawsze wiernie trwać przy Tobie, o drogi mój Jezu. Dla Ciebie tylko żyć i dla Ciebie umierać, u stóp Twoich złożyć w ofierze całego siebie, nic nie zostawiając dla siebie.
Jezus! 11 czerwca 1938
Ćwiczenia swe starałem się dobrze odprawić, jednak przez cały dzień byłem do pewnego stopnia roztargniony, choć starałem się skupić jednakowoż, to mi się nie udawało. Czułem pewne wewnętrzne opuszczenie i utrapienie. Widziałem tylko swą nędzę, swą słabość i ułomność, tak samo czczość próżności światowych, nic zewnętrznego, stworzonego, nie mogło mnie pocieszyć, a w duszy mej ciemność! O, Jezu, Ty jeden wiesz, jak mi smutno, kiedy nie dajesz mi poznać, że mieszkasz w mem sercu, kiedy się ukrywasz przede mną. I Jezu, Ty wiesz, że mimo oschłości, do Ciebie chcę się tylko uciekać!
Jezus! 13 czerwca 1938
Spokój dziś panował w mej duszy, to też czułem zapał do dobrego odprawiania ćwiczeń. Często czułem w duszy wielką radość, że mam to szczęście służyć u tak wielkiego Króla nad królami, że mogę Mu cały oddać, bez troski o to, co zaprząta umysły ludzi w świecie żyjących i co im przeszkadza w dążeniu do doskonałości
~ 69 ~
chrześcijańskiej. Podczas rekreacji popołudniowej również rozmawiałem o tych rzeczach, wobec czego, czułem zapał do dalszych ćwiczeń. Lecz w czasie pracy ręcznej, w ogrodzie, za bardzo zajmowałem się sama pracą, przez co zaniedbałem się w wzbudzaniu aktów strzelistych. Tak samo i w ciągu dnia, byłem opieszałym w tej czynności, bo za dużo myślałem o chwili przyszłej, lub też przeszłej, a za mało zajmowałem się chwilą obecną, starając się nie o to, jak odprawię następne ćwiczenie, czy je zdążę odprawić, lecz aby jak najlepiej odprawić teraźniejsze.
Jezus! 14 czerwca 1938
Szczęśliwym się czułem w dniu dzisiejszym. Ćwiczenia duchowne mnie bardzo pociągały, bo też je starannie odprawiłem. Podczas brewiarza jednak często dałem się unosić roztargnieniu, niedbale zwalczanemu. Z okazji, że się zbliża okres wakacji szkolnych, myśli me często uciekały do mej przeszłości, zwłaszcza do zeszłorocznej matury i wakacji. (…) zaczęło się i rodzić, pewna ciekawość, jak to w tym roku będzie, czy nas kto z dawniejszych Ojców Profesorów odwiedzi. Wszystko to jednak przyczynia się do roztargnienia, do osłabienia gorliwości wewnętrznej, a więc i do zaniedbania się. Dlatego teraz postanawiam tem więcej zważać na
siebie, zwłaszcza w tych ostatnich miesiącach nowicjatu, ażeby nie tylko nie osłabić przez własne lekkomyślne zaniedbanie się życia wewnętrznego, ale aby je jeszcze tem bardziej przed ślubami spotęgować. Będę więc zważał, aby unikać mowy i myśli światowych, albo i o wakacjach.
Jezus! 17 czerwca 1938
Ćwiczenia swe starałem się odprawić z miłości dla Jezusa. Dlatego Jemu je ofiarowałem, jednak wymagają one wielkiego zaparcia się siebie, tym większego, że ono ma być stałe i wciąż praktykowane. Z powodu opieszałości często wśród ćwiczeń i prac, czy zabaw, zapomniałem o Jezusie, a nawet w swej małoduszności rezygnowałem ze złożenia z siebie ofiary, której Jezus żądał. W czasie niektórych ćwiczeń przeszkadzają mi myśli, co do przeszłości, przez
~ 70 ~
nie więc zapomniałem zająć się chwilą obecną, aby ją jak najlepiej poświęcić Bogu.
Jezus! 18 czerwca 1938
Mimo nieodpowiedniego usposobienia wewnętrznego starałem się możliwie dobrze odprawić swe ćwiczenia. Po południu przyłączyła się jeszcze do tego niedyspozycja fizyczna, której uległem, są to przeważnie kaprysy wyobraźni, nieopanowanej przez rozum, przez co brak mi stałości, która wymaga wielkiego wyrzeczenia się własnej woli i zaparcia się samego siebie. Dziś również, w czasie porannej pracy ręcznej, lekceważyłem sobie milczenie. Mimo niepowodzeń pragnę jednak jak najwięcej przestrzegać regułę św.
Jezus! 20 czerwca 1938
W dniu dzisiejszym czułem się szczęśliwym, które to szczęście otrzymałem z odprawienia dobrego ćwiczeń. Do południa byliśmy na przywitaniu wizytatora naszej parafii. To zaprawiło mnie w roztargnienie. Czułem potrzebę skupienia, a nawet usiłowałem się skupić, a jednak nie osiągnąłem tego. Tak samo w czasie południowej rekreacji, przyczyną tego była również ma niedyspozycja fizyczna, której podlegałem i nieodpowiedni stan pogody, jaki na mnie działał. W odmawianiu różańca znalazłem dużo szczęścia i zapału do dalszej pracy, a przede wszystkim do przezwyciężenia siebie, aby tu, w tym nowicjacie, przerodzić się w nowego człowieka.
Jezus! 21 czerwca 1938
Dzisiaj byłem w M… W tym krótkim zetknięciu się ze światem spostrzegłem, jak wiele we mnie jeszcze zostało starego człowieka. Którego z sobą przyniosłem ze świata. Dopóki byłem w domu, on się tak nie dał znać, lecz jak tylko zetknął się ze światem ożył na nowo. Jednak za pomocą Bożą chcę wyniszczyć w sobie wszystko, co jeszcze we mnie światowego pozostało. Dzisiaj matutinum odprawiłem niedbale, nawet w czasie czytania lekcji się śmiałem, przez co i innych do śmiechu pobudziłem i dałem im zgorszenie. Dlatego postanawiam tem uważniej teraz odmawiać brewiarz,
~ 71 ~
zadając sobie w czasie odmawiania go jakieś umartwienie. Chwilka rozproszenia umysłu, jakże wiele szkody przynosi duszy i zakłóca jej spokój.
Jezus! 22 czerwca 1938
Dzisiaj czułem się szczęśliwym dlatego, że spotkała mnie ta wielka łaska, że mogę żyć w klasztorze. Jakże szczęśliwe jest to życie klasztorne, wolne od tylu niebezpieczeństw na jakie są narażone dusze pozostające w świecie. W czytaniu żywota św. Alojzego znalazłem wzór i zachętę do życia ofiarnego, o które trzeba walczyć w każdej chwili, coraz to nowym zapałem. Dzisiaj spóźniłem się na brewiarz, odnosząc przyrządy do zabawy. W czasie brewiarza zadawałem sobie umartwienie w siedzeniu, aby przez to stać się bardziej uważnym. Teraz, w tych ostatnich tygodniach nowicjatu, pragnę podwoić swą gorliwość w wypełnianiu reguły św., czuwać chcę nad zmysłami, umartwiać je pod względem przyjmowania wrażeń zewnętrznych.
Jezus! 23 czerwca 1938
Mimo, że nowicjat zbliża się do końca, nie tak jestem gorliwy jak tego pragnąłem. Czem dziś sprawiłem Jezusowi przyjemność i okazałem Mu swą wierność? Wprawdzie powtarzałem często „Jezu, przez Serce Najświętsze Twej Matki, ofiaruję Twemu Przenajświętszemu Sercu wszystkie chwile życia swego”, ale jakże często wypowiadałem to tylko ustami, jakby z przyzwyczajenia, a jak mało było w tym ducha zaparcia, zaledwie tylko wątła iskierka się tliła. Nie, nie mogę pójść tą drogą. Dla Ciebie, o Jezu, wszystko, każdą swą chwilkę, każdą swą władzę, cały Ci się, o Jezu, ofiaruję. Za wzorem św. Tereski chcę, aby szatę swą na dzień ślubów przyodziać klejnotami cnót i perłami dobrych uczynków.
Jezus! 25 czerwca 1938
O, Boże, jak wielka Twa dobroć, czemże ja jestem, że udarowałeś mnie tak wielką łaską, łaską powołania, że wyrwałeś mnie
~ 72 ~
z pośród zdradliwego świata, aby tu mogłem żyć oddany Tobie! Dobroć Twoja to sprawiła, niechże więc na wieki będzie chwalona. Czułem się dzisiaj szczęśliwym, że mogę wieść życie zakonne, dlatego starałem się jak najlepiej odprawić ćwiczenia, chociaż nie zawsze mi się to udawało, jednak starałem się zawsze zachować skupienie i umartwiać zmysły, aby przez to przygotować się na tą wielką chwilę, kiedy będę się mógł już całkowicie, bez zastrzeżenia, oddać Bogu. W czasie rekreacji dzisiaj również unikałem rozmów głośnych i hałaśliwych, które psują skupienie, wobec tego trwałem w usposobieniu składania z siebie ofiary Bogu, wyrzekłszy się świata, który i teraz jeszcze pod rozmaitymi pozorami zaczyna mnie nęcić. Lecz dla Ciebie, o Jezu, ten świat porzuciłem Tobie też więc się cały oddaję, Twoim chcę być w życiu i w śmierci!
Jezus! 4 lipca 1938
W dniu dzisiejszym czułem pociechę w wypełnianiu ćwiczeń, jednak nie wszystkie dobrze odprawiłem. Rano postanowiłem sobie wzbudzić przed każdym ćwiczeniem dobrą intencję, w ćwiczeniach dopołudniowych. Lecz nie wszystkich przestrzegałem.
Odmawiając różaniec w drodze powrotnej z przechadzki byłem roztargniony, tak samo w czasie odmawiania matutinum uległem senności. Na ogół jednak dzisiaj czułem się szczęśliwym, przede wszystkim z tego, że mogę prowadzić życie zakonne.
Jezus! 5 lipca 1938
Ćwiczenia duchowne odprawiłem dobrze.
Jezus! 6 lipca 1938
Rano, po przebudzeniu, czułem w sobie oschłość, więc niedbale nawet kierowałem swą myśl ku Bogu, aby Mu poświęcić dzisiejszy dzień. Podczas medytacji się nie mogłem skupić. W ćwiczeniach duchownych znajdowałem rozkosz i pociechę, wobec czego starałem się je dobrze odprawić, aby unikać oziębłości w swym życiu, która tak bardzo ludziom szkodzi. Postanowienia z medytacji nie
~ 73 ~
wypełniłem, zapomniałem o nim, bo nie dość przemyślałem o środkach, jakie miałem zastosować, by je osiągnąć. W czasie wykładu za mało byłem skupiony, aby kierować uwagę na przedmiot.
Jezus! 7 lipca 1938
Dzień ten przepędziłem w gorliwości, starając się go złożyć w ofierze Jezusowi. Rano, po przebudzeniu się, zaraz ofiarowałem się Jezusowi przez akty strzeliste, następnie przykładałem się do wszystkich ćwiczeń, aby je dobrze odprawić. W czasie wykładu udało mi się zachować skupienie, zwracając uwagę na przedmiot. Ćwiczenia duchowne przyniosły mi dużo zadowolenia i pociechy. W ciągu dnia starałem się łączyć z Bogiem przez akty strzeliste, lecz w czasie pracy zewnętrznej nie zabrałem się jeszcze do tego na serio, często zbyt uwagę skupiam na przedmiot pracy, a jednak św. Tereska mówi: „Jedną ręka pracuj, a w drugiej trzymaj różaniec” czyli, że nie praca ma pochłaniać całą naszą uwagę, ale Bóg, tak samo w czasie rekreacji, chcę zachować więcej skupienia.
Jezus! 8 lipca 1938
O, jakże miło jest żyć i cierpieć dla Jezusa! On przyjmuje naszą ofiarę zawsze i wszędzie, byle tylko Mu ją złożyliśmy i zawsze obficie ją wynagradza. Szczęśliwym się czułem w dniu dzisiejszym, bo dla Jezusa poświęciłem te chwile dnia dzisiejszego. Ćwiczenia swe odprawiłem dobrze, w nich zaś znajdowałem siłę i zapał do dalszego poświęcenia. A jednak ile jeszcze we mnie zostało starego człowieka, który przy lada sposobności się budzi i chciałby odżyć na nowo. W czasie rekreacji południowej przybył do nas jeden z obecnych maturzystów z junioratu, jakże natura ludzka chciwa na coś nowego, a choćby i to jej żadnej nie przyniosło korzyści, jednak starałem się trzymać na uboczu, tu zaś odezwała się miłość własna, aby się wyróżnić od innych, aby mu zaimponować swą zmianą, lecz Ty jeden, o Jezu, wiesz, że dla Ciebie tylko to chcę czynić, dla Ciebie żyć, umierać! Tą jednak miałem z tego korzyść, że zachowałem skupienie. Postanowiłem nigdy nie brać udziału w hałaśliwych i głośnych zabawach, które wnoszą rozproszenie do duszy.
~ 74 ~
Jezus! 9 lipca 1938
Jakże miło cierpieć dla Ciebie, o Jezu! Ale jakaż, o Panie, nieudolność w tych cierpieniach i ofiarach! Ty sam, o dobry Jezu, naucz mnie zaparcia się samego siebie, naucz mnie nieść krzyż swój, abym Cię mógł naśladować! Czułem w sobie dziś to wielkie pragnienie szczęścia, a które nam tylko może dać sam Jezus.Czemże są te zewnętrzne pociechy, jak tylko mamidłami, lecz w Bogu jest trwałe źródło wszelkiej pociechy i wszelkiego szczęścia, tam też wracałem się, aby z Niego je czerpać. Przez cały dzień starałem się trwać w stałym duchu ofiary z siebie i umartwieniu, to też, mimo nawet licznych upadków, znajdowałem na powrót pociechę z Jezusa, jeśli tylko szczerze i z ufnością do Niego się uciekłem. W czasie pracy ręcznej łączyłem się z Nim, przez rozmyślanie o Jego cierpieniach i przeplatałem je aktami strzelistymi. Będę się więc starał w czasie pracy ręcznej rozważać naukę Jezusa i rozważania te przeplatać aktami strzelistymi.
Jezus! 10 lipca 1938
Niedziela. Przez cały dzień pochmurno i czasami pada deszcz, to jednak wpłynęło na me usposobienie i przyczyniło się do zachowania skupienia. Ćwiczenia swe duchowne usiłowałem dobrze odprawić, przeto znajdowałem w nich zadowolenie. W czasie śpiewania „Godzinek” w kościele czułem w sobie oschłość, lecz przez zmuszanie się do gorliwości wciąż starałem się ją opanować. W południowej rekreacji zrywaliśmy wiśnie, wolno było również je jeść. Wobec czego przyszła mi na myśl ochota, na wzór św. Alojzego, umartwić się i nie jeść, lecz nie mogłem się zwyciężyć i zdobyć na tą ofiarę, po części przez troskę o swe słabe zdrowie, lecz nie tak postępował św. Alojzy, który w tym wypadku kierował się jedynie wolą przełożonych.
Jezus! 11 lipca 1938
W dniu dzisiejszym ćwiczenia swe starałem się dobrze odprawić, aby przez nie wypełnić wolę Bożą. Podczas brewiarza jednak
~ 75 ~
byłem roztargniony. Po południu pracowaliśmy w ogrodzie, chociaż od czasu do czasu wzbudzałem przy pracy tej akty strzeliste, jednak nie brak było i w niej złożenia ofiary całkowitej z siebie. W ciągu dnia odczuwałem przygnębienie, a nawet pewne zniechęcenie, które starałem się opanować.
Jezus! 12 lipca 1938
W dniu dzisiejszym czułem się szczęśliwym. Jakże Jezus jest dobry dla mnie, że mi daje poznać całą marność i nicość tego świata, że mi daje poznać pustkę nich – pociech zewnętrznych, a otwiera dla mnie skarby nieprzebrane swego Boskiego Serca. Dzisiaj byłem na dyrekcji u O. Prowincjała, który wizytuje nasz dom.
Jezus! 13 lipca 1938
Rano, pełen zapału, postanowiłem, aby ten dzień jak najlepiej przeżyć w skupieniu na chwałę Bożą. Postanowiłem zwłaszcza skupienie w czasie rannej pracy, aby podczas tej pracy, na wzór św. Tereski, łączyć się z pracą Jezusa w Nazarecie, lecz, niestety, po brewiarzu rano, wychodząc z kaplicy, spostrzegłem O.P., który do nas zawitał, a z nim i skupienie we mnie znikło niemal na cały dzień. Nie dałem się jednak unieść roztargnieniu, ani uczuciom wspomnień, lecz przez cały dzień odczuwałem potrzebę skupienia, aby móc chodzić w obecności Bożej, jednak nie mogłem go zdobyć. Ćwiczenia mimo to starałem się odprawić starannie, w czasie nich powstawała we mnie myśl, że właśnie przez ciągłą modlitwę i zdanie się w modlitwie na wolę Bożą uproszę sobie to, tak bardzo potrzebne światło dla duszy. A więc modlić się pragnę, modlić się i jeszcze raz modlić, życie moje niech będzie ciągłą modlitwą, a przez nią spodziewam się znaleźć wszystko, cokolwiek dla zbawienia mej duszy będzie potrzebnym lub pożytecznym!
Jezus! 14 lipca 1938
W dniu dzisiejszym niewiele zrobiłem dla Ciebie, o Jezu, o jakże daleko jestem od Ciebie! Do południa i po południu zrywaliśmy
~ 76 ~
wiśnie w ogrodzie. Praca fizyczna. Ileż to dusz świętych z radością się jej podejmowało, bo podczas niej mogły spokojnie snuć rozważania o skarbie swego serca, o Bogu, gdy tem czasem ileż to już razy postanawiałem, a jednak dotychczas nie mogłem jeszcze tego osiągnąć. To mnie napełnia smutkiem. W czasie rekreacji jakże często umysł mój chciwy i ciekawy na nowinki i to lekkomyślne. Na ogół zauważyłem u siebie opuszczenie się, utracenie skupienia i ducha gorliwości, po części powodem tego jest, że nie mogę pogodzić właśnie z tem życiem troski o zdrowie zalecanej mi przez przełożonych.
Jezus! 16 lipca 1938
Dzisiaj na ogół byłem roztargniony, (…) cały dzień przez co nie czułem się szczęśliwym, bo nie można znaleźć spokoju serca, wśród świata i rozproszenia swego umysłu. Chwila taka przechodzi, a za sobą zostawia tylko niepokój i zamieszanie serca i żal. Niebezpiecznym jest poddanie, chociaż na chwilę tylko, roztargnieniom, bo potem na powrót opanować się jest o wiele trudniej. Postanawiam więc, o dobry Jezu, od tej chwili nie opuszczać się i nie oddalać się od Ciebie, chociażby w rzeczy najmniejszej, wiecznie więc chcę trwać przy Tobie, o Jezu, a Ty wspomóż mnie łaską Twoją, abym nigdy już Cię nie zasmucał swemi grzechami! Ave Maria!
Jezus! 18 lipca 1938
Dzisiaj O. Superior przyniósł na wykład pewną pocztówkę, odrysowaną do całego kursu pod datą 15 lipca br. Pocztówka ta pisana była przez pewnego fratra, który co dopiero opuścił Markowice i kilka dni bawił w domu, mając następnie jechać do Krobi. Między innemi pisze on, że w domu dobrze, a więc, aby sobie przedłużyć pobyt w domu, otrzymał „rozkaz”, łagodniej mówiąc: radę bawienia się w dyplomację, aby otrzymać pozwolenie na dłuższy pobyt.
O. Superior zwrócił nam uwagę, jak to często bywa z temi, którzy opuszczają nowicjat. Jeśli się w nowicjacie niedość nabierze ducha prawdziwie zakonnego, to po opuszczeniu nowicjatu, to co się
~ 77 ~
nabrało jeszcze się traci, gdy tylko wyjdzie się z nowicjatu, nie przerobiwszy swojego ducha tam gruntownie, łatwo powraca się do stanu oziębłości, a nawet lekkomyślności.
Jezus! 19 lipca 1938
Dzisiaj czułem się szczęśliwym, przede wszystkim do tego przyczynił się, że dzisiaj przyjąłem na siebie sukienkę Marji i Szkaplerz. Chcę więc godnie nosić tą Jej sukienkę, aby przez stać się również godnym Jej obietnic, jakie poczyniła tym, którzy godnie i nabożnie będą ją nosić na sobie. Chcę więc wytrwać, za pomocą łaski Bożej, jako godny sługa Marji, ufając, że ona mnie ustrzeże od wszelkiego niebezpieczeństwa duszy i ciała. Myśl ta, że oto noszę na sobie sukienkę Marji, napawała mnie radością i szczęściem. Spraw to, o Matko Najświętsza, Matko Boga i Matko moja, abym ją godnie nosił, umarł z Twym znakiem zbawienia na piersi i tak zasłużył sobie na Twoje wstawiennictwo za mną, grzesznikiem! O, Marjo! Chcę być godnym sługą Twoim. Ave Maria!
Jezus! 20 lipca 1938
Dzień ten był dla mnie szczęśliwym. Czułem w sobie zapał i gorliwość do służby Bożej, toteż ćwiczenia duchowne przyniosły mi zadowolenie i pociechę. Rano, po przebudzeniu się, a nawet i później, czułem w sobie oschłość i nawet do pewnego stopnia zniechęcenie, lecz w ciągu dnia udało mi się je opanować, przyczyniło się do tego także czytanie duchowne. Wszystkie swe ćwiczenia z miłości ku Bogu starałem się odprawić dobrze, unikając dobrowolnego roztargnienia. Trudność sprawia mi zachowanie skupienia przy odmawianiu brewiarza w chórze, zwłaszcza podczas matutinum. Dzisiaj wielkiej pociechy i szczęścia doznałem w czasie odmawiania tej ślicznej modlitwy jaką jest różaniec. Ave Maria!
Jezus! 21 lipca 1938
Dzisiaj byłem szczęśliwy i radość napełniała me serce na myśl jak wielkiej łaski udzielił mi Bóg w swej dobroci, powołując mnie
~ 78 ~
do klasztoru. Jakże miło mieszkać pod jednym dachem z Jezusem, wszystkie obowiązki i ćwiczenia kierować tylko ku Niemu. Ćwiczenia duchowne dobrze odprawiłem, właśnie z tych ćwiczeń najwięcej spływa do mej duszy siły i gorliwości w dążeniu do doskonałości. Pobudziła mnie również gorliwość pierwszych ojców naszego Zgromadzenia. Chcę iść ich śladami, chcę być godnym synem naszego założyciela O. de Mazenod. W czasie pracy ręcznej jednak za mało oddaję się rozważaniu praw odwiecznych, a przecież umysł wówczas jest wolny, a to zaś tak bardzo korzystne jest dla duszy. Ave Maria!
Jezus! 24 lipca 1938
Dzisiaj starałem się odprawić swe ćwiczenia jak należy, lecz nie zawsze to osiągałem, ponieważ często dałem się opanować innym myślom i nie wyzyskałem odpowiedniej chwili jak potrzeba przez dokładne spełnienie tego, do czego jest ona przeznaczona. Jakże wielka jest słabość i nędza ludzka! Człowiek zostawiony sam sobie nic nie może, wikła się tylko w sieci zastawione na niego przez nieprzyjaciół jego duszy. Cóż ja więc jestem zdolny zrobić bez pomocy Bożej? Nic dobrego, lecz tylko jeszcze Boga obrazić. Z powodu tej słabości, która mnie cały dzień przygniatała, czułem pewien pociąg i zachętę do modlitwy, aby w niej szukać pomocy i pokrzepienia słabych swych sił, bo im więcej poznawam swą słabość, tem więcej uczuwam potrzebę oddania się całkowicie w ręce Boga, aby u Niego znaleźć bezpieczne schronienie. Ave Maria!
Jezus! 25 lipca 1938
Wszyscy pracują w polu przy żniwach, ja pozostałem w domu. Ćwiczenia swe zwykłe normalnie odprawiłem, starając się przy tym, aby je odprawić jak najlepiej, (B) wobec tego czułem się szczęśliwym, bo w nich znajdowałem radość i pociechę, gdzie indziej nie mogę znaleźć szczęścia ni zadowolenia jak tylko u stóp Jezusa, wszystko inne zamieszanie tylko i niepokój wciąż sprowadzi do serca mego, przez co wciąż odczuwam potrzebę oddania
~ 79 ~
się całkowicie i z ufnością w ręce Jezusa, bo tam tylko mogę znaleźć schronienie i tam mogę być bezpiecznym, skąd też starałem się cały dzień spędzić myśląc o Nim. Ave Maria!
Jezus! 26 lipca 1938
W dniu dzisiejszym był silny upał, przez co czułem się słabo. W ćwiczeniach, zwłaszcza w południe, mało zważałem na ducha umartwienia. Po południu pracowałem przy czyszczeniu ganków, lecz choć ją ochotnie i chętnie przyjąłem i zrobiłem, jednak nie znalazłem w niej zadowolenia, a jeszcze napełniła mnie rozterką wewnętrzną. Gdzież więc mogę znaleźć pociechę i pokój? Nic zewnętrznego stworzenie dać mi go nie może, tylko Ty, o Panie! Ave Maria!
Jezus! 30 lipca 1938
W ciągu dnia dzisiejszego mało poddawałem się duchowi umar-twienia i nie trzymałem się tych słów Pisma św., że służyć mamy Panu Bogu w radości serca. Czułem się dzisiaj zniechęcony z powodu trudności wewnętrznych, które jakby chciały zgasić wszelki zapał i gorliwość. Czułem się przygnieciony swą słabością. Cóż więc może uczynić człowieka szczęśliwym? Nie ten świat, nie bogactwa, ani sława, lecz sam Bóg. W Nim znajdujemy wszystko, czego tylko szuka i pragnie dusza, za Nim tęskniąca. Popołudniowe swe ćwiczenia odprawiłem dobrze. W czasie pracy ręcznej ćwiczyłem się w posłuszeństwie i wiele milsza mi była ta praca niż zwykle. Inne ćwiczenia starałem się dobrze odprawić. Ave Maria!
Jezus! 31 lipca 1938
Dzisiaj byłem na dyrekcji i swego kierownika duchownego. Na co mi zwrócił uwagę to, aby się o wiele więcej udzielać na zewnątrz wobec współbraci i więcej starać się o wesołe usposobienie, a nie oddawać się usposobieniu melancholijnemu, które pozbawia wszelkiej energii i kusi patrzeć tylko na swe cierpienia. Dzisiaj czułem się szczęśliwym i ćwiczenia swe starałem się gorliwie odprawić. Kiedy dzisiaj wziąłem żywot św. Ignacego Loyoli do ręki
~ 80 ~
i spostrzegłem słowa: „Czy nie mógłbym pójść śladami św. Franciszka? A gdybym też naśladować zaczął św. Dominika?. Zrobił to św. Dominik, więc zrobię i ja; potrafił to św. Franciszek, potrafię i ja”. Myśli te wywarły na mnie wielkie wrażenie, czyż więc nie powinienem do nich jeszcze dodać: potrafił to święty Ignacy, potrafię i ja!
Jezus! 5 sierpnia 1938
W tych dniach była praca w polu przy żniwach. Ja jednak z powodu słabych sił fizycznych pozostałem w domu. W tym czasie ćwiczyłem się w tem lepszem odprawianiu ćwiczeń nakazanych przez regułę świętą. Starałem się więc usilnie, aby się przyzwyczaić dobrze odprawiać ćwiczenia, nie tylko wtedy, gdy one następują w porządku, według regulaminu dnia, ale i wówczas, gdy z powodu prac nadzwyczajnych, ich plan jest mniej regularny i trzeba ćwiczenia odprawiać prywatnie. Ćwiczenia te wówczas utrzymują całą naszą gorliwość, bronią ją przed oschłością. Od dzisiaj po kawie zaczął się znowu plan regularny, przyjąłem go z chęcią, ponieważ on więcej nam daje sposobności do zasługi, przez zastosowanie naszej woli do niego, aniżeli samowolne prowadzenie swych ćwiczeń w dowolny dzień. Ave Maria!
Jezus! 6 sierpnia 1938
Dzisiaj wszystko już szło regularnie. Stąd ćwiczenia swe starałem się dobrze odprawić. Jednak nie szło to tak jak pragnąłbym. O, kiedyż będę mógł wejść na drogę ustawicznej ofiary dla Jezusa? Czuję w duszy wołanie Jezusa, a jednak wciąż jeszcze tylko jestem nisko na ziemi, tak nisko, że aż czasem sama nędza i słabość zda się mnie przygniatać. Czuję wprost potrzebę ciągłej modlitwy, jej też chcę się całkiem oddać, wszak ona była pierwszym środkiem prowadzącym św. Alfonsa, mego patrona, do tak doskonałej miłości Boga. Ave Maria!
~ 81 ~
Jezus! 8 sierpnia 1938
Rano wstałem nieco obojętny, lecz zaraz od modlitw porannych zacząłem pobudzać się do gorliwości i w tym też usposobieniu starałem się odprawić swe ćwiczenia duchowne w ciągu dnia. Napełniły więc mnie one szczęściem i zadowoleniem. Dzisiaj na wykład przyszedł O. Superior, wielce więc zbudowałem się jego sumiennością i gorliwością, bo dopiero co po chorobie, a nawet jeszcze nie całkiem zdrów, już przyszedł na wykład. Mówił nam o ślubach zakonnych, o ślubie ubóstwa, który jest podkładem w dążeniu do doskonałości. Ave Maria!
Jezus! 9 sierpnia 1938
W dniu dzisiejszym byłem szczęśliwym, czułem wielki pociąg do modlitwy i wielką jej potrzebę, a jednak nie wykonałem tego należycie. „Bohaterem mam być, Bóg tego żąda ode mnie, a jeśli nim mam być, dlaczego nie mam być nim od zaraz?”. Ave Maria!
Jezus! 16 sierpnia 1938
Coraz bardziej zbliża się chwila złożenia pierwszej profesji. Myśl o niej napełnia mnie radością, że już nie tylko w pragnieniach, jak dotychczas, ale w rzeczywistości będę się mógł oddać Bogu, składając Mu w ofierze wszystko, co mam, czem jestem i co posiadam. Jednak, z drugiej strony, czuję swą słabość i ułomność, czuję się jej niegodnym, bo nie tak święci przygotowali się na złożenie ślubów, jakim jest moje postępowanie teraz, zwłaszcza w ostatnich dniach, gdy raczej gorliwość i sumienność w przestrzeganiu reguły św. powinna wzrosnąć, a nawet się podwoić. Niestety, za św. Pawłem muszę rzec: „Widzę lepsze, którego pragnę, jednak grosze, którego nie chcę, czynię”. Zbyt jeszcze jestem podległy sprawom niższym, zewnętrznym, które zbyt mnie jeszcze interesują, a przez to odrywają od skupienia. Ave Maria!
~ 82 ~
Jezus! 18 sierpnia 1938
Jakże wielką jest ludzka słabość, bez pomocy Bożej nic człowiek dobrego zrobić nie może, przeciwnie: jest zdolny do wszystkiego złego. Jak wielką jest więc łaska, że dobroć Boża utrzymuje nas w swej opiece i chroni od złego, jeśli się tylko do niej uciekamy. Dlatego widząc wokół swą słabość i nędzę swą człowieczą nikłość i zdolność do każdego grzechu, aby nie zginąć, lecz przypodobać się Bogu, postanowiłem uciec się w opiekę swej Matuchny Niebieskiej, Najświętszej Marji Panny. W Jej ręce składając całego siebie i swe uczynki, pobudziła mnie do tego książeczka „Na wyżyny”, która opisuje sposób oddania się Jezusowi przez ręce Marji. Chcę się jeszcze nad tem poważniej zastanowić, poradzić swego kierownika, o ile będzie można, w dzień ślubów, w święta Narodzenia Najświętszej Marji Panny, ofiarować Jej i to z całego siebie i wszystkie swoje przeszłe, teraźniejsze i przyszłe zasługi, aby Ona według swego upodobania nimi rozporządzała. Ave Maria!
Jezus! 19 sierpnia 1938
Byłem na dyrekcji u o. kierownika duchowego.
Jezus! 20 sierpnia 1938
Dzisiaj czułem w sobie oschłość i czasem jej ulegałem. Przeważnie jednak ćwiczenia duchowne starałem się dobrze, o ile możności, odprawić, ofiarując je przez Niepokalane Serce Matki Najświętszej, Najświętszemu Sercu Jezusowemu. Opuściłem się we wzbudzaniu aktów strzelistych w czasie dnia. Ponieważ nie czułem tego zadowolenia jak innym razem zapominałem więc, że te właśnie akty, w takim usposobieniu ducha, są bardzo miłe Bogu, bo pochodzą z czystej miłości Boga, że miłujemy Boga dla Niego Samego, gdyż On będąc najwyższem dobrem jest tego godzien i Mu się to należy. W czasie pracy ręcznej pracując z jednym ze współbraci, czułem jakieś niezadowolenie, które w swem zachowaniu się okazywałem i na zewnątrz, są to raczej takie grymasy wewnętrzne, lecz co do posłuszeństwa swego.
~ 83 ~
Jezus! 21 sierpnia 1938
Niedziela. Zaledwie kilkanaście dni dzieli mnie od ślubów, to też tem bardziej pragnę się do nich przygotować, chciałbym być jak najgorliwszy, jak najwierniej zachować regułę św., wszystko jedynie z miłości ku Bogu czynić, to też czym usiłuję, lecz w rzeczywistości ileż razy to przedstawia mi się inaczej! Ileż to niepowodzeń, ileż zawodów mnie spotyka, z jednej strony widzę to szczęście służenia Bogu i to pragnienie oddania się Mu całkowicie, a z drugiej strony własna niemoc, własna słabość i czuję się tak słabym, takie sprzeczne uczucia i myśli krzyżują się w mym sercu, że nie jestem zdolny ani kroku o własnej sile uczynić, wówczas to przychodzi mi na myśl modlitwa i w niej jedynie widzę ratunek. Dzięki Ci, Boże, ześ mi okazał mą niemoc, to Tyś jest wszystkim, prócz Ciebie nikłe wszystko i marność sama. W czasie ćwiczeń dzisiaj, im więcej się oddawałem w nich Bogu, tem większej doznawałem pociechy. Ave Maria!
Jezus! 22 sierpnia 1938
Dzisiaj zauważyłem swą niedbałość w spełnianiu obowiązków jakie mi zostały powierzone w bibliotece. Często odkładałem na później, zamiast zaraz daną pracę zrobić. Lub daną sprawę załatwić, tak że w końcu o niej zapominałem. Niech więc jest obowiązek jaki chce, ważny, czy też tylko mały. Nauczony tem smutnem doświadczeniem, chcę być wiernym w małych rzeczach, a przede wszystkim, co dotyczy mego obowiązku. Nic nie okładać na później, lecz wszystko należycie zrobić w swoim czasie. W czasie niektórych ćwiczeń byłem z powodu tego roztargniony. Ave Maria!
Jezus! 23 sierpnia 1938
Ćwiczenia swe dopołudniowe odprawiłem dobrze i znajdowałem w nich zadowolenie. Widziałem wprawdzie trudności i troski zalewały mi serce, ale myśl o Bogu, że On jest dla mnie wszystkim, że On jest wszechmogącym, a zarazem najlepszym Ojcem, rozpraszała chmury, bo czułem się jak słabe dziecko, pod opieką Ojca. Po
~ 84 ~
południu jednak zbyt się dałem unieść wyobraźni, która coraz to większe czarne chmury zaczęła gromadzić nad mą duszą. Niestety, z powodu tego byłem roztargniony na ćwiczeniach duchownych popołudniowych, a starając się wniknąć w tą sprawę zamiast światła, jeszcze więcej znajdowałem ją zawikłaną i potęgowałem zamieszanie. Cóż uczynię? Tak bardzo odczuwam potrzebę kierownika duchownego, wszak on by mi wskazał pewną drogę, lecz Bóg mi go zabrał, powołując go na inne miejsce. Za wzorem więc św. Tereski, której również Bóg zabrał kierownika, aby sam nią kierować, pójdę do stóp krzyża, na którym wisi za mnie Jezus i tam złożę wszystkie swe troski. Ave Maria!
~ 85 ~
ZESZYT II
Brewiarz
Wykład O. Wróbla 15 IX 1937
Brewiarz to księga liturgiczna zawierająca modlitwy przez kościół św. przepisane. Matutinum jest to pozostałość z dawnych myśli (wiernego czuwania).
16 IX 1937
Brewiarz ma 7 godzin kanoniczych: Prima, tertia, sexta, nona, laudes, completorium [Prima – pierwsza, czyli poranna, następnie: przepołudniowa, południowa, popołudniowa, Psalm na zakończenie].
Jutrznia dzieli się na trzy modlitwy, każda zaś ma swoje psalmy i zależne od święta księgi. Modlitwa (...) została po raz pierwszy zaprowadzona w Brewiarzu za Urbana VII. Wiersz Domine, labia mea aperies [Panie, otwórz wargi moje] przyjęty jest z Psalmu 58, w czasie jego odmawiania kreślimy znak krzyża na ustach.
„Alleluja” dodaje się od Wielkanocy aż do Adwentu. Pierwszy (…) zaczyna się antyfoną całą, jeżeli ryt ma duplex i wyżej, potem następują trzy psalmy.
Uzupełnieniem jutrzni są Laudesy, które były odmawiane wczesnym rankiem, treścią ich są uwielbienia. Laudesy z jutrzni tworzą godzinę kanoniczną, lecz odmawiane prywatnie można je rozdzielić, lecz trzeba odmówić modlitwy wstępne. Laudes, antyfona, 5 psalmów, capitulum, hymn (…), antyfona (…) zawiera do (…) przedmiot uwielbienia, a od (…) zachętę do uwielbienia, wyjęty z Psalmu 94. Prima jest późniejszą godziną kanoniczną pochodzenia klasztornego. Najuroczystsza jest tertia, zwana złotą. Sexta ma wspólnego (…) i noną, jest to godzina odpoczynku (12-3). Nona to godzinna modlitwa o dobrodziejstwa odpuszczenia za grzeszników.
Nieszpory Vesperae, ta godzina była o zachodzie słońca odmawiana.
~ 86 ~
Completorum – uzupełnienie powstało w połowie IV w. W brewiarzu zostało zamieszczone przez zakonników św. Franciszka w wieku XIII.
Hymny. Zaprowadzenie hymnów na Zachodzie przypisuje się Ambrozjuszowi. Każdy hymn dzieli się na 5 części: 1) wezwanie do Boga, zachęta do modlitwy, 2) ogłoszenie uroczystości, 3) polecanie się Bogu lub świętym, przez wszechmoc Boga lub cnoty św. 4) albo powtarza się prośba albo obejmuje nową prośbę, 5) doksologia. Niekiedy cały hymn jest prośbą, główną treścią hymnu jest uwielbienie Boga i modlitwa. Hymny ostatnią zwrotka mają inną od Bożego Narodzenia do Trzech Króli włącznie. W Boże Ciało i oktawę i w święta Matki Boskiej, wyjątek stanowią Ave Maris Stella [Witaj Gwiazdo Morza] i w Laudesach w Boże Ciało.
Officia są okresowe, dzielą się na niedzielne i ferialne.
Psalmy
Do Pisma św. koniecznie trzeba teraz komentarzy, gdy obecnie jest trudne do zrozumienia. Pierwotnie rozumiano je, gdyż wszystko to przeżywano bezpośrednio. Pismo św. było pierwotnie pismem bez podziału i interpunkcji.
O natchnieniu Pisma św.
Od Boga, czyli autora samego pochodzi ich kształt. Bóg poddał autorowi jakim ma pisać językiem (proza, poezja, jaki styl). Porównania. Natchnienie wyrazowe (co i do wyrazów).
Nie wyrazowy non verbalis.
Patronem kościoła powszechnego jest św. Józef.
Psalm – psalmoi – melodia wygrana na instrumentach strunowych.
Pasam przepowiada nam przyszłość, opiewa historię. Psalmy dydaktyczne są czasem modlitwy pokornej.
Psałterz dzieli się na 5 ksiąg:
1. Księga, psalmy od 1-40 to doxologia
2. 41-71
3. 72-88
4. 89-105
5. 106-150
~ 87 ~
Psałterz formował się stopniowo, o czem twierdzą podpisy pod psalmami. Psalmy Jahwistyczne, korachickie, Azafa, królewskie (sławiące Boga-króla.)
71 psalmy w układzie obecnym, jest ostatnim z psalmów Dawidowych („Kończą się modlitwy Dawidowe”).
W III w. przed Chrystusem Psałterz został zamknięty.
Psalm 1
Jest wstępem i przedmową do psalmów (właściwie Psalm II jest pierwszym). Psalmy są również nauką, uczą cnoty. Uczą i zapowiadają Chrystusa, wzór cnót i czystości.
Psalm składa się:
1-3 teza (sprawiedliwy unika złych)
4-5 antyteza (stan grzeszników)
6. zakończenie (powtórzenie całego psalmu, autorem tego psalmu jest prawdopodobnie Dawid).
Psalm ten można zastosować do każdego sprawiedliwego, ale w pierwszym rzędzie do Chrystusa.
Psalm 2
Chrystus zwycięzca, mesjaniczny.
Opisuje Mesjasza i jego królestwo.
Psalmista słyszy próżne pogróżki buntowników i wzywa ich, aby dobrowolnie uznali Mesjasza, aby uniknąć Jego gniewu.
Składa się z 4 strof:
I 1-3 (buntują się narody i królowie przeciw Bogu).
II 4-6 (Bóg się uśmiecha z dziecinnej i niebezpiecznej zabawy ludu, za wielki jest, aby sam wystąpił, to też zsyła króla swego, aby ogłosić wyrok.
III 7-9 Mesjasz z tronu ogłasza wyrok jako syn z Boga zrodzony, któremu Bóg dał władzę nad ziemią, wszyscy (…) mu ulegnąć.
IV 10-15 Psalmista opowiada, aby ludzie dobrowolnie uznali Mesjasza. Cześć i posłuszeństwo mu oddali, o ile chcą uniknąć gniewu Jego.
Zakończenie: błogosławieni, którzy Mu ufają.
Według Dziejów Apostolskich autorem tego psalmu jest Dawid.
~ 88 ~
Ma podobieństwo do innych, które są na pewno Dawidowe. Dawid, pouczony o przyjściu Mesjasza, może być uważany za jego autora. Powszechne przekonanie Żydów i chrześcijan, bo napisanie tego psalmu (skłonili) Dawida. Psalm jest prorocki, bo przepowiada wielkiego króla-mesjasza.
Wiersz 7 jest najważniejszym z całego psalmu.
Wiersz 1-2 słowo gentes [narody] używa Pismo św. w zastosowaniu do pogan, a populi [ludzie] do Żydów.
II 3. Uchwała Żydów, którzy zgromadzili się przeciw Chrystusowi.
II 4. Pan w niebie zawstydzi wrogów religii naszej. Pan (…) te, które nie są, aby zniszczył te, które są.
II 5. Bóg (…) ich, aby ich zniszczyć.
II 6. „Jestem ustanowiony królem (…) od Boga, a nie od ludzi, dlatego gardzę ich groźbami”.
II 7. Jest to wielkie przykazanie, które wszędzie należy głosić, te słowa możemy wziąć w 3 tłumaczenia:
1) O rodzeniu wiemy (...) słowo dziś oznacza wieczne rodzenie.
2) Odnosi się do Zmartwychwstania Pańskiego, które jest pewnego rodzaju zrodzeniem do życia wiecznego.
3) O narodzeniu się Pana według ciała. Boże Narodzenie.
Hodie to znaczy w dniu wieczności, porodziłem Cię, Bóg Boga.
(…) w dzień narodzenia Twego cielesnego porodziłem Cię, abyś się stał Bogiem człowiekiem.
w. 8. Chrystus jest Królem Królów i Panem panujących, tu jest mowa o królestwie duchowym Chrystusa i Kościele, bo nie możliwe, aby ich Królestwo Żydowskie rozszerzyło się na wszystkie narody.
w. 9 Ktokolwiek by się sprzeciwił władca Jego skruszy go jako naczynie garncarskie.
10. Niech zrozumieją, że jest w (...) największym król, od którego zależą.
11-12 Służyć mają Panu, bo są jego sługami. Mają przyjmować naukę daną przez następców Chrystusowych.
13. Nakłania do pokuty dumnych książąt, którzy zgromadzili się przeciwko Chrystusowi, a będą błogosławieni.
~ 89 ~
Psalm ten odmawia Kościół w niedzielę, Wielkanoc i w Wielki Piątek (bo wtedy władcy ziemi przeciw Niemu bunt podnieśli).
O odmawianiu brewiarza
Do odmawiania brewiarza są zobowiązani ci, co odprawili uroczystą profesją zakonną, co mają jakie beneficjum i tych, którzy mają wyższe święcenia.
Obowiązek odmawiania po otrzymaniu subdiakonatu zostaje mimo suspendowania.
Ślepota, brak brewiarza, choroba, ból głowy (silny) nie trzeba odmawiać niezdolnym, co do tego jest spowiednik i lekarz.
Ten, który brewiarz zagubił, ale ślepy, o ile umie oficjum na pamięć, musi je odmawiać, albo o ile umyślnie zapomniał. O ile zaś nie może powinien sobie poszukać towarzysza, także pilne prace duszpasterskie (…) od officium (6-8 godz. spowiedzi św., przygotowanie kazania, pójście do chrztu i z ostatnim namaszczeniem).
Czas odmawiania officium [służba, służba Boża]
Od północy do północy. Grzeszy ten, który rano odmówił wszystkie godziny, albo też przed północy. Naturalnie wolno mówić o godz. 1 po połud. prywatnie, bezpiecznie zaś o 12 godz. (…) można mówić o 6 rano.
Brewiarz należy odmawiać ustami, a nie tylko myślą lub oczyma, kto tak czyni nie czyni zadość swemu obowiązkowi. Kto z powodu choroby nie może ustami odmawiać nie ma obowiązku odmawiać oczyma, odmówić należy wyraźnie, lecz nie koniecznie trzeba się słyszeć. O ile odmawia się na przemian należy słuchać jak druga strona odmawia. Winą ciężką stanowi opuszczenie dobrowolne jakiejś godziny lub (...).
Psalm 3
Psalm jest modlitwą dziękczynną, którą Dawid zanosi po pierwszej nocy szczęśliwie spędzonej po ucieczce. Według uczuć Dawida można podzielić na 3 części:
a) skarga 2-4 (obecne nieszczęścia)
b) pociecha 5-7 (spokój, równowaga ducha wodza, niewzruszona
~ 90 ~
ufność w pomoc Bożą)
c) prośba 7-9 (zanosi gorące prośby o (…) o pomoc.
Psalm ten stosuje się do Dawida, lecz pisał również jako prorok, a więc również odnosi się do Chrystusa, Kościoła i każdego, będącego w utrapieniu ducha.
Przy odmawianiu brewiarza konieczna jest uwaga zewnętrzna i wewnętrzna. Bardzo szkodliwe przy odmawianiu brewiarza jest roztargnienie dobrowolne. Środki przeciwko roztargnieniu:
1) skupienie i prośba o dobrą modlitwę
2) pobudzenie się przez pobożne rozważanie
3) złączenie się z Panem Jezusem (który uwielbia swego Ojca Niebieskiego)
4) uczynienie intencji szczególnej
5) przejęcie się modlitwą
6) postawa (stojąca, klęcząca lub siedząca, a nie leżąca)
7) wybór czasu, miejsca i okoliczności, najlepiej rano przed i po Mszy św., ale rzadko po zabawie lub innej, t. p. d.)
8) unikanie pośpiechu, nigdy nie odmawiać brewiarza, gdy wie się, że nie ma czasu na skończenie godziny kanonicznej.
Psalm 4
1) Wzywanie pomocy Bożej, wiersz 2.
2) Nagana zwrócona do zbuntowanych niezadowolonych towarzyszy i książąt, 3-6
3) Wesoła i pełna ufność.
Psalm ten jest modlitwą wieczorną kościelną. Znajduje się w officiach Pańskich, świętych wyznawców.
Sposób utrzymania skupienia przy brewiarzu:
1) Uważanie na sens psalmów odmawianych.
2) Rozmyślać o Męce Pańskiej, rozważanie tajemnic życia Pana Jezusa czy Maryi.
3) Na zjednoczenie się jak najściślejszym z Jezusem, aby nasza modlitwa była podobna do Jego modlitwy, do modlitwy aniołów i świętych. Przejmować się uczuciami radosnemi, smutnemi i triumfalnemi Jezusa.
~ 91 ~
Psalm 5
Prośba o obronę przed nieprzyjaciółmi.
Treść: Psalmista przedkłada Bogu sprawę przeciw dzikim wrogom i już rano prosi Go, aby rozgromił nieprzyjaciół i tem sprawił sprawiedliwym radość. Podział:
1) Prośba o wysłuchanie, o zwrócenie uwagi Boga na Jego wołanie 2-5a.
2) Powód ufności 5b-7.
3) Skierowanie psalmu do Boga, korna modlitwa 8-9.
4) Obraz nieprzyjaciół i życzenie przeciwne im 10-11.
5) Skutek wstawiennictwa i błogosławieństwa Bożego sprawiedliwych 12-13.
Autorem tego psalmu jest Dawid, wskazuje na to napis. Co go do tego skłoniło, nie wiadomo. (…) go do czasów prześladowania go przez Absaloma.
Podmiotem obecnie tego psalmu jest dusza sprawiedliwego, walcząca o koronę wieczną.
Wiersz 1-2 uwydatnia się jeden warunek skuteczności modlitwy: pragnienie uskutecznienia tego, o co się prosi. Psalmista 4 razy powtarza tą samą prośbę, (…) przywiązanie ważności rzeczy, o którą się prosi, a nie krzyk.
wiersz 4 – Dawid wyraża prośbę o pomoc w każdej swojej modlitwie zanim się jeszcze zajmie sprawami codziennymi. Będę stawał (patrzał) przed Tobą, niech zwrócą na te słowa uwagę ci, którzy po innych dopiero zajęciach chcą się oddać modlitwie.
5-7 – Niesprawiedliwych Bóg odrzuci od siebie na wieczne potępienie. Kłamliwych – wszystkich przekształcających i przekręcających naukę.
8 – Dawid tylko ma ufność w miłosierdziu Bożem (pokłonić się Bogu), a nie w swych zasługach.
9 – Aby zwyciężył wrogów, potrzebna jest mu pomoc Boża, ponieważ są bardzo podstępni.
11 – Usta ich jako grób, z którego wychodzi przykry zapach złych słów. Prosi, aby udaremnił poczynania nieprzyjaciół religii.
~ 92 ~
12 – Radość z opieki i błogosławieństwa Bożego nad sprawiedliwymi.
Kościół jako modlitwę poranną czyta go w matutinum. Wymieniona modlitwa winna być pełna ufności i płynąć z czystego, szczerego serca.
Psalm 6
Prorok zbolały i skruszony, udręczony ciężkimi dolegliwościami ciała i duszy, prześladowany przez nieprzyjaciół wzywa pomocy Bożej, lecz odnowiony i utwierdzony w ufności Bożej wykrzykuje, że modlitwy jego zostały wysłuchane, a wrogów, o których wiedział, że cieszyli się z jego nieszczęścia odrzucił od siebie Bóg i przepowiada ich zawstydzenie. Psalm 6 jest jednym z pierwszych psalmów pokutnych, jest on modlitwą grzesznika obawiającego się sądu Bożego i pragnącego pojednać się z Bogiem.
Według uczuć panujących w duszy proroka dzielimy go na słowa upokorzenia 2-8, słowa podniesienia na duchu 9-11, albo
I 1-4 trwożliwe wołanie o ułagodzenie gniewu Bożego
II 5-8 spokojniejsza prośba o litość
III 9-11 fragment wiary.
„Psalm Dawidowy na oktawę” – wyjaśnienie muzyczne – uwaga muzyczna”. Odnosi się do czasu upadku Dawida, autorem ma być prawdopodobnie Dawid. Inni odnoszą go do czasu, gdy Dawid wbrew woli Bożej przeprowadził spis ludności, za co później bardzo żałował.
w. 1-2 – Tych kar, na które Dawid zasłużył się nie obawia, ale lęka się zatwardziałości serca, z której to kary grzesznik się nie poprawia „strwożne kości” umacnia mnie i siłę duszy, która została złamana. Dawid nie tylko prosi o uwolnienie od kary, ale i o uzdrowienie duszy „sed tu, Domine usquequo” domyślnie – jak długo będziesz zwlekał z pomocą.
w. 3 – (...) spojrzenie Boże jest oznaką miłosierdzia Bożego (Pan Jezus spojrzał na Piotra, gdy ten się zaparł). Prosi o uwolnienie od niebezpieczeństwa śmierci wiecznej nie dla swej godności, lecz dla miłosierdzia Bożego.
~ 93 ~
w.6 – „Quoniam non est in morte” [Ponieważ nie jest w śmierci]
Nieprzyjaciółmi nazywa tych, którzy skłonili go do grzechu, czy to szatan, czy ludzie, złe skłonności i namiętności.
Ponieważ zbyt długo trwałem w grzechu (zestarzały), zesłabły siły moje.
„Descedite, a me” [Odstąpcie ode mnie] – pierwszy warunek do poprawy, unikanie sposobności do grzechu.
Wiersz ostatni: zerwanie okazji do grzechu. Używa go się jako akt skruchy i żalu za grzechy, na officium za zmarłych.
Psalm 7
Dawid ułożył ten psalm, aby zbić zarzut Saula i Żydów, że wkradł się do królestwa Saula. Psalmista znajduje się w wielkim ucisku i prześladowaniu, prosi Boga o ratunek, zapewnia Go, Sędziego Najsprawiedliwszego, że jest niewinnym, inaczej sam skazałby się na prześladowanie, niewolę i pohańbienie. W drugiej części psalmu błaga Boga, aby powstał i wystąpił przeciw zaciętości wrogów, aby także w krajach nieprzyjaciół objawił także swą moc wzniosłą. Wiersz 7 nie chodzi już o pojedynczego wroga, ale o całe narody, prosi Boga, aby wydał wyrok na narody i osądził je sprawiedliwie.
Psalm historyczno-moralny. Podział:
Wstęp 2-3 przyczyna powstania.
Rozprowadzenie tematu 4-17 zapewnienie o niewinności, gorąca prośba, radość, gratulacja uprzedzona, jakby prorocza.
Zakończenie 18 – postanowienie psalmisty.
Podział według budowy rytmicznej, dzieli się na 5 strof:
I 1 strofa w. 2-5b-3 przyczyny napisania psalmu
II 2 antystrofa w.4-5a-6 zapewnienie psalmisty prawej (…) z osobistem życzeniem.
5 stycznia 1938
Trzecia strofa odpowiadających wersów 7-10 modlitwa i apelacja do Boga – sprawiedliwego Sędziego.
IV 4 strofa 11-14 uczucie radości, że można wysławiać Pana.
V 2 antystrofa 15-18 opis proroczy (zemsty) odwetu.
~ 94 ~
„Nequando rapiat ut leo animam meam” [By nikt jak lew mnie nie porwał] – odnosi się do jego największego wroga Saula
w. 6 – Dawid wskazuje, że jeśli jest winnym, niech zginie i niech zniszczą i po śmierci jego sławę
w. 9 – cireumdalit te – można zrozumieć dwojako: że albo narody zgromadzą się aby słyszeć Jego sądy albo, aby Go chwalić.
„In altum segregare” – zstąp do nas i potem na powrót wróć na wysoką stolicę swą.
Corda et renes [serce i nerki] – corda – myśli – zamiary
nerki – uczucia, rozkosze
w. 11 – Justus Deus, Justus clipeus albo Justus adjutorium meum [Sprawiedliwy Boże, Sprawiedliwa tarczo, albo Sprawiedliwa pomocy moja]
w. 12 – skierowany do tych, którzy widząc, że grzesznikom też się dobrze powodzi, gardzą Jego prośbą, albo wątpią o Jego sprawiedliwości
13 – vasa martis-martifera
15 – dwa razy powtarza Dawid to samo: parturit iniquitatem et parturit iniquitatem [począł nieprawość]
17 – dobro spada na jego głowę znaczy zło
18 – zakończenie
Psalmu tego rzadko się używa, bo widocznie trudno ująć jego myśli. Prawdopodobnie wiersz 8-9 ma być usunięty, gdyż zawiera inną myśl (pozostałość innego pisarza).
Psalm 8
Hymn o dobroci Boga i wielkości człowieka opiewa mądrość i dobroć Boga, następnie dziękuje Bogu za wywyższenie człowieka i za poddanie Mu wszystkiego pod nogi Jego.
Zapis na koniec dla prasy (dla prasy napis ten oznacza pieśń przy tłoczni wina, albo oznacza miasto lub melodię pieśni).
Podział:
w. 1 jest (…) , wstęp albo antyfona do psalmu
2b-9 treść, uzasadnienie tezy przedstawionej na początku
a) rozważanie majestatu Boga (2b-3)
~ 95 ~
b) znikomość człowieka (4-5)
c) wielka godność udzielona człowiekowi przez Stworzyciela 5-9
10 – zakończenie, powtórzenie treści zawartej w psalmie.
Z rozważania dzieł Bożych psalmista wznosi się do uwielbiania Stwórcy, bo to te mówią o wszechpotędze i mądrości Boga.
w. 3, treść.
Ex ore infantium [z ust niemowląt] – ludzi pokornych, uważających się za małych. Często dzieci małe już wyznawały otwarcie i mężnie Boga, że woleli śmierć ponieść.
w. 5 – nawiedzenie oznacza szczególną opatrzność Boga względem człowieka
w. 6 – Bóg wyświadczył naturze ludzkiej trzy dobrodziejstwa:
1) rozum i wola przez co mało jest umniejszony od aniołów
2) stworzony na podobieństwo Boże
3) wszystkie stworzenia Bóg dał pod jego nogi
w. 7 – przez oves [owce] rozumie prorok przez zwierzęta domowe, (…) zaś dzikie. Grzech pierworodny zmniejszył władzę człowieka nad zwierzętami, ale jej nie zniósł.
Wiersze 6,7,8, zawierają również sens alegorycznie odnosi się to również do Jezusa Chrystusa. Minuisti eum paulo...
Śpiewa się go jako hymn dziękczynny w niedzielnym matutinum i w święta wyznawców, dziewic, szczególnie odnosi go do Chrystusa, stąd odmawia się go w Jego święta.
Psalm 9
Wersety 1-21: Pieśń dziękczynna za odniesione zwycięstwo.
w. 22-39: Wzywanie pomocy Bożej przeciw zuchwalstwu bezbożnych.
Tytuł. Na koniec o tajemnicach syna. Psalm (…).
Treść: Prorok dziękuje Bogu za znaczne jakieś zwycięstwo, następnie z powodu powstania nowych wrogów wewnętrznych i zewnętrznych, dla trudności jakie spotyka dusza jego w walce z nieprzyjaciółmi prosi Boga o skruszenie i wywrócenie niezbożnych, a obronienia pobożnych.
W sensie duchowym treść psalmu:
~ 96 ~
Prorok wysławia zwycięstwo Chrystusa, który uwolnił Kościół swój od nieprzyjaciół, lecz, niestety, powstają nowi wrogowie; pogardzając wrogiem, modli się więc, aby powstał Bóg i skruszył nieprzyjaciół Kościoła.
Podział:
2-3 chwała Boga, który nieprzyjaciół Dawida zgromił.
4-8a i który nigdy nie opuszcza uciemiężonych. 8b-13
13-21 Prośba i skarga przeciwko nieprzyjaciołom.
Druga część:
1-2 pobożna skarga
3-6 opisuje złość niezbożnych wobec Boga
7-11 i złość wobec ludzi
12-13 gorąca prośba
10-18 modlący uważa siebie za wysłuchanego.
Napis o tajemnicach syna w hebrajskim tekście jest inaczej, właściwie jest to uwaga muzyczna (napisy psalmów nie są natchnione) Autorem psalmu prawdopodobnie jest Dawid. Okoliczności powstania go nie znamy. Charakterystyczna cecha psalmu to porządek alfabetyczny, że każdy wiersz następny zaczyna się literą kolejną alfabetu hebrajskiego. Psalm alfabetyczny. Masoreci, którzy oznaczyli Pismo św. w interpunkcję.
Podział na wiersze, Tomasz Etien, Stefan z Paryża:
w. 1 – Dawid przemawia w imieniu Kościoła, dziękuje Bogu za wszystkie dobrodziejstwa, przede wszystkiem za odkupienie
w. 4 – podaje przyczynę radości wyrażoną w wierszach poprzednich. Prorok rozpoczyna opowiadać o zwycięstwie Chrystusa nad szatanem i poplecznikami jego
w. 5 – sedisti super throne [zasiadłeś na tronie] – wskazuje na publiczną zemstę. Szatan z powodu grzechu pierworodnego trzymał w swej niewoli rodzaj ludzki, od którego go uwolnił Chrystus, a szatana złupił
w. 6 – na sposób surowego sędziego zgromił Bóg narody rozmaitemi karami, impiis [występnych] jest odpowiednikiem równoważnym z gentes [pogan].
~ 97 ~
Poganie sprzeciwili się i prześladowali głoszących Ewangelię św. lecz ci zginęli, a imię ich zhańbione podał na wieki potomnym na ich hańbę.
7. Wszelkie zakusy i ataki szatańskie (...) unicestwione znakiem krzyża św. (...) Im bardziej prześladowano Chrystusa, tem bardziej upadało pogaństwo i Chrystus trwa na wieki.
8. Zwyciężywszy szatana przygotował Chrystus tron swój, aby sądzić według sprawiedliwości.
9. Chrystus jest królem i Panem wszystkich.
10. Ubodzy nie lękają się ucisku możnych, bo Bóg stał się ich ucieczką. Jeśliś więc spragnion pomocy Bożej, bądź pokornym w duchu.
11. Bóg pomaga szukającym Go, a nie szukającym pociech świata.
12. W swej gorliwości zwraca się prorok do ludzi i namawia ich do chwalenia Boga i aby pociągnęli za sobą pogan.
13. Przedtem powiedział prorok, że Bóg jest sędzią i ucieczką pokornych, dlatego też pomści krew przelaną i ci, którzy dla Niego zginęli otrzymają koronę wieczną.
14. Uwydatnia się wołanie Kościoła św., który tyle razy zdawał się (…) , ale znów prostował.
15. Bramy i córki Sionu – zgromadzenie wiernych. U Żydów bowiem u bram miasta gromadził się sądy.
16. Exultabo in salutari tuo należy jeszcze do poprzedniego wiersza filiae Sion [córy Syjońskie].
17. Peccator [grzesznik] – singularis [pojedynczy].
18. Nie jest to prośba, ale zapowiadające grzesznikom niechybne potępienie i kary. Naród, który walczy z Bogiem upada.
20. Pycha nienawidzących Boga i sługi Jego wzmaga się ciągle, dlatego „powstań Boże!” woła (…). Psalmista ma też na myśli wrogów i wskazuje ich słabości.
Prośba o księcia pokornego, mądrego i pobożnego. Ludzie mają uznać Chrystusa królem.
Część druga.
1. Prorok w obliczu swych niebezpieczeństw prosi Boga o pomoc.
~ 98 ~
2. Comprehenduntur [być aresztowanym] może odnosić się do impius (ale powinny być comprehenduntur) albo też do sprawiedliwych.
3. Wszelkie zło, które wyrządzają biednym, na nich spadnie. Na ziemi błogosławią bogatego, choćby i grzeszącego, ale w niebie będzie inaczej.
4. Grzesznik rozgniewał Pana, kiedy uciskał biednych, ale w zarozumiałości nie pyta się, czy Boga obraził. Myśli grzesznika są splugawione, ponieważ sądzi, że nie ma Boga.
5. Chodzi o tego zatwardziałego grzesznika.
6. Dalsze twierdzenie zuchwalca, bezbożnika, uważającego się za pobożnego i że zawsze będzie trwał w grzechu nie złamie się potęga jego, że przetrwa z pokolenia na pokolenie.
7. Prorok badawszy jego myśli podaje jego słowa.
8. Podaje jego uczynki, porównuje grzeszników do zbójów ukrytych w jaskiniach, gdzie grzesznicy dobierają sobie ludzi bogatych, wpływowych.
9. Porównuje gnębiciela ubogich do lwa i myśliwego zastawiającego sidła, gdyż grzesznik nie obawia się Boga.
10. Pragnie porwać cały dobytek ubogiego.
11. Prorok wskazuje przyczynę zbrodni grzesznika, gdyż ten myśli, że Boga nie ma, albo nie troszczy się o sprawy ludzkie.
12. Wezwanie Boga, aby ujarzmił grzesznika i ukarał winnych i nie zapominał o ubogich.
13. Po raz trzeci wspomina o zuchwalstwie grzeszników szydzących, że nie ma Boga.
14-18 (28?). Potęga i bogactwa są grzechem grzesznika. Mimo sprzeciwu nieprzyjaciół Pan będzie panował na wieki. Ziemia Pańska-Palestyna i krzyż zamieszkane przez chrześcijan.
Homo superterrum-homoterrenus [Człowiek powstały z ziemi].
Psalm 9 w całości odmawia się tylko w niedzielnym matutinum jako modlitwa o sprawiedliwość dla ubogich i dla uciemiężonych.
Psalm 10
Doskonała ufność sprawiedliwego.
~ 99 ~
Bóg jest największą obroną przeciw nieprzyjaciołom duszy i ciała, dlatego też w strapieniu powinniśmy się do Niego uciekać z ufnością dziecięcą. Psalmista zachęca sprawiedliwych do ufności w Bogu. Dawid przemawia w imieniu sprawiedliwego, cierpiącego prześladowanie. Psalm zaczyna się aktem ufności, a kończy się wiary w Boga.
5. Prorok objaśnia, dlaczego nie obawia się gniewu bezbożnych, bo Pan w niebie jest, On bada i śledzi sprawiedliwego i bezbożnego.
6. Sprawiedliwego, aby wynagrodzić, bezbożnego, aby go ukarać.
7. Bóg dopuści na grzeszników pokusy i okazje do grzechu, gdyż oni nie ustaną i nie nawrócą się, aż ogień i siarka staną się częścią dziedzictwa ich.
8. Bezbożni według złości będą karceni, bo sprawiedliwy jest Pan. Miłuje wszystko, co dobre i sprawiedliwość wynagradza.
Psalm ten pełny ufności mężnej jest w matutinum niedzielnym dla aktu, ufności i wiary.
Psalm 11
Treścią podobny do 10. Prorok skarżąc się na złe obyczaje świata, prosi Boga o pomoc, aby wytracił usta zdradliwe. W drugiej części wprowadza na widownię samego Boga, który obiecuje pomoc. Dlatego też pobożni nie powinni się niczego obawiać, bo więcej należy ufać słowom Bożym niż ludzkim. Myśli przewodnie są jasne i proste:
1. Chociaż sam tekst psalmu jest wadliwy. Tytuł podobny do tytułu Psalmu 6.
w. 2 – Defecit – zabrakło świętych, coraz ich mniej, podobnie i diminutae – coraz mniej są uznane.
3. Podwójnego serca – inaczej mówią, inaczej myślą. „In corde at corde locuti sunt”.
4. Hardzie mówiący – chełpiący się ze swych złośliwych mów.
5. Językowi naszemu damy chwałę, cokolwiek by się mu podobało wypowie: labia nostra, a nobis sunt.
6-7. Należy zaufać Panu, bo słowa Pańskie są najczystsze, bez przymiarki fałszu, srebro oczyszczone przez ogień.
~ 100 ~
8-9. Wszystko, Panie, co obiecałeś, ustrzeżesz. Niezbożni chodzą i okrążają sprawiedliwych, aby ich zgubić. Podobnie krąży szatan jakby lew. Psalmu tego używa się w complecie, we wtorek, aby Bóg skruszył nieprawość i kłamstwo.
Psalm 12
Modlitwa opuszczonego, trwożliwe wzdychanie. Psalmista błaga Boga o uwolnienie od nieprzyjaciół i groźnych niebezpieczeństw. Przedstawia wzdychania duszy bolejącej i niecierpliwie oczekującej pomocy Bożej, kończy się słowami nadziei i radości.
wiersz 1. Bóg zdaje się niekiedy nas opuszczać, abyśmy w chwilach groźniejszych w Jego pomocy ufali i Go wzywali.
2-3. Szatan cieszy się, gdy synowie jego zwalczają i uciskają Kościół. Przyczyną naszych udręk jest, że się my przez grzech odwracamy od Boga.
4. Rozprosz ciemności duszy mojej, umocnił wolę moją, abym nie zasnął i nie umarł w grzechu, bo nieprzyjaciel mówiłby, że on zwyciężył.
5. Szatani cieszą się nie tylko, gdy popełnia sprawiedliwy grzech śmiertelny, ale i gdy już tylko jego wola zaczyna się chwiać.
6. Ufny Twe miłosierdzie dopraszam się pomocy Twej, uwolniony od wszelkich przykrości i niepewności będę śpiewał Panu z wdzięczności za udzieloną mi pomoc.
Psalm 13
Psalm opisuje obfitość pobożności i mnogość bezbożnych, zarazem wspomina pewność sądu Bożego i gorąco życzy sobie uwolnienia Izraela z obecnego nieszczęścia. W Psalmie 13 rozróżniamy części dawniejsze, oryginalne i później usunięte. Na szczęście wiersze późniejsze nie psują myśli przewodniej psalmu (w. 3 c, d, e, f, g, h, i, j, od Sepulchrum patens-non est timor Dei ante oculos eorum).
Właściwy psalm pierwotny dzieli się na 3 części:
1) opis zepsucia ludzi 1-3
2) zganienie tychże 4-6
3) życzenie wybawienia Izraela 7
~ 101 ~
Napis przypisuje autorstwo Dawidowi. Aczkolwiek psalm ten
miał charakter treści partykularnej, jednak stan ludzi grzesznych odnosi się i do stanu obecnych grzeszników.
„Omnes declinaverunt usque ad unum” – odwołuje się do wszystkich przed chrztem, ale spod tego jest wyjęta Najśw. Marja Panna.
Psalm 13 a 52 jest podobny. Redaktor Psalmu 52 był współczesny królowi Jozafatowi, aluzja polityczna (w.6) albo Ezechiaszowi albo obu. Niejedni twierdzą, że ten wiersz jest dodatkiem z czasów niewoli. Wiersze usunięte do Psalmu 13 nie należą. Św. Paweł recytując ten psalm usunął (do Rzymian 3, wiersz 13-18), skąd (…), aby lepiej udowodnić swą tezę. Wiersze więc są natchnione. Pierwsze wiersze wziął z Psalmu 5 wiersz 11, Psalm 139 wiersz 4, Psalm 9 wiersz 7, Księga Izajasza proroka rozdz 60, w 7. (…) 1, 16. Psalm 35,2. (…) te znajdowały się już w Psalmie 13 za czasów Orygenesa i św. Augustyna. Kościół je toleruje, bo:
1) są natchnione, gdyż są wzięte z innych miejsc Pisma św.
2) zgadzają się z tekstem
3) pospolicie się już przyjęły
W Psalmie 13 mamy obraz bezbożności.
Insipiens = improbus et impius.
Wiersz 1. Kto zaprzecza prawdzie istnienia Boga jest głupi i nierozsądny, bo sam rozum na to wskazuje, rzekł więc (…) głupi w sercu swojem, lecz nie w umyśle. Życzy sobie tylko, aby Boga nie było, gdyż umysł nie jest o tym przekonany. Z zepsutego serca rodzi się ateizm, który zaś rodzi wszelkie grzechy non est usque ad unum nie ma ani jednego, gdyż wszyscy zgrzeszyli przez grzech pierworodny.
2-3. Prorok nie powiada, że nie ma sprawiedliwości na ziemi. Ludzie, którzy nie czynią woli Bożej są bezużytecznymi chwastami, które będą wycięte i w ogień wrzucone. (...) Jak grób otwarty wydaje przykry zapach tak gardło tych, którzy mówią fałsze. Gdziekolwiek wejdą zapanuje sytuacja, aby (...).
4. Po cognoscent należy w myśli dodać przedmiot wynikający z tekstu „Deum”, qui devorant – książęta bezbożności gubiący lud.
~ 102 ~
5. Wołanie do Boga, uspokaja i przywraca pokój sprawiedliwym nawet w nieszczęściach, przeciwnie jest u bezbożnych.
6. Bezbożni tam się lękali, gdzie nie było strachu, gdyż Pan jest tylko z ludźmi sprawiedliwymi.
7. Wyraziwszy Dawid swój podziw nad opieką. Jedni twierdzą, że wiersz ten jest z czasów niewoli.
Psalm ten odmawia się w matutinum (...), aby pogłębić i umocnić wiarę, szczególnie narażoną w czasach tak wielkich nieszczęść.
Psalm 14
Któż godnym jest zamieszkać w przybytku Bożym?
Prorok wskazuje drogę do zbawienia albo jakim powinien być obywatel Królestwa Bożego. Psalm ten jest pewnego rodzaju dialogiem między człowiekiem-prorokiem a Bogiem. Napis przypisuje autorstwo Dawidowi, napisy te jednak powstały później, gdy psalmy zostały zaciągnięte u Żydów do liturgii;
1. Dawid nawiązuje do przybytku Bożego na górze Sion, na myśli ma jednak niebo.
2. Odpowiedź, kto tam zamieszka. Kto czyni dwa podstawowe prawa, żyje bez grzechu, czyni sprawiedliwość (który chodzi tu o zmazę grzechu ciężkiego).
3. Wylicza, czego należy pilnie unikać, w pierwszej części chodzi o grzechy popełniane myślą, a potem językiem. Ten wejdzie na Sion, który nie skrzywdził bliźniego.
4. Taki sprawiedliwy gardzi grzesznikami, choćby byli bogaci, a wysławia sprawiedliwych ubogich.
5. Dawid porusza występek chciwości, gdyż i dawniej była chciwość znana jak dziś, chciwość również jest źródłem innych grzechów. Nie przyjmuje darów, aby uciskać niewinnego.
Qui facit haec – prorok daje odpowiedź na pytanie jakie postawił na początku. Psalm 14 jest zwierciadłem świętości.
Psalm 15
Temat podaje nam wiersz 1 tego psalmu: rozkoszą jest mieć Boga po swojej prawicy. Psalmista albo podmiot tego psalmu znajduje w Bogu najwyższe i jedyne swoje dobro, dlatego znajdując się
~ 103 ~
pośród niebezpieczeństw zasyła ku Niemu prośbę pełną ufności, nadziei, wdzięczności. Winszuje sobie przeszłości, cieszy się teraźniejszością i ma jak najlepsze nadzieje na przyszłość, nie bojąc się bynajmniej śmierci albo piekła.
Dyspozycja zdań na ogół, wyjąwszy kilka zdań trudniejszych do wytłumaczenia, jest zupełnie jasna.
1. Przedmowa, w której bohater psalmu poleca się całkowicie Bogu.
2-6. Boga swego uznaje za jedyne najwyższe dobro, Chrystus obierze sobie Boga jako część dziedzictwa swego.
7-11. Wyraża uczucia radości, ufności, wdzięczności z posiadania onego dobra.
Uwydatniają się w tem psalmie trzy cnoty chrześcijańskie: wiara, nadzieja i miłość.
Napis psalmu wskazuje na Dawida, potwierdzają to Piotr i Paweł. Jest on podobny do Psalmu 55 i 58.
Psalm ten jest mesjaniczny, lecz jedni twierdzą, że cały psalm należy odnosić bezpośrednio do Chrystusa (św. Atanazy, Augustyn), a ubocznie drugorzędnie możemy go odnosić do wszystkich członków Kościoła. Potwierdzają to św. Piotr i Paweł, Dzieje Apostolskie 13, 34-37, św. Paweł, św. Piotr 2; 35-37.
Druga część psalmu odnosi się do zmartwychwstania Chrystusa. Osobę Dawida zdaje się zupełnie wykluczać wiersz 10, a tłumaczy o duszy Chrystusowej, która nie pozostała w otchłani piekła, a w. 10b o ciele Chrystusa, które po śmierci zmartwychwstało i nie zostało skażone w grobie. „Sanctus tuus” – wyrażenie absolutne, może stosować się tylko do Chrystusa i rzeczywiście Chrystus się wszystko wypełnił, jak jest w Psalmie 10.
Psalm 72 dorównuje mu pięknością.
Wiersz 1. Psalm ten jest trudny. Sam napis już oznacza trudności „tytuł”. Oznaczający jakiś ważniejszy, pamiątkowy psalm.
2. Bóg sam sobie wystarcza, stąd nie potrzebuje naszych dóbr.
3-4. Ludzie wskutek ran grzechów swoich tak osłabli, że chociażby chcieli wejść na drogę cnoty sami by nie mogli, jedynie za pomocą łaski Bożej.
~ 104 ~
Obrzydłe Bogu ofiary bydląt, jedynie ofiara czysta niepokalana podoba się Panu.
5. Obraz wzięty z podziału roli między spadkobierców.
6. Obraz familijny.
Podział dziedzictwa odbywał się przez losowanie (odnosi się to do podziału ziemi obiecanej).
7. Podziękuję Bogu za udzielenie mi zrozumienia, że mogłem sobie obrać najlepszą część.
8. Szczęśliwy mąż, który zawsze ma Boga przed oczyma swoimi.
9-10. Psalmista przepowiada zmartwychwstanie Chrystusa. Dusza Jezusa nie pozostała w otchłani ani ciało nie uległo skażeniu.
11 (…) in dextera tua w pierwszym rzędzie odnosi się do Chrystusa Pana. Podobnie jak Chrystus-głowa nasza, tak i my-członki Jego otrzymamy miejsce w niebie.
Mówi się ten psalm przy (…).
Psalm 16
Jest modlitwą sprawiedliwego, niewinnie prześladowanego. Jest wzorem doskonałej modlitwy. Dawid znosząc rozmaite nieszczęścia ucieka się do Boga i prosi Go o wyrwanie z ręki nieprzyjaciół, szczególnie zaś jednego (co wynika z wierszy 12-13). Wyśmiewa się z ich doczesnej szczęśliwości i próżnych rozkoszy, w swojej nędzy pociesza się nadzieją żywota wiecznego.
(…) Dawid prosi Boga o pomoc przeciwko nieprzyjaciołom, pragnie uwolnienia:
1) dla swej niewinności
2) dla sprawiedliwości Bożej
3) dla miłosierdzia Jego
4) dla bezbożności złych.
Podział:
Psalmista prosi Boga o posłuchanie i przed.
1b-5. Stan duszy, swoją niewinność żąda pomocy. Opisawszy postępowanie nieprzyjaciół już
6-12. natarczywiej dopomina się opieki Boskiej.
13-15. Napięcie modlitwy potęguje się więcej. Błaga Boga o Jego
~ 105 ~
interwencję, o uwolnienie i pociesza się przeciwstawiając swoją (…) szczęśliwości wrogów.
Dawid ułożył w czasie ucieczki (lub z okazji) przed Saulem, stąd zdaje się współczesnym Psalmowi 7 (gdzie chodzi o wroga Kusza)
Wiersz 1: wysłuchaj modlitwę, opierającej się na sprawiedliwości i żąda tego, co sprawiedliwe.
2. De vultu tuo = te Bóg znając nasze serce może o nas dać najlepszy sąd.
3. Przenośnia ognia oznacza cierpienie, może oznaczać smutek, dzień zaś pomyślność. Kapłan wymawiając te słowa mówi raczej w imieniu Kościoła niż w swoim.
4. Strzegłem stromych ścieżek sprawiedliwości tem bardziej, że usta me nie mówiły pochwał dzieł ludzkich, aby nabyć bogactw.
5. Prorok przekonuje, że bez pomocy Bożej nie może ani wejść na drogę sprawiedliwości ani na niej wytrwać.
6. Wołam do Ciebie z ufności, bo ile razy zawołałem, wysłuchałeś mnie (… ma być czas ...).
7-8. Strzeż mnie od tych, którzy usiłują zgubić miłujący Ciebie, ponieważ jestem słabem, ale Najdroższą Krwią Twoją odkupiony (pupilla sub umbra alarum) jak kurczęta się chronię.
9-10. Serce swe tłuste zamknęli, aby się przypadkiem nie wzruszyło miłosierdziem.
11-12. Już wypędzili mnie ze swego grona, teraz mnie otoczyli, nie spoglądając na Boga, lecz oczy swe opuszczają i cokolwiek bezbożnego pomyślą czynią (Biada narodom, które Chrystusa wyrzucili z prawodawstwa swego, bo i Chrystus od siebie ich wyrzuci).
13. Miecz, którym na mnie godzą, Tyś im dał, aby bronili lud swój.
14. Odłącz ich, Panie, tych niesprawiedliwych, od tych, którzy do trzódki wybranej należą.
W następnych wierszach Psalmista opisuje tych, którzy do tej wybranej trzódki nie należą, a więc ci, którzy używają tylko dóbr doczesnych i resztę ich pozostawiają pokoleniu.
15. Wielka zachodzi różnica między niesprawiedliwym a sprawiedliwym, niesprawiedliwy troszczy się tylko, aby się nasycić dóbr
~ 106 ~
ziemskich.
Psalm złorzeczący (złorzeczenia te nie odnoszą się do jednostek, ale ogólnie do całego społeczeństwa niesprawiedliwych).
~ 107 ~
ZESZYT IIIRecapitulatio meditationis
21 września 1937
Za przedmiot medytacji wziąłem pokusę. Rozważałem znaczenie i wartość pokusy na podstawie życia Pana Jezusa, a szczególnie ostatnich chwil. Bo życie Jego to pełnia pokory, gdy uniżony i wzgardzony przez ludzi i przed męką wydany na pośmiewisko, mówi do nich: „Ludu, mój ludu, cóżem ci uczynił”. Te słowa dzisiaj Jezus także rzekł do mnie z tabernakulum i rzekł mi jeszcze więcej: „ Weź krzyż mój i pójdź za Mną”. Czyli naśladuj mnie i wypowiedział to tylko z większej ku mnie, acz niegodnymu, miłości. Nie mogłem pozostać głuchy na te Jego wołanie, więc przyrzekłem Go naśladować w pokorze i prosiłem Go o łaskę tymi słowy: „Jezu, cichy i serca pokornego, uczyń serce moje według serca Twego”. Wzniosłem za postanowienie ćwiczyć się dzisiaj w pokorze. Za wzór wziąłem sobie Jezusa cierniem ukoronowanego, przyodzianego w purpurę i wydanego na pośmiewisko. Ten wzór największej pokory chcę dzisiaj naśladować.
22 września 1937
Temat dzisiejszej medytacji: „Powołanie przez Jezusa św. Mateusza”. Rozważałem tę scenę powołania, jak Mateusz zaraz opuszcza wszystko, urząd, rodzinę, przyjaciół i bez wahania idzie za Jezusem. Jezus te same słowa i do mnie wypowiada „Sequere me”, a czy ja tak zaraz bezinteresownie opuszczam wszystko jak św. Mateusz i idę za Jezusem? Czy i ja tak bezwzględnie jestem posłuszny Jego wołaniu? Często zdaję się nie słyszeć tego głos, chociaż on wciąż mnie woła. Wzbudziłem więc akt miłości, obrałem postanowienie, za przykładem św. Mateusza, że zawsze, szczególnie w dniu dzisiejszym, za głosem Jezusa zawsze pełnić Jego wolę. Dzisiejsze rozmyślanie szło mi z trudem i musiałem się zmuszać, aby myśl nakłaniać do tematu.
~ 108 ~
23 września 1937
Za temat medytacji wziąłem znaczenie dla chrześcijanina i wartość imienia Maryji. Przedstawiłem sobie na podstawie rozmyślania wartość tego Imienia. Imię to jest zbawieniem, groźne dla szatanów, jest bardzo zbawienne w walce z nieczystością. Jest nadzieją i miłością. Ona sama nam obiecuje, że ktokolwiek się do Niej ucieka, nie zginie, a św. Bernard o Niej mówi, że niesłychano, aby kto się do Niej ucieka, przez Nią miał być opuszczony. Ja tak samo słyszę w sercu Jej głos, jak do mnie przemawia, abym zawsze się do Niej uciekał, abym w niebezpieczeństwie wzywał Jej Imienia. Więc postanowiłem iść za Jej głosem i w dniu dzisiejszym Imię Maryja mieć często na ustach, a przede wszystkim w trudnych chwilach i niebezpieczeństwach.
24 września 1937
Dzisiaj podczas medytacji rozważałem wartość i znaczenie milczenia. Najpierw jak wielkie znaczenie posiadła mowa ludzka, ale i jak wielkie może ona spowodować zło. Doszedłem do wniosku, że o ile bym zachowywał sumiennie milczenie, wtenczas by wszystkie inne ćwiczenia duchowe wiele lepiej się udawały i miałbym większy spokój co do spędzanego dnia. Charakter mój przez to również dużo by zyskał. Przedstawiłem sobie Jezusa małomównego przed sądem Piłata i Kajfasza, gdzie Go niewinnego oskarżono i Jezus, chociaż niewinny, nie usprawiedliwi się, ale milczy i to dzisiaj przez tę regułę nakazującą milczenie karze mi ją przestrzegać. Wzbudziłem akt miłości, aby się wzbudzić do tem większej gorliwości i postanowiłem w dniu dzisiejszym sumiennie przestrzegać milczenia, a szczególnie w studium dowolnych przedmiotów i w tempus liberum. Biorę sobie za wzór Jezusa milczącego na kłamliwe oskarżenia Go przed Piłatem i Kajfaszem. Zakończyłem medytację prośbą o wytrwanie w postanowieniu.
25 września 1937
Stanąwszy pod Krzyżem Chrystusa rozważałem Jego mękę, cierpienia i śmierć. Jak On cierpliwie i z zupełnym poddaniem się
woli swego Ojca Niebieskiego niósł przez całe życie swój krzyż
~ 109 ~
i na koniec, jako dopełnienie ofiary, został na nim ukrzyżowany. Szczególnie zastanawiałem się nad Jego drogą krzyżową. Z miłością wielką i łzami radości przyjmuje na swoje ramiona krzyż i niesie go bez wytchnienia. Czyżby i ja nie powinienem iść w Jego święte ślady? Wtenczas staje przy mnie Chrystus z krzyżem na ramionach i w cierniowej koronie na głowie, a twarz Jego święta krwią zmazana i mówi do mnie cichym, łagodnym głosem: Weźmij krzyż swój na dzisiaj na ramiona i pójdź za mną (naśladuj mnie). Słowa te żałością i wstydem napełniły mnie. Drżę, że dotychczas tak mogłem lekceważyć sobie swój krzyż, tak wymykać się spod niego i tak chętnie go odkładać. Zbudziłem akt miłości i postanowiłem na dziś nieść ten krzyż swój (szczególnie co do milczenia) za wzorem Jezusa idącego drogą krzyżową. Błagałem więc Go o łaskę, abym mógł Go całkowicie w niesieniu krzyża naśladować.
27 września 1937
„Smutna jest dusza Moja, aż do śmierci”. Było tematem mego dzisiejszego rozmyślania. Jezus w Ogrodzie Getsemani. Wokoło ciemność, u góry gwiaździste niebo, a w ciemnej dali migają światełka. To ludzie idą na spoczynek, ludzie za których grzechy właśnie cierpi Jezus. Wszystko wokół uśpione, tylko Syn Człowieczy nie skłania głowy do snu. On cierpi i mocuje się ze sobą i z ust Jego przed rozstaniem się z Apostołami wyrywa się: Smutna jest dusza moja, aż do śmierci, a z Oblicza spływa krwawy pot. Najświętsza, najczystsza i najniewinniejsza dusza wzdryga się pod szkaradnością i ciężarem grzechów, które na siebie przyjmuje. Jezus dzisiaj ponownie powtarza te słowa i do mnie to mówi, dlatego i ja nie mam się czego weselić. Chcę wspólnie z Jezusem. Żałuję za grzechy, którymi Go tak często obrażałem, a których zmycie aż tyle Jezusa kosztowało. Postanawiam dzisiaj szczególnie mieć mękę Jezusa przed oczyma, aby z Nim współczuć, aby tym bardziej unikać tego, co by Go mogło obrazić.
28 września 1937
Dzisiaj rozmyślałem dalsze cierpienia Jezusa w Ogrójcu. „Ojcze, jeśli można, oddal ode mnie ten kielich goryczy, ale nie Moja,
~ 110 ~
lecz Twoja wola niech się stanie”. Słowa te wyryły się w duszy mojej i nad ich znaczeniem się zastanawiałem. Przedstawiłem sobie w myśli dalszy ciąg cierpień Jezusa, cierpień duszy z powodu grzechów, które aby zmyć na się przyjmuje, ale Jezus cierpiał również duszą, gdyż wiedział, że pomimo odkupienia tyle dusz idzie na potępienie, a wszak i za te dusze On cierpiał. Judasz, apostoł Jego, łotr na krzyżu po lewicy, za nich też cierpiał, a jednak nie korzystają z tego, ale gubią swe dusze, gubią na zawsze. Do tego dołączają się i cierpienia fizyczne, zmęczenie, wszystko śpi, nawet Jego apostołowie, za Jerozolimą chmury brzemienne w ciszę. To wszystko wpływa rozstrajająco na Jego zmęczony umysł, że krople krwawego potu opadają na ziemię , a z ust Jego wyrywa się „Panie, jeśli można, oddal ode mnie ten kielich, ale nie moja, ale Twoja wola nich się stanie”. Przykład ten tak wymownie mówi do nas, że nie można mu się oprzeć, wszak i ja tu przyszedłem do klasztoru, aby pełnić Jego wolę, a jak ją pełniłem? Dlatego postanowiłem dziś całkiem postępować według woli Bożej widząc Ją wszędzie, a szczególnie w moich obowiązkach. Jezus przechodził o stokroć gorsze cierpienia, a poddał się woli Ojca.
29 września 1937
„Trwoga przed śmiercią” było tematem mego rozmyślania. Przechodziłem w myśli i rozpatrywałem dalsze cierpienia Jezusa w Ogrójcu. Jezus, który tak bardzo kochał to życie, nie dla tego, że jest największym dobrem, ale jest największą łaską Boga, bo przez to życie możemy wielbić Boga i zasłużyć sobie na wieczną szczęśliwość, zbawić się śmierci. Opodal byli Jego uczniowie. Rad by pozostać z nimi, ale gdy przychodzi do nich, aby pokrzepić się serce widokiem tych, którzy z Nim współczują, znajduje ich śpiących. Jezus tak bardzo potrzebował również serca przyjacielskiego, które by z Nim współczuło. Szukał go, ale go nie mógł znaleźć i dzisiaj więc Jezus woła do mnie z tabernakulum „Synu, oddaj mi serce swoje!”, chce być moim przyjacielem. Głos ten pobudził mnie do tym większej miłości ku Jezusowi. Postanowiłem się Mu dzisiaj całkiem ofiarować, aby w Nim znaleźć przyjaciela najlepszego,
~ 111 ~
bo On mi wskazał wartość przyjaźni. Sam powiedział: „ Kto przyjaciela znalazł, skarb znalazł”. Dlatego postanowiłem sobie widzieć zawsze w Jezusie tego najlepszego mego przyjaciela.
30 września 1937
Rozmyślałem dalszy ciąg cierpień duchowych i zmagań się, jakie przechodził Jezus w Ogrojcu. Tematem rozmyślania było „Módlcie się i czuwajcie, abyście nie weszli w pokuszenie. Duch wprawdzie ochotni, ale ciało mdłe”. Rozmyślałem więc wpierw wartość modlitwy, która duszę czyni potężną i niezwyciężoną, która zwycięża grzech i łączy nas z Bogiem. Gdy Jezus, pokrzepiony modlitwą, przyszedł do apostołów i zastał ich śpiących, nie gani ich surowo, ale łagodnie upomina: „Czuwajcie i módlcie się”. Jezus nie tylko do apostołów te słowa mówi, ale i do nas, i dwóch rzeczy nas przez to uczy: łagodności wobec bliźnich, słabszych od nas, że łagodnie należy z nimi postępować i dobrym przykładem działać i uczy nas modlić się. Modlić się zawsze i wszędzie. To mnie pobudziło do tym większej ufności w pomoc Bożą i to też za wzorem Jezusa stało się moim dzisiejszym postanowieniem.
1 października 1937
Dzisiaj przedstawiłem sobie jak przykro jest być opuszczonym i jak trudno to znieść. Wszak i Jezus został w Ogrójcu opuszczonym, apostołowie Go opuścili, bo zamiast czuwać z Nim posnęli, a i Ojciec Jego Niebieski Go pozornie opuścił. Dusza, która czuje się opuszczona przez ludzi i Boga widzi tylko czarną przepaść przed sobą. Jak złowrogo brzmi wówczas w uszach tego opuszczonego wyraz „sam jeden”. A jednak Bóg nikogo nie opuszcza, chyba, że się człowiek sam od Niego oddala. Choć tak przykre i beznadziejne jest to opuszczenie jednak należy je zwalczać, a jak to uczynić to przykład nam dał sam Jezus. Jego przykład przez tyle wieków jeszcze przemawia: „Ojcze, ale nie Moja, lecz Twoja wola niech się stanie”. Widząc ten przykład Boskiego Mistrza zawstydziłem się, że tak Go mało dotychczas naśladowałem. Żałowałem
~ 112 ~
tej swej opieszałości, bo właśnie w opuszczeniu przez silną ufność w pomoc Bożą zbiera się obfite owoce, które w chwili duchowego uniesienia, w chwili gorliwości się zasiało.
2 października 1937
Rozmyślałem o męce Chrystusa. Męka Chrystusa to najwyższy szczyt Jego Boskiego, tu na ziemi, posłannictwa. To jest tak zwane opus Christi wielkiem wagi dzieło Chrystusa, bo moment ten jest najważniejszym w historii całego świata. Słowa Jezusa, pełne Boskiego zapału, dają się streścić w tych dwóch słowach: verbum crucis, bo Jezus nauczał do krzyża prowadzić, nauczał pokutować, aby osiągnąć owoce Jego męki – czynił wiele znaków, cudów. Lecz największy i najtrwalszy znak przed nami postawił signum ceucis, który to znak wskazuje nam na (II) niepomierną wielkość Boga, wszystko przemija, miasta, władze, „Bóg zawsze ten sam wielki, wszechmocny, nawet Jezus, Jego Boski Syn, kłania się przed Nim w cierpieniach. Signum ceucis wskazuje na zadośćuczynienie jakie Jezus za nas i nasze grzechy złożył Bogu Ojcu. Wskazuje nam na konieczność tego zadośćuczynienia i na miłość Boga względem nas. Jezus tu, na męce swej, okazuje nam szczyt miłości ku nam. Jezus znak ten krzyża postawił również nad przepaścią piekła, aby tu również dusze mogły się oprzeć o krzyż, aby je uchronić od wpadnięcia w tę przepaść. A Jezus do mnie mówi, że i za mnie cierpiał, a co ja Mu za to dałem? Zawstydzony więc muszę żałować tego. To wszystko tak do mnie wymownie przemawia, że postanowiłem dzisiaj być zawsze pamiętny na mękę Jezusa, mieć ją przed oczyma, aby Go już więcej nie obrażać.
4 października 1937
Tematem rozmyślania zdrada Judasza. Judasz zdradza Jezusa. Do tego Jezusa zwycięzcę śmierci, ciała i krwi przystępuje Judasz, aby Go zdradzić i to jest Jego niewdzięczny uczeń. Tego widzimy jak daleko może się (...) łaska Boża, o ile człowiek ją sobie lekceważy. Judasz nic sobie nie czynił z Chrystusa, z Ewangelii i z wszystkiego, co Boże, dlatego bardzo upadł. Jak upokarzającym
~ 113 ~
był dla Jezusa pocałunek przez Judasza, widzimy z tego, że Jezus to przecież Bóg wcielony, sama świętość i czystość, a do Niego przystępuje, aby Go ucałować, wcielony szatan. Jezus więc bardzo musiał boleć nad niewdzięcznością Judasza. Dlatego postanowiłem Go bardziej niż dotąd kochać, a na dzisiaj postanowiłem z miłości ku Jezusowi zdradzonemu unikać choćby najmniejszego grzechu dobrowolnego, aby przez ten grzech teraz powtórnie Go nie zdradzić. A za wzór wiernego służenia Jezusowi wziąłem św. Teresę od Dzieciątka Jezus.
5 października 1937
Jezus w Ogrójcu przez żołnierzy pojmany. W duchu rozważałem Jego pojmanie i zabranie Go od sędziego do sędziego. Rozmyślałem o Jego wielkości majestatu, gdy na zapytanie arcykapłana skromnie odpowiada, że nie Go niech pyta, ale pyta tych, którzy Jego nauk słuchali, gdyż nauczał zawsze jawnie w świątyniach, gdzie wszyscy Żydzi przychodzili, więc niech ich pyta. Wtenczas jeden z żołdaków wymierzył Mu policzek, Jezus natomiast pokornie go przyjmuje, ani cienia żalu nie czuje za to do tego żołdaka, owszem jeszcze modli się: „Panie, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Jezus więc dzisiaj do mnie przemawiał, mówił mi, że byłbym o wiele szczęśliwszym, gdyby serce moje było wolne od wszystkiego, co sprzeciwia się miłości bliźniego, aby im wszystkie urazy darować, nigdy nie mieć do nich żalu, wtenczas serce byłoby wolne i całkowicie skłonne do miłości Jezusa. Wzbudziłem więc szczery akt miłości i postanowiłem dzisiaj postępować Jego śladami, żeby dla bliźnich nie żywić żadnego żalu.
6 października 1937
„Bóg mój i wszystko” na podstawie św. Tomasza rozważałem te słowa. Przede wszystkim przestawiłem sobie wielkość Boga w porównaniu do wszechświata. Słońce jest tylko odblaskiem Jego chwały, cały wszechświat śladem tylko, a wśród tego ogromu wszechświata gwiazd i innych planet znajduje się nędzny, marny pyłek, to nasza ziemia, a co dopiero powiedzieć o jej mieszkańcach w stosunku do wszechświata. Bóg nie stworzył człowieka na
~ 114 ~
jakiejś wielkiej planecie, która by była środkiem wszechświata wtenczas człowiek popadłby w pychę, zarozumiałość i myślałby, czy nie jest panem świata. Tu jemu wszystko służy i kłania się, więc pokusa wdzięczności ku Stwórcy byłaby wykluczona. Ale Bóg w swej mądrości stworzył nas na tak małej planecie, po prostu żadnej roli nie odgrywającej wszechświecie, towarzyszącej tylko słońcu, aby nam wykazać naszą małość, niemoc, a jednak mimo to Bóg kocha nas tak wielką miłością. Jakże więc śmieszni są ci, którzy chcą się pysznić, przecząc istnieniu Boga, a stawiając człowieka ponad chmury. Jakże więc wielka wartość musi być naszej duszy, skoro Bóg ten nie skończenie wielki tak troszczy się o nią, więc też usta nasze powinny tylko wciąż śpiewać Mu hymn dziękczynienia i uwielbiać: Te solus Sanctus, Tu solus Dominus, to solus Altissimum. A jednak jak często jest odwrotnie: cały ogrom wszechświata swem sprawom istnieniem nuci hymn uwielbienia Stwórcy, tak samo i nasza ziemia łączy się w harmonię tych uwielbień, tylko człowiek, człowiek, który wcale nie wytrzymuje porównania ze wszechświatem, natłoku (...) i mówi nam (...) co za czarna i śmieszna niewdzięczność. Dlatego też dziś postanowiłem często myśleć o wielkości Boga i chadzać w Jego obecności, kochać Go co raz więcej, bo godzien jest tego.
7 października 1937
Jezus przed Kajfaszem. Na wszystkie kłamliwe oskarżenia Jezus milczy, w cierpliwości i milczeniu je znosi, ukazując Boski majestat. Na zapytanie Kajfasza odpowiada, że jest Synem Boga żywego. Jezus, pętami dla nas skrępowany to Bóg, ten więzień przed chwilą policzkowaniem znieważany to Syn Boży. Wtenczas zaczęto się domagać wyroku śmierci. Jak bardzo to musiało zaboleć Jezusa, na którego żadne usta nie mogły słusznie podnieść skargi, bo był najniewinniejszy. Teraz Go skazują na śmierć. Wzbudziłem więc akt miłości ku temu Jezusowi tak zelżonemu i zrobiłem postanowienie: nie obrażać się na współbraci. Jeśliby mnie coś przykrego od nich spotkało, za wzorem Jezusa stojącego i milczącego przed Kajfaszem, pragnę to znosić w cierpliwości i w milczeniu.
~ 115 ~
10 października 1937
Tematem dzisiejszego niedzielnego rozmyślania była Komunia św. Rozmyślanie szło mi z trudnością, ponieważ byłem zmęczony wczorajszą pracą, musiałem się zmuszać, aby rozmyślać. Rozmyślałem więc o ścisłym zespoleniu się Boga z człowiekiem w Komunii i jaki to wpływ wywiera na człowieka.
17 października 1937
Dziś rozmyślałem o zjednoczeniu się duszy w Komunii z Jezusem, które objawia się w trzech kierunkach. 1) Przez częste przyjmowanie Jezusa w Komunii Św. Jezus żyje w nas, On w nas przeżywa swe Boskie życie, dlatego najpierw należy zważać, aby oczyścić duszę swą, następnie [zabiegać] o miłość ku Boskiemu Zbawcy, przez to więc ścisłe zjednoczenie się z Jezusem w Komunii oddajemy Mu całkiem swą duszę i znów ją dostajemy, ale już pełną siły, wiary i szlachetnych uczuć. 2) Eucharystia Święta wykazuje nam wspólnię naszego życia z Jezusem idącym na śmierć i na nas woła krzyż, a im bardziej naśladujemy Jezusa, tym bardziej się z Nim jednoczymy. 3) Komunia św. wskazuje również nam na wspólność nas z Jezusem Zmartwychwstałym, bo przez miłość rodzi się życie, która z miłości ku Bogu mówi, że ten nie zginie, ale żyć będzie wiecznie. Będę się więc starał tym bardziej Jezusa ukochać, a szczególnie przed przyjęciem Komunii św. Uprzytomnić sobie Jej znaczenie, Jej potrójny wpływ na dusze nasze.
18 października 1937
„Czem Eucharystia św. dla duszy”. Przez gorliwe przyjęcie Jezusa w Komunii św. łączymy się z Nim i zaczynamy z Nim obcować. Przez to częste znów obcowanie z Jezusem, przez to wpatrywanie się w Niego, który mieszka w sercu naszem, zaczynam (z Nim obcować) się do Niego upodabniać. Myśli nasze są podobne do myśli Jezusa, uczucia nasze u Niego czerpiemy i charakter nasz staje się poddanym Jego charakterowi i taka dusza może się bardzo uświęcić, gdyż sam Jezus nam to udowodnił przez przykład swego życia i cierpienia, a w końcu dał nam możliwość całkowitego
~ 116 ~
obcowanie z Nim w Eucharystii. Wzbudziłem akt wiary w obecność Jezusa w Najświętszym Sakramencie, akt miłości i postanowiłem dzisiaj przyjąć Jezusa z największą gorliwością, a cały dzień spędzić w obcowaniu z Nim będąc przytomnym, że Jezusa mam w sercu. Postanowiłem w trudnościach lub niepewnościach pytać się, co by Jezus w tej chwili uczynił i tak też postąpić. Za przykład wziąłem sobie św. Stanisława Kostkę, bo jakże szczęśliwym musiał się czuć wówczas, gdy w chorobie sama Matka Najświętsza podała mu Jezusa. Dzień ten wtedy na pewno spędził w całkowitem zjednoczeniu się z Bogiem.
19 października 1937
Wieczorem medytację dobrze przygotowałem, ale dziś rano wstałem w dziwnym usposobieniu, do niego nie miałem ochoty i dlatego z medytacją szło trudno. Tematem jej był ciąg dalszy „Czem Eucharystia dla duszy”. Rozważałem jak dusza przez to jednoczenie się z Bogiem w Komunii św. spoczywa w Nim. Pismo Św. nam dostarcza takich obrazów, jak oko Maryji u stóp Jezusa spoczęło nie tylko na oku Zbawiciela, ale i na Jego duszy. Tak samo Apostołowie w Wieczerniku wzrok swój zawiesili na ustach Mistrza, który się modlił za nich. Marija Magdalena, tak samo też dwaj uczniowie idący do Emaus zachwiani na duchu i załamani, przy spotkaniu się z Chrystusem znika ich małoduszność. Wszyscy ci byli wpatrzeni w duszę Jezusa i w Niej czerpali siłę i ja postanowiłem na dzisiaj wzrok swój mieć tylko utkwiony w Chrystusie, za przykładem św. Stanisława Kostki w Nim tylko spoczywać.
20 października 1937
„Czem Eucharystia dla duszy” nadal na ten temat rozmyślałem. Cuda przecież wykazują nam prawdziwą obecność Jezusa w Eucharystii. Dusza zaś, jeśli się odda Jezusowi i w Nim spoczywa, to słabe jej myśli i wątłe nabierają mocy, bo stają się myślami Jezusa. I miłość największą, czystą, caritas powinien każdy żywić do Jezusa w Sakramencie obecnego. Pod wpływem tej miłości ustąpi ta droga czyli eupidi tas. Jezus natomiast z tabernakulum
~ 117 ~
woła na nas: „Pójdźcie do mnie wszyscy” i do mnie tak woła, czy zaś ja szedłem za Nim? Za dużo pokładałem pewności w sobie, dlatego zboczyłem z tej drogi. Wzbudziłem akt żalu, wiary i miłości i postanowiłem na dzisiaj iść do Jezusa, aby Mu wszystko powierzyć, wszystkie troski, utrapienia, radości, a sobie zostawić tylko troski, aby Go miłować.
21 października 1937
„Potrzeba ofiary, a jest nią ofiara Mszy św.” było tematem mego rozmyślania. W każdej Mszy św. nie tylko za czasów prześladowań, na grobach męczenników, ale i teraz Jezus zstępuje jako ofiara na ołtarz i teraz każda, choćby cicha msza, jest świętą. Dlatego powinniśmy jej ze skupieniem słuchać, gdyż Jezus w niej za nas składa się Bogu w ofierze. Postanowiłem więc słuchać każdej Mszy św. tak, jakby to była ostatnia przeze mnie słuchana Msza św. Tak samo, aby zadośćuczynić Bogu za swe grzechy i wdzięczność i miłości okazać Jezusowi, że mi niebo otworzył postanowiłem każdy dzień spędzać również jakby to był ostatni dzień mego życia i tak jakbym chciał ten dzień spędzić. Za wzór wziąłem sobie św. Stanisława Kostkę.
22 października 1937
Dziś rozważałem o dalszym znaczeniu Komunii św. dla duszy naszej. Tak jak chorzy wyjeżdżają nad morze, aby się w nie wpatrywać i pod jego ożywczym dechem otrzymać zdrowie, tak i dusza należąca do Jezusa i zapatrzona w Niego otrzymuje świętość, pod Jego zbawiennym oddechem. O ile żyjemy w cieniu tej białej Hostii św. nic nam nie może zaszkodzić, bo trzeba się tylko dotknąć skraju szaty Jego, aby natychmiast otrzymać zdrowie, a szatą tą jest postać chleba i wina, pod którą się Jezus ukrywa. Dusza, która żyje w cieniu Hostii św. jest napełniona radością wewnętrzną, a radość może tylko gościć w duszach czystych. Jezus zaś woła do nas, abyśmy Jemu zdali wszystkie troski i utrapienia, a żyli w cieniu Jego Hostii św. Postanowiłem więc dzisiaj żyć w całkowitej obecności Boga, ofiarując Mu każdą chwilę, każde zajęcie.
~ 118 ~
23 października 1937
„Dziękczynienie po Komunii św.”. Jezusowi winienem głęboki hołd ze swych myśli, czynów i uczuć. Powinieniem kwiaty słać pod Jego stopy, bo sam jestem prochem i pod stopami Jego moje miejsce. Winienem nucić Mu zawsze hymn uwielbienia, hymn anielski „Święty, Święty, Święty”, lecz ponieważ jestem niegodny do tak wzniosłego hymnu, dlatego Jezus raczy wysłuchać mego hymnu, na który się zdobyć mogę, jakby ligawkę pastuszą, tę, gdy w czasie narodzenia u góry aniołowie śpiewali „Gloria” to na ziemi pastuszkowie przygrywali Dzieciątku na ligawce i miłe było Jezuskowi ich granie. Wzbudziłem więc akt ufności i miłości, a postanowiłem i w dniu dzisiejszym wszelkie me myśli i czyny słać jako kwiaty pod stopy Jezusa.
24 październik 1937
Nadal rozmyślałem o dziękczynieniu po Komunii św. Po Komunii św. serca nasze zawsze rozpalone są miłością Bożą. Wtenczas to najlepiej jest, w tym ogniu miłości Bożej, urabiać duszę swą, nadawać jej kształty Chrystusowe, kuć w ogniu miłości, aby gdy nastąpią chwile jakby opuszczenia, wtenczas mogła się tu urobiona już dusza nasza zahartować i na stałe prawdziwe kształty zatrzymać. Wtedy charakter nasz będzie silny i stały. Potem rozpatrywałem pytanie, ile mam w sobie tej prawdziwej, rzetelnej cnoty, co hamuje mój rozwój i co jest niebezpieczeństwem mego postępu? Ile mam w sobie prawdziwego życia Chrystusowego? Jezus zaś patrząc na nasze poczynania prosi: „ Synu, oddaj Mi serce twoje”. Nie mogę na tę prośbę pozostać głuchy, więc oddaję się Jezusowi i postanawiam na dzisiaj, za przykładem św. Teresy, oddawać Mu serce swoje, aby Jezus na wskroś je przemieniał.
25 października 1937
„Niech się nie trwoży serce wasze”, temat dzisiejszego rozmyślania. Gdy ogarnie trwoga, wtedy należy sobie przypomnieć ostatnie dni wielkiego tygodnia, gdy Jezus żegnał się z uczniami, wielką miłością ich otoczył, umywał im nogi. Miłość Jego była bez granic,
~ 119 ~
bo oto jeszcze daje nam siebie jako pokarm duszy. U Niego mamy więc w takich chwilach czerpać siłę i wiarę, bo Jezus chce przyjść do serca pełnego wiary, ufności i miłości. Rozmyślanie ranne odprawiłem z trudnością, nie miałem usposobienia do rozmyślania, z trudnością przyszło mi wiązać jedną myśl z drugą.
26 października 1937
„Pod Krzyżem”, o tym temacie dziś rozważałem. W myśli stanołem pod krzyżem, chcąc upaść na twarz, w proch skłonić swą głowę, ale Jezus tak przyciągnął mój wzrok, żem tylko na Niego patrzał, wszak On sam wyrzekł niegdyś te słowa: „Patrzeli będą na Mnie, a płakali”. Rozważałem dalej, ile Jezus to wycierpiał. Gdy przyszedł na świat musiał się chronić w stajence, uciekać do Egiptu, w twardym odzieniu, pracował w warsztacie Józefa, a gdy nam się oddał, woleliśmy Barabasza, z Matki Jego zrobiliśmy Matkę Boleści, i oto ten sam Jezus dzisiaj wisi na krzyżu, a z ust Jego wyrywa się ostatnia modlitwa, modlitwa wstawiennictwa. A Jezus, jako wzór zakonnika, do mnie przemawia z krzyża: Czym dbał o wygody, czy unikałem krzyża i umartwienia? Więc dlaczego mnie nie naśladujesz? Łożem boleści i śmierci mej był krzyż, a ty byś się troszczył o wygody. Łzami powinienem się zalać na to pytanie, przeprosiłem więc Jezusa za mą niewdzięczność i postanowiłem dzisiaj odpłacić Mu się za to miłością, miłością, która by Mu na dzisiaj pozwoliła złożyć swą umęczoną głowę w mym sercu, jak ją złożył w sercu św. Teresy.
27 października 1937
Dziś rozważałem o drodze Jezusa na Golgotę. Jak pod krzyżem twarzą w proch upadł przed oczyma Żydów – przybyłych na święto Paschy do Jerozolimy. Na świat przybył o północy, w ukryciu, że tylko garstka pasterzy przyszła Mu się pokłonić, a teraz w samo południe idzie na wzgórze, z krzyżem niesionym na ramionach obolałych, popędzany przez złość żydowską. Jak wielkie to wyniszczenie samego siebie. Jak wielkie oddanie się Ojcu Niebieskiemu.
~ 120 ~
Gdy na wzgórzu podają Mu do picia wino octem i żółcią zaprawione, nie pluje, bo chce cierpieć z całą przytomnością, napój ten stępiał zmysły, aby nie chcieć tak bardzo cierpieć. A Pan Jezus wciąż i wciąż woła do nas: „Jeśli chcesz mnie naśladować, weźmij krzyż swój na codzień na ramiona swe i pójdź za Mną”. Z ufną miłością oddałem się w ręce Jezusa. Postanowiłem na wzór Jego całkowicie się dla Niego wyniszczyć, aby każdą chwilkę starać się tylko dla Niego spędzić, tylko z myślą o Nim, a tak chwilę za chwilą cały dzień w całkowitym zjednoczeniu się z Nim, a w sercu swym dać Mu odpoczynek i schronienie przed wszystkimi, którzy Go prześladują, nienawidzą, znieważają i bluźnią Mu.
28 października 1937
„Ukrzyżowanie”. Przez ukrzyżowanie Jezus spełnił z siebie całkowitą ofiarę zadośćuczynienia za nasze grzechy. Złożywszy zaś zadośćuczynienie Bogu przez to otworzył nam niebo. Od nas jedynie zależy, czy skorzystamy z tej męki czy nie! O ile ktoś nie korzysta z owoców męki Jezusa, staje się winnym krwi i śmierci Jezusa. Jezus zaś od nas tylko żąda, aby Mu służyć wiernie, aby pełnić wolę Jego, bo przez to będziemy Mu oddani, a zarazem będziemy Go i miłowali. Postanowiłem przy pracy fizycznej szczególnie o Nim pamiętać, o Jego męce, że On nie tyle wycierpiał dla mnie, aby pracować z poświęcenia, aby pracować z Jezusem.
29 października 1937
Dzisiaj rozmyślałem na podstawie słów św. Łukasza: „Przez cierpliwą wytrwałość posiądziesz duszę swoją”. Natura ludzka jest skłonną do złego, aby więc wciąż utrzymać się w życiu nadprzyrodzonym trzeba do tego cierpliwej wytrwałości, która duszę doprowadzi do Boga, że w Nim umie spocząć. Jeżeli dusza we wszystkim widzi tylko zło i na wszystko pod tym kątem się zapatruje, to jedynie tylko musi przez cierpliwą wytrwałoś dążyć do Boga. Z wytrwałością należy poskramiać swe zmysły, z wytrwałością postępować w zaparciu się. W ten sposób posiądziemy swą duszę,
~ 121 ~
posiądziemy ją na nowo silną, Bogu jedynie oddaną i ufną w Jego pomoc. Postanowiłem dziś wytrwale znosić wszelkie trudności i wytrwale dążyć do tego, aby Jezus zakrólował całkowicie w sercu i umyśle, wciąż mieć tylko słowa na ustach: „Mów Panie, bo sługa Twój słucha”.
30 października 1937
„A pośniadawszy rzekł Jezus do Piotra Szymona: „ Piotrze [synu Jana] czy miłujesz mnie więcej aniżeli ci?”. I potrójnie w ten sposób go pytał, za każdym razem zaś otrzymawszy odpowiedź: „Tak, Panie, Ty wiesz, że Cię miłuję”. Nad temi słowami dziś się zastanowiłem. Przez to Jezus chciał powiedzieć, aby Piotr Go miłował bardzo bardzo, bo chce mu powierzyć rzeczy wielkie, aby pasł owieczki Jego, kto zaś chce prowadzić ludzi, miłość Jego musi być potrójnie wypróbowana. Miłość więc tak wielkiem ma znaczenie, bo ta nam pozwala Boga posiąść. Aby miłość zaś była wielka trzeba ją potęgować dobrymi uczynkami. Te same słowa Jezus do mnie mówi. Kroki zaś moje są pierwszymi krokami na drodze do doskonałości, lecz aby je utrwalić i zaznaczyć postanowiłem dzisiej uważać, aby wykonywać jak najwięcej dobrych uczynków z miłości ku Bogu, szczególnie w posługach dla współbraci.
4 listopada 1937
Rozmyślałem o tak wielkiej miłości Bożej względem nas. W sercu więc nie ma miejsca na rozpacz, na zwątpienie, bo zawsze jest ta świadomość miłości Bożej. Ta świadomość daje nam moc i siłę do czynów heroicznych, do całkowitego się oddania w ręce Boże. Bóg dał liczne objawy swojej miłości, już przez usta proroków mówił o miłości w „Pieśniach nad Pieśniami”: „Synu mój, daj Mi serce swoje”. Nadmiarem zaś tej miłości jest Jezus Ukrzyżowany, a z ran Jego płynie wonność miłości i obejmuje cały świat, serce zaś objęło w swej miłości wszystkich – Krzyż ten jak pochodnia zaświecił w mrokach ciemności. Przyciąga do siebie wszystkich i dusza moja lgnie do Niego, bo na nim wisi Jezus, bo na nim Jezus za mnie cierpi. A krzyż ten miłośnie chce swoimi ramionami objąć
~ 122 ~
cały świat i woła: „Oto tak Bóg umiłował świat”. Miłością pobudzony postanowiłem miłość mieć tylko przed oczyma i z miłości ku Jezusowi oddać się wszelkiej pracy ręcznej, która mnie dziś czeka, bez szemrania, ani też nie okazując niezadowolenia (...).
5 listopada 1937
Tematem mego rozmyślania było „ Gorzka żałość duszy”. Rozważałem o tem, jak dusza powinna współczuć z Jezusem cierpiącym. Ona powinna się dać ukrzyżować razem z Jezusem na drugiej stronie Krzyża, bo na jej gruncie nędzy grzechowej wyrosły kolce cierniowej korony, bo z jej wnętrza były miotane na Jezusa pośmiewiska i obelżywe słowa, bo dusza nasza była przyczyną Jego męki. Boleść więc duszy apostolskiej powinna być wielka, bo Jezus cierpiał tak straszne męki za nią, za nią tylko samą. W skrusze za me grzechy postanowiłem wciąż sobie przypominać i wciąż dziś powtarzać te słowa „To za mnie, Jezu”, aby uprzytomnić sobie Jego mękę i wzbudzić w sobie współczucie.
6 listopada 1937
„Krew oblubieńca”. Jezus kocha każdą duszę miłością oblubieńczą, dlatego też przyszedł na ziemię, aby z tego starego świata, świata grzesznego, pogrążonego w ciemności stworzyć człowieka nowego, czystego. Lecz świat już był bardzo pogrążony w występku, aby był czuły na naukę Jezusa. Przyszedł więc Jezus, aby w dzień jasny zmienić ciemność, aby bagna grzechu zmienić w źródła krystalicznej wody, a do tego trzeba było, aby się przyodział w szatę cierpienia, aby świat mógł zrozumie złość grzechu. Odrywa swe ręce i nogi od krzyża, zstępuje z krzyża i idzie w świat umęczony w koronie cierniowej, aby powiedzie ludziom: „Patrzcie com wycierpiał, patrzcie jak wielka jest złość grzechu”. Lecz w tej wędrówce nie zawsze spotyka serca miłujące, a On wszystkie kocha, za wszystkie cierpiał i wszystkim otworzył niebo, jednak nie wszystkie idą do Niego, a nawet jeszcze drwią z Niego i prześladują Go. Przychodzi więc Jezus i tu, do klasztoru, aby tu choć na chwilkę spocząć w pobliżu serc ofiarnych, lecz czy one są zawsze gotowe
~ 123 ~
na udzielenie spoczynku Jezusowi. Dlatego chcę Go kochać tak bardzo do jakiej miłości tylko jestem zdolny, chcę Go pieścić w swem sercu, miłością za miłość odpłacić i miłość podarować. Zbawicielu, chcę być godnym uczniem Twoim.
7 listopada 1937
Jezus na krzyżu zawołał głosem wielkim: „Ojcze, w ręce Twoje oddaję ducha mego” temat dzisiejszego, niedzielnego rozmyślania. Słowa te wskazują na zwycięstwo Jezusa. Te słowa mają być i naszymi ostatnimi słowami, one również mówią nam o nieśmiertelności. Moje postanowienie: żeby ćwiczenia niedzielne w kaplicy i w kościele odprawiać możliwie najlepiej.
8 listopada 1937
Duch zgody. Domek nazaretański jest wzorem najdoskonalszego ducha zgody. Trzy tam serca, a jedno uderzenie, trzy dusze, a jedna myśl, jedna wola, pragnienie. Panuje tam przedwieczna, harmonijna zgoda, łagodność, cichość, zasadzone na miłości Bożej i bliźniego. Każdy klasztor powinien być takim domkiem nazaretańskim, każdy konwent, rodziną na wzór Rodziny Świętej. Wszystkich nas posłał ten sam Bóg, to samo więc mamy powołanie, to samo życie, tę samą pracę, powinien więc być jeden duch w jednym ciele. Lecz, aby tę zgodę, łagodność, cichość wśród nas rozwijać trzeba i z naszej strony wyrzeczenia się i zaparcia. Nigdy nie okazywać wrzaskliwości i nerwowości. Bliźniego, o ile by nas skrzywdził, starać się zawsze dobrze wytłumaczyć, zrezygnować ze swych życzeń i pragnień, prosić o przebaczenie innych: być skorym do przebaczenia, to warunki zachowania ducha zgody. To wszystko zasadza się na miłości bliźniego. Dlatego Jezus mówi do uczniów swoich: „Potem poznają żeście uczniami moimi, jeśli miłość mieć będziecie jedno ku drugim”. Postanowiłem dzisiaj starać się o ducha zgody.
9 listopada 1937
W szkole pokusy. Już po upadku Adama w raju otrzymaliśmy zarodek pychy, który w nas nurtuje. Pycha nas odwraca od Boga,
~ 124 ~
pycha strąciła aniołów do piekła. Jezus przez życie swe zostawił nam wzór i przykład pokory. Jego życie płynęło od urodzenia się aż do krzyża w pokorze, nikomu nie znane. Jako uczniów nie wybiera sobie uczonych, czy książąt, ale ubogich rybaków i z nimi podbił cały świat. Kiedy znów nam się zostawił w Eucharystii, to zostawił się pod skromną, niepozorną postacią chleba. To wskazuje nam na pokorę, uczy nas jej, bo serce pokorne miłe jest Panu i nim Pan nie wzgardzi. Szczególnie w klasztorze powołani jesteśmy do pokory, bo, aby tym większy gmach doskonałości zbudować, tym bardziej się musimy w pokorze uniżyć, aby tym głębsze były jego fundamenty. Jezus zaś prosi nas, abyśmy Go naśladowali w pokorze. Widząc przed Jezusem swą marność, z ust moich może się tylko wciąż wyrywać prośba: „Jezu cichy, serca pokornego, uczyń serce moje według serca Twego”. Prosiłem więc Jezusa o łaskę, abym według Jego przykładu mógł się ćwiczyć w pokorze.
10 listopada 1937
Pokora w duchu i czynie. Z czegóż mamy się chełpić? Jak nierozumna jest pycha, w którą tak często popadamy. Sami przecież czem dla siebie jesteśmy, jesteśmy nicością i marnością, z marności Bóg nas wyprowadził, więc wszystko cokolwiek mamy, czemukolwiek się posługujemy, Bóg nam to w dobroci swej darował, abyśmy tego używali. Bez pomocy Bożej nic nie możemy, jedno tylko możemy, a to grzeszyć, grzech zaś nas stawia niżej od nicości. Ciało zaś nasze jest prochem i w każdej chwili może do ziemi powrócić. Dusza zaś ma o tyle wartość, o ile się wyrzeknie samej siebie i całkowicie podda się woli Bożej. Zamiast więc pysznić się powinniśmy wszystkie uczucia ku Bogu zwrócić, Jemu poddać rozum, wolę, bo On nam to dał. Chcę więc się ćwiczyć w pokorze, ale pomny na swą marność cóż mogę zrobić dobrego? Oto Jezus stoi na mej drodze, woła na mnie, aby Mu się oddać, gdyż chce mnie prowadzić drogą prostą, wszystko więc i cały Jemu się oddaję, niech On mnie prowadzi i wciąż Mu będę powtarzał: „Jezu cichy i serca pokornego, uczyń serce moje podobne do Serca Twego”.
~ 125 ~
11 listopada 1937
O milczeniu. Mowa jest wielkim darem jakiego nam udzielił Bóg. Przez mowę Boga wielbimy, na słowa wyrzeczone przez kapłana na Mszy św. sam Bóg zstępuje z nieba. Przez słowa możemy wypowiadać swe myśli, uczucia, porozumieć się z bliźnimi, ale można również daru tego bardzo nadużywać. Księga Przypowieści mówi: „Kto strzeże ust swych, duszy swej strzeże”. Dlatego tak ważne jest milczenie, milczenie pokory i skromności, że się nie należy chwalić przed drugimi, ani upierać się przy swym zdaniu. Milczenie roztropności i dyskrecji, że nie należy roznosić nowinek, wypowiadać innym, co się w domu dzieje i należy zachować powierzone tajemnice. Milczenie posłuszeństwa, być posłusznym wszelkim rozkazom przełożonych, nie narzekać, nie krytykować, a ilu nas spotkała niesłuszna nagana nawet się nie usprawiedliwiać. Milczenie z miłości bliźniego, aby go nie obmawiać, nie oczerniać, nie dokuczać swymi żartami i docinkami. Milczenie cierpliwości, nie narzekać przy niesieniu swego krzyża, nie uskarżać się, ale nieść go w milczeniu, tak jak Jezus swój krzyż dźwigał. Milczenie reguły, które reguła nakazuje. Z miłości Bożej postanowiłem się dziś ćwiczyć w milczeniu.
12 listopada 1937
Rozmyślałem o modlitwie. Przez modlitwę oddajemy bezpośrednio chwałę Bogu. Ona nas łączy z Bogiem i chwile to bardzo szczęśliwe spędzone na poufałej rozmowie z Jezusem ukrytym w tabernakulum. On tam czeka na nas i tak bardzo pragnie naszych zwierzeń. Modlitwa jest więc życiem naszej duszy, ona nam daje siłę i łaskę kroczenia drogą jaką nam Bóg nakreślił, ona sprowadza na nas z nieba co chwile nowe łaski. Modlitwa w cierpieniu jest aniołem pocieszenia. O ile jest niespokojne serce nasze, znajdujemy się w oschłości i w utrapieniu, modlitwa wypełnia żagiel naszego żywota, a łódka nasza szybko przepłynie poprzez mętne wody i wypłynie na spokojną, krystaliczną toń. Modlitwa sprowadza na nas błogosławieństwo Boże i utwierdza nas w powołaniu. Wobec tak wielkich korzyści jakie wypływają z modlitwy nie możemy jej
~ 126 ~
sobie lekceważyć. Ona nas łączy z Bogiem, a że czasem nas zawodzi to z naszej własnej winy, że niezbyt ufni w pomoc Bożą się modlimy. Postanowiłem uważać dzisiaj na swe modlitwy, aby modlić się dobrze, tak jak się modlił św. Stanisław Kostka, za jego przykładem chcę iść. W czasie pracy ręcznej chcę ją przeplatać modlitwą, drobnymi westchnieniami, które wcale nie przeszkadzają pracy, lecz czasem czynią ją miłą Bogu.
14 listopada 1937
Msza św. to temat dzisiejszej medytacji. Msza św. to bezkrwawa ofiara Jezusa za nas. Ofiara ta więc ma wartość nieskończoną, dlatego i my łącząc się z Jezusem we Mszy św. uwielbiamy Boga w najwyższy sposób, jaki możliwy jest do osiągnięcia. W ten sam sposób składamy Mu dziękczynienie za łaski i zadośćuczynienie za grzechy. Widząc tak wielką wartość Mszy św. postanowiłem, z niej zawsze korzystać jak najlepiej, być na niej tak żywo obecnym jak Matka Boska ze św. Janem żywo przeżywali mękę Jezusa pod krzyżem.
15 listopada 1937
Życie wewnętrzne. W dążeniu do doskonałości wielką wartość odgrywa życie wewnętrzne, bez niego doskonałość jest niemożliwą i wszelkie inne zabiegi o nią są bezskuteczne. Powinnyśmy dążyć do tego, aby móc powiedzieć: „Żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus”. Życie wewnętrzne opiera się na życiu z Chrystusem, w Chrystusie i z Chrystusa. Z Jezusem mamy żyć. Jemu więc się oddać, do Niego się uciekać w wątpliwościach, trudnościach, z Nim dusza nasza powinna prowadzić poufałe rozmowy, z wszystkiego Mu się zwierzać, wszędzie być przy Nim. Serce niech będzie u Jego stóp, a wtenczas będzie dusza żyła w Jezusie i w Nim położy bezgraniczną ufność i z Niego będzie czerpać siłę swą do dobrego Mu służenia. Życie więc wewnętrzne łączy duszę naszą z Chrystusem. Postanowiłem więc w dniu dzisiejszym dążyć do życia wewnętrznego, zachować przez cały dzień skupienie ducha, za wzorem świętej Teresy skuć to skupienie niejednym umartwieniem.
~ 127 ~
16 listopada 1937
Miłość Jezusa do krzyża. Krzyż był przedmiotem myśli Jezusa. Jezus tęsknił za nim i często o nim apostołom wspomina, a kiedy wkładają Mu krzyż na ramiona wśród tłumu naigrywają się z Niego, On z radością go przyjmuje, przyciska do serca, całuje to łoże boleści. Tak chętnie Jezus przyjmuje ten krzyż, bo wie, że nie nakłada go Judasz, ni Herod, czy też Żydzi, lecz Bóg Go wkłada na Jezusa i Jezus z taką miłością poddaje się woli Ojca swego. Jezus z całą świadomością kładzie się na tym krzyżu, z którego unosi się największe dzieło, dzieło uwielbienia Boga Ojca i odkupienia ludzkości. Krzyż więc staje się drzewem żywota. Przez swój przykład Jezus przemawia do nas: „Patrz, duszo, jakem cierpiał dla Ciebie, ucz się ode Mnie cierpieć”. Okazałem Mu swą wdzięczność za to, że chcę Go kochać całym sercem, chcę dla miłości tęsknić za cierpieniem i z miłością je przyjmować, jako pochodzące od Boga, aby one były dowodami mej miłości. Postanowiłem dziś z miłością i radością znosić cierpienia spowodowane zimnem, które mi tak dokucza. O, Jezu, dozwól, aby choć trochę mogłem cierpieć dla Ciebie!
17 listopada 1937
Miłość Jezusa. Jezus pierwszy nas umiłował, dlatego też On tęskni za naszą miłością. Miłość Jego ku nam jest zbyt wielka, od nas żąda tak samo wielkiej miłości, miłości do jakiej tylko jesteśmy zdolni. Miłość nasza sprawia radość Jezusowi i to nas cieszy, to nas zadowala, choć czasem On śpi w naszem sercu, to jednak wiemy, że On jest blisko nas i choć się to nie daje odczuć, to wiemy, że serce Jego pała miłością równą, stałą i wielką zawsze ku nam. On się nam objawia. Miłość Go nam wskazuje. Uszy czyni wrażliwe na Jego Boski głos, na Jego wołanie. Miłość Go nam daje całkowicie. O, Jezu! Jak pragnę Cię ukochać, serce moje tak bardzo chce Cię miłować, miłować aż do szaleństwa. A tym bardziej pobudzony przez Twój łaski głos: „Synu, daj mi serce Twoje!”. Jezu! Cóż wymowniej może nam mówić o Twej miłości niźli Twe wyznanie: „Żadna pszczoła nie leci do kwiatka i z takim pożądaniem wysysa
~ 128 ~
z niego miód, jak Ja cały do dusz, które mnie pragną”. Oczarowany tym urokiem głosu Jezusa postanowiłem wciąż przez cały dzień, powtarzać: „Jezu, kocham Cię!”. Chcę Cię kochać aż do szaleństwa. Przyjdź więc i zrań serce me Twą miłością i wypal je ku sobie”.
18 listopada 1937
Miłość a ofiara. Miłość żąda ofiary. Sam Jezus nam to okazał gdy życie swe za nas położył, a położył je nie tylko za tych, którzy Go kochają, ale za wszystkich, i za tych, którzy Go nienawidzą, miłość to sprawiła. Miłość więc nie może się opierać na uczuciu, ale pociąga za sobą ofiary, na które uczuciem trudno się zdobyć. Przez ofiary tylko miłość może być czynna i miłą Jezusowi, a to nie przychodzi od razu, trzeba się długo ćwiczyć i wychowywać w atmosferze uczuć Chrystusowych, tak długo, aż Nim przeniknie cała dusza, że On będzie żył w nas. Wtenczas będziemy zdolni do ofiar, które poprowadzą do zwycięstwa. Jezus przez swój przykład tak bardzo wzywa nas do miłości, że żadna dusza się nie może Mu oprzeć. Mówiłem Mu, że Go kocham i pieśń tę miłosną chciałbym Mu zawsze nieść. Postanowiłem dzisiaj zbierać ofiary dla Jezusa, małe ofiary, ale cenne, dla Niego zawsze radosne. Przez te małe ofiary chcę Mu wciąż robić przyjemność, za przykładem małej oblubienicy Jezusa, św. Teresy.
19 listopada 1937
„A gdy przyjdzie Duch Pocieszyciel”. Duch św. sprawia wielką misję w stosunku do naszych dusz. On w nas umacnia to życie chrześcijanina, okazuje nam szkaradność grzechu, ułudy świata, zapala dusze dla Chrystusa. Bóg w nasze ręce złożył nasze zbawienie. Duch św. zaś daje nam świadomość tej odpowiedzialności. On nam wskazuje, że większość naszego życia przypada poza grób i tam dopiero będzie to właściwe życie, bo u Ojca Niebieskiego mieszkań wiele jest. Jezus zaś odszedł, aby nam przysłał Ducha św. On żąda więc od nas miłości przekształconej przez Św. Ducha często duchownej, oderwanej od tego świata, miłości bezinteresownej. Jezus żąda ode mnie takiej miłości, miłości przez łzy w cierpieniu
~ 129 ~
i w radości, a nie abym szukał pocieszenia. Dlatego będę starał się Mu dzisiaj odwdzięczyć za te wszystkie łaski i będę się ćwiczył w miłości Jezusa bezinteresownej, będę więc starał się zbierać ofiary dla Niego.
20 listopada 1937
Bóg mnie wczoraj nawiedził ciężkim doświadczeniem. Normalnie cierpiałem bardzo, tak, że nawet noc miałem niespokojną. Z tego powodu ranna medytacja szła mi trudno. Zbyt wielkim dusza ma była nasycona niepokojem, abym mógł spokojnie rozmyślać, choć wczoraj ją przygotowałem, a mianowicie przyjście Ducha św. Jezus przygotowuje swych uczniów na czas próby, kiedy ich opuści, ale zarazem pociesza ich, że skoro odejdzie pośle im Ducha św., który ich umocni. Oprócz tego rzekł im Jezus: „Wy będziecie płakali i smucili się, a świat się będzie weselił”. Smutek ten u nas wypływa z naszej niegodności Miłosierdzia Bożego, lecz gdy się całkowicie oddamy Bogu, zamieni się on w radość. Dalej już nie mogłem rozmyślać, gdyż z powodu swego cierpienia duchowego wciąż polecałem się opiece Bożej. Więc postanowiłem wczoraj starać się całkowicie pokładać ufność w miłosierdziu Boga.
21 listopada 1937
„Jam zwyciężył świat”. Jezus zapowiedział, że czeka nas udręczenie na ziemi, lecz On przybędzie nam z pomocą. Jezus przez śmierć swą zwyciężył świat, zwycięża go i nadal w nas. Cierpienie z poddaniem się i umartwienia są zagadką dla dzieci tego świata, nie wiedzą one, że Jezus jest fundamentem naszego zwycięstwa świata. Św. Augustyn powiedział: „Jezus nie byłby zwyciężył świata, jeśli by go w nas wciąż nie zwyciężał”. On wciąż w nas zwycięża świat i żąda tylko od nas całkowitego Mu się oddania. Siła wiary więc to nie suchy akt rozmowy, to potęga czerpania z Jezusa. Jezus i do nas woła: „Jam zwyciężył świat, Ja go i w was zwyciężę, tylko dajcie Mi serce swe, tylko oddajcie Mi wolę swą”. Jezu, oto masz mą wolę, mój rozum i serce! Chcę tylko pełnić wolę Twoją, chcę umrzeć dla siebie i świata! Święta Teresko, proś za mną!
~ 130 ~
22 listopada 1937
Arcykapłańska modlitwa. Jezus przyszedł na świat, aby dać nam poznać swego Ojca Niebieskiego i siebie. Boga poznajemy z przyrodą, ale i z historii, z objawienia i z łaski. Źródłem więc poznania Boga jest postać Jezusa i łaska, przez wewnętrzne działanie, doświadczenie. W modlitwie zaś w duszy naszej staje Jezus, także wszystko inne wobec Niego blednie, nie tylko nasze udręczenia i my sami, ale jak Jezus zstąpił na ziemię przyćmił sławę Grecji i Rzymu, a narody zaczęły się garnąć do Niego. On jest światłem,
które wszystkich oświeca, bo to, co przyniósł ze sobą ma wartość nieznaną, a dał nam miłość Boga, odkupiającą łaskę. Za to powinniśmy Go wciąż kochać i wiernie Mu służyć. Pascal powiedział: „Nie byłby szukał Boga, kto Go już nie znalazł”, czyli że zawsze mamy dążyć do Niego, mimo niepowodzeń, mimo zniechęceń. On ma być naszym ośrodkiem, On pragnie dusz naszych, On woła nas, więc idziemy do Niego, On cierpi, dużo cierpi, od tych, którzy Go znać nie chcą, więc przynajmniej my Go nie zasmucajmy. Dlatego będę starał dziś, za przykładem św. Tereski, sprawiać Mu przyjemność, aby stale ożywiać ducha ofiary, ducha miłości.
23 listopada 1937
Łaska Boża przemienia nasze dusze. Ona je podnosi do większej godności, daje duszy jakby naturę Boską, dlatego z łaską Bożą należy współpracować, bo ona daje naszym czynom wartość. Bez niej więc nie tylko nasze uczynki, lecz i my sami jesteśmy bezwartościowymi. Zwycięstwo zaś łaski Bożej w nas sprawia u nas więcej radości i nie przyćmiewa wcale uczuć szlachetnych, naturalnych człowiekowi, lecz wprzęga je w służbę Bożą. Ona daje życie prawdziwe, bo drogi jej nie są drogami tego świata. Doskonałość wtenczas można osiągnąć w wysokim stopniu, jeśli panuje w nas harmonia między naturą i łaską. Jeśli nie przyjmiemy wszystkiego, co nadprzyrodzone, a nie przemienimy tego, co naturalne do (...) harmonię w duszach naszych, która jako czysty i dźwięczny akord wzbije się do stóp Jezusa. I któżby nie kochał
~ 131 ~
Jezusa za tak wielkie łaski? Któżby się nie starał Go pocieszyć za to, że tak wielu Go obraża i zasmuca? Temi uczuciami wzruszony postanowiłem nadal, za przykładem św. Tereski, sprawiać Mu przyjemność, wszystko dla Jego miłości, nie dla siebie!
24 listopada 1937
„Smutna Jest dusza moja”:
a) Cierpienie Jezusa znajduje się wewnątrz Jego duszy. W duszy swej cierpi bardzo dla nas, widzi się jakby opuszczonym przez Ojca
Niebieskiego, nikt o Nim nie pamięta, nawet apostołowie posnęli. Przed oczyma zaś Jego staje wizja śmierci krzyżowej, lęk napełnia Jego duszę, miota nią, a ciężar grzechów przygniata do ziemi, wyciska krwawy pot.
b) Serce Jezusa wobec grzechu: Z serca Jezusa zaś wyrywa się skarga: „Ojcze! Jeśli można, niech odejdzie ode mnie ten kielich goryczy”, lecz zaraz dodaje: „Nie moja, ale Twoja wola niech się stanie”. Te Serce Boskie, Serce Najświętsze, najniewinniejsze i najczystsze, tonie w powodzi grzechów, którymi się tak bardzo brzydzi. Te serce wiele już przecierpiało, wszystkie me cierpienia, każdy ich szczegół i One zna dokładnie słabość i ułomność ludzką. To Serce, które tak bardzo nas ukochało, prosi nas o współczucie, o miłość, dlatego cierpi tak wiele, że wiele ukochało.
25 listopada 1937
„Zmartwychwstanie”.
Jezus w trzecim dniu po swej śmierci z martwych powstaje. Ciało Jego jest uduchowione. Zwyciężył śmierć, a i nam dał dowód, że zmartwychwstał. Dał nam świadectwo, że ze śmiercią nie kończy się wszystko, że właśnie po śmierci zaczyna się prawdziwe życie. Jezus zmartwychwstał w chwale. My powinniśmy również dążyć do tego, aby zmartwychwstać w chwale. Powinniśmy się wpatrywać w ten nigdy niewyczerpany wzór Jezusa, dlaczego On zmartwychwstał chwalebnie? Cóż tedy nam należy czynić, aby podobnie powstać z martwych? Popatrzmy na Jego poprzednie życie i śmierć. Jakie było to życie i śmierć, które zasługuje na chwałę.
~ 132 ~
Jezus przez całe swe życie stał się ofiarą dla Ojca Niebieskiego za nasze grzechy, w żłobku już przyjął krzyż na siebie i miał go przez całe życie, aż na Golgotę. Było to pasmo cierpień, zaparcia się i pełnienia woli Ojca Niebieskiego. Takie życie prowadzi do chwały po śmierci. Takie życie łączy nas z Jezusem. O, jak bardzo powinniśmy kochać Jezusa i naśladować Jego Boskie cnoty. Częściej powinniśmy mieć na myśli rzeczy ostateczne, bo po tem krótkiem ziemskim życiu następuje śmierć, ale potem zmartwychwstanie.
26 listopada 1937
Modlitwa.
Modlitwa jest językiem ojczystym duszy. Rozmową z Bogiem. Już tu na ziemi prosimy drugich o to, lub coś innego, tak samo też jest w stosunku do Boga. W duszy kochającej Boga odczuwamy wprost potrzebę rozmowy z Bogiem. Im większą będziemy mieli miłość względem Boga, tem większą będziemy odczuwali potrzebę rozmowy z Nim, zwierzenia się z naszych kłopotów i trosk. Modlitwa i miłość nawzajem się potęgują i wzmacniają. „O cokolwiek będziecie prosić Ojca Mego w imię Moje, da wam”, rzekł Jezus. Wszak nam się zdaje, że Bóg nie zawsze nas wysłuchuje i Jezus, gdy Ojca swego prosił, aby oddalił kielich goryczy od Niego, nie został wysłuchanym, ale Jezus modlił się dalej: „Nie moja, ale Twoja wola niech się stanie”. Dlatego też mężnie powstał i poszedł na cierpienia, tak i Bóg, chociaż co do rzeczy nie zawsze nas wysłuchuje, jednak zawsze udziela nam siły i mocy na znoszenie cierpień.
1) Modlić się powinniśmy o wszystko i o chleb codzienny.
2) Jeden za drugiego, bo miłą jest taka modlitwa Bogu za współbraci, bo On ich kocha wielką miłością.
3) Modlić się z natężeniem i ufnością.
4) Z cierpliwością i wytrwałością.
5) Modlić się mamy z poddaniem się woli Bożej. Jezus sam nas zachęca do modlitwy: „Proście, a otrzymacie”. Sam również się za swego życia na ziemi modlił.
~ 133 ~
27 listopada 1937
Dobry Pasterz.
Już w Starym Testamencie prorocy nazwali Jezusa dobrym pasterzem. Jezus również sam nazywa się dobrym pasterzem. Przez to chciał nam Jezus powiedzieć, że nas kocha, że On się nam cały daje, On jako dobry pasterz położył życie swe za owieczki swoje. Dlatego Jezus pragnie tylko od nas, abyśmy Go słuchali, abyśmy całkiem Mu zaufali, bo On jako pasterz dobry stara się dla nas o najlepsze pastwiska. Jeśli zaś jakaś owieczka zaginie, zostawia wszystkie inne owieczki same, bo wie, że im może zaufać, bo wie, że one węzłami miłości są z Nim związane i idzie szukać owieczki, która zaginęła. Zabłąkanie się owieczki to jest grzech, a uwikłanie się w krzaku to skutki grzechu, lecz z jak wielką miłością Jezus przechodzi do owieczki uwikłanej w ciernie, które tylko oczy swe zwraca na Jezusa, z prośbą o ratunek, a z ust wydobywa się błaganie o litość. Postanowiłem być niemą owieczką Jezusa, słuchać na głos Jego natchnienia i iść za Nim wiedząc, że On mnie prowadzi tam, gdzie najlepszy jest pokarm.
28 listopada 1937
Czem jest adwent.
1) Adwent to uroczysta pamiątka tęsknot minionych wieków. Z tych to właśnie wieków wyłoniły się szczęśliwe dla nas czasy obecne, gdy to Bóg – Zbawiciel zamieszkał śród nas pod naszemi dachami. Adwent więc to pamiątka tych czasów, kiedy do nieba wznosiły się modły, prośby i szlochy.
2) Tęsknota za Zbawicielem. Adwent to oczekiwanie przyjścia Zbawiciela. W tem pojęciem całe nasze życie jest adwentem. Kres temu położy, gdy dusza nasza stanie przed obliczem Jezusa. Życie więc to powinno upływać w tęsknocie za Zbawicielem, za Bogiem. Niczem dla Niego świat, niczem my sami, tylko Bóg jeden może zaspokoić jego pragnienie, może nasycić jego tęsknoty.
3) Życie nasze jest adwentem. Wskazują na to określenia adwentu. Jednem z nich to mrok. W życiu naszem również panuje mrok, pełno niepewności, pełno zawodów, wokół nas mnóstwo niepewnych
~ 134 ~
haseł. Jedynie Kościół może nas z tych zmroków wyprowadzić.
4) Oczekiwanie. Życie nasze jest oczekiwaniem, oczekiwaniem połączenia się z Bogiem, Zbawicielem. Śmierć nas doprowadzi do tego, ale kiedy nie wiemy, trzeba więc czekać, dlatego też świat nic nas nie powinien obchodzić, sprawy doczesne mają być na boku, a my mamy żyć gotowi i czekać na przyjście Jezusa.
5) Wiara i ufność w Boga-Zbawiciela. Na tem się opiera nasze życie. Bóg nas stworzył. Wierzymy, że jesteśmy Jego dziećmi i ufamy w Jego miłosierdzie, bo Zbawiciel nas odkupił. Dlatego życie nasze nie jestem celem, ale pomostem do Boga.
29 listopada 1937
Mrok adwentowy.
1) Istnieje podwójny adwent. Adwent, który obchodzimy jako pamiątkę minionych czasów, oczekiwania przyjścia na świat Jezusa i adwent, który przeżywamy, to jest adwent naszego życia. Wszak i my jesteśmy pogrążeni w mroku adwentowym i my jesteśmy pełni tęsknoty i oczekiwania za życiem lepszym. Życie więc nasze jest podróżą, podróżą wśród ciemności które nas otaczają, temi ciemnościami są sprawy światowe, rozkosze materialne, cielesne życie doczesne.
2) Ciemnościami, które nas otaczają to jest nieprzenikniona noc adwentowa pogańskiego, spaczonego światopoglądu.
3) Ciemności adwentowe to cienie grzechu pierworodnego, które nas pociągają do tych ciemności, bo przez grzech pierworodny staliśmy się skłonnymi do nich. Mrok ten objawia się przez pychę, namiętności i cielesność.
4) Największy zaś cień grzechu pierworodnego rzuconego na nas to śmierć, śmierć przez którą musi każdy przejść.
5) W tych ciemnościach śmierci mamy jedno światełko, to jest Jezusa, do tego światełka powinniśmy dążyć i w nie tylko być wpatrzeni, czyli że powinniśmy umrzeć dla świata, nie zważać na te ciemności światowe i w zaparciu dążyć tylko do Jezusa.
~ 135 ~
30 listopada 1937
Adwent.
Adwent budzi w nas życie. To jest jakby ciepły wietrzyk wiosenny pod którego podmuchem wszystko rozkwita.
1) Adwent broni naszej duszy przed wybujałą indywidualnością, która z życiem naszem chce mieć tyle do mówienia. Jesteśmy skłonni patrzeć na siebie, myśleć i mówić o sobie tylko, lub co nam sprzyja. Adwent temczasem karze nam o tem wszystkim zapomnieć, przede wszystkiem zapomnieć o sobie samym i zwraca wzrok nasz w tęsknocie ku Bogu.
2) Adwent broni duszy naszej przed zmysłowością, do której jesteśmy skłonni.
3) Broni przed bezczynnością i skażeniem się duszy. Owiewa duszę ożywczym tchnieniem, nie da jej przepaść w gnuśności i w lenistwie, unosi naszą duszę w tęsknocie wzwyż do Boga, wszelkie nasze namiętności ujawnia, uszlachetnia i unosi naszą duszę ku Bogu. Adwent więc odrywa nas od ziemi, odrywa do nieba samego, a łączy nas z Bogiem.
1 grudnia 1937
Adwent.
Życie duchowe, rozmyślanie prowadzi nas do Boga, okazuje nam całkowitą zależność od Boga, choć przyjąć Go nie możemy.
1) Rozmyślanie prowadzi nas do Boga przed pokorę.
2) Każe nam być pokornymi wobec Boga, czcić Go i uwielbiać. On nas stworzył, jest więc naszym Panem, Jemu więc winniśmy cześć i uszanowanie.
3) Pełnić wolę Jego. Służyć Mu w pokorze i oddaniu się. Żyć tylko dla Boga, a nie dla siebie, dla świata. Bo cóż nam pomogą te rozkosze znikome, tu na ziemi, i wygody, o ile za nie będziemy musieli na wieki cierpieć? A ileż znaczy ta chwilka cierpień i zaparcia się na ziemi wobec wiecznej szczęśliwości, kiedy nam Bóg otrze łzy nasze?
4) Dlatego należy się człowiekowi wyrwać z tej uwikłanej sieci zmysłów, a zbliżyć się do Boga.
~ 136 ~
2 grudnia 1937
Potrzeba rozmyślania o rzeczach ostatecznych. Gdybyśmy więcej rozmyślali i zastanawiali się nad rzeczami wiecznemi, wówczas by było i więcej w nas zaparcia się, więcej oderwania od świata. Jeśli żywo przedstawilibyśmy sobie śmierć, a potem sąd i wieczność, mniej by dla nas miał znaczenia świat, rozkosze i wygody. Rozważanie więc nad prawdami wiecznymi powstrzymałby nas na drodze prostej. Tak jak św. Hieronim Opat, kiedy jeszcze jak bogacz wstąpił do kościoła, usłyszawszy słowa „Jeśli chcesz mnie naśladować, oddaj wszystko, co masz, rozdaj ubogim i pójdź za mną”. Innym słowa te przeszły bez żadnego wrażenia, a u niego stały się powodem wielkiej jego świętości. Ponieważ rozważywszy je, gdy wyszedł z kościoła sprzedał swój majątek, rozdał ubogim i poszedł na pustynię i tam prowadził żywot pokutniczy. Tak też przez rozważanie jego żywota nawróciło się dwóch dworzaków cesarskich, tak nawróci się św. Konstantyn. Rozważanie więc wielką rolę odgrywa w naszem życiu. Jezus woła na mnie: „Pójdź za Mną!”. Będę więc starał się odpowiedzieć na Jego wołanie i iść za Nim i iść wpatrzony tylko w Niego, nie zważając, że droga trudna.
3 grudnia 1937
Umartwienia.
1) Umartwienie jest śmiercią miłości własnej. Przez umartwienie dusza zrywa ze zmysłami, odłącza się od nich. Przez nie więc możemy dojść do największego zerwania ze światem i zaparcia się samego siebie. Umartwienie to ofiara miłości. W ofierze tej dusza nasza jest kapłanem, ciało ofiarą, umartwienie nożem, serce ołtarzem, a ogniem miłość. Tak więc przez umartwienie składamy Bogu bardzo miłą ofiarę.
2) Przeciwne i śliczne jest zjednoczenie się duszy z ciałem. Jedno ma drugie wspomagać, więc o ile dusza się będzie rozwijać, wznosić ku Bogu, odrywać od ciała, ciało musi więc przez to upadać, uważać się za marność. Przeciwnie zaś, oto ciało by się chciało rozpanoszyć, dusza marnieje. Tak więc, o ile będziemy sami siebie
~ 137 ~
karali, Bóg nas nie będzie karał. O ile będziemy zaś siebie oszczędzali, Bóg nas nie będzie oszczędzać. O ile będziemy sobie nie folgowali, będziemy dla siebie niedobrymi i nienawidzieć będziemy siebie, Bóg nam będzie folgował, będzie dla nas łagodny i będzie nas kochał.
3) Dlatego, o ile będziemy się troszczyć tylko o duszę, On nam udzieli swego Boskiego ducha, On się będzie troszczył o nasze ciało, o ile będziemy Mu wierni w małych rzeczach, On nam dopomoże w wielkich, a jednak mamy tylko powodów udajemy się ku Niemu, gdyśmy grzeszyli. On nam udzielił łaski nawrócenia, której nie dał tylu potępionym, a jeśli z łaską Bożą (...).
4 grudnia 1937
Matka Boska a Sędzia.
1) Matka Najświętsza jest Królową nieba i ziemi, ucieczką grzeszników. Ona wydała na świat zbawienie, a więc i nam dała życie łaski. Do Ojca możemy się tylko dostać przez Syna, do Syna zaś przez Matkę. Bóg Ojciec więc nie odmówi swemu Synowi, Syn zaś nie może odmówić Matce. Tak więc Jezus jest naszym Pośrednikiem u Ojca, a Matka Najświętsza Pośredniczką u Syna. Jezus jest źródłem łask, a Matka strumieniem, Jezus jest słońcem, a Matka księżycem. Ona wszystko nam może uprosić u Syna, a Syn u Ojca, w Jej więc ręku jest nasze zbawienie. Jak szczęśliwi powinniśmy być, że mamy tak możną Pośredniczkę, która ma tak czułe dla nas serce, bo grzesznikom zawdzięcza swą wysoką godność, bo dla grzeszników wydała na świat Zbawiciela.
2) Matka Najświętsza stała pod krzyżem, gdy Jezus na krzyżu za nas cierpiał, Ona z Nim współcierpiała. Ona więc staje i przy łożu śmierci każdego człowieka, broni go w tę ostatnią godzinę, a potem staje przy boku sędziego, aby wyrok był dla nas łaskawy.
3) Tak wielkie łaski Matka Najśw. otrzymała tylko przez współpracę z łaską Bożą, przez swą wielką wiarę i wytrwałość, uczy nas więc współpracy z łaską Bożą, tem bardziej, że Jezus dał nam Ją za Matkę pod krzyżem. Do Niej więc należy się nam uciekać.
~ 138 ~
„Droga do poznania Boga” cz. I
5 grudnia 1937
Kto jesteś, o Panie?
1) Jezus jest Ten, który nas wybawił, który nam niebo otworzył, a piekło zamknął. To jest Ten, który dał życie naszej duszy, który wlał jej świętą tęsknotę za niebem, który wlał jej błogi spokój, pokój niebios. Dlaczego więc dusza nasza targana jest takim niepokojem, tak wielki ucisk na niej spoczywa? ...bo chcemy, aby Jezus sam nas zbawił, bez naszego współudziału, sami nie troszczymy się o to, dlatego niepokój miota duszą naszą, że tu, w ucisku się dalej pyta: Kim jesteś Panie? Jezus to ten, którego przepowiadali prorocy, pragnęli patriarchowie, którego oczekiwali królowie, to jest Ten, który leczył chorych, przywracał wzrok ślepym, udzielał słuchu głuchym, dlaczego więc nasza dusza jest głucha na słowa Ewangelii? Bo jest zatwardziała.
2) Ty jesteś, Panie, który co dzień we Mszy św. ofiarujesz się za nas Ojcu Niebieskiemu, jako uwielbienie, dziękczynienie i zadośćuczynienie. Dlaczego więc dusza nasza jest tak oziębła przy Mszy św? Bo w pysze swej nie chce uznać swych grzechów. Tyś jest Tym, który przychodzi do serca naszego.
3) Ty jesteś również, który nas będzie sądził, dlaczego więc tak mało jesteśmy pamiętni na rzeczy ostateczne? Bo je sobie lekceważymy, bo się nie przejmujemy troską o nasze zbawienie. Postanowienie: wzbudzać często akt miłości ku Bogu, mieć Jego wielką ku nam miłość zawsze na myśli i zawsze oddawać intencję służenia Mu z miłości ku Niemu, żeby intencja nasza była czysta.
6 grudnia 1937
Zły przykład.
1) „Błogosławieni, którzy nie wezmą ze Mnie zgorszenia” mówi Jezus w Ewangelii św. Mateusza. Jak bardzo nieroztropnie czynią ci, którzy aby się przypodobać złym ludziom, obrażają Boga, wypierają się Go. Nie wystarczy mieć tylko wiarę w sercu, ale trzeba
~ 139 ~
ją mieć i na ustach. Ten, kto wyznaje wiarę chrześcijańską, a żyje po pogańsku, tego wina jest podwójna, nie wystarczy więc mieć prawo Boskie, umieć je, trzeba według niego postępować. A kto się nie zaprze Jezusa przed ludźmi, ale Go wyzna, tego i Jezus wyzna przed Ojcem Niebieskim, a kto się Go zaprze przed ludźmi, tego i Jezus zaprze się przed Ojcem. Bo kto się wstydzi być uczniem Jezusa, to i Jezus będzie się wstydził być Jego nauczycielem.
2) Jeden zły przykład może zdziałać wiele więcej złego i wiele przykładów świętych dobrego. Niewiadomość jest cząstką nieświadomości i murem obronnym cnoty. Nie byłoby tyle zła, gdyby go źli ludzie niewinnym nie wskazywali. Ileż złego im czynią te dusze, że gorszyciele gubią je, cóż im uczynili złego aniołowie, że ich zasmucają i czynią szkodę Kościołowi, cóż im uczynili (...) że im (...) sprawiają?
3) Gorszyciel jest antychrystem, bo walczy z Bogiem. Jest jakby namiestnikiem Lucyfera.
7 grudnia 1937
Dobry przykład.
1) Jezus przeszedł przez swe życie dobrze czyniąc ludziom. Na zapytanie uczniów Jana, ukazuje im dobre uczynki, bo dobre uczynki są w stanie wzruszyć serca złych, a serca dobrych utwierdzają w cnocie.
2) Dobre uczynki dobrych utwierdzają w cnocie. Św. Ambroży pisze, że św. Paweł przyszedł do Jerozolimy, aby tam przypatrywać i budować się życiem pierwszych chrześcijan. W człowieku dobrze czyniącym mamy widzieć obraz Chrystusa.
3) Tak jak zły przykład sprawia zło i dobry przykład działa dobrze. Gdyby nie znano grzechu nie wpadano by weń, lecz przez przykład zły grzech się rozszerza jako choroba zaraźliwa, bo nie między zdrowymi się zdrowieje, ale między chorymi nie choruje. Zło jest zaraźliwe i jak zaraza się rozszerza. Gdyby dusze potępionych zapytać, co ich do piekła wtrąciło, powiedziałyby, że zły przykład.
~ 140 ~
9 grudnia 1937
Wytrwałość w dobrem.
1) Jezus rzekł do rzeszy słuchającej go na puszczy: „Coście wyszli widzieć na puszczy, czy trzcinę wiatrem kołysaną?”. Przez to Jezus dał do zrozumienia, że św. Jan to nie wiotka trzcina, ale silny i wytrwały dąb, który nie uląkł się Heroda. Wytrwałość więc i stałość w duchu to nie upór przy własnym sądzie. Wytrwałość i stateczność w pełnieniu obowiązków swego stanu – oto cnota chrześcijańska. Wytrwałość ta nie ma pochodzić z surowego, ostrego rozumu, ale z miłości Bożej.
2) Św. Franciszek Salezy sam o sobie pisał, że wszystko cokolwiek czynił, czynił na większą chwałę Bożą. Czyż i my tak postępujemy, czy i my wytrwale dążymy do chwały Bożej, nie oglądając się na względy ludzi?
3) Bóg nam dał wszystko. Sobie tylko zostawił chwałę, wszystko co zaś stworzył, stworzył na swoją chwałę, więc cały wszechświat i wszystkie stworzenia nierozumne wielbią Go i chwalą. Tak samo człowieka stworzył Bóg na swoją chwałę, dlatego ten we wszystkim powinien tylko szukać chwały Bożej i dla niej tylko żyć.
10 grudnia 1937
Pobudki do pokory.
1) „Któremu nie godzien jestem rozwiązać rzemyka i trzewika Jego”. Chcąc widzieć swą głupią pychę zadajmy sobie trzy pytania. Skąd się wzięliśmy? Dokąd dążymy? Gdzie jesteśmy? Skąd się wzięliśmy? Z marności. Bóg stworzył ciało nasze z tej ziemi, która rodzi i osty, i ciernie, i wstyd nam powinno być ze swej pychy. Dokąd dążymy? Przed nami jest wieczność, ale albo szczęśliwa lub też nieszczęśliwa – więc drżeć powinniśmy. Gdzie jesteśmy? – Na wygnaniu – brama ojczyzny za nami zamknięta, więc narzekać powinniśmy. Wszystko, co mamy dobrego, mamy od Boga, to łaska Jego w nas działa. Sami bylibyśmy popadli w każdy grzech, gdyby łaska Boża nas nie strzegła. Wiemy, że zgrzeszyliśmy, ale czy mamy pewność, że jesteśmy w łasce? Że Bóg nam przebaczył?
~ 141 ~
Więc z czegóż się pysznić? A choćby i wiedzieliśmy, że jesteśmy w łasce czy w niej wytrwamy? Bóg jej nie jest obowiązany udzielać sprawiedliwym, a tym bardziej nam, grzesznym.
2) Jezus chce, abyśmy się stali małymi, podobnymi dzieciom, abyśmy weszli do nieba. Chce, abyśmy i powszednie grzechy z serca wyrzucili.
3) Jezus do nas mówi: „Uczcie się ode Mnie, bom cichy i pokornego serca”. Więc On chce nas nauczyć pokory, do Niego się mamy uciekać, a On nas jej nauczy. On, który przez całe życie postępował w jak największej pokorze. Za Jego więc wzorem chcę się przy pomocy Jego łaski ćwiczyć w pokorze.
11 grudnia 1937
Skutki pokory.
I 1) Pokora sprawia, że swój rozum we wszystkim poddajemy woli Bożej. Tych prawd, których rozum nasz z powodu swej ograniczoności nie pomoże pojąć, wtenczas nie odrzuca ani w nie wątpi, ale w nie wierzy.
2) Pokora sprawia, że nie wywyższamy się nad innych, ale uważamy siebie za najmniejszych. Św. Bernard mówi, że nie jest niebezpiecznym uznawać siebie za mniejszego i gorszego, niż się w rzeczywistości jest, ale jest bardzo niebezpiecznym przewyższać siebie, choćby tylko o jednego równego lub niższego od siebie, bo on może w oczach Bożych jest albo będzie wyższym od nas.
II 3) Pokora uczy nas, że im wyższe stanowisko zajmujemy, tem bardziej w pokorze powinniśmy się uniżać. Bo im jest wyższe drzewo, tem głębiej rozpuszczone korzenie, im wyższy dom, tem głębsze ma fundamenty.
4) Pokora czyni nas miłymi Bogu i napełnia Jego łaską.
III 5) Pokora sprawia w nas pokój i wesołość. Wszelki niepokój i smutek, zmartwienia z pychy pochodzą, bo zazdrościmy drugim pierwszeństwa, zazdrościmy im talentów. Bardzo odbieramy krzywdy i wzgardy, gdy temczasem pokora czyni nas na to niewzruszonymi.
~ 142 ~
Poznanie samego siebie. 12 grudnia 1937
I „Gdy Żydzi, kapłani i lewici przyszli do Jana z zapytaniem „Kim On jest?”, nie zaprzeczył, ale wyznał: „Jam nie jest Chrystus”. O ile więc oni chcieli św. Jana uwielbić, o tyle On się w pokorze uniżył, odpowiedź taką dał, bo poznał samego siebie, a poznał przez pokorę. Poznanie samego siebie jest bardzo ważne w naszem życiu. Ono nam mówi o naszej ułomności i niedoskonałości: „Bo cóż masz, czegobyś nie wziął, a jakeś wziął, dlaczegóż się chełpisz jakbyś nie wziął?”.
II Poznanie siebie sprawia, że nie gardzimy bliźnimi, bo nigdy chorzy albo kalecy nie naśmiewa się z podobnie jak on chorego, chyba, że o swej chorobie zapomniał. Poznanie siebie broni nas od grzechów i nieludzkości względem drugich, zazdrości, gniewu i dumy.
III Do poznania siebie Bóg dał nam rozum, prawo Boskie i sumienie. Rozum wskazuje, że jestem człowiekiem, a sumienie osądza czy jestem dobrym albo złym. Poznanie siebie więc odgrywa bardzo wielką rolę, dlatego postanowiłem często dziś rozważać na ten temat.
13 grudnia 1937
O nieufaniu sobie.
I Ufność złożona w Bogu nie może być rozłączona od nieufności sobie. O ile poznamy dobrze samych siebie, wtenczas widzimy jasno jak bardzo nierozumną jest rzeczą dufać we własne siły i to jest często przyczyną naszych nieszczęść i zniechęcenia, bo ufacie zbyt we własne siły, myślimy, że jest to niepodobnem, abyśmy mieli upaść, a temczasem bez łaski Bożej nie możemy nawet najmniejszej pokusy zwyciężyć.
II Ufność nie zależy wcale pokładać w dobrych swych przymiotach lub stworzeniach, bo to prowadzi tylko do naszej zguby. Z dobrych uczynków nie mamy się czego chełpić, bo nie my je wykonaliśmy, ale łaska Boża.
III Jezus tyle za nas wycierpiał, za nas dał krew i życie swoje, honor i sławę, bo nas miłuje miłością nieskończenie wielką, a co
~ 143 ~
nam dały bogactwa? Co daliśmy sobie my sami, abyśmy mieli sobie ufać? Co dał nam bliźni, żebyśmy jeszcze bardziej niż Bogu mieli zaufać? Ufność nasza powinna całkiem w Bogu spoczywać.
14 grudnia 1937
Obojętność.
I Będąc narzędziem w ręku Boga powinniśmy być obojętni na wszystko to, co nas łączy z ziemią, czyli z jednej strony powinniśmy być poddani woli Bożej, z drugiej zaś obojętni na wszystko, co nas tu, na świecie, otacza. Bóg się posługuje nami tak jak rzemieślnik narzędziem, jeśli więc nas nie powołuje do urzędów, do działania większego, mamy spokojnie zdać się na Jego wolę, ale jeśli zaś nas powołuje, mamy być Mu poddanymi tak jak pędzel w ręku artysty.
II 1) Skutkiem obojętności jest spokój i gotowość. Gotowość na wszystko, czego Bóg od nas zażąda.
2) Mężne poddanie się woli Bożej i gotowość na wszystko, aby tylko Bogu wiernie służyć.
III Kolejnym skutkiem obojętności jest przywiązywanie się do własnej woli, do własnej miłości lub do stworzeń. To bardzo nam przeszkadza w dążeniu do Boga, więc trzeba nam być na to obojętnymi. Obojętność żąda we wszystkim od na całkowitego poddania się woli Bożej, a któż jak nie Chrystus dał nam przykład takiego poddania się woli Bożej w Ogrójcu.
15 grudnia 1937
Słabnięcie w gorliwości.
I Bóg nas stworzył, abyśmy Mu wiernie służyli, zadaniem więc naszem na ziemi jest służba Boża. Pan Bóg jednak do tego udziela nam swych łask, dopomagając nam. Tak więc, z chwili na chwilę, rosną te łaski i dług wdzięczności za nie staje się coraz większy, dlatego też gorliwość nasza w służbie Bożej powinna być coraz większa. Temczasem często sprawiamy, że jest wprost przeciwnie. Im bardziej się zbliżamy do celu, im bardziej się zbliża śmierć, tem bardziej powinniśmy pracować.
II Cóż więc tak osłabia naszą gorliwość? Po pierwsze: otrzymane
~ 144 ~
przez grzech skłonności do złego, która to skłonność, jak waga zegara, wciąż obniża nasze życie. Po drugie, nasze nałogi grzechowe są tego przyczyną, które wobec tego trzeba zastąpić cnotami. Po trzecie, czart nam nie daje spokoju, ale przez całe życie nas kusi. On jest jakby naszym nieodstępnym towarzyszem, lecz przez to Bóg daje nam sposobność na większą zasługę przez zwyciężenie go.
III Po czwarte zbyt wysokie rozumienie o sobie i fałszywa pewność zbawienia, gdyż zdaje nam się, że grzechów ciężkich nie popełniamy. Po piąte, szukanie ciągłe rozrywki doczesnej.
16 grudnia 1937
Bóg kocha grzeszników.
I Bóg kocha każde Swe stworzenie, a tem bardziej kocha człowieka. Szczególnie od czasu, kiedy Syn Boży stał się człowiekiem, lecz przez to Bóg jakby upodobnił się do ludzi, dając na przykład swego Boskiego życia. Bóg kocha także grzeszników, nie dla ich grzechów, ale dla ich nędzy. On chętnie im przebaczy, jeśli się z ufnością i żalem udadzą do Niego.
II Miłosierdzie Boże jest wielkie, dlatego wielką powinna być nasza ufność. Św. Tomasz mówi, że rozpacz jest większym grzechem niżeli zbytnia ufność, gdyż miłość naszym jest Bogiem, przebaczać niż karać, przebaczenie odnosi się do osoby Boskiej, a kara do grzechów.
III Miłosierdzie Boże tak jest wielkie, że gdybyśmy je sobie wyobrazili do niepojęcia, to jeszcze byśmy o Nim odpowiedniego wyobrażenia nie mieli. Bóg tak bardzo ukochał ludzi, dlatego ufność ku Niemu i wdzięczność powinno się objawiać na każdym kroku.
17 grudnia 1937
Co Bóg czyni dla grzeszników.
I Bóg kocha grzeszników, choć mógłby ich w każdej chwili zgubić lub wtrącić do piekła. Jeżeli dwóch ludzi się poróżni, nikt pierwszy nie chce podać ręki do zgody, obydwaj czują się obrażeni, lecz w stosunku do Boga chociaż grzesznik tak bardzo obraża Największą
~ 145 ~
Świętość Boga, to jednak Bóg pierwszy prosi go o żal, udziela mu uprzednio łaski nawrócenia i pomaga mu do nawrócenia się. Kiedy św. Bernard mówi, że to nawet majestatowi Bożemu nie przystoi, Bóg odpowiada dosyć, że Jego miłości to przystoi.
II Jezus przez przypowieści dał nam poznać, jak drogie są Mu dusze zbłąkane. Pierwsza przypowieść o perełce. Gdy kupiec (...) perłę, sprzedaje wszystko, co ma i ją kupuje. Tak Jezus ceną krwi swej przedwiecznej kupił naszą duszę. O zaginionej drachmie. Jezus mówi więc, że znalazł naszą duszę, wskazuje przez to, że więcej ceni ją nad swe życie, troszczy się o nie tak, jakby bez niej nie mógł być szczęśliwy. O zagubionej owieczce. Znalazłszy ją, nie popędza jej przed sobą i nie bije, ale bierze ją na ramiona i z radością niesie.
III O synu marnotrawnym. Wychodzi na jego spotkanie, ubiera go w nowe szaty, przyjmuje go na ucztę, zapominając o wszystkich jego złych uczynkach.
18 grudnia 1937
Gorliwość św. Jana Chrzciciela.
I Św. Jan Chrzciciel posyła z więzienia uczniów swoich z zapytaniem do Pana Jezusa. Nie jakoby on wątpił w bóstwo Jezusa, lecz aby Go jego uczniowie poznali. Św. Jan cierpiąc w więzieniu prześladowanie dla prawdy nie ugiął się. On mężnie i stale trwał w gorliwości o chwałę Bożą. Nie złamały go cierpienia fizyczne, ani moralne jakich doznawał w więzieniu.
II Jezus na zapytanie uczniów Jana dał odpowiedź przez świadectwo czynów. I my więc powinniśmy okazywać, że jesteśmy dziećmi Bożemi nie tylko słowem, ale i czynami. Starać się przypodobać Jezusowi, aby u Niego zasłużyć sobie na pochwałę, jaką dał wobec ludu o św. Janie.
III Lud myli się w sądach. Św. Jan uważał się za niegodnego rozwiązania rzemyka u trzewika Jego, a lud miał go za Mesjasza. Św. Jan prowadził żywot w ostrej pokucie. Był wielkim w cnocie i godności. Bądźmy i my wielkimi w cnocie, a nie wbijajmy się w godność, którą Bóg daje komu chce.
~ 146 ~
19 grudnia 1937
Chrzest pokuty.
I Chrzest wody jest dla niemowląt, chrzest krwi dla męczenników, a chrzest pokuty dla grzeszników. Bóg w miłosierdziu swojem dał nam chrzest pokuty i choćby grzechy nasze były nie wiem jak wielkiem On nam je odpuszcza, jeżeli za nie pokutujemy. Zapomina o nich i nie karze nas dwa razy za popełnione winy.
II Dwie drogi są do nieba. Droga niewinności i droga pokuty. Drogą niewinności mają przywilej iść tylko małe dzieci, które nie przyszły jeszcze do używania rozumu, drogą pokuty zaś musi każdy iść. Tertulian mówi, że skoro człowiek popełni grzech ciężki zostaje mu do wyboru albo piekło albo pokuta, czyli albo płakać za ten grzech docześnie i cierpieć dobrowolnie, albo płakać wiecznie i cierpieć z konieczności przymusowo. Św. Augustyn mówi, że każdy grzech musi być ukarany, jeśli więc nasza ręka go nie ukarze, ręka Boża będzie go karać.
III Rozum nam wykazuje wartości pokuty za życia. Wszelki dług musi wobec Boga być spłacony, a obraza majestatu Bożego naprawiona. Pokuta na ziemi za życia jest mniejsza i pożyteczna. Mniejsza i krótsza, bo i życie nasze jest krótkie, a z życiem kończy się pokuta, dlatego Bóg zadowala się tą pokutą, o ile ją czynimy. Po śmierci natomiast pokuta jest wieczna. Pokuta za życia jest pożyteczna, bo przez jeden szczery i gorący akt żalu możemy uprosić odpuszczenie grzechów, przez jedną łzę szczerą możemy przebłagać Boga, a w porównaniu do wiecznej pokuty ta pokuta będzie nam miłą i lekką. Pokuta natomiast po śmierci jest o wiele cięższa, bo wieczna i wcale nie jest pożyteczna, bo chociaż grzesznik wyleje morze łez za swe grzechy, jednak choćby najmniejszego z nich wcale nie zgładzi. Dopóki więc żyjemy, możemy się zbawić. Każda chwila nam jest droga, bo ona ma decydować o całej naszej wieczności.
~ 147 ~
20 grudnia 1937
Całkowita pokuta.
I Pokuta nasza musi być całkowita, to znaczy za wszystkie grzechy bez wyjątku, bo cóż znaczy, gdybyśmy żałowali za wszystkie grzechy, ale choćby tylko za jeden nie żałowali i nie brzydziliśmy się nim? To jak tak byśmy wcale nie żałowali, bo jeden grzech wystarczy, by zgubić duszę, potępić się. Dlatego należy nam stanowczo zerwać wszystkie więzy z nieprzyjacielem Boga, bo po cóż nam zaprosić Boga do serca, jeśli tam mieści się odwieczny tylko jeden jego nieprzyjaciel. Bóg brzydzi się takim sercem.
II Bóg w Nowym Testamencie żąda ofiar całopalnych. Spowiedź to ofiara całopalna, zamiast krwi grzech musimy wyznać, bo inaczej nie ma spowiedzi. Skrucha to ofiara całopalna serca. Za każdy grzech musimy żałować, bo inaczej będzie nam odjęte Królestwo, tak jak zostało odjęte od Saula, któremu Bóg nakazał rozgromić wojska Amaleka, jego zabić, złupić skarby i Bogu złożyć w ofierze. On skarby zabrał dla siebie, z mniej wartościowych złożył Bogu ofiarę, a Amaleka nieprzyjaciela Boga nie zabił.
III Nic nie pomoże nam, jeśli za wszystkie grzechy nie pokutujemy, choćby nawet składaliśmy nie wiem jakie Bogu ofiary. Ofiarami temi Bóg się będzie brzydził, bo pochodzą z serca nieczystego.
21 grudnia 1937
Adwent.
I W cichą noc, jaką niegdyś była i w raju, obecna w Nazaret i być jeszcze miała w Ogrójcu Oliwnym zstępuje z nieba Boży posłaniec Gabriel. Nazaret śpi w ciszy. Tylko Maryja czuwa, w ekstazie cała pogrążona, w miłości Boga trwa na modlitwie. Jak lilia na wodach milczących rozchodzi się woń jej cnót, miłości przed tron Zbawiciela. Do Ewy przyszedł duch zły, skusił, do Maryji przyszedł Anioł światłości, aby Jej oznajmić wielką tajemnicę.
II Jezus zstąpił na świat, wziął Matkę sobie spośród nas i przez to podniósł nas do godności braci swoich. Przez życie swoje na ziemi upodobnił się do nas, miał jak i my swą ojczyznę ziemską, chciał
~ 148 ~
więc, abyśmy się także do Niego upodabniali. Abyśmy wielbili przez całe swe życie naszego Ojca Niebieskiego, jak i on Go wielbił. Abyśmy z miłością i radością wypełniali Jego Boską wolę.
22 grudnia 1937
Magnificat.
I Najświętsza Panna z wielką radością i przejęciem się wyśpiewała ten najpiękniejszy hymn – Magnificat. Miarą jej radości i wzniosłości była miara czystości Jej i świętości. Bóg Ją pokorną uczynił.Możną, którą odtąd zwać będą Błogosławioną wszystkie narody. W hymnie tem więc Najśw. Panna zawarła wszystką swą ufność do Boga i uczy tej ufności.
II Strapienie św. Józefa. Św. Józef czuje się strapionym, nie chcąc choćby cienia niesławy rzucić na Najśw. Pannę, nie rozumiejąc tej rzeczy chciał odejść, lecz wpierw zdał się na Boga, i oto anioł mu wszystko wyjaśnia i (...). I my choć często się nie rozumiemy, jednak zawsze powinniśmy się znosić z miłością i Bogu troski przedłożyć, od Boga tylko wyglądać pomocy.
III Najświętsza Dziewica jest wzorem życia duchowego. Ona pod sercem nosi Boga Zbawiciela, jakaż radość musiała Ją ogarniać, myśli swe zawsze do Niego kierowała. I my nosimy Boga w sercu i do nas przychodzi Jezus codziennie w Komunii św. I my mamy ten zaszczyt, więc naśladujemy w tem Najświętszą Dziewicę. Niech więc z nas rodzi się dobre uczynki miłe Jezusowi. Postanowienie: Będę się starał brewiarz odmawiać na podobieństwo Najśw. Panny, gdy śpiewała Magnificat z taką pobożnością.
23 grudnia 1937
Owoce pokuty.
I Często odmawiamy tylko pokutę ustami, a serce wcale nie bierze udziału, bez skruchy, żalu i postanowienia. Odmawiamy z książeczki lub pamięci, ale tylko są to słowa, są to jakby listki tylko na drzewie figowym pokuty, chociaż jest czas owoców, dlatego Bóg potępia taką pokutę, wszak i Jezus przeklął owe drzewo figowe, które tylko miało listki. Czasem rozwijają się i kwiatki, kwiatki
~ 149 ~
żalu, ale bez stanowczej poprawy, więc więdną i nie dawają owocu.
II Jak mamy pokutować, przykład dał nam Jezus, cierpiąc za nasze grzechy w Ogrójcu.
27 grudnia 1937
Św. Jan Ewangelista.
I To jest uczeń, którego Jezus najbardziej umiłował. Jemu Jezus pozwolił złożyć głowę na swej piersi podczas wieczerzy. Jemu dał poznać swe tajemnice, kto Go zdradzi. Św. Jan więc sam mógł o sobie powiedzieć: „Jezus mnie kocha”. Żył upajany tą miłością. Uduchowiony przyjaźnią.
II Miłość ta zmieniła św. Jana tak, że był cały Jezusowi oddany i Jezus z krzyża powierzył mu Matkę swoją. Św. Jan żył długo, aby nauczyć młody Kościół miłości, umarł zaś nie ja wszyscy inni apostołowie śmiercią męczeńską, ale naturalną, dopuścił to Bóg by okazać, że i w zwykłym życiem można umiłować Boga ponad wszystko, nie tylko przez śmierć męczeńską.
III Powinniśmy także Boga kochać uczuciem, powinniśmy wylewać swe serca przed Nim, okazywać Mu miłość czułą i serdeczną. Miłość Boża jedynie nas może całkowicie zaspokoić, do niej się należy nam uciekać.
28 grudnia 1937
Świętych Młodzianków. O dobrym uczynku.
I Święci młodziankowie otrzymali przez chrzest krwi koronę wieczną. Ofiara ich była miła w oczach Boga. Ledwo w pączki się rozwinęła, a już wydali tak wielki owoc. Od nas również Bóg domaga się dobrych uczynków. Pismo św. mówi, że kto nie wierzy, jest już osądzony, a kto wierzy a nie wykonuje, surowo będzie sądzony. Wiara bez uczynków martwa jest. Sam Pan Jezus przeklina figę, która miała tylko liście, a nie owoce. Sługę, który oddał Mu cały talent z powrotem, chociaż nieuszkodzony, każe wrzucić w ciemność, bramę godową zamyka przed pannami, które nie miały oleju w lampach, mimo ich czystości, bo nie miały dobrych uczynków. Nie ten więc się potępia, kto czyni źle, ale ten, kto nie czyni dobrze.
~ 150 ~
II Dobre uczynki mamy czynić w miarę światła jakie nam Bóg zsyła. W życiu nie może być więcej złego niż dobrego, dobre uczynki powinniśmy czynić z gorliwością, pilnością i czystą intencją, w stanie łaski uświęcającej, aby uczynki były miłe przed obliczem Boga.
III Często pozostajemy na tem, co mamy dobrego wrodzonego albo co nam zostało wszczepione przez dobre wychowanie myśląc, że to już nasza doskonałość i tak marniejemy w tej próżności i względach ludzkich oszukując samych siebie. Za przykładem św. Alojzego postanowiłem przez całe do południa nie ominąć ni jednej sposobności do dobrego.
29 grudnia 1937
I Narodził się Jezus Chrystus.
„Narodził się Jezus Chrystus, chodźmy i pokłońmy się Mu”. Mała Dziecina, leżąca na wiązce siana w żłobie z miłością wyciąga rączki, jakby już teraz chciała powiedzieć „Przyjdźcie do mnie wszyscy, a ja was ochłodzę”.
II Jezus będąc bogatym, narodził się dla nas tak ubogo, aby nam się upodobnić i odjąć nam wszelką obawę zbliżania się do Niego. Aby nam okazać wzgardy świata, wzgardę bogactwem i okazać nam wzniosłość ubóstwa.
III „Uczcie się ode mnie, bom jest cichy i pokornego serca”. Mały Jezus, będąc jeszcze w żłobie, już wypowiadał do nas te słowa. On Sam, który potężny, wszechmogący, przyjął postać słabego niemowlęcia. Uczy nas przez to cichości i pokory. Pokazuje więc nam jak miłe mu jest ubóstwo i pokora.
30 grudnia 1937
Cnoty Jezusa przykładem dla nas.
I Jak bardzo pociąga swym przykładem na przykład król, wojsko idzie za nim, zagrzane jego przykładem w bój. Tem bardziej pociąga nas dobrym przykładem jakaś osoba nam bliska, ukochana. Jeśli ta osoba nas kocha i my ją kochamy, to miłość karze nam się tej przypodobać, naśladować ją. Miłość nie widzi na swej drodze żadnych trudności. Takim powinien być nasz stosunek do Jezusa. On tak bardzo nas kocha. On przyjął tak wiele cnót na siebie
~ 151 ~
II aby się do nas upodobnić i aby dać nam możliwość naśladowania Go. Cnoty te cierpliwości, ubóstwa, posłuszeństwa, itd. są lekarstwem duszy. Jezus będąc Świętym nam świętymi ich nie potrzebował, lecz dla nas tylko je przyjął. Wola nasza po upadku pierworodnym skłonna jest do złego, a więc i cnota, przykra jest dla duszy. Dusza woli ginąć niż używać tego gorzkiego lekarstwa, którego nie nauczyła się używać, gdyż inaczej byłoby dla niej słodkie. III Życie Jezusa jest najlepszym dla nas przykładem, nikt tyle nie cierpiał, co Jezus. Urodził się w ubóstwie, w szopie nędznej, zaraz doznaje prześladowania od Heroda i musi uciekać na wygnanie. W Nazarecie zaś żyje ubogo z zaparciem się. To wszystko Jezus przyjął dla nas, więc naśladujmy Go. Miłość ku nam Mu to dyktowała, więc miłujmy Go.
31 grudnia 1937
Ostatni dzień starego roku.
I Bóg powołał nas do uczestnictwa w swej wieczności. W przeszłości naszej dał nam już tyle lat, w teraźniejszości nas utrzymuje, a w przyszłości nam przeznaczył wieczność. Od naszej przeszłości, teraźniejszości i przyszłych lat spędzonych na ziemi będzie zależała nasza wieczność. Tyle lat już nam dał, jak je wykorzystaliśmy?
II Bóg powołał nas również do uczestnictwa w swej świętości i doskonałości, wszak sam Jezus mówi: „Bądźcie doskonałymi, jaki i Ojciec wasz w niebiosach doskonały jest”. Jednak przeszkodę w tem uczestnictwie w świętości i doskonałości Bożej stwarzają nasze grzechy. One tamują do nas dopływy łask Bożych. Ile razy to w przeszłym roku zgrzeszyliśmy i ile dobrego zaniedbaliśmy, gardząc darami Boga? W przyszłym roku powinniśmy Mu się za to odwdzięczyć.
III Może ten rok to już ostatni w naszem życiu, dlatego należy i teraz stan swej duszy gruntownie uporządkować. Przeszły rok minął, minął niepowrotnie dla wszystkich. Dla gorliwego w służbie Bożej minęły i przeszły wszystkie powierzone cierpienia, udręki, przykrości, boleści i zmartwienia. Wszystko to przeminęło, a teraz spoglądając nań odczuwa tylko błogą radość i zadowolenie ze służby
~ 152 ~
Bożej. Tak samo dla oziębłego minęły wszystkie rozkosze, szukanie wygód i dogadzanie sobie, minęły chwile krótkie zmysłowej rozkoszy, zostawiły po sobie echo uskarżania, żal, zgryzotę sumienia, niepokój. Dla jednego i drugiego minął ten stary rok, dla jednego z weselem, dla drugiego z wyrzutem sumienia.
2 stycznia 1938
O dobrem uporządkowaniu czasu.
I Nasza przyszła, wieczna szczęśliwość zależy od naszej świętobliwości, a ta zaś od naszego życia. Życie nasze więc nie powinno być roztrzepane, zależne od chwili, od humoru, ale uporządkowane. Uczynki zaś dobre nie tylko powinniśmy spełniać, ale je dobrze spełniać, bo jeśli je spełnimy tylko z przyzwyczajenia, z funkcji lub ze względów ludzkich, Bóg nam ich nie liczy. Nie jesteśmy więc zobowiązani wykonywać cnót i poświęceń heroicznych, aby stać się świętymi.
II Ale te zwyczajne swe uczynki. wykonywać w sposób niezwyczajny, nadprzyrodzony t.j. z czystej intencji sławienia Boga. Nie powinniśmy być w swem życiu duchowem do tych podobni, co jedną ręką budują, a drugą burzą to, co zbudowali.
III O ile nasza św. reguła jest w stanie uczynić nas świętymi, świętość więc nasza polega na jak najdokładniejszem jej przestrzeganiu. Przez przestrzeganie św. reguły przyzwyczajamy się do doskonałej służby Bożej, na którą Bóg chętnie spogląda. Św. Ambroży mówi: „Przestrzegajmy porządku, aby porządek nas strzegł”. Zakonnik oziębły upada i ten niżej upada, im wyżej był postąpił w doskonałości. Natomiast znów zakonnik gorliwy, który troszczy się o dobro wieczne swej duszy, wciąż płonie żywym płomieniem miłości ku Bogu, bo Bóg go wzmacnia.
3 stycznia 1938
Wartość czasu.
I Wartość czasu jest bardzo znaczna, nawet bardzo często nie zdajemy sobie sprawy z tej wartości. Czas ma wartość nieba. Przez jedną chwilkę serdecznego, nadprzyrodzonego żalu za grzechy możemy
~ 153 ~
otrzymać niebo. Tak też było z łotrem na krzyżu. Całe życie jego było występne, lecz starczyło w ostatniej chwili wyznanie tych grzechów i szczery żal za nie, a usłyszał od Jezusa słowa: „Jeszcze dziś ze mną będziesz w raju”.
II Czas ma wartość Przenajświętszej Krwi Chrystusowej, która za nas została przelana i która obmywa duszę z grzechów naszych. III Szczęście wieczne polega na tem, że całkowicie posiądziemy Boga. Posiąść Boga możem przez dobre wykorzystanie czasu tu, na ziemi, czyli przez dobre życie, czas nie ma wartości Boga. Należy więc ten czas dobrze wykorzystać, szczególnie czas dobrze podzielony przez regułę św. Przestrzeganie reguły św. czyni miłymi w oczach Bożych i drogą pewną prowadzi nas do Boga.
4 stycznia 1938
O dobrem używaniu czasu.
I Najpierw, ażeby czas dobrze zużyć, trzeba być w stanie łaski uświęcającej. Kto świadomie w grzechu dobrowolnem trwa, traci wszelki czas, który staje się dla niego bez zasługi na niebo, gorzej jeszcze, bo gotuje mu potępienie.
II Uczynki swe nie tylko powinniśmy wykonywać w stanie łaski uświęcającej, ale wykonywać je tylko z miłości, ze względu na Boga i dla Boga. Intencja nasza powinna być czysta: służenie Bogu, a wtedy i nasze uczynki obojętne staną się wartościowemi w oczach Boga. Bo o ile nie służymy Bogu, Bóg też nie może nam nagrodzić tego, lecz ponieważ na to zostaliśmy stworzeni, aby Mu służyć i aby Go kochać, więc o ile tego nie czynimy czeka nas kara.
III Wiedząc więc, że wszystko, cokolwiek czynimy, czynimy dla Boga, dlatego powinniśmy czynić to z wielką gorliwością. Lenistwo jest nawiększem niebezpieczeństwem dla duszy. Powinniśmy, według Ksiąg Przypowieści: „W niedługim czasie dojść do wielkiej doskonałości i w krótkim czasie przeżyć czem mole” czyli, że powinniśmy pracować z wielką gorliwością. Postanowienie: często odnawiać dobrą intencję, a szczególnie w wolnym czasie i w rekreacji, aby i ten czas był spędzony ku większej chwale Bożej.
~ 154 ~
5 stycznia 1938
Wigilia Trzech Króli.
I Trzej Królowie widząc gwiazdę, doznawszy wewnętrznego natchnienia, że narodził się Zbawiciel Świata, za przewodnictwem tej gwiazdy szli, aby Mu się pokłonić, bez wahania udają się w podróż. Nie martwią się o swe królestwa, opuszczają wygody, udają się w podróż. I nam często świeci ta gwiazda przez wewnętrzne natchnienie, daje rady, czytania duchowne, czy zaś udajemy się za nią bez zastrzeżeń tak jak owi królowie?
II Gdy królowie przyszli do Jerozolimy, gwiazda im znikła sprzed oczu, lecz sami nie wątpili, nie powrócili do swych krajów, nie obawiają się Heroda, który może ich podejrzewać, że przyszli zamieszać pokój jego państwie, ale śmiało pytają się: „Gdzie jest nowonarodzony Król żydowski?”. A skoro wyszli z Jerozolimy ujrzeli gwiazdę, która zaprowadziła ich do stajenki betlejemskiej, gdzie złożyli Dzieciątku dary: kadzidło, mirrę i złoto. I dla nas niknie często to światło, czy to za karę, czy też, że Bóg chce wypróbować nasze męstwo i wytrwałość. Dusza nasza ma jutro iść pokłonić się Panu, niech Mu złoży kadzidło – modlitwy, złoto – miłość, i mirę – umartwienie.
III „Niech Bóg zapanuje nad nami”. Nad naszym rozumem przez wiarę, nad sercem przez miłość, nad duszą przez pokój i nad ciałem przez utrapienie.
7 stycznia 1938
O natchnieniu Bożem.
Kto nie słucha natchnienia Bożego grzeszy przeciw woli Bożej i Duchowi Świętemu. Bóg takim łaskę i talent odbiera, a daje innemu. Serce takiego staje się zatwardziałem, dalekim od Boga, nawet sumienie przestaje już mu wyrzucać i grozi mu potępienie.
8 stycznia 1938
I Trzej Królowie dopuszczeni do poznania Boga. Dotąd byli oni poganami, jednak z tego bałwochwalstwa zostali wyprowadzeni i wprzódy niźli Ewangelia św. została ogłoszona światu, oni ją poznawają.
~ 155 ~
Wszystko to jednak zawdzięczają szczególnej łasce Boga – Zbawiciela, Jezusowi. Lecz nas to samo szczęście spotkało, my tak samo zawdzięczamy szczególniej łasce Jezusa, że urodziliśmy się w rodzinie katolickiej, a nie u pogan, Żydów, czy też wprost bezbożników. Jak wielka to łaska, „lecz im komuś więcej dano, tem więcej będzie od niego żądano”.
II Trzej Królowie zapewne pozostali kilka dni w Betlejem, w towarzystwie Dzieciątka, Maryji, św. Józefa i pastuszków. Jakże miłe musiało być im to towarzystwo, cieszyli się bardzo z tego, lecz i my cieszymy się z nimi, że Bóg dał nam miejsce w rodzinie, gdzie sumiennie są przestrzegane Jego przykazania, a szczególnie, że nas zakonników przez tę gwiazdę, tak dla nas szczęśliwą, powołanie wywołał z tego świata, do swego towarzystwa w klasztorze, abyśmy z Nim mieszkali pod jednym dachem.
III Trzej Królowie wprawdzie też brali Dzieciątko na ręce, pieścili Je, przyciskali do serca, całowali i nam tej łaski Bóg nie odmówił, wprawdzie nie możemy brać Go na ręce, ale codziennie możemy Go przyjmować do serca swego. Lecz dlaczegoż, mimo tak czystej Komunii św., jesteśmy jeszcze tak niedoskonałymi? A to z powodu niedbałości i (...) z jakim gotujemy się do przyjęcia Pana Jezusa w Komunii św. Postanowienie: Z jak największą gorliwością przygotować się do przyjęcia Pana Jezusa.
10 stycznia 1938
I Jezus pozostawiony w Jerozolimie bez wiedzy rodziców chciał nam przez to dać poznać, że jeśli chodzi o chwałę Bożą, to wszystkie ziemskie sprawy muszą ustąpić. Jezus wie, że sprawi tem boleść św. Rodzinie, ale pozostaje, dając nam poznać, że wszystkie uczucia i uczynki ziemskie, chociażby najczystsze i najgodniejsze, muszą być udoskonalane, uduchowione, że należy tłumić wszelkie uczucia rodzące się z krwi i ciała, a więc miłość do rodziny i krewnych, nie powinna być zniszczona, ale tylko uduchowiona, wprost ubóstwiona. Bo „Kto kocha ojca albo matkę swą więcej niż Mnie – mówi Jezus – nie jest Mnie godzien”.
II Maryja i Józef utraciwszy Jezusa bardzo nad tem boleli! Smucili
~ 156 ~
się i z niepokojem Go szukali. Ludzie jednak tak często tracą przez grzechy niedbalstwa, oziębłości, Jezusa, mimo to nie boleją nad tem tak jak św. Rodzina, bo nie kochają tak Jezusa jak Oni.
III Maryja ze św. Józefem, przez swe szukanie, dają nam przykład, że jeśli utracimy Jezusa, to nie mamy spocząć, ale tak długo szukać Go, aż Go znajdziemy. Jezus zaś daje nam przykład ważności chwały Bożej, dla której wszystko należy poświęcić.
11 stycznia 1938
O stracie Boga.
I Jak posiadanie Boga jest największym dobrem tak Jego utracenie jest największym złem. Bóg jest dla nas wszystkim, pierwszym i ostatnim celem, jeżeli więc Jego utracimy, tracimy wszystko i życie nasze jest bezcelowe, bezwartościowe. Utracić Boga możemy przez grzech śmiertelny. Jednak i grzech powszedni osłabia naszą łączność z Bogiem i pozbawia nas Jego łask, odczucia błogiego Jego obecności.
II Boga więc utracimy jak Judasz, (...) za chwilkę rozkoszy, która pozostawia niepokój i wyrzuty sumienia. Jak łatwo Go tracimy, gdyż za mało Go sobie cenimy.
III Jak Boga traci się przez grzech, tak odzyskuje się Go przez pokutę. Jedno niegodziwe poruszenie serca wystarczy, aby Go utracić, albo też jedno wzruszenie serca, szczere i sprawiedliwe, jedna łza żalu za grzechy wystarcza, aby Go na powrót odzyskać. Płaczemy tak często o rzeczy doczesne, czemuż i za grzechy nie płaczemy. Tracąc Go przez podział serca, przez wolność zmysłów, próżne pragnienia, odzyskać Go możemy przez zaparcie, przez oddanie się woli Jego przez wierność w małych rzeczach, przez umartwienie ciała i ducha.
12 stycznia 1938
O posłuszeństwie Bogu.
I Jezus będąc na ziemi człowiekiem, był całkiem posłuszny swym rodzicom, a więc Jezus stał się posłuszny swemu stworzeniu, a jak wygląda nasze posłuszeństwo wobec Boga? Ten ma prawo do winnicy i ten nią zarządza, kto ją plantował.
~ 157 ~
Ten ma prawo i jest panem niewolnika, kto go za drogie pieniądze nabył. Bóg nas stworzył, Jemu więc jesteśmy winni posłuszeństwo. Jezus nas ceną krwi swej Przenajświętszej odkupił, On więc jest naszym Panem.
II Jarzmo Boga jest słodkie, a brzemię Jego lekkie, lecz poznamy dopiero to, gdy Mu się całkowicie i bez zastanowień oddamy.
III Jezus wybrał sobie na miejsce urodzenia nędzną, opuszczoną stajenkę, a na miejsce zamieszkania też ubogą, wzgardzoną mieścinę Nazaret. W domku tem mieszka tam skromność, pokora, niema tam dumy, szukania chwały, chęci otrzymywania poklasków (...), przez którą choć dobre uczynki, są przez tę złą intencję skażone.
13 stycznia 1938
I O tajemnicy ukrytego życia Pana Jezusa. Jezus przyszedł na świat nie tylko, aby nas zbawić, lecz również, aby nam pokazać drogę do nieba, aby nas uczyć postępowania po niej. Ojciec Niebieski dał Mu do tego 33 lata, więc zdało by się, że Jezus powinien jak najwcześniej zacząć swą publiczną działalność, tymczasem On aż do 30 roku życia w ukryciu pracuje w domku nazaretańskim, pełniąc wolę Ojca Niebieskiego i ucząc nas pokory.
II Przez to życie zakryte Pan Jezus nauczył nas, że nie mamy pragnąć świata, sławy, ale przyszedł Jezus, aby nas nauczyć pokory, aby zwalczyć źródło złego, pychę i sam dał przykład życia pokornego.
III Jeśli nam trudno jest w życiu, jeśli pycha w nas podnosi swą głowę, jeśli smuci i martwi nas wzgarda doznana od świata, jeśli martwi nas nasza mniejszość, niższość, idźmy do domku nazaretańskiego i przypatrujmy się pracy skromnej Jezusa, aż do trzydziestego roku życia, gdy nikt prawie o Nim nie wie. Jezus też nie chce być znany, lecz stara się tylko o to, aby uwielbić swego Ojca Niebieskiego, aby oddać Mu chwałę. Tam Jezus nas uczy pokory, uczy nas być poddanymi. „Uczcie się ode Mnie, bom cichy i pokornego serca!”.
~ 158 ~
14 stycznia 1938
I Duch dziecięctwa. Wszyscy jesteśmy dziećmi Ojca wielkiej rodziny. Znając więc fizjonomię dziecka powinniśmy na zawsze zostawić, nie te ujemne jak niestałość, niezaradność, ale tę dziecięcą prostotę, ufność całkowitą bez powątpiewań, oddanie się w ręce Boga, serdeczność. Duch dziecięctwa panuje w naszym Katolickim Kościele, było tem serdeczności, ufności, czujemy się jak przy boku naszego Ojca. Miłe są Bogu słowa modlitwy, której nas Jego Syn Boski nauczył „Ojcze nasz”. Temczasem w innych świątyniach innowierców, pogan, jest lodowate zimno, martwota, bezduszność. Ci, którzy tam przychodzą, zawładnięci duchem ciemności przychodzą tam, aby spełniać tylko swój formalny obowiązek, gdy temczasem my przychodzimy z płonącym sercem miłości i takąż znajdujemy w tabernakulum. Tam wypowiadamy swe troski, udręki, a Bóg nas pociesza, ociera nam łzy.
II Życie ukryte w Nazarecie Pana Jezusa to życie na pozór ciche, jednak pełne było wzniosłych uczyć miłości do Ojca Niebieskiego i do ludzi, pełne aktów uwielbienia Ojca swego. Tak jak cicha noc majowa, pełna zamarłych głosów, pełna kolorów, woni, bije w niebo, jak w kościele podczas ciszy podniesienia, pełno największych uczuć miłości tak też i były w tej ciszy i ukryciu życia Jezusowego w Nazarecie.
III Jezus prowadził to życie całkowicie pod znakiem wieczności, nie doczesnością, ale wiecznością wciąż umysł Jego był zajęty.
15 stycznia 1938
I Wzór życia ukrytego Jezusa. „Jezus pomnażał się w mądrości, w latach, w łasce u Boga i ludzi”. Jezus pomnażał się w mądrości. W miarę jak Jezus dochodził do pełniejszych lat stawał się doskonalszym w pojęciu ludzkim, gdyż Jezus był samą doskonałością i świętością. Czy ja natomiast również postępuję w doskonałości, czy też stoję na miejscu, a może co gorsza się cofam?
II Jezus pomnażał się w łasce u Boga i ludzi. W miarę lat pomnażał się Jezus w łasce u ludzi. Uczynki Jego stawały się coraz bardziej
~ 159 ~
heroiczne, czy to w ukrytem życiu, w życiu publicznym, a już najdoskonalsze w ostatnich chwilach Jego życia. Jezus pomnażał się w łasce u Boga, bo Bóg widząc Jego cnoty coraz więcej Go miłował. Czy natomiast moje uczynki są coraz doskonalsze, czy świadczą one o coraz większem zwycięstwie w zaparciem się i czy są robione w czystej intencji.
III Jezus, oprócz posłuszeństwa, wyróżniał się jeszcze szczególnie cnotą cichości, skromności i bogobojności. „Cichość, mówi Tomasz z Akwinu, mieszka w domach prawdziwie szlachetnych, gdyż sama jest wyższą nad wszelką obelgę i zniewagę. Człowiek cichy, nawet gdy mu złorzeczą zachowuje spokój. Tą cichością odznaczał się Jezus. Skromność ta pociąga ludzi. Skromność Jezusa nie tylko była anielską, ale Boską. Bogobojność. Jezus był wciąż zatopiony myślą w Bogu.
16 stycznia 1938
Jezus w Kanie Galilejskiej.
I Jezus był obecnym z Matką Boską i z uczniami na godach w Kanie Galilejskiej. Ponieważ byli to bliscy krewni Maryji, a był to Szymon Chananejski, syn Kleofasa, a więc brat św. Józefa,
a) aby okazać uszanowanie i miłość ubogim, wśród których kwitnie cnota,
b) aby podnieść małżeństwo do godności sakramentu. Stąd wypływają wnioski:
– przepisy grzeczności i szacunku do krewnych i przyjaciół nie sprzeciwiają się doskonałości
– cenić mamy ludzi, nie ze względu na ich bogactwa, lecz cnotę
– ważność sakramentu małżeństwa.
II Matka Boska zobaczywszy, że wina nie dostają, rzekła Jezusowi: „Panie! Wina nie mają”, przejawia się tu dobroć Matki Najświętszej i ufność z jaką prosi Boskiego Syna, że chociaż otrzymuje pozornie odmowną odpowiedź, mówi do Apostołów „Czyńcie, cokolwiem wam każe”. Jezus uczynił pierwszy swój cud na prośbę swej
Matki. Do Niej więc zawsze powinniśmy się uciekać, gdyż Jezus
przez Nią dał nam znać, że przez Nią udziela nam wszystkich łask.
~ 160 ~
III Cud ten o wiele doskonalszy jeszcze Jezus powtarza codziennie we Mszy św., kiedy zamienia wino w Krew Swą Przenajświętszą, z wielkim nabożeństwem tedy powinniśmy przystępować do Stołu Pańskiego. Pismo św. dalej pisze, że potem udał się Jezus z Matką do Kafarnaum i był tam dni nie wiele. Od tego czasu Jezus już nie miał ni Matki, ni braci, nawet kamienia, na którym mógł skłonić Swą Głowę. Wyrzekł się wszystkiego i oddał się całkowicie Ojcu Niebieskiemu. Postanowienie: w (...), w rekreacji, będę pamiętny na obecność Bożą, będę się tak zachowywał, jakbym był w obecności rzeczywistej Pana Jezusa i Matki Jego Najświętszej.
17 stycznia 1938
Duch Miłosierdzia.
I A Maryja rzekła: „Synu, wina nie mają”. O ile coś wyświadczymy ludziom dobrego, chcą oni, aby to było bezinteresowne, bo inaczej tracą dla nas zaufanie, tem bardziej, jeżeli nasze postępowanie ich utwiedza, że z innych względów to robimy. Nasze dobro również się domaga, aby wszystkie nasze uczynki były z nadprzyrodzonych pobudek wykonywane, bo inaczej tracimy ich wartość.
II Wszystko powinniśmy spełniać w duchu zaparcia się, ofiary i obojętności. Duch ten szczególnie odnosi się do nas, zakonników. Wszystko, cokolwiek nam posłuszeństwo nakazuje, mamy pełnić z ochotą, nie dlatego, że to nam się podoba, że to nam przypada do smaku, ale że Bóg tak chce. Zawsze więc posłuszeństwo jest najlepszym środkiem zaparcia siebie, bo ono każe nie zważać na własne upodobania, życzenia, zachcianki, ale domaga się obojętności, obojętnie, czy nam się podoba, czy nie. O ile Bóg od nas tego wymaga więc Jemu się to podoba.
III Nie mamy się zrażać trudnościami i prześladowaniami, na te musimy być przygotowanymi. Bo te przyjdą, aby nas utwierdzić, aby nas oczyścić ze wszystkiego, co jeszcze w nas światowego, ziemskiego. Jezus już upomina, że przyjdą na nas prześladowania. Jeden z tego wniosek, że nie racjami doczesnymi mamy się kierować w naszym życiu codziennym, w każdej małej choćby sprawie, ale (...).
~ 161 ~
18 stycznia 1938
Jezus łączy uczynki miłosierdzia z modlitwą.
I Gdy się już miało pod wieczór i do Jezusa przynoszono chorych, Jezus znużony i zmęczony całodzienną pracą, jednym aktem woli mógłby ich uzdrowić naraz i pozbyć się ich, lecz tego nie czyni, wkłada po kolei na każdego ręce, błogosławi i dla każdego ma kilka słów pociechy, to jest obraz i przykład dla nas, dla naszego stosunku ze współbraćmi. Nasz stosunek ze współbraćmi powinien być nacechowany całkowitem zapraciem siebie, bo inaczej niemożliwe jest byśmy naśladowali Jezusa.
II Jezus wczas rano udawał się na miejsce samotne, aby się modlić. Jeśli czynimy coś dobrego, nie czyńmy tego, by wszyscy to widzieli, bo moglibyśmy się narazić na pychę. Jednak prac swych nie należy wykonywać z roztargnieniem, powinniśmy przy pracy być pogrążeni w Bogu, a nie w pracy. Praca jest tylko pośrednią modlitwą.
III Jezus łączy swe uczynki miłosierdzia z modlitwą. I nam należy raczej więcej oddawać się modlitwie i gorliwiej niźli wyświadczaniu dobrych uczynków. Przez modlitwę oddajemy bezpośrednio chwałę Bogu. Jezus przez swój przykład zachęca nas do jak najgorliwszej modlitwy. Dlatego postanowiłem dziś jak najgorliwiej odmówić brewiarz, ponieważ te pienia Dawidowe są szczególnie miłe Bogu.
19 stycznia 1938
Użycie czasu.
I Patrząc po ziemsku na życie małego Jezusa w Nazarecie, cisnęło by się na usta pytanie, dlaczego go Jezus nie wykorzystuje na nauczanie, na zbawienie dusz, ale jak każdy inny przebywa w domu i to do 30. roku życia. Lecz myliłby się każdy, kto tak sądził. Mały Jezus często, gdy pracował, albo odpoczywał, lub też jako Dzieciątko się bawił, zawsze czynił to z miłością ku swemu Ojcu w niebie, czynił Jego wolę. Oto jest najlepszy sposób oddawania chwały Bogu.
II Cokolwiek więc i my czynimy mamy czynić z miłości ku Bogu, nie tylko więc modlić się, ale i pracować. Sama tylko modlitwa nie
~ 162 ~
wystarczy do uświęcenia się, tem bardziej, że istotną cząstką uświęcenia się jest ofiara, a tę możemy znaleźć w spełnianiu codziennych obowiązków. Obojętnie powinno nam być jaką pracę wykonujemy, lecz wykonywać ją powinniśmy tylko z Bogiem i dla Boga, a wtedy każda praca będzie miała dla nas bardzo wielką wartość.
III Jezus mówi do nas: „Kto chce Mnie naśladować, niech weźmie krzyż swój na codzień i idzie za Mną”. Chcę więc wszystkie obowiązki przyjmować, jakby z samej ręki Jezusa były mi dawane, jakby On sam nakładał na mnie wszystkie krzyże i krzyżyki. Postanowienie: Przez każdem ćwiczeniem i pracą wzbudzę czystą intencję służenia tylko z miłością Bogu i będę ją często odmawiał.
20 stycznia 1938
I „Nie zwać się nauczycielami, bo jeden jest nasz nauczyciel, Chrystus”. Jezus Chrystus staje przed tłumami jak mistrz i nauczyciel. Boską swą ręką wskazuje na serce, a z ust Jego świętych wyrywają się słowa: „Uczcie się ode mnie, bom cichy i pokornego serca”. Do tych tłumów zgromadzonych na ziemi żydowskiej przenosimy się duchem i razem z nimi słuchamy Boskich słów Jezusa. On więc naszym nauczycielem, uczy nas cichości, a jakaż to cichość ma być, to nam przez własne życie w Nazarecie Jezus pokazał. 30 lat żył w ukryciu przed światem, pełniąc wolę Ojca Niebieskiego. On nam pokazał, że cichość to nawet wówczas zachowuje w nas spokój, gdy nas krzywdzą, czy nawet obelgi rzucają, cichość wyższa jest ponad gniew. Oprócz tego uczy nas Boski Mistrz pokory. Gdy popatrzymy jak Jezus-Bóg był posłuszny swemu stworzeniu, opiekunom, to dusza nasza musi się ugiąć w pokorze, musi uznać swą nicość, swą małość.
II Jezus przemawiający do ludzi: „Uczcie się ode mnie, bom cichy i pokornego serca”. Pociąga mą duszę, pragnę i chcę ją kształtować na tem Boskim wzorze, lecz siły me są za słabe, niczem, więc błagam Jezusa, aby On był mą pomocą, mym przewodnikiem. Postanowienie: Przed każdem ćwiczeniem wzbudzę czystą intencję służenia Bogu dla chwały Jego.
~ 163 ~
21 stycznia 1938
I Człowiek pobożny, doskonały, nawet w nieszczęściach czuje się szczęśliwym. Duszą przenoszę się do stóp krzyża na Golgocie. Na krzyżu kona Jezus. Krew ścieka z Jego ran, sączy się z głowy spod cierniowej korony, pada kroplami na ziemię, aby ją obmyć, ręce wyciągnięte już nie mogą błogosławić ludziom, oto obraz dobrowolnego i całkowitego pełnienia woli. I my nie możemy inaczej wejść do nieba jak tylko przez ten krzyż Jego, sami na nim zawiśniemy. I że sami nie jesteśmy zdolni się ukrzyżować, przeto Bóg sam formuje w nas krzyż przez zsyłane na nas nieszczęścia. Jakże więc miłymi i drogimi powinny być dla nas te nieszczęścia, za które możemy niebo otworzyć, bo i przez nie odpłacamy się już tu, na ziemi, Boskiej sprawiedliwości, której się Bóg domaga za nasze grzechy, choćby i najmniejsze.
II Cierpienia i nieszczęścia osładza nam takie myśli szczęścia wiecznego, tak wielkiego, pewnego i bliskiego. Wielkiego – bo cenną Krwią Przenajświętszą Jezusa na krzyżu okupionego, pewnego, bo opierającego się na zasługach Jezusa, bliskiego, bo cóż jest życie nasze w porównaniu do wieczności, marną chwilką tylko.
III Jak bardzo dusza wpatrzona na Kalwarii w Jezusa ukrzyżowanego współczuje i stara się Mu wynagrodzić miłością tę lodowatość serc żydowskich, którzy jeszcze szydzą z Jezusa i czegóżby dusza tak wpatrując w krzyż, kochająca Jezusa ponad wszystko, czegoby Mu mogła odmówić: oto wszystkie cierpienia są dla niej drogimi perłami, bo przez nie upodabnia się do Jezusa. Postanowienie: W przygotowaniu do spowiedzi chcę jak najwięcej zważać na obecność Bożą i mieć Ukrzyżowanego przed oczyma, z Jego bolejącym sercem i z miłością ku Niemu chcę przystąpić do spowiedzi św.
22 stycznia 1938
Komunia św. wynagradzająca.
I „Miłość wzgardzona”. Idąc w Wielki Czwartek za Jezusem do wieczernika jesteśmy świadkami tak wielkiego aktu Jego miłości względem stworzeń – ustanowienia Najświętszego Sakramentu.
~ 164 ~
Jest to sakrament miłości, bo w Nim bije dla nas Serce Boskie Jezusa, pełne niewyrażonego ognia miłości. Miłości tej nie może darować żadne stworzenie, a nawet wszystkie serca w jednej miłości złączone, miłość ta ponad wszystko jest większą. Jezus więc żąda od nas wdzięcznej miłości. Lecz jakże często miłości tej od ludzi nie dostaje, a w zamian za to jeszcze doznaje prześladowań, zniewag. Znieważają Go, ukrytego w Przenajświętszym Sakramencie, walczą przeciw Niemu, chcą Go zniszczyć.
II Jezus jednak nie przestaje ich kochać, On wstawia się jako pośrednik za nimi do Ojca Niebieskiego, aby im przebaczył, lecz oni zaślepieni w swej złości sami się staczają w przepaści piekielne. Jakże więc bardzo zbolałe i zasmucone jest serce Jezusa. Oto On do nas zwraca się jak niegdyś do Apostołów: „Czy i wy chcecie Mnie opuścić?”. Chcę pocieszyć to Boskie Serce, chcę przynajmniej w cząstce wynagrodzić Mu za zniewagi grzeszników. Oto ofiaruję się całkowicie Jego miłości. Chcę przyjąć Go dziś w Komunii św. jako wynagrodzenie za oziębłość serc grzeszników. Postanowienie: Jak najlepiej przygotować się do Komunii św. wynagradzającej i z jak największą gorliwością ją przyjąć.
23 stycznia 1938
Niebo.
I „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani w serce człowiecze nie wstąpiło, co Bóg zgotował tym, którzy Go miłują”. Gdybyśmy zebrali wszystko, co jest najlepszego, najpiękniejszego, najsprawiedliwszego niczem by to było wobec nieba. Powyższe słowa św. Pawła wskazują na niewysłowione szczęście w niebie. Na czem zaś polega szczęście, określa św. Augustyn: Videbimus, amabimus, laudabimus. Gdy łuska cielesna z nas upadnie, po śmierci zobaczymy Boga w całym przepychu, a równocześnie mając Jego dobroć, miłość, świętość, ukochamy Go bardzo i na wieki wieków będziemy Go wychwalali.
II Rozmyślając o szczęściu w niebie z posiadania Boga z serca mego wyrywa się pytanie: Panie Jezu, więc cóż mam czynić, aby je
~ 165 ~
posiąść, aby je zdobyć?”. A Jezus z tronu niebieskiego mi odpowiada: „Sprzedaj wszystko, co masz, a pójdź za Mną!”. Oto, Panie, opuściłem wszystko, opuściłem rodziców, braci, siostry, bom więcej Cię umiłowałem niż ich, opuściłem świat, aby iść za Tobą! Jezus zaś odpowiada: „Nie wystarczy tylko to opuścić, ale trzeba umrzeć dla świata, dla siebie samego. Królestwo Niebieskie gwałt cierpi i gwałtownicy porywają je”. Panie, rozumiem te słowa. Oto, Panie, nie chcę drogi wygodnej, ale po tej stromej chcę się piąć do nieba, dzień w dzień, w chwilę w chwilę i tak gwałt zadawać sobie, aby ani jednej cząstki nie zachować dla świata, dla siebie, lecz całego siebie, Panie, oddać. „Jezu, bądź moją pomocą!”. Postanowienie: Chcę uniknąć roztargnienia podczas modlitw i ćwiczeń duchowych. Ustawię się na nie zaraz na pierwszy dzwonek, aby w tym czasie się odpowiednio na nie przygotować.
24 stycznia 1938
O przygotowaniu do Komunii św.
I „Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, lecz rzeknij tylko słowo, a uzdrowiony będzie sługa mój”. Przygotowanie do Komunii św. dzieli się na dalsze i bliższe. Dalsze: wieczorem już myślimy o Komunii św. i zaraz rano od przebudzenia się. Bliższe, bezpośrednie przygotowanie się do przystąpienia do stołu Pańskiego, powinno szczególnie polegać na mocnej i pełnej ufności wierze, że pod tą skromną postacią chleba przyjmujemy Jezusa Boga-człowieka.
II Drugim usposobieniem, które bardzo podoba się Jezusowi, jest pokora. Kościół św. wkłada w usta setnika słowa: „Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do serca mego” i rzeczywiście, nie jesteśmy godni tej wielkiej łaski. Należy więc żywo sobie przedstawić swą niegodność, tak, że nawet sami nie odważylibyśmy się
III zbliżyć do stołu Pańskiego, gdyby sam Jezus nas nie wołał „Przyjdźcie do Mnie wszyscy”. Im bardziej jesteśmy ubodzy w duchu i odczuwamy swą nędzę, tem bardziej potrzebujemy tego chleba anielskiego, aby posilił naszą duszę. Postanowienie: Jak najgorliwiej przygotuję się dzisiaj i przyjmę Jezusa w Komunii św.
~ 166 ~
25 stycznia 1938
„Jam jest chleb żywota”
Z tłumem Żydów podążam do Kafarnaum, aby tam spotkać Jezusa. Oto Jezus naucza w świątyni, w Kafarnaum. Żydzi znalazłszy Go podchodzą, aby słuchać słów Jego, lecz przyszli nie tyle, aby słuchać słów Jego, ale raczej, że jedli chleb i najedli się, jak się sam Jezus do nich wyraził. I ja tak często na sposób Żydów przychodzę do Jezusa, przychodzę, aby odbierać od Niego pociechy, a mało troszczę się o Jego miłość. „Ojcowie wasi jedli mannę, mówi Jezus do Żydów, i pomarli, ale Ja jestem chlebem, który z nieba zstąpił i kto by Go jadł, nie będzie więcej łaknął”. „Jam jest chleb żywota, kto mnie pożywa, ma żywot wieczny, a Ja go wskrzeszę w dzień ostateczny”. Jezus zapowiada ustanowienie Przenajświętszego Sakramentu. Żydzi zaczynają szemrać, gdyż dla ich serc zmaterializowanych niezrozumiałą jest ta mowa. Myśleli tylko o chlebie prawdziwym. Czyż i my często nie troszczymy się tylko, aby otrzymać pomoc od Boga? Mimo, że będziemy te pociechy i łaski odbierać, pomrzemy jak Żydzi jedzący mannę, jeśli nie będziemy pożywać ciała Syna Człowieczego. Ona nam zapewnia żywot wieczny, Ona sprawia, że Jezus przychodzi do nas i mieszka w nas.
26 stycznia 1938
„Królestwo Niebieskie gwałt cierpi i gwałtownicy porywają je”
Do Królestwa Niebieskiego więc nie można dojść drogą wygodną, szeroką i rozkoszną, ale przełajem. „Bojowaniem jest życie człowieka”. Bój ten trzeba nam staczać każdej chwili tu, na ziemi, gdyż szatan czyha na dusze nasze, aby je potępić, on nie da nam spocząć, jeśli nie chcemy się poddać, to też ciągłą walkę jesteśmy zmuszeni z nim prowadzić. Ustępliwi powinniśmy być i nawet łagodni jak dziecko, chcąc iść drogą dziecięctwa, gdy chodzi o bliźnich albo o nas samych, ale gdy idzie o chwałę Bożą, o usunięcie obrazy Go, wtenczas wola nasza powinna być niezłomna, żelazna, wtenczas powinniśmy gwałtem niebo zdobywać. W postanowieniach powinna być stanowczość. Bóg sam od nas żąda walki, im
~ 167 ~
kogoś bardziej miłuje, więcej go doświadcza, ale zawsze daje mu pomoc oraz środki do zwycięstwa, u Niego więc należy szukać pomocy. Postanowienie: Unikać roztargnienia podczas nawiedzenia Przenajświętszego Sakramentu i gorliwie je odprawić!
27 stycznia 1938
„Burza na morzu”.
Apostołowie płyną przez morze, na drugi brzeg. Jezus zmęczony nauczaniem ludu zasnął w tyle łodzi. Wtem niebo pokrywają ciemne chmury, wicher się wzmaga, narusza gładką dotąd powierzchnię morza i wielkimi bałwanami miota na wiotką łódkę – obraz dzisiejszej mej medytacji. Apostołowie następnie strwożeni budzą Jezusa, który mówi: „ Czegóż się obawiacie, małej wiary?”. Wstanąłwszy uciszył wiatry i wzburzone morze i nastała cisza wielka, łódka więc spokojnie mogła dalej płynąć. Tą łódką jest nasze życie. I na nią czasem zaczną miotać burze i jej grozi zatonięcie. Śmiertelna trwoga nas ogarnia, rozpacz. Chcą się nas chwytać i zdaje się nam, że Jezus nas opuścił, a On na pewno śpi w sercu naszem. Gdy Apostołowie Go obudzili, nie zganił ich, że Go obudzili, ale że wiara ich mała była. Czyż i w ludzkim życiu często tak się nie stawa? Należy więc zaraz żywą i ufną wiarą uciekać się do Jezusa, a chociaż On będzie i spał w sercu naszem, nic nam nie grozi, owszem, wzmaga się u nas spokój i miłość ku Niemu, który objawił nam tak wielką wszechmoc, że nawet wiatry i morza są Mu posłuszne. Postanowienie: Gdy będę książki wydawał w bibliotece, chcę to robić z jak największą radością i cierpliwością.
28 stycznia 1938
Sąd szczegółowy.
I Obraz: Wyobrażam sobie chwilę po śmierci, gdy ciało powróci do ziemi, skąd się wzięło, aby się w proch zamienić, a dusza stanie przed Sędzią, Jezusem Chrystusem. W jakimż stanie stawi się ona przed Jezusem? I jaki będzie ten sąd? Trzy rzeczy uczynią go strasznym: 1) osoba sędziego, którym będzie Jezus Chrystus, który za nas cierpiał na krzyżu, a za nas położył życie swe, a którego
~ 168 ~
tak często obrażaliśmy 2) rachunek, jaki zdać musimy i to nawet z każdego słowa próżnego, jak mówi sam Jezus, że tem bardziej ten rachunek będzie dla nas, zakonników, strasznym, gdy potem zobaczymy jasno to mnóstwo łask i środków, jakich nam Bóg udzielał 3) przez swój wyrok. Wyrok wiecznego szczęścia w niebie albo wiecznego potępienia.
II Przeszłości już zmienić nie możemy, ale dopóki pozostajemy na ziemi możemy przez pokutę uczynić sobie Osobę Sędziego przychylną, rachunek łatwiejszy i wyrok łagodniejszy. Dlatego należy pokutować za swe życie i im więcej dawniej nie szukaliśmy, tem więcej teraz mamy szukać Boga. Postanowienie: Jako pokutę odmówię dziś z uwagą i skupieniem różaniec.
29 stycznia 1938
Spowiedź wielbi Boga.
I Obraz: Klękam w duszy przed tronem Bożym w niebie, aby tem opuściwszy ziemię, rzeczy doczesne, a nawet swe ciało rozmyślać o wielkiej ważności spowiedzi świętej. Przez spowiedź św. wielbimy, uwielbiamy majestat i potęgę Bożą. Przez uznanie swej głupoty, jak Pismo św. nazywa grzesznika, uwielbiamy mądrość Boga, przez wyznanie grzechów wielbimy świętość Boga, przez spowiedź więc uwielbiamy Boga i odwracamy od siebie karę jaką nam zgotował za grzechy.
II Często jednak spowiedź ludzi ma różne niedoskonałości, mianowicie jedni zbyt pochopnie budują swe sumienie, przez co nigdy dokładnie nie poznają swych grzechów, a więc nigdy poprawa ich nie jest stanowcza. Inni zaś zbyt skrupulatnie budują swe sumienie i tracą cały czas spowiedzi na przypominanie sobie grzechów, zapominają, co jest najważniejsze – o żalu za nie. Inni znów kłopotają się, że żal ich nie jest dobry, gdyż nie mogą płakać za grzechy, gdyż uczucie żalu w nich się nie budzi, przez to tylko wprowadzają zamieszanie do duszy, aby osłabić lub całkiem uniemożliwić osiągnięcie łask ze spowiedzi. Z miłością więc wzbudziłem akt żalu, ufności, wiary i miłości. Postanowienie: Pracę ręczną przyjmować dziś ochotnie, nie okazywać niezadowolenia.
~ 169 ~
30 stycznia 1938
„Burza na morzu”.
I Łódź Piotrowa jest figurą Kościoła św. Kościół św. również przechodzi burze, nawałnice wielkie chcą zatopić tą łódkę i nieraz był w niebezpieczeństwa zatonięcia, jak w XVIII wieku, lecz Jezus obudził się i uciszył burzę. Gdzież są ci, którzy Go zburzyć chcieli? Kościół Chrystusowy zaś dalej istnieje, przyodziany w jeszcze większą potęgę i wspaniałość. Bóg zaś burze te na Kościół Święty dopuszcza, mówi św. Augustyn, aby okazać, że 1) Kościół św. jest dziełem Boskim, więc zginąć nie może 2) aby Kościół św. upodabniał się do swego Założyciela, który przez cierpienia wszedł do chwały 3) aby w największych burzach nie wkradło się weń rozluźnienie i zgorszenie 4) aby przez oczyszczenie stał się pięknym.
II Łódź Piotrowa jest również obrazem naszej duszy. Ileż to razy burze nią miotają, a to wielkie i gwałtowne. Lecz Jezus śpi w naszej łódce, dlatego mistrzowie życia duchownego, aby się nie poddać burzy nakazują: 1) nie liczyć na spokój i doskonałe bezpieczeństwo 2) być zawsze przygotowanym i na nagłe burze 3) w największych burzach i natarciach sił piekielnych nie przestać ufać, że Jezus jest z nami, że On czuwa 4) w czasie burzy duszy i niepokoju nie robić nowych postanowień, ani tych, któreśmy z zastosowaniem pokoju zrobili nie zmieniać 5) obudzić Chrystusa, lecz z większą ufnością niźli Apostołowie 6) po burzy zbadać jakżeśmy się w czasie jej trwaniu zachowywali, aby mieć doświadczenie na przyszłość, aby naprawić szkody nam wyrządzone przez burzę.
31 stycznia 1938
O pokusach.
I Obraz: Łódka Piotrowa miotana falami wód i smagana wichrami, w której znajdują się Apostołowie i w której śpi Jezus. I na naszą duszę przychodzą takie nawałności pokus i trzy są ich źródła: 1) od nas samych przychodzą na skutek grzechu pierworodnego, więc z naszej pychy i pożądliwości ciała 2) od szatana, który nam zazdrości nieba 3) od świata, który nam daje okazje do grzechu
~ 170 ~
Rozważałem więc, z którego źródła najwięcej na mnie nacierają pokusy i jak więc im zapobiec.
II Jezus mówi: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie weszli w pokuszenie”. Przez czuwanie więc i modlitwę możemy zapobiec pokusom, a przede wszystkim zwyciężyć je. Czuwanie to polega na tym, aby się mieć na baczności nawet przed okazjami do pokus, aby badać ich źródła i tam zaradzić złu, aby trzymać na wodzy zmysły, zwłaszcza wzrok.
III Pokusy to ogień, który oczyszcza dusze od złego. Dlatego przenigdy nie należy dopuścić do siebie myśli, że nie jesteśmy mili Bogu, gdy nas otoczą pokusy, bo one są potrzebne, one nas odrywają od świata, obrzydzają nam rzeczy doczesne, one nas wprost zmuszają do modlitwy.
1 lutego 1938
O męstwie w pokusach.
Obraz: Pan Jezus zabiera z sobą Apostołów, siada z nimi w łodzi i udaje się na morze. Tam ich spotyka burza. Jezus pozwala na tę burzę, aby doświadczyć Apostołów i aby im okazać swą pomoc i miłość. Tak samo i Jezus do nas się odnosi. Świat, ciało, szatan to nasi nieprzyjaciele, którzy tak często wywołują w nas burzę, lecz Jezus zdaje się tego nie widzieć, ale wystarczy wołać z ufnością do Niego, a On nas ocali. Lecz gorszą od tej gwałtownej burzy, jest taka cicha bezczynność, gdy się znajdujemy na pełnym morzu, kiedy to sami zaczynamy się zajmować wygodną bezczynnością i nie zauważamy, że zapasy nasze się wyczerpały i grozi nam zguba. Wówczas szczególnie powinniśmy wołać o ratunek do Jezusa. Powinniśmy się pobudzać do żywej wiary, silnej nadziei i doskonałej, gorącej miłości. I o te cnoty trzeba nam Boga prosić. Dlatego w każdej chwili należy być ściśle zjednoczonym z Bogiem. Silna ufność i wiara niech nas wówczas uczula i miłość wyrwie z tej bezczynności. Postanowienie: Ćwiczenie się w miłości bliźniego względem jednego ze współbraci.
~ 171 ~
3 lutego 1938
O potrzebie i korzyści pokus.
I Pokusy to ogień, który nas oczyszcza, ale w zależności od tego, czem my się według nich okazujemy, korzystamy z nich, czy też są dla nas niepowetowaną szkodą. Do ognia wrzuca się złoto, ale też i słomę, słomę się pali i nic z niej nie zostaje. Złoto zaś się czyści i jest jeszcze piękniejsze. Czem wobec pokus ja jestem? Czy tą twardą stalą, którą ogniem się oczyszcza, czy też tą wiotką słomą, która w ogniu ginie?
II Za uległość na pokusę będziemy żałowali przez całą wieczność, przeciwnie: zwyciężając ją będziemy się z tego cieszyli przez całą wieczność. Jak bardzo przyjemny musi być obraz walczącego mężnie z pokusami człowieka dla Trójcy Przenajświętszej, Matki Najświętszej, aniołów i wszystkich Świętych. Gdy mimo to siły nasze słabną, z wielką wspaniałomyślnością spieszą nam na ratunek.
III Przez poddanie się pokusie tracimy niebo, to wielkie szczęście wieczne, tracimy przez tę marną chwilkę rozkoszy zatrutej, wieczną rozkosz i radość w niebie, tracimy Boga, a stajemy się winni wiecznego potępienia. Dlatego wciąż powinniśmy czyścić uczucia żalu, wiary, nadziei i miłości. Postanowienie: Dziś przy obiedzie zadam umartwienie zmysłowi smaku.
4 lutego 1938
Śmierć.
I Obraz: przedstawiłem sobie, jakbym był małem i stał przed sądem Jezusa Chrystusa. W tem świetle rzucam oczyma wstecz, na przeszłe swe życie, jakie ono by mi się wydało w godzinie śmierci, czyby nie napełniło mnie obawą, czy czyniło by mi śmierć lekką, czy też wzbudzało by we mnie wyrzuty. Widząc zaś, że nie wszystko byłoby w porządku z mego przeszłego życia, które ma jeszcze tyle braków, wzbudzam akt żalu przed swym Sędzią, za wszystkie grzechy i zastanawiam się, co wobec tego należy czynić, aby uczynić śmierć nie straszną, nie z obawą umierać, ale z radością i miłością, że już możemy się połączyć z Jezusem. Przykłady świętych nam mówią, że możemy to osiągnąć przez częste przygotowywanie
~ 172 ~
się na śmierć. Niektórzy z nich się cztery razy dziennie przygotowywali na śmierć, na śmierć zaś się możemy dobrze przygotować przez wspaniałomyślne wzgardzenie światem.
5 lutego 1938
Ufność w Bogu.
Obraz: Przedstawiłem sobie siebie jako nędzarza, obdartego ze wszystkiego, pełnego niemocy i niezdolnego do niczego, prócz grzechu. Lecz tli się tu iskra wiary, ufności i miłości, którą we mnie sam Bóg złożył, stawam więc przed Bogiem, pełnym wszechmocy dobra, świętości i mądrości. Przez ufność okazujemy miłość Bogu, bo dlatego Mu się zwierzamy ze swej niemocy i w Nim pokładamy nadzieję, że Go miłujemy. Przez ufność wielbimy wszechmoc, mądrość i dobroć Bożą. Ufamy, że Bóg nas wspomoże, bo jest Wszechmocny, a że to nam uczyni spodziewamy się, bo jest dobry i w mądrości swojej o niczem nie zapomina. Ufność więc ratuje nas szczególnie w okolicznościach, które by nas mogły doprowadzić do rozpaczy i ona czyni nas mocnymi, bo Bóg jest z nami, bo tyle posiądziemy, ile się spodziewamy. Jeśli więc dużo się spodziewamy, dużo posiądziemy! Postanowienie: W czasie dnia będę często wzbudzał akt ufności i nadziei, szczególnie podczas pracy ręcznej!
7 lutego 1938
I Obraz: Jezus jako dobry siewca sieje dobre ziarno wiary na roli serca naszego. Jezus w przypowieści mówi, jak gospodarz spał, przyszedł nieprzyjaciel i nasiał kąkol na rolę. Nieprzyjaciel ten nie przyszedł w dzień, bo by go zobaczono i udaremniono jego pracę, tem samem gospodarz pobudzony przez niego bardziej by czuwał nad swą rolą i nawet w nocy. Przyszedł więc nieprzyjaciel w nocy, kiedy gospodarz słusznie używał odpoczynku. Gdyby więc nie były zapadły ciemności, gdyby zawsze świeciło słońce nad ową rolą, trudno by było nieprzyjacielowi zasiać kąkol.
II Rolą tą jest serce nasze, nieprzyjaciel to zły duch, nasze namiętności, świat, strzec jej do nas należy. Najpierw powinniśmy według słów Pana Jezusa czuwać: „Czuwajcie, a módlcie się”. Nieprzyjaciel
~ 173 ~
ten przyszedł w nocy, gdy były ciemności, a w duszy naszej zapadają często takie ciemności – noc, lecz wówczas to trzeba rozproszyć te ciemności, czyli tę obojętność, oziębłość, zniechęcenie, jeśli zaś w sercu naszem tli się zbyt mały płomień miłości, który by oświetlił rolę jego, żeby ochronić od nieprzyjaciela, to uciekajmy się do Boga, aby On sam raczył płomieniem swej miłości rozpalić i serce nasze i oświetlić nasz umysł, aby nieprzyjaciel nasz nie miał sposobnej chwili do rozsiania złego ziarna w sercu.
8 lutego 1938
I Obraz: Dobry siewca zasiał dobre ziarno na swej roli, ale nieprzyjaciel posiał tam kąkolu, więc słudzy mówią: „Chcesz, a pójdziemy i zbierzemy go”.
II Pragnienie ich dobre, ale gorące, i to jest złe, bo gospodarz mówi im nie, aby (...) wyrywając kąkol nie wyrwali i pszenicy. Gorącość pragnień kusi naszą intencję, a wprowadzając do duszy zamieszanie i niepokój, bo pragnień naszych nic innego nie może nasycić jak tylko Bóg. Jeśli one się w nas odzywają, to znak, że czegoś nam brak. Bo jeślibyśmy nic nie pragnęli, prócz Boga, w duszy naszej gościłyby wielki spokój. Bóg sam może tylko zaspokoić nasze pragnienia, dlatego wszystko inne wprowadza tylko zamęt do serca.
III Nie tylko gorące pragnienie rzeczy doczesnych jest złe, ale i doskonałości, bo Bóg daje tylko łaskę pokornym (i doskonałym) i cierpliwym, jeżeli zaś pragnienia gorączkowe budzą się w nas, to nas zaczynają nieciepliwić, że zniecierpliwieni wyglądamy łaski Bożej, a wszelka niecierpliwość szkodę tylko przynosi duszy. Postanowienie: W czasie studium dowolnych przedmiotów zrobię sobie piśmiennie przegląd do rachunku szczegółowego o cierpliwości.
9 lutego 1938
Bóg nienawidzi grzechu.
I „Zwiążcie kąkol w snopki i wrzućcie w ogień, na spalenie”. To jest los grzeszników. Aby sobie wyobrazić wielkość i szkaradność grzechu, przedstawiam sobie Jezusa wiszącego za nas na krzyżu,
~ 174 ~
całego pokrytego ranami i wołającego „ Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?!”. Jeśli Bóg tak wielkie cierpienia dopuścił na Syna swego, a Ten tylko z miłości ku Niemu je przyjął, to jakaż kara czeka tych, którzy rzeczywiście Boga obrazili.
II Bóg nas stworzył i stworzył nas na chwałę swoją, w tem chwaleniu Go znajdujemy swe szczęście, Bóg więc jest przedmiotem pragnienia szczęścia w człowieku, dlatego słusznie Pan Bóg karze tych, którzy są Mu niewdzięcznymi, którzy marną chwilkę rozkoszy i uciechy przedkładają nad Boga, którzy swe marne pragnienia wyżej czynią niż wolę Bożą.
III Dwie więc są drogi: jedna wygodna i szeroka, która wiedzie na zatracenie, druga: wąska i stroma, wiodąca do nieba, po której więc drodze dotychczas szedłem? Po której idę? Wzbudziłem akty żalu i ufności w pomoc Bożą. Postanowienie: W południowej rekreacji dziś poniosę jakieś umartwienie, przez wyrzeczenie się własnych życzeń za przykładem św. Alojzego.
10 lutego 1938
Potrzeba wewnętrznej rozmowy.
„Miły mój, mnie, a ja Jemu, pasą się między liliami aż do dnia, do rozproszenia cienia”. „Królestwo Boże w nas jest”, pisze św. Łukasz, dlatego, aby je posiąść, trzeba go szukać nie koło siebie. Żeby zaś wziąć do siebie, trzeba opuścić wszystko, co jest koło nas. Trzeba się uważać za przechodnia na tej ziemi i trzeba wyrzucić z serca swego rzeczy doczesne, bo te nas niepokoją, a wtedy dopiero odczujemy potrzebę silnego węzła miłości, który nas łączy z Jezusem. Wnet spostrzeżemy, co należy czynić, by przygotować się na przyjście Jezusa, który to nam obiecał: „Kto Mnie miłuje i strzeże słów moich, Ja i Ojciec przyjdziemy do Niego i mieszkanie w nim uczynimy”. Jezus przyszedłszy do nas, kiedy umilkną wszystkie skuszenia, więc kiedy je opuścimy zacznie Jezus do nas przemawiać, zacznie nas uczyć drogi swojej, zacznie się nam udzielać. Postanowienie: Umartwienie się w czasie rekreacji południowej przez wyrzeczenie się woli własnej.
~ 175 ~
11 lutego 1938
Obraz: Jezus w Ogrodzie Oliwnym cierpi niezmiernie duchowo. Grzechy nasze tłoczą Go ku ziemi, wyciskają krople krwawego potu. Ojciec Niebieski zda się Go opuścić. W Ogrójcu, w samotności Jezus stacza tę walkę z grzechami naszemi. W oderwaniu od stworzeń, nawet z dala od trzech apostołów. Tym Ogrójcem Oliwnym to dla mnie są rekolekcje św. i tu więc na wzór Jezusa opuściwszy wszystko mam stoczyć stanowczy bój z grzechami mymi, ze starym człowiekiem, który przybył ze mną jeszcze ze świata, aby z tego Ogrójca wyjść już tylko na krzyż jako ofiara całopalenia. Przeto umrzeć trzeba dla tych spraw ziemskich, dla stworzeń, dla wszystkiego, co nas otacza, a tego jedynie można dokonać przez zwyciężenie samego siebie w samotności i Jezus do nas przemawia. Chcąc więc usiąść u stóp Jego i powiedzieć: „Mów, Panie, słucha sługa Twój”, „Gotowe serce moje, Boże, gotowe”. Postanowienie: Ułożę sobie plan wszystkich ćwiczeń pobożnych i nabożeństw w czasie wolnym, za przykładem mej patronki rekolekcji świętych, św. Tereski.
12 lutego 1938
O skrusze serca.
Boleść i dolegliwość jest osnową naszego ziemskiego życia. Składają się na to cierpienia, choroby duszy, niepokoje, udręki, grzechy. Wśród tych ciepień i utrapień jesteśmy skłonni wyszukiwać sobie nikłe ziemskie pociechy, aby się nimi upajać. Jesteśmy niegodni pociechy Bożej, a to, że grzech i wady nasze skłonności niezwalczane stają na przeszkodzie. Dlatego potrzeba nam skruchy serca, potrzeba nam więcej i częściej rozmyślać o naszej śmierci niż o długim życiu, aby pobudzać się do tem większej gorliwości, potrzeba nam więcej rozmyślać o mękach piekielnych i czyśćcowych, które nas czekają za te nikłe pociechy jakich szukamy wśród stworzeń. Wtenczas pobudzimy się do ostrego życia. A przede wszystkim trzeba nam się modlić, aby Bóg skruszył serce nasze, aby nam raczył udzielić tych łez miłości – „Wiele się jej odpuszcza, bo wiele miłowała”. Postanowienie: W południowej rekreacji zachowam umiarkowanie
~ 176 ~
i będę starał się naprowadzić rozmowę na tematy pobożne.
13 lutego 1938
Śmierć
Obraz: Wyobrażam sobie grób człowieka niedawno zmarłego, który za życia był bogaty, powszechnie miłowany i szanowany, wszyscy mu się kłaniali. Co mu z tego zostało? W grobie ciało jego rozłożyło się, zostało strawione przez robaki i w proch się obróciło. Na ziemi o nim już zapomniano, miejsce jego zajęli inni. Wszystko zaś dalej idzie jakby go tu nigdy nie było, ale czy wszystko kryje w sobie jego grób? Nie! Dusza jego jest w wieczności, wszystka doczesność znikła jako cień, a dusza znajduje się albo w niebie na zawsze już bez obawy o cierpienia, albo w piekle, na zawsze bez nadziei zbawienia. Miłosierdzie Boże zachowało mnie jeszcze przy życiu, teraz jest jeszcze dla mnie czas zbawienia, czas naprawy, po śmierci już to jest niemożliwe. O, jakże Ci wdzięczny jestem Boże, za tę łaskę, że dałeś mi jeszcze czas do naprawy! Za pomocą łaski Twojej chcę go jak najlepiej wykorzystać, a kiedy opuszczę ten nędzny padół płaczu, Jezu, okaż mi się nie Sędzią, ale Zbawicielem.
14 lutego 1938
Śmierć.
Śmierć grzesznika jest słuszną. Wyobrażam sobie grzesznika na łożu śmierci, jak ciało jego stygnie, pot zimny występuje mu na czoło, a duszę jego trapi rozpacz, bo oto zaraz stanie przed Sędzią, którego przez całe życie tylko obrażał. Nie mniej ciężka jest śmierć dla zakonnika oziębłego, o którym już sam Bóg się wyraził: „Bodaj byś był zimny albo gorący, ale żeś letni pocznę cię wyrzucać z ust moich”. Przed oczyma widzi swoje życie zakonne zmarnowane, śluby przez które oddał się Bogu niedochowane, zamiast Bogu, sobie służył, czyż więc w ostatniej chwili zdoła to naprawić? Czy mu Bóg udzieli przy śmieci tej łaski, którą przez całe życie gardził? O, jaką by była moja śmierć, gdybym teraz miał umierać? Czy sumienie nie wyrzucałoby mi czego? Dopóki żyję, czas do poprawy.
~ 177 ~
Rany Jezusa napawają mnie nadzieją, że w nich otrzymam przebaczenie, należy mi się tylko w nie wpatrywać i żałować za grzechy swoje. Postanowienie: Dzisiaj odprawię nabożnie drogę krzyżową, starać się mieć na myśli Jezusa, który pierwszy szedł tą drogą i naśladować Go.
15 lutego 1938
Spowiedź święta.
Jakże miłą jest przypowieść o synu marnotrawnym, którego ojciec na powrót przyjmuje do domu z radością i przebacza mu jego lekkomyślność, cieszy się i wyprawia ucztę, że syn powrócił. I my w sobie nosimy zarodek grzechu, złego wypływającego z (...) pożądliwości. Pożądliwościom tem towarzyszą jeszcze inne nasze słabości, każdy natomiast je ma, lecz nie u wszystkich jednako się rozwijają, a które tylko łaska Boża tłumi w nas mniej lub więcej, zależy jak się wystawimy na jej działanie. Dlatego Jezus ustanowił sakrament pokuty, aby tam obmyć dusze nasze swoją Krwią Przenajświętszą, aby tam otrzymały dawną swą niewinność. Dlatego, gdy uciska nas brzemię grzechów, tam powinniśmy się udać ze skruchą szczerą i przez pokorne wyznanie grzechów swych oczyścić swą duszę i uświecić ją, a tak się należy nam spowiadać, aby nic w nas z wiedzą naszą nie zostało, co by nas niepokoić mogło lub bronić nam przystępu do Boga. Dzisiejsza medytacja bardzo trudno mi przychodziła, z powodu nieodpowiedniego usposobienia wewnętrznego. Nie byłem wprost w stanie rozmyślać, to też często wzbudziłem akty poddania się woli Bożej.
16 lutego 1938
Miłosierdzie Boże nad grzesznikami.
I Przedstawiłem sobie Piotra, gdy się po trzeci raz zaparł Jezusa i gdy Pan, miłosierdzia i żałości pełen, spojrzeniem zwrócił się ku niemu, jak zmienia się jego twarz, kruszy serce i żałuje za grzech.
II Proszę więc Boga, aby i na mnie zwrócił pełne litości spojrzenie, aby skruszył me serce, abym żałował za grzechy.
III Pan Jezus przez to daje poznać nam, że jak tylko grzesznik uzna
~ 178 ~
swój grzech i zacznie zań żałować, On mu przebaczy, tak jak przebaczył Piotrowi. Nie tylko przebacza, ale i zapomina te grzechy, a Piotra przyjmuje nadal na swą prawicę. Uzupełnia to Jezus przez przypowieść o synu marnotrawnym. Nie ma więc grzechu tak wielkiego, tak szkaradnego, którego by Bóg nie odpuścił, dlatego, aby tą niepewność z nas usunąć, że jakby grzechy nasze były za wielkie, przypatrujemy się kim był św. Piotr: kapłanem, księciem Apostołów. Jezus go tak cenił, mimo to zaparł się Jezusa i to jeszcze w chwili, gdy Żydzi bili Jezusa i Mu urągali i (...) przy Jezusie, a Jezus mu przebaczył, gdy tylko począł żałować i przebaczył, zapomniał o tem i dalej Piotra darzył szczególnym zaufaniem. Postanowienie: Przed dzisiejszą spowiedzią będę się starał jak Piotr wzbudzić w sobie najgłębszy żal, że tak bardzo Boga obraziłem dotychczas.
18 lutego 1938
Ufność do Matki Najświętszej.
I Wyobrażam sobie całą Trójcę Przenajświętszą w niebie na tronie i przed Nią upadam na kolana, aby oddać Jej pokłon. Następnie przedstawiłem sobie Matkę Boską na czele aniołów i świętych, jako Królową nieba i ziemi. Jej dobrotliwy uśmiech pociąga mnie i rozbudza w sercu mem ufność do Tej, która jest zarazem Matką naszą. W Niej więc mamy prawo pokładać ufność bezgraniczną. Gdyż Ona może nam wszystko uprosić u Syna Swego. My jesteśmy dłużnikami Bożymi, lecz Syn Boży czuje się dłużny wobec Matki Swej Najświętszej, dlatego też niczego, o co tylko Go prosi, Jej nie odmówi. Jest więc Matką Najświętszą wszechmocną przez łaskę, gdyż Syn Boży będąc wszechmocny może wszystko uczynić dla Swej Matki. O tem upewniają nas Święci Pańscy.
II Matka Boska przez swą pokorę i czystość anielską została wywyższona do tak wielkiej godności. Sama cierpiała wraz z Synem swoim, stała się jakby współodkupicielką, dlatego też nasza nędza leży Jej bardzo na sercu i zawsze jest gotowa Nam pomóc, jeśli Ją tylko o to prosimy. Zachęcony tak wielką ufnością do Matki Niebieskiej oddaję się pod płaszcz Jej macierzyńskiej opieki,
~ 179 ~
prosząc Ją o łaski, abym okazał się godnym Jej Syna oblatem, a szczególnie zaś prosząc Ją o te cnoty, któremi tak się odznaczyła: o pokorę i czystość.
19 lutego 1938
Ufność do Matki Boskiej.
I Ufność do Matki Boskiej nie tylko powinna być wielka dla Jej potęgi i możności upraszania nam wszystkich łask, ale i dla Jej miłosierdzia. Psalmista mówi, że oczy Pańskie zwrócone są na sprawiedliwych, lecz oczy Maryji są zwrócone zarówno na sprawiedliwych jak i na grzeszników. Miłosierdzie Swe wielkie okazuje szczególnie względem grzeszników. Św. Brygida słyszała w zachwyceniu, jak Jezus mówił do Swej Matki, że gotów jest nawet Lucyferowi wyświadczyć dobrodziejstwo, gdyby tylko ten się upokorzył i o nie poprosił. I oznacza to, że chociażby największy grzesznik znajdzie w Niej ratunek, jeśli tylko z ufnością będzie Ją o to prosił. Anioł Gabriel powiedział Jej: „Nie bój się, znalazłaś łaskę u Boga”. Biskup Hugo tak to tłumaczy, że Matka Boska nie znalazła tej łaski dla Siebie, bo jej nigdy nie straciła, ale dla nas, którzyśmy ją tyle razy utracili, więc prosimy o nią, a ją od Matki Najświętszej otrzymamy.
II Rzucam się do stóp Matki Najświętszej, jako ubogi i żebrak obdarty z łaski godnej i proszę Ją o pomoc, o ratunek. Postanowienie: Za wzorem (...) Gabryela („z pola bitwy do (...)” chcę dziś pokornie i ochotnie przyjąć i wykonać popołudniową pracę, łącząc się i w tej pracy myślą z Matką Najświętszą.
20 lutego 1938
Przedstawiłem sobie Jezusa w Ogrodzie Getsemani, kiedy dusza Jego zaczęła się trwożyć i z ust Jego wyrywają się te słowa: „Smutna dusza moja aż do śmierci”. Grzechy nasze rzucają Nim o ziemię, wyciskają krwawy pot na oblicze Jego, a z ust wyrywa się ten okrzyk pełen boleści: „Panie, jeśli można, oddal ode mnie ten kielich goryczy, lecz nie moja, ale Twoja wola niech się stanie”. I na krzyżu, jak w opuszczeniu, zbolała dusza Jezusa woła: „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił?”. Syna Swego Najmilszego Bóg nie
~ 180 ~
uwolnił od cierpień duszy i przez te cierpienia wszystkich prowadzi, bo nie jest wielką rzeczą gardzić pociechą ziemską, kiedy Bóg daje swoją pociechę, ale brak tej pociechy znosić w cierpliwości, w pokornem poddaniem się woli Bożej i zaparciem się siebie, jest miłem Bogu. I dusze nasze muszą przejść przez tę Golgotę, aby nauczyły się gardzić doczesną, ziemską pociechą, a zwracać swe oczy na Boga. Pismo św. powiada, że kto sieje ze łzami, ten zbierać będzie z radością. I ma dusza znajduje się na Golgocie, swoje ułomności i zwątpienia chce zalać, utopić, pode mną przepaść bezdenna, nade mną czarne chmury: „Boże, Boże, czemuś mnie opuścił?”. Z Jezusem cierpiącym w Ogrójcu łączę się i wołam do Ojca Niebieskiego: „Panie, jeśli można niech odejdzie ode mnie ten kielich goryczy, lecz nie moja, ale Twoja wola niech się stanie!”. A jeśli potrzeba, abym go pił, chcę go pić z ochotą, bo przez grzechy zasłużyłem na to, lecz ześlij mi umocnienie.
~ 181 ~
ZESZYT IVMedytacja sulpicjańska
Medytacja sulpicjańska składa się z trzech części: przygotowanie, osnowa i zakończenie. Każde przygotowanie składa się z przygotowania dalszego, bliższego i najbliższego.
Dalsze polega na:
1) unikaniu grzechów
2) nie przywiązywaniu się do stworzeń
3) poskramianiu namiętności
Przygotowanie dalsze obowiązuje zawsze i wszędzie.
Bliższe jest ograniczone co do czasu po modlitwach wieczornych i rano przy ubieraniu
1) najpierw obmyślimy temat
2) rozdzielamy na punkty
3) o ile można przewidzieć postanowienie na dzień dzisiejszy (bierze się za postanowienie pielęgnowanie jakiejś cnoty lub zwalczanie jakiejś wady).
Najbliższe ma trzy punkty:
1) wstawić się w obecność Boga
2) wzbudzić akt żalu, uprzytomnić dobroć Boga
3) prośba do Ducha Świętego
Osnowa albo właściwa medytacja. Ma trzy punkty:
1) adoratio-uczczenie. Teraz rozmyślamy przy pomocy punktów. Prawdziwa medytacja ma być modlitwą, rozważanie przeplatać aktami strzelistymi. Rozważać w Panu Jezusie.
2) communio-zjednoczenie, porównuję z sobą, refleksja przedmiotu do siebie, jak myślę dalej postępować. Przygotowanie do cooperatio, modlitwa o poznanie.
~ 182 ~
3) cooperatio-współdziałanie-przypomnienie swojego postanowienia, utrwalić je. Zestawienie ma być szczegółowe, a nie ogólne, obliczone na jeden dzień i ma być zastosowane do obecnych potrzeb, muszą być skuteczne, trzeba je przeprowadzić.
Zakończenie – ma też trzy punkty:
1) podziękowanie Bogu za dobrze odprawioną medytację (lub przeproszenia za złą)
2) zastanowienie się jak ją odprawiłem
3) złóż w ręce Niepokalanej twoje postanowienie przez Sub Tuum.
5 XI 1937
Rachunek szczegółowy – partykularz.
Kwadrans przed obiadem:
1) pięć minut czyta się Pismo św.
2) pięć minut – właściwy rachunek szczegółowy
3) pięć minut – modlitwy do Matki Boskiej, litania skrócona – wszystko za zgromadzenie. Partykularza nie wolno opuścić, gdyż jest bardzo ważny.
Partykularz trwa właściwie pięć minut. Składa się:
1) Veni Sancte 2) zastanawiaj się 3) żałuj 4) postanawiaj.
Zastanawiam się: obieram raz na miesiąc wadę lub cnotę, którą zwalczam lub pielęgnuję. Zastanawiam się, ile razy to zaniedbałem od południa do południa. Tak stopniowo wadę usuniemy lub postąpimy w cnocie. To jest cel partykularza i św. Ignacy zalicza ten środek do najważniejszych nad naszym udoskonaleniem.
Kapituła: oskarżenie się z uchybień przeciw regule: milczenie, skrócenie lub opuszczenie ćwiczenia, przeciw miłości bliźniego i porządkowi.
Kulpa: wieczorem po modlitwach wieczornych – oskarżenie się z uchybień dnia przeciw regule. Często nazywają też kapitułę kulpą. Umartwiać się – to panować nad swoim ciałem i zmysłami. Cel nowicjatu: poznać główne cnoty przyszłych naszych ślubów: posłuszeństwa, ubóstwa i czystości, można jeszcze dodać umartwienie i pokorę.
~ 183 ~
Namiętność nasza, np. smutek, radość, gniew, itd., jest sama w sobie dobra, nawet ciała. Umartwienie może być zewnętrzne i wewnętrzne, pierwsze: wzrok, słuch i inne. Wewnętrzne: rozum.
Pokora – należyte mniemanie o sobie w porównaniu do Boga i drugich, sprawiedliwe osądzenie siebie ze względu na Boga.
Reguła: jest dla wszystkich zakonników a konstytucja – uzupełnieniem, co szczególnie Zgromadzenie obchodzi, bowiem „kto nie umie teraz kapłana uszanować, później nie uszanuje jej”.
Ślub zwykły – wyrzeka się rozporządzania dobrami, lecz nie prawa własności.
Ślub uroczysty – wyrzekamy się używania dóbr i prawa własności.
Jeśli jest milczenie ścisłe (od wieczornych modlitw do zakończenia rekapitulacji i medytacji, a w niedziele do śniadania) czy słuszna czy nie słuszna przyczyna, bez pozwolenia nie wolno rozmawiać, jedynie z superiorem. Przy milczeniu zwykłem wolno rozmawiać jeśli ważna rzecz zachodzi, lecz po cichu i krótko.
Medytacja wieczorna albo oratio. Należy albo czytać Pismo św. albo rozmawiać o całym dniu spędzonym z Bogiem jak z najlepszym przyjacielem, o radościach i swoich smutkach.
Cnota miesięczna – obieramy na miesiąc ćwiczenie się w cnocie jakiejś, lub zwalczamy wadę. Codziennie w rachunku szczegółowym zdamy rachunek z postępu, za uchybienie żałujemy i znowu czynimy postanowienie. Można przez dwa lub trzy miesiące praktykować tą samą cnotę, lecz nie dłużej, bo może przyjść zobojętnienie, więc przedmiot zmieniamy.
Medytacja ranna z modlitwami trwa trzy kwadranse.
Oratio – myślna modlitwa, uwielbienie Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Można czytać Pismo św. „Dusza zakonna wobec Jezusa”. To ma być taki dialog z Bogiem. Przedstawiamy Bogu smutki i radości.
Partykularz: 1) prope lumen 2) discute 3) dole 4) propone
1) modlitwa do Ducha św. 2) rachunek sumienia 3) przeprosić 4) postanowienie. Partykularz jest bardzo krótki, ale ważny, jest perłą drogocenną. Ażeby nie zlekceważono to założyciel dodał pięć
~ 184 ~
minut przed na Pismo św. i pięć po na modlitwy za Zgromadzenie Trzeba codziennie studiować Pismo św i to przez kwadrans. Studiować starczy przez kwadrans czytać. Można uprawiać hermeneutykę, studiować pod każdym względem. Każdego dnia przez pół godziny czytanie duchowne (pierwsze pięć minut na regułę św). Podręcznikami do czytania duchownego są książki traktujące o ascezie. Żywoty św. Dziennie kwadrans na uczczenie Boga w Sakramencie utajonego: zarazem uczcić Boską Matkę. Przed obiadem obowiązuje rachunek szczegółowy, po obiedzie ogólny. Nie oskarża się po modlitwach wieczornych w dniu spowiedzi św. i kapituły.
Rekolekcje miesięczne – bilans z całego miesiąca, postanowienie na przyszły. W przeddzień rekolekcji za temat medytacji bierze się prawdę odwieczną. Ćwiczenia odprawia się prywatnie prócz brewiarza. Cały dzień skupienia, sumiennie odprawiać ćwiczenia, cały różaniec, droga krzyżowa.
Rekolekcje roczne – przez osiem dni można też odprawić prywatnie, jeśli słuszna przyczyna wstrzymała nas od wspólnych.
Dwa razy w roku odnawia się śluby zakonne: 17 lutego i drugi raz na zakończenie uroczystych rekolekcji.
Biczowanie raz na tydzień w piątek po modlitwach wieczornych. Człowiek kierujący się duchem wiary, umartwienia, uważa za rzecz ważną, żeby ciało poskramiać.
19 I 1938
Korzyści modlitwy:
1) zapewnienie zbawienia
2) wzbogaca nas w liczne zasługi
3) rozmyślanie prowadzi do doskonałości chrześcijańskiej
4) rozmyślanie daje zakosztować duszy radości duchownych, bez porównania wyższych niż doczesne
5) rozmyślanie daje dziełom apostolskim prawdziwą płodność.
Wykład O. Superiora 10 IX 1937
Rozmyślanie
Na właściwe rozmyślanie mamy pół godziny czasu po porannych
~ 185 ~
modlitwach. Ta modlitwa myślna ma (…) jedną całość, która składa się z trzech części:
Część I: Myśleć i mówić (z Bogiem)
1) ustawienie się w obecność Boga
2) myśl przewodnia (która ciągnie się przez całe myślenie)
3) myśl główna
Myśl przewodnia: tęsknota za Bogiem (nastrojenie duszy), pragnienie zbliżenia się do Boga.
Myśl główna: rozważanie.
Rano po przypomnieniu sobie tematu pytam się: czem jest zajęty mój umysł i co mnie przy tym najwięcej obchodzi? Co z tego wynika dla mojego życia, powołania, charakteru, temperamentu? Która myśl najgłębiej wnika do duszy, co mnie najbardziej wzrusza. To trwa około 10 minut.
Część II: Prosić i modlić się
1) iskra, co by Pan Jezus na to powiedział
2) płomień, co bym ja Mu odpowiedział
3) ogień a) wylania duszy (światło i ciepło): miłość, wdzięczność, pokora, skrucha, zadośćuczynienie, ufność, cześć, pragnienie oddania się, ofiarowania się, poddania się, wiara, nadzieja, zawstydzenie, itd.
prośba: Jezu, uczyń mnie takim
b) postanowienie: żar i moc
Część III: Krzątać się i działać (w ogień, który wypalił się w sercu muszę włożyć postanowienie
1) zachować swe rozmyślania na dzisiejszy dzień, przedstawić sobie w myśli dzisiejszy dzień, aby postanowienie zastosować
2) okazać się w tym zastosowaniu, potem tego postanowienia takim jakim jest mój wzór (o ile jest ogólne to stawić sobie taki wzór przed oczy)
3) czuwanie – muszę przewidzieć (czuwanie nad zmysłami)
Kończymy rozmyślanie jakąś prośbą: „Jezu, Ty bądź moją miłością ofiarną”.
~ 186 ~
Wykład O. Mistrza 13 IX 1937
Cel medytacji
Podniesienie ducha, oddać serce Bogu, aby Go uczcić, aby Mu okazać nasze potrzeby i aby stać się lepszym.
Przygotowanie: 1) ogólne powszechne
2) bliższe
3) bezpośrednie
1) ogólne powszechne: a) unikanie grzechu i czystość serca b) umartwienie zmysłów c) w duchu skupienia (wyprowadzę duszę na samotność i będę mówił do Serca Jego)
2) bliższe: a) wieczorem przygotować swoje punkty, akty i postanowienia i to przy czytaniu b) przy rozbieraniu i ubieraniu myśleć o tym, co przeczytałem na medytacji
c) trzymać się od modlitw wieczornych aż do rannych wielkiego skupienia
3) bezpośrednie, czyli sama medytacja: a) stawienie się w obecności Bożej b) uznanie się za niegodnego (confiteor) c) łaska Boża jest potrzebna, więc (Veni Sancte).
Wykład O. Mistrza 15 IX 1937
Recapitulatio diei
Recapitulatio diei jest ćwiczeniem właściwym nowicjatowi. Jest to sprawozdanie piśmienne, które się czyni dla siebie samego, aby siebie lepiej poczuć i ocenić w szczegółach straty i korzyści duchowne dnia. Korzyści recapitulatio są te same co recapitulatio meditationis.
Metoda:
1) określić ogólnie ten swój dzień (ogólny stan gorliwości czy opieszałości, czy to był dzień skupienia i czy się to udało, albo też czy to był dzień roztrzepania. Smutny czy dzień radości
2) robić (wypracowanie) przegląd metody ćwiczeń dnia i stanów, w jakim się człowiek znajdował, ogólny przebieg całego dnia
3) podać różne przyczyny tych stanów. Przyczyny fizyczne i moralne. Św. Mateusz, wiersz 1-8.
~ 187 ~
Recapitulatio meditationis
Praktykuje się również tylko w nowicjacie, polega na zastanowieniu się nad sobą i wyznaczyć na piśmie sposób w jaki się odbyło medytację.
Cel: Aby się przyzwyczaić do zdawania
1) rachunku i poznać przyczyny postępu, czy też nie postępu.
2) Przez to badanie bardziej zapoznanie się z metodą.
3) Aby mieć środek do nadrobienia niedbałości i aby poznać przeszkody, które należy jeszcze pokonać.
Metoda:
1) Napisać przedmiot medytacji.
2) Sposób medytacji (metoda) mianowicie: krótko przeszły medytacji, jakie wrażenie na nas ta cała medytacja zrobiła.
3) O ile medytacja się udała to podziękować Bogu za tą wielką łaskę, albo jeśli się nie udała przeprosić Boga i zbudzić akt żalu (to robi się nie w zeszycie, ale w duchu).
23 października 1937
Zasady życia duchownego
Cel życia duchownego:
1) Konieczne dążenie do szczęścia. Instynktownie wszyscy szukają szczęścia (…) ale koniecznie. Szukać szczęścia to szukać czegoś, czego się jeszcze nie posiada, a ile się czegoś nie posiada, jest się niedoskonałym, a więc szuka się doskonałości i celem naszym jest doskonałość, do której dążymy.
2) Doskonałość: dana osoba lub rzecz są wtedy doskonałe, gdy nie brak im niczego, co posiadać powinne. Człowiek wtedy jest doskonałym, gdy mu nie brak niczego, co powinien posiadać. Należy zatem zobaczyć, co powinien człowiek posiadać, aby być doskonałym: a) rozumną naturę (to jest fundament jego bytu, na tym polega jego istota) b) władze odpowiednie swej naturze (zbiór zdolności, wolę i rozum, uczucia, wyobraźnię c) wykonywać czyny zgodne z jego naturą.
~ 188 ~
Doskonałość zatem człowieka polega na harmonijnym i całkowitem rozwoju jego władz. Pan Bóg to wszystko dał, ale nie w rozwoju, dlatego też teraz powinniśmy dążyć do ich rozwoju. To jest doskonałość naturalna, do której powinien dążyć i poganin. Człowiek nie jest stworzeniem, ale i chrześcijanin, przez co jest podniesionym do Boga i ma poniekąd w sobie naturę Boską, która ma również swe władze, swe zdolności, tak jak i miała natura ludzka.
Natura Boska to łaska poświęcająca, władze to cnoty kardynalne, dary Ducha św. przez które mamy wykonywać uczynki zasługujące na niebo. Chrześcijanin więc jest doskonałym jeśli rozwija w sobie harmonijnie władze naturalne i nadnaturalne. Łaska poświęcająca cały ten naturalny porządek podnosi do wyższej godności. Cel ostateczny chrześcijanina polega na osiągnięciu doskonałości nadprzyrodzonej przez doskonały rozwój swych władz ludzkich i Boskich. Należy więc nie tylko starać się i rozwijać władze nadprzyrodzone, ale i ludzkie. Nie dążymy do uchwycenia ideału chrześcijańskiej doskonałości, ale do uchwycenia ideału doskonałości własnej, osobistej. Każda dusza jest arcydziełem, nie ma wcale dusz podobnych. Każda się różni, bo Bóg jako najwyższy artysta tworzy te dusze, a nie tworzy kopii. Każdy więc ma stworzyć swój ideał, odgadnąć ten ideał jaki nam wytknął Bóg. Do nas więc należy dać się prowadzić przez Boga. Pan Bóg dał nam różne władze, więc urozmaicone, pierwsze miejsce ma wola, rozum, wyobraźnia, zmysły, uczucia. Wola może kochać, dobro pragnąć nim się cieszyć. Może nienawidzić zła, ufać, wątpić, obawiać, gniewać. Wola więc ma 11 ruchów, nad któremi ma panować, za pomocą miłości wola pragnie i szuka, bo kocha wola ucieka i nienawidzi, bo kocha co innego. Jedna dusza kocha pokój, więc unika walki, pokus, dusza znów kocha zwycięstwo, więc chce walczyć. Miłość uporządkowuje wszystkie władze woli, rozumu, wyobraźni i uczuć. Miłość więc jest doskonałością chrześcijanina, jego ostatecznym celem, jego ideałem.
Śluby
Co czyni człowieka zakonnikiem, to są śluby zakonne.
~ 189 ~
Śluby w ogóle:
1. De natura et divisione voti
2. De subiecto voti (o tych, którzy je składają)
3. De objecto voti (przedmiot ślubów)
4. De obligatione voti (o zobowiązaniach)
5. De cesatione voti (zwolnienie wewnętrzne)
6. De cesatione voti (…) obligationis per iritationem
7. De cesatione voti (...) per dispensita
8. De cesatione voti (...) per commentationen
I De natura et divisione voti
1) Votum est promissio Deo facta de bono possibili et merliore.
a. obietnica prawdziwa, świadoma i dobrowolna
b. obietnica musi być Bogu zrobiona
c. to, co ślubujemy musi być bonum possibile et melius
a) promissio – obietnica, przyrzeczenie
promissio nie jest to samo co propositum - postanowienie, zamiar. Żeby obietnica była ślubem musi być uczyniona pod grzechem, to wynika = promissio.
b) votum est promisio Deo facta.
Latria = cześć Boga. Votum est actus latriae przez ślub chcemy uczcić Boga, albo zaniechać czegoś, co by Boga obraziło. Dlatego ślub można złożyć tylko samemu Bogu. Ślubować, np. Matce Boskiej, znaczy, że to, co Matce Boskiej ślubuję lub innym świętym, jest tylko materią ślubu albo ślubuję Matce Boskiej znaczy, że Ona ma być świadkiem tego, albo ślub ten składam Bogu albo chcę uczcić Matkę Boską. Pod grzechem można się tylko wobec Boga zobowiązać, ponieważ przez grzech Boga obrażamy i On nas będzie za to karał.
Valor et utilitas votorum.
Przez wypełnienie ślubu czcimy najlepiej Boga. Śluby po roztropnym zastanowieniu się i z pobudki uczczenia Boga złożone są. Honestum et (…) przez śluby Bogu się bardziej poddajemy niż bez ślubów. Św. Tomasz mówi, że człowiek, który złożył śluby to jest
~ 190 ~
podobnie jakby podarował komuś drzewo z owocami, gdy zaś człowiek bez ślubu daje tylko same owoce. Śluby umacniają wolę w kierunku dobra.
Podział ślubów:
1) natione objecti: in personale et reale (osobisty np. pościć, rzeczowy np. coś ufundować) czasem może być ślub mieszany i personale i reale
2) natione durationis – trwania
In temporale et in perpetuum.
3) natione modi – sposób składania ślubów – in absolutum et in conditionem votum, votum penale, za karę, np. jeśli się jeszcze raz upiję dam ofiarę na kościół
4) natione formae, votum expressum et votum taeitum (np. każdy kapłan składa ślub czystości, chociaż oficjalnie tego nie wymawia, votum explicitum et implicitum
5) natione acceptionis Eclesiae = według sposobu jaki Kościół przyjmuje śluby, przyjmuje w formie privatum et publicum.
Vota publica dzielą się na pojedynczą i uroczystą, simplicia et solemnia. Zakony starodawne po trzech latach po nowicjacie mają vota selemnia z wyjątkiem Jezuitów. Ślub czystości jest votum solemne na mocy subdiakonatu. Są różnice w skutkach.
II De subjecto voti
Podmiotem ślubu nie mogą być stworzenia nierozumne, szatani i potępieńcy, ateiści, którzy trwają w swej zawziętości na Boga (ci nie są zdolni do aktu pobożności). Celem ślubu jest oddać część Bogu, umocnić wolę w dobrem.
Ślubować mogą wszyscy ludzie:
a) jeśli są obdarzeni rozumem
b) jeśli mają intencję ślubowania
c) jeśli mają dostateczną wolność zastanowienia się (zdecydowania)
d) jeśli nie mają żadnej przeszkody przez prawo (Boskie i kościelne).
~ 191 ~
Ludzie, którzy już mogą rozumować. Ślub jest nieważny: dzieci, silnie upitych, chorych umysłowych, opętanych i zahipnotyzowanych. Co do dzieci, skoro dziecko może popełnić grzech śmiertelny, to od tego czasu też może ślubować. Do ślubów zakonnych musi mieć 16 lat życia ukończonych.
Do ważności musi być wola, czyli intencja ślubowania. Nie ważny jest ślub z udawania. Brak woli. Jeśliby ktoś tylko ustami wymówił, a wewnątrz nie miały woli, to jest ważne wobec władz kościelnych, ale nie wobec Boga.
Jeśli ktoś bez zewnętrznego zmuszenia składałby ślub, lecz tylko na zewnątrz, a nie byłby tak usposobiony wewnątrz, grzeszy się ciężko. Tak samo, kto postanawia wewnętrznie ślub złożyć i ślubować, lecz w tej samej chwili już myśli, że go nie wypełni, ślub jest nieważny. Kto chce Bogu ślubować, ale nie chce się pod grzechem zobowiązać, jest wątpliwym, czy jest to ślub, albo nie jest, prawdopodobniejszym nie.
Intencja virtualis starczy do ślubów De liberatio suficiens et liberitas.
Zastanowienie się dostateczne i wolność.
Ślub nie jest ważny jeśli jest jaki błąd w przedmiocie, czy pomyłka.
Bojaźń unieważnia ślub jeśli całkiem opanuje człowieka i odbiera mu świadomość. Jeśli jest niesprawiedliwie wymuszona. Lecz jeśli to jest bojaźń naturalna to ślub jest ważny (jeśli jest napad rabunkowy, albo okręt tonie).
O prawie kościelnym zakazującem niektóre śluby.
Prawo naturalne i pozytywne Boskie musi ograniczyć śluby. Zakonnicy związani ślubem posłuszeństwa nie mogą bez pozwolenia przełożonych złożyć jakiegoś ślubu, który by się przeciwstawiał woli przełożonych albo regule. Zakonnik może jednak złożyć ślub przejścia do zakonu ostrzejszego, lecz musi być pozwolenie Stolicy Apostolskiej. Zakonnicy nie mogą złożyć żadnych prywatnych ślubów, które nie mogły być rozwiązane przez przełożonych.
~ 192 ~
25 XI 1937
III De objecto voti
Do ważności ślubu potrzeba, aby materia była:
1) possibilis 2) honesta 3) de bono melior
Ślub unikania grzechów, unikania wszystkich grzechów, materia tu jest możliwa, ale co do grzechów ciężkich i zupełnie dobrowolnych powszednich ten ślub jest ważny. Jeżeli chodzi o niepewność czy możliwa albo jest niemożliwa materia, to ślub jest ważny do tej części materii, która jest możliwa (jeśli ślub daje się rozdzielić).
26 XI 1937
Możliwość musi być:
1) fizyczna i moralna
2) materia honesta et Deo Gratia
3) z rzeczy lepszej i nie może przeszkodzić wyższej rzeczy
Rzecz lepsza. Oby była jakaś rzecz lepsza muszą być dwie rzeczy, jedna z nich jest lepsza. Trzeba więc mieć przy ślubie na uwadze dwie rzeczy i przeciwne i wykonać tę lepszą, np. dać jałmużnę jest lepszą rzeczą niż nie dać. Rzecz lepsza niekoniecznie musi być obiektywnie lepsza, lecz wystarczy jeśli ma przekonanie, że jest lepsza.
De obligatione voti
Prawa kościelne i świeckie obowiązują nas na mocy cnoty posłuszeństwa (virtus obedientiae). Ślub zaś obowiązuje na mocy cnoty uszanowania Boga (virtus religione). Każdy ślub ważny zobowiązuje na mocy religii tylko ślubującego, ślub rzeczowy obowiązuje i następcę.
1) Ślub ubóstwa
Ślub ubóstwa jest to obietnica Bogu uczyniona wyrzeczenia się trwałego albo wprost pełnego prawa własności dóbr doczesnych, albo się wyrzeka tylko używania tych dóbr. Zakony ze ślubami wieczystymi ślubują ubóstwo według pierwszego prawa, a zgromadzenia według drugiego. Dobro lepsze przy ślubie ubóstwa, to nie są te dobra, które Bogu składam, ale wyrzeczenie się ich, wzgardzenie
~ 193 ~
nimi, gdyż to prowadzi do doskonałości. Cel wyrzeczenia się jest, aby ślubujący mógł łatwiej opanować pożądliwość oczu.
Objectum voti.
Materialny, dobro doczesne.
Objectum formale- abdicatio (wyrzeczenie się).
Ślub uroczysty pozbawia zakonnika prawa do własności i prawa do użytku. Zakonnik z takimi ślubami nie może nic na przyszłość nabyć dla siebie, gdyby zaś nabył jest to nieważne wobec prawa kościelnego i cywilnego (jeśli jest konkordat).
Dotum simplex: prawo posiadania zatrzymujemy, ale używać nie możemy, na przyszłość zaś możemy nabywać. Cokolwiek nabywa zakonnik własną pracą lub ze względu na zakon nabywa dla zakonu, nie dla siebie. Profes może później swój testament zmienić. Jeśli na to konstytucja pozwala, lecz za zezwoleniem najwyższego przełożonego zakonnego. Jeśli jest zakon żeński musi być pozwolenie również biskupa ordynariusza i jeśli zakon jest podległy innego to także generał tego zakonu. Wszelkie zrzeczenia się jest na czas trwania ślubów.
O przedmiotach wyjętych z pod ubóstwa ślubu:
1) prawo do życia i zdrowia
2) iura spirytualia, ius honoris, at bona famae
3) ius electionis (prawo do wyboru do godności kościelnych i cywilnych)
4) iura nobilitatis vel dignitatis a codemicae
5) reliquiae sanctorum (i (...), o ile są zwyczajne). Relikwie w ręce prywatne nie mogą się dostać, nie mogą być własnością prywatną.
6) manuskrypta, rękopisy, które nie mają odpowiedniej formy kompozycji, które nie są przygotowanie do druku. Co zaś ułożył jako zakonnik i ze źródeł zgromadzenia i pisał w czasie pracy to nie ma do tego prawa.
Złamanie ślubu ubóstwa:
1) przywłaszczając sobie jakikolwiek przedmiot bez pozwolenia
2) przywłaszczając nią bez pozwolenia na korzyść drugiej osoby
3) przywłaszczając sobie jakąkolwiek rzecz, czy to należącą do
~ 194 ~
Zgromadzenia, czy do kogoś poza zgromadzeniem, lub bezpańskiej, jest grzechem przeciw ślubowi ubóstwa (pod to podpadają wszystkie rzeczy, używane czy nie):
a) jeśli sobie zakonnik przywłaszcza sobie rzecz klasztorną wina jest mniejsza niż jeśli by ją zabrał komuś poza Zgromadzeniem
b) jeśli rzecz została zabrana dla swojego użytku lub dla osoby ze Zgromadzenia wina jest mniejsza niż jeśli została wydana osobie poza Zgromadzeniem
c) wina zależy od zasobów materialnych klasztoru
d) co użyto: czy pieniądze, czy co do zjedzenia (mniejsza wina)
e) czy szkodę tem materialną wyrządzono wielką czy mniejszą, czy rzecz wzięto od razu całą, czy tylko odstępami (lecz czy się tyczy (…) w jedno czy nie). Jeśli rzecz została wzięta u obcych, są zasady ogólne.
Grzeszy się przeciwko ubóstwu przyjmując coś czy to od osoby ze Zgromadzenia, czy od obcej, na własność czy do użytku. Jeśli ktoś obcy ofiaruje jakąś rzecz zakonnikowi, ale nie jako danemu (…), ale w ogólne Zgromadzenia, musi to przyjąć, bo inaczej by wyrządził krzywdę Klasztorowi. Osoby zakonne nie mogą nic przyjmować jedna od drugiej, bez pozwolenia.
Grzeszy się przeciw ślubowi ubóstwa kupując coś bez pozwolenia, choćby dla Zgromadzenia, ponieważ przywłaszczyłoby sobie prawo rozporządzania pieniędzmi. Grzeszy przeciw ślubowi ubóstwa przechowując jakiś przedmiot przez dłuższy czas u siebie, gdyż są to akty dysponowania wbrew woli przełożonych.
Dary ofiarowane zakonnikowi stają się własnością Zgromadzenia, w myśl zasady, że cokolwiek zakonnik otrzymuje lub zapracuje własną pracą, otrzymuje dla Zgromadzenia.
Prace ręczne lub inne są własnością domu. Grzeszy się przeciw ślubowi ubóstwa przez pożyczanie czegoś bez pozwolenia.
Aby złożyć śluby wieczne musi upłynąć trzy lata po nowicjacie (najmniej).
Grzeszy przeciw ślubowi ubóstwa, kto sobie przywłaszcza oszczędności oszczędzone dla Zgromadzenia i bez wiedzy nie można oszczędzać na swój osobisty cel.
~ 195 ~
20 maja 1938
Zakonnik będzie zawsze naśladował przykład swojego założyciela, bo ci szli za natchnieniem Bożym.
– Nauki święte ułatwiają życie kontemplacyjne.
– Nauki święte dają skuteczność apostolstwu czynu. „Iżeś ty odrzucił umiejętność swoją, odrzucę cię, abyś mi w kapłaństwie nie służył”.
– Nauki święte pomogą do pracy skutecznej i przekonania. Trzeba użyć wszelkich wysiłków, aby do wiary dodać wiedzę ludzką. Świętość bez nauki służy tylko temu, kto ją posiada.
– Pomagają do zwalczania namiętności: lenistwo, gorączkowość umysłu. „Znajomość ksiąg świętych rodzi dziewice”.
– Utrzymują pobożność: „Któż jest bardziej podobny do Jezusa niż ten, który się przejął prawdą teologiczną objawioną przez Boga”.
– Są pierwszym etapem świętości. „Niech Pismo św. będzie moją czystą rozkoszą, bo przez nie będę nigdy ani sam ani też innych oszukać nie mogą”.
– Wnioski praktyczne:
– Kandydaci do stanu zakonnego mają być dobrze wybierani i odłączeni od świata.
– Nauczanie religii.
– Nowicjusze.
– Nikt nie potrafi się zbliżyć do doskonałości i w niej się utrzymać, jeśli w nowicjacie nie założy fundamentów wszystkich cnót. Dlatego będą czytali pisma świętych. Jakimi byli w czasie nowicjatu, takimi będą przez resztę życia. Uzupełnienie później braku nowicjatu zawsze spotyka się z niepowodzeniem.
– Duch wiary i czystości intencji. „Ważnym jest być, oddawać się nauce z czystą intencją, gdyż są tacy, którzy się uczą, aby wiedzieć i to jest błaha ciekawość”, mówi św. Bernard. Są inni, którzy się uczą, aby (...) i to jest roztropność.
– Pokora i miłość. Nauka bez cnoty przynosi więcej szkody i niebezpieczeństwa niż pożytku. Wiedza nadyma jeśli jest sama, lecz jeśli jest miłość ta buduje, również umacnia wiedzę.
~ 196 ~
– O braciach konwersach:
Religio – śluby publiczne (nazwa ogólna).
Zakon ścisły – Ordo – śluby uroczyste.
Congregatio monastica (opactwa, Zgromadzenia mniejsze).
Religio ex…, zakon wyjęty spod jurysdykcji biskupa (są to klasztory stare).
Congregatio religiosa – śluby proste (u nas).
Zakon na prawie papieskim, aprobowana przez papieża.
Religio iuris pontifici.
Zakon klerycki – Religio clericalis – którego znaczna część członków otrzymuje świecenia kapłańskie. W (…) nie jest to religio laicalis.
Dom zakonny:
Klasztor – Domus regularis – dom zakonu ścisłego.
Domus formata – co najmniej sześć osób związanych ślubami i czterech kapłanów (jeśli jest klerycki).
Prowincja – zespół większej ilości domów zakonnych pod jednym przełożonym tego samego zakonu.
Religiosi – zakonnik ze ślubami.
Religiosi votnum in... – (...) rządzi.
Religiosi regulares – zakon ścisły.
Przełożeni wyżsi – Superiores maiores.
Opat prymas. Opat zgromadzenia mniszego.
Najwyższy przełożony, przełożony prowincji (…) i ci, którym przysługuje władza równa prowincjalskiej.
Prawidła pierwszeństwa przypisane przez kodeks:
Zakonnicy mają pierwszeństwo przed osobami świeckimi, zakonnicy klerykalni przed laickimi. Kanonicy regularni przed mnichami. Zakonnicy regularni przez Zgromadzeniami. Zgromadzenia na prawie papieskim przed Zgromadzeniami diecezjalnymi. Na prawie papieskim przed Zgromadzeniami diecezjalnymi.
Kler świecki ma pierwszeństwo przed zakonnikami, lecz poza ich kościołem, a także w ich kościele, jeśli to jest zakon laicki.
~ 197 ~
Doskonałość.
Doskonałość absolutna – doskonałość Boga.
Doskonałość względna – do jakiej mogą dojść ludzie, polega na umiłowaniu Boga nade wszystko.
Doskonałość osób świeckich zależy na zachowaniu przykazań. Zakonnicy powinni zachować przykazania za pomocą rad ewangelicznych. Zakonnicy doskonali są to, którzy są wolni od upodobania w grzechu powszednim dobrowolnym i wolny w zdobyciu cnót.
Aby być członkiem Zakonu trzeba:
1) potwierdzenie kościelne
2) złożyć śluby
3) zachowywać reguły i konstytucje
4) życie wspólne
5) przykładać się do zdobycia doskonałości
Obietnice dane zakonnikom:
1) Żyje się z większą czystością (czystość intencji).
2) Upada się rzadziej. Świat jest pełen sideł.
3) Powstaje się szybciej (po upadku) ćwiczenia pobożne, upomnienia, dobry przykład do tego pomagają.
4) Jest się bardziej zabezpieczonym przed złem.
5) Doznaje się większego spokoju „Zakonnik zawczasu cieszy się w klasztorze niebem albo cierpi męki piekielne”.
6) Skraca się czyściec. Przez śluby wieczyste zostają zgładzone wszystkie winy i kary popełnione w świecie.
7) Uzyskuje się większą nagrodę.
Definicja i natura powołania:
Powołanie jest to wezwanie Boże do pewnego stanu lub misji specjalnej. Powołanie zakonne jest to szczególne powołanie Boże do stanu większej doskonałości.
Oznaki powołania:
1) Chcieć być doskonałym
2) a) mieć czystą intencję, lepiej służyć Bogu i uświęcić się
b) nie mieć żadnej pozytywnej przeszkody
~ 198 ~
c) być przyjętym przez przełożonego Zgromadzenia
Powołanie jest radą, nie jest przykazaniem.
1) Jesteśmy obowiązani pełnić wolę Bożą.
2) Nie pójść za powołaniem znaczy stanąć poza drogą, którą mnie Bóg chce prowadzić.
Aby utrwalić powołanie trzeba użyć:
1) dyskrecji, bo wielu by mogło odwieść od tego
2) ćwiczeń pobożnych
3) skupienia i oddalenia od świata
Przyczyny niewierności:
Osłabienie wiary, zaniedbanie się w ćwiczeniach pobożnych, szukanie wygód, tajemnie upodobania, krytykanctwo. Przyczyną niewierności jest również przywiązanie do rodziny.
Grzeszy przeciw ślubowi ubóstwa, kto przywłaszcza sobie prawo własności bez pozwolenia, mąci zatrzymać, przyjąć, kupić, albo zabrać jako swoją, pożyczyć.
Grzeszy się przeciwko ślubowi ubóstwa:
1) przywłaszczając sobie coś
2) rozporządzając czemś bez pozwolenia
Mamy trzy rodzaje pracy:
1) praca wyłącznie fizyczna i ta mimo wszelkich (...) jest najłatwiejsza
2) praca umysłowa, to już jest trudniejsza
3) praca życia wewnętrznego, która jest najbardziej wyczerpująca, jeśli się ją bierze na serio.
Jeśli masz nawał pracy, mówił pewien biskup do wszystkich tych zajęć dodaj pół godziny rano, a znajdziesz jeszcze czas na pełnienie nowych prac.
~ 199 ~
ZESZYT VRecapitulatio meditationis czytania duchownego
21 lutego 1938
Życie wewnętrzne.
Życie wewnętrzne powoduje szybki postęp w doskonaleniu świętości i szczęście jego jest podobne do szczęścia niebieskiego.
Dzisiaj przedstawiam siebie klęczącego przed Jezusem, ukrytym w Przenajświętszym Sakramencie, wokół adorują Go chóry anielskie. I w tej rozmowie z Nim rozmyślam o wartości życia wewnętrznego, a więc o jego potrzebie. Życie to sprawia, że ciągle chodzimy i żyjemy w obecności Bożej, a więc wszystkie nasze uczynki i postępowanie zależy od tego, czy się to Bogu podoba czy też nie, to zaś sprawia, że wciąż pragniemy Boga, a więc jak mówi św. Augustyn, że się wciąż modlimy. Życie wewnętrzne sprawia, że wszystkie nasze uczynki są wykonywane z czystej miłości Bożej więc w duchu naprzyrodzonym i tak przynoszą duszy naszej (…) (...), a nawet i uczynki obojętne. To trzecie życie wewnętrzne sprawia, że odrywamy się od stworzeń, od rzeczy ziemskich, ówczesnych, a mamy tylko oczy zwrócone na Boga, na Jego chwałę. Bo gdy znajdziemy perłę, już nie patrzymy na ziemię, lecz tylko w swą perłę.
Życie wewnętrzne powodując w nas szczęście podobne do niebiańskiego nie znosi w nas żadnego grzechu, tak więc chroni nas od grzechu, a daje nam pokój, bo gdy Boga mamy, wszystko mamy.
22 lutego 1938
Przyjaciel samotnych.
I Przedstawiam sobie Jezusa, gdy będąc jeszcze na ziemi, pocieszał strapionych i smutnych, dlatego naokoło Niego gromadzili się
~ 200 ~
smutkiem trawieni, a On nie pomny na swe całodzienne trudy i utrapienia z radością przebywał wśród nich. Pocieszał wszystkich, którzy z szczerą, niekłamaną wolą do Niego przychodzili, a tak ich umiał pocieszyć, że nie tylko przyjmowali Jego rady i wskazówki, ale i naukę Jego. Przez te właśnie doświadczenia przyciągał ich Jezus do swych stóp, uczył ich wyrzeczenia się świata i stworzeń i uczył ich szukać tylko u Boga pociechy. Nie wszyscy jednak odchodzili pocieszeni, byli i tacy, którzy nie chcieli się zastosować do rad i wskazań Jezusa, więc ci nie mogli u Niego znaleźć pociechy, bo Jezus uczył tego, czego i dziś uczy przez Kościół św., a mianowicie modlitwę, pokorne zdawanie się na wolę Bożą.
II Dziś, choć po dwóch tysiącach lat, ten sam Przyjaciel smutnych czeka w tabernakulum na wszystkich strapionych, a nawet Sam ich przyzywa do Siebie. „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy pracujecie i obciążeni jesteście, a Ja was ochłodzę”. Zastanawiam się więc, u kogo ja dotychczas szukałem pociechy w swych smutkach i doświadczeniach. Doświadczenia te bardziej przykuwają duszę naszą do stóp Jezusa i każdy przez nie musi przechodzić. Żałuję więc i przepraszam Pana Jezusa za swą dumną niewierność, pragnąc się już tylko chronić pod opieką Tego Przyjaciela smutnych i strapionych.
23 lutego 1938
Prostota Jezusa.
I Jezus życie swe w Nazarecie, w ukryciu przed światem prowadził nadzwyczaj proste. Miał tylko jeden cel i do niego dążył najprostszą i najkrótszą drogą, a celem tem było spełnienie woli Swojego Ojca Niebieskiego, żeby przez spełnienie Jego woli Go uwielbić. Przedstawiam więc sobie ten obraz Jezusa w prostocie swego życia, a tak doskonale wielbiącego Swego Ojca Niebieskiego.
II Moje warunki tak bardzo podobne są do tych wśród jakich Jezus żył w Nazarecie. Oderwany od świata, oprócz tego tyle mam sposobności okazania czci Bogu, przez pełnienie Jego woli wyrażonej czy to przez przełożonych, czy to przez regułę św. Życie więc moje w nowicjacie, a i w zakonie, również powinno być całkiem
~ 201 ~
proste, bez wszelkich krętych i ukrytych ścieżek. Według przykładu Jezusa ma się więc opierać na prostocie w spełnianiu woli Bożej, która w klasztorze właśnie w każdej chwili daje mi możność zasługi. Dlatego po zastanowieniu się jak dotychczas ceniłem sobie wolę przełożonych, regułę św., przepraszam Boga i żałuję za wszystkie swe niewierności, postanawiając wszystko spełniać z tem przekonaniem, że nie dla mnie to, ale dla Boga Samego. Postanowienie: Przy pracy ręcznej uprzytomnię sobie, dlaczego ją spełniam, że Bóg tak chce.
24 lutego 1938
Miłość Boża źródłem cierpień Jezusa.
I Jezus cierpiał bardzo nie tylko w ostatnich godzinach przed swą śmiercią, przez biczowanie, cierniem koronowanie i ukrzyżowanie, ale cierpiał przez całe swe życie, cierpiał, bo miłował nieskończenie Ojca Swego Niebieskiego i widział jak człowiek przez grzechy Go obrażał, gardził Nim. Z tego powodu cierpienie Jezusa było nieskończenie wielkie, gdyż i miłość Jego ku Ojcu Niebieskiemu była nieskończenie wielka.
II Cierpienie to choć trwało przez całe życie, i nieczem są w porównaniu z nim cierpienia tych, którzy za Jezusa życie swe oddają, lecz nie przyprawiło Jezusa o przygnębienie, gdyż Jezus cierpiał z radością, bo widział, że cierpienie może wynagrodzić Majestatowi Bożemu obrazę wyrządzoną Mu przez człowieka. Jezus tyle cierpiał dla grzechu, a jakże mało my czynimy, aby go uniknąć. Jezus więc jest dla nas wzorem cierpienia.
25 lutego 1938
Śmierć sprawiedliwego.
I Śmierć, biorąc ją w zrozumieniu naturalnem jest czem strasznem, szczególnie dla grzesznika, gdyż z nią kończy się dla niego używanie, a następuje kara, lecz dla sprawiedliwego śmierć jest czemś radosnem, wyczekiwanem. On wie, że ze śmiercią skończą się dla niego cierpienia, że ze śmiercią złączy się w miłości z Bogiem, dlatego wyczekuje jej. Kiedy zbliży się do niego śmierć, nie przeraża
~ 202 ~
go, z radością wita, gdyż nie ma tu nic na ziemi, co by go mogło z nim wiązać, bo oto idzie do Tego, dla Kogo ten świat opuścił. Niczem są w oczach jego rzeczy, dobra doczesne, ziemskie, nie troszczył się o ich nagromadzenie dla używania więc lekko mu z tego świata odchodzić. Nawet zaszczyty, kariery go nie zatrzymują, bo wie, że za chwilę najwyższy zaszczyt go spotka w niebie, z radością opuszcza rodziców, przyjaciół i bliskich, gdyż z nieba lepiej będzie im mógł pomagać i tam się z nimi na zawsze połączy, z radością znosi cierpienia cielesne, gdyż staje się podobnym Jezusowi cierpiącemu, który za nas zmarł.
II Po raz pierwszy więc ujrzę Jezusa twarzą w twarz po śmierci, jako sędziego, co On mi w ten czas powie, a co ja Mu odpowiem. O tem więc chcę już teraz myśleć, aby w ostatniej tej chwili grzechy me nie zamknęły mi ust. Powiem Mu: Otom, Panie, zgrzeszył, był czas, że zapominałem o Tobie, siebie tylko szukałem, ale za łaską Twoją się opamiętałem, opłakiwałem swe grzechy, poprawiłem swe życie, dla Ciebie wyrzekłem się świata i oto jestem teraz przed Tobą i po raz ostatni proszę, Panie, przebacz mi, nie jestem godzien, aby wejść do nieba nieczystym z ostatniego pyłku, oto według woli Twojej poślij mnie do czyśćca, nie na wieczne odrzucenie.
26 lutego 1938
Matka Boska.
I Rzucam się do stóp Matki Najświętszej i w Niej pokładam całą swą nadzieję, bo Ona Matka miłosierna. Tak jak matka nie może (…) gdy widzi, że dziecko w niebezpieczeństwie, tak i Matka Boska ubolewa nad każdym grzesznikiem i spieszy mu z pomocą. Miłosierdzie Jej jest tak wielkie, że jak święci twierdzą, Ona bardziej pragnie naszego zbawienia i udziela nam łask niż my jesteśmy zdolni ich pożądać, dlatego tych, którzy, choć zgrzeszyli, ale z nowem postanowieniem poprawy uciekają się do Niej, chcąc wszystko zło naprawić, wysłucha i na pewno nie da im zginąć.
Już na ziemi Najśw. Marja Panna dała dowód swej troski o ludzi w Kanie Galilejskiej i to wtedy, gdy się jeszcze nie uciekano do
~ 203 ~
Niej z prośbą o pomoc. Sama przyszła im pomocą, a cóż dopiero teraz, kiedy jest to Królowa nieba i ziemi.
II Rzucam się więc do stóp Matki Najświętszej i błagam Ją o wstawienie się za mną u tronu miłosierdzia Bożego, w Niej pokładając całą swą ufność.
Postanawiam dziś w sobotę zrobić jakiś dalszy uczynek na cześć Matki Bożej.
28 lutego 1938
Miłosierdzie Boże .
Stawiam się w myśli na kolana przed tronem Bożym, tronem miłosierdzia, aby tak rozmyślać o Jego dobroci. Cechą dobroci jest udzielanie się, tak samo Bóg, będąc samą dobrocią nieskończoną, pragnie się nam udzielać, więcej: On pragnie naszego dobra, naszego zbawienia bardziej niż my jesteśmy do tego zdolni. Największym znakiem miłosierdzia Bożego jest to, że Syna Swego Jednorodzonego daje na śmierć, dlatego, że świat tak bardzo umiłował, dlatego, że tak bardzo pragnie uszczęśliwienia człowieka, który przez grzech nieskończenie obraził Boga i stał się nieszczęśliwym. A jak bardzo Jezus nas ukochał! Jak wielkie jest Jego nad nami miłosierdzie? Oto całe życie cierpiał za nas, za każdy grzech osobno cierpiał, aby tylko przebłagać Ojca Niebieskiego za grzechy nasze. Na krzyżu modli się jeszcze za tych, którzy Go prześladują. „Ojcze, odpuść im, bo nie wiedzą, co czynią”. Dlatego i ja z sercem zbolałym widzę ogrom mych grzechów, niewdzięczność wobec Boga, rzucam się przed Nim na kolana, przepraszam Go za me grzechy, żałuję za nie i postanawiam więcej już do niech nie wracać. Miłosierdzie Boże mi dodaje ufności, że Bóg mnie nie opuści. On tak nas ukochał, On tak miłosierny, czyż by miał nas opuścić?
1 marca 1938
Uzdrowienie ślepego.
I Przedstawiam sobie moment, gdy Jezus, słysząc wołanie „Jezusie, Synu Dawidów, zmiłuj się nade mną!”, kazał przyprowadzić onego do siebie i gdy Go ten prosi, aby udzielił mu wzrok. Jezus w dobroci swej i dla jego wiary czyni cud i udziela mu wzrok.
~ 204 ~
II I ja często jestem tem ślepym, który siada na drodze swego życia, aby żebrać, a jakże często tą drogą przechodzi Jezus, szczególnie w Komunji św., czyż więc dotychczas wołałem zawsze do Niego, czy wołałem mimo, że mi grożono, mimo, że czułem się opuszczonym, czy w ten czas jak im ślepy jeszcze głośniej wołałem do Jezusa o pomoc?
Jezus natomiast tyle już razy uleczył mą duszę w sakramentach św. przez natchnienie dobra, przez powołanie. Tyle więc już razy udzielił wzroku mej duszy, a ja, gdy przejrzałem, jakże często zamiast iść za Jezusem i wychwalać Go, jak to czynił ów uzdrowiony, zapominałem o Nim, a cieszyłem się szczęściem, którego mi udzielił.
2 marca 1938
Król bolesny – umywanie nóg Apostołom.
I Stawiam się w wieczerniku, gdzie Jezus jest razem z Apostołami, aby odprawić wieczerzę. Oto Jezus bierze wodę i prześcieradło, i przystępuje do umywania nóg Apostołom.
II Jezus nie chce, aby Go w tej czynności wyręczono, Sam nalewa wodę i umywa Apostołom nogi. Tak jak niegdyś Jezus umywał nogi Apostołom w wieczerniku, tak i nas dziś jeszcze umywa przez Krew swą Przenajświętszą, którą za nas przelał i umywa nas w przyjęciu św. Sakramentów. Jezus będąc na ziemi nie chciał, aby Mu służono, lecz On Sam wszystkim służył. Kiedy przystąpił Jezus do pierwszego, Piotra, aby mu umyć nogi, ten się wzbraniał i woła „Ty, Panie, chcesz mi nogi umywać, nigdy, przenigdy”. Jego niegodność mu to dyktowała. Należy więc nam się zastanowić nad tem „Ty” i „mnie”. Kto to jest to „Ty”? To Bóg nieskończony, to Mistrz, to Odkupiciel, to Król Królów, a to „mnie” to proch nędzny, więzień grzechu, nędznik. Lecz gdy Jezus zagroził Piotrowi, że nie będzie miał cząstki z Nim, ten nie tylko już nogi chce, aby Mu umył, ale i głowę, i ręce. I my tak mamy się poddawać posłusznie Panu Jezusowi, aby nas mógł z grzechów oczyścić. Warunek: szczerość przed spowiednikami.
~ 205 ~
3 marca 1938
I Jezus u nóg Judasza.
II Stawiam się znów w wieczerniku, wśród Apostołów. Jezus umywa nogi Apostołom, przychodzi kolej na Judasza, Jezus nie tylko że mu umył nogi, ale jeszcze je całuje. W takiej pokorze Jezus się uniża u nóg swego zdrajcy. Nie wyrzuca mu nie, ale cierpliwie go znosi. Tak też i Bóg cierpliwie znosi grzeszników dopóki są na ziemi, ale po śmierci okaże się już tylko wobec nich jako Sędzia sprawiedliwy i straszliwy. Dlatego należy nam już teraz zdeptać grzech, aby on nas potem nie oskarżał.
Jezus umywa nogi temu, który czyha na życie Jego, swemu największemu nieprzyjacielowi, a umywa zaś z miłością, jakaż wielką miłością musiały zabić serca w niebie dla tak wielkiej pokory Jezusa. Jakie nasze jest postępowanie wobec bliźnich? Jakże często czujemy do nich urazę. Jakże rzadko postępujemy z nimi na wzór Jezusa. Serce Judasza tak bardzo zatwardziało, że chociaż chodził tak długo koło Zbawiciela świata sam się nie zbawił, bo przenosił grzech nad Boga, a tak postępuje każdy grzesznik, który ciężko obraża Boga. Jakże więc wielkie jest zaślepienie grzesznika, który Boga Swego, Swoje największe dobro, przedkłada nad rzecz najhaniebniejszą.
Wzbudzam więc akt żalu za grzechy przed Jezusem, gdzie On się znajduje w wieczerniku – tabernakulum i proszę Go o łaskę wytrwania w dobrem. Postanowienie: Na wzór Jezusa zachowywać się w rekreacji wobec współbraci.
4 marca 1938
Król częstuje.
I Stawiam się wraz z Apostołami w wieczerniku na ucztę jaką dla nas zastawia tam Jezus, dając nam Siebie samego za pokarm. Za chwilę mam przyjąć to Boskie ciało do serca swego (gdyż komunja św. była podczas rozmyślania), lecz wiem, że Jezus przed ucztą sam umył nogi Apostołom, tymczasem ja czuję się nie dość czystym, abym mógł zasiąść do uczty, proszę więc Jezusa, aby i mnie raczył obmyć z grzechu i brudu i przyodziać w szatę godową.
~ 206 ~
II Dalszy ciąg rozmyślania to przeważnie dziękczynienie po komunji św. z przypominaniem sobie ważności tej Boskiej uczty, jaką dla nas Jezus zostawił w wielki czwartek w wieczerniku i każdej chwili, aż po skończenie świata ustawia na ołtarzu, gdzie On w tabernakulum z miłości tam nam zamieszkuje.
Postanowienie: Ćwiczyć się w miłości braterskiej w rekreacji.
5 marca 1938
Jezus w Ogrójcu.
I W duchu towarzyszę z Apostołami Jezusowi do Ogrójca i współcierpię z Nim, widząc Jego smutek, Jego trwogę i walkę wewnętrzną, a której są przyczyną me grzechy. Jakże bardzo Jezus cierpi. On, który tęsknił za tą chwilą odkupienia, o której nawet na górze Tabor wspominał, teraz zaczyna jej się lękać, lęka się tych przyszłych mąk, które żywo stawały Mu przed oczyma tej zdrady Judasza, niesprawiedliwości sędziów, tych mąk okrutnych, a najbardziej boli Go, że dla tylu i tylu ludzi męka ta będzie bezowocna.
II Miłość ku Ojcu Niebieskiemu, a miłosierdzie ku nam było przyczyną cierpień Jezusa. Jezus widzi tę wielką obrazę Boga przez Aniołów, przez Adama, Kaina i przez nasze niezliczone nieprawości i grzechy, widzi, że kara za nie nas nie minie, gdyż miara potrzebna, więc oto On sam ofiaruje się za nas Ojcu Niebieskiemu, aby nas odkupić, z drugiej strony, widzi, że tylu ludzi będzie deptało po tej Jego krwi Przenajśw. Widzi, że tylu Żydów, wprost cały świat, będzie wołało „Ukrzyżuj Go!”. To jest przyczyną Jego wielkiego smutku i rozterki.
III Lecz On ucieka się w modlitwie do Boga, modlitwa Jego jest mężna, wytrwała, modli się aż po trzy razy, modli się z ufnością, wielki (…) wymawia czułe słowo „Ojcze”. To dla nas przykład jak mamy zachowywać się w pokusach, w cierpieniu. Modlitwa, poddanie się woli Bożej, to środki przeciw pokusom.
6 marca 1938
Zdrada Judasza.
Kiedy mrok zapada już na ziemię, jedną drogą dąży Pan Jezus do
~ 207 ~
ogrodu w Getsemani, aby się modlić i z inną znów śpieszy Judasz, aby zdradzić i zaprzedać swego Mistrza. Zaprzedaje Go za 30 srebrników i przez pocałunek Go wydaje w ręce wrogów. Co za ohydna zbrodnia. A co było...
7 marca 1938
Pojmanie Jezusa.
I Jezus przy pojmaniu Swem okazuje swą potęgę i miłosierdzie. Przedstawiam sobie w myśli Jezusa skrępowanego powrozami przez żołnierstwo. Uznaję w Nim Boga, bo to grzechy moje Go tak skrępowały. Udaję się do Niego w tabernakulum, gdzie On również przebywa skrępowany, jako więzień, ale skrępowany miłością, jako więzień miłości i tam przed Nim padam na kolana, wyznając swe grzechy i aby Go uczcić jako Pana i Boga swego.
II Jezus okazuje swą potęgę, gdyż na słowa „Jam jest” padają po trzykroć na twarz żołnierze przed Jezusem. Jezus przez to daje poznać, że był pojmany, bo Sam chciał i że dopóki nie nadeszła Jego godzina nie mieli władzy żołnierze Go pojmać. Przez to Jezus daje nam poznać, że jest Bogiem, aby ich odwieść od niecnych zamiarów, mimo, że daje im siły powstać oni rzucają się na Jezusa, aby Go pojmać. Ta scena tak często z nami się powtarza, mimo że tak często Jezus przez swe miłosierdzie daje nam powstać z grzechu, my często na nowo Go obrażamy.
Za nasze grzeszne nadużywanie wolności, za nasze zbytnie folgowanie zmysłom, oto Jezus daje się związać powrozami, daje sobie odebrać wolność. Przez akt poddania się woli Bożej, ofiaruję Bogu swą wolną wolę.
Postanowienie: Czuwać będę za przykładem św. Alojzego w czasie przechadzki nad swym wzrokiem.
8 marca 1938
Apostołowie opuszczają Jezusa.
I Mimo wielkich i gorliwych zapewnień, że raczej śmierć z Mistrzem Swym poniosą, jakie w przeddzień cierpień i męki Apostołowie dali Jezusowi, gdy się zbliżyła ta straszna chwila, Oni Jezusa opuszczają. Zachwiała się odwaga i ich wiara. Nie poznają Pana
~ 208 ~
swego w tak upokorzonym i uniżonym stanie. Wszak ta sama scena się i z nami tak często powtarza. Często chętnie jesteśmy gotowi ponieść śmierć za Jezusa, ale oto małych ofiar, jakich od nas żąda się (...), małych niepowodzeń i prześladowania ze strony świata, (…) znieść cierpliwie nie możemy i za lada błahym powodem opuszczamy Jezusa, a jednak wierność codzienna w tych samych, drobnych zajęciach, jest również wielkim męczeństwem i bardzo miłą Jezusowi.
II Apostołowie tylko trzy lata chodzili z Jezusem, słuchali Jego nauki, patrzyli na Jego cuda, my natomiast od chwili chrztu św. tyle już lat słuchamy Jezusa, a szczególnie tu, w klasztorze, codziennie z Nim obcujemy, tyle godzin w pobliżu Niego się znajdujemy, dlaczegoż tak często jeszcze Go opuszczamy i szukamy siebie zamiast Jezusa, szukamy nawet przyjaciół w ludziach, którzy nas również kiedyś opuszczą, jak Apostołowie opuścili Jezusa?
Z miłości dla Jezusa wyrzekam się wszystkiego, co nie jest Nim, a szczególnie własnej woli, ofiarując się Jemu, przyrzekam Mu swą wierność.
9 marca 1938
Jezus przed Kaifaszem.
I Przedstawiam sobie obraz Jezusa stawianego przed Kaifasza. Wokół Niego fałszywi faryzeusze, którzy tak bardzo nienawidzą Jezusa i wśród tej obłudy i nienawiści największej znajduje się najniewinniejszy Jezus.
II Na fałszywie świadczących o Nim świadków nic nie odpowiada. Milczy, dając nam przez to znać, że wszystkie sądy należą do Tego, który jest Panem świata. Na zapytanie Kaifasza o Apostołach – milczy, choć wie, że Go opuścili, że Go Judasz zdradził, zaś co do swej nauki daje krótką, prostą odpowiedź „Co dzień w świątyniach publicznie nauczałem, pytajcie więc tych, co mnie słuchali”. Za tą odpowiedź jeden z żołnierzy uderza Go zbrojną rękawicą w twarz, lecz Jezus w pokorze tą zniewagę przyjmuje. A jako my przyjmujemy krzywdy? A nawet czasem niesłusznie z błahych powodów żywimy w sercu urazę do bliźnich!
~ 209 ~
Należy więc nasze uczucia porównać z uczuciami Serca Jezusowego, a wtedy nie będziemy mieli odwagi żalić się na bliźniego. Ta pokora najwyższa to dla nas wzór przebaczania uraz bliźnim.
Postanowienie: Gdy mnie coś spotka od bliźniego, co by godziło we mnie, nie będę się uniewinniać , ale na wzór Jezusa, będę się starał to na dobre wytłumaczyć.
10 marca 1938
Zaparcie się Piotra.
I Przedstawiam sobie w myśli obraz św. Piotra, gdy zaparł się Jezusa, gdy Jezus miłosiernie spojrzał na niego, ten zaś oblewa się łzami żalu, uznaje swój grzech, dusza jego pod wpływem wejrzenia Jezusa się zmienia. Proszę więc Jezusa, aby i na mnie zwrócił swe miłosierne oczy. Wszak i ja tak często byłem Mu niewierny, proszę więc Go, aby udzielił światła duszy, abym poznał swe grzechy, aby skruszył me serce, abym za nie żałował.
II Pierwszym powodem upadku Piotra była zarozumiałość. Z tak wielką gorliwością i gotowością dzień przedtem, wyznaje przed Jezusem, gdy ten mu powiedział, że się Go zaprze, Piotr jest gotów raczej śmierć ponieść za Jezusa, niż się Go zaprzeć. A jednak zapiera się Go, bo ufał tylko we własne siły, a nie w pomoc i łaskę Bożą.
III Drugim powodem jego upadku były względy ludzkie. Z tego widzimy, jak nam zależy, muszem wyznawać jak Piotr swą gotowość dla Jezusa, ale dodawać zawsze jeszcze mamy prośbę o pomoc Bożą. Temi dwiema prawdami się kierować, że bez łaski Bożej nic zrobić nie możemy, to nas ochroni od zarozumiałości i że łaską Bożą wszystko możemy, to nam doda zachęty i odwagi. Ufność w pomoc Bożą powinniśmy stale żywić i o nią prosić, wtedy Bóg nie da nam zginąć.
11 marca 1938
Pokuta św. Piotra.
I Obraz: Jezusa wyprowadzają z sali sądowej. On ze wzrokiem pełnym miłości i zarazem boleści spojrzał na Piotra będącego na podwórzu, który się Go przed chwilą po trzykroć zaparł. Piotr widząc
~ 210 ~
spojrzenie Jezusa wspomniał na Jego słowa i gorzko zapłakał.
II Pokuta więc św. Piotra była prędka, zaraz, kiedy tylko Jezus natchnął go łaską, poznaje swój grzech, uznaje go, uznawszy opłakuje i otrzymuje przebaczenie. Pokuta jego była serdeczną, szczerą, bo zaraz też opuszcza dom, w którym zgrzeszył, aby się już więcej na grzech już nie narażać. Wreszcie pokuta jego była trwałą, przez całe życie opłakuje swój grzech. To nas uczy, aby po upadku, gdy Jezus przychodzi nam z pomocą, przez wewnętrzne natchnienie i oświecenie, aby powstać z grzechu, nie należy się temu opierać, ale tak jak Piotr powstać z grzechu, opuścić to, co jest przyczyną naszego grzechu i zerwać z okazją do grzechu. Czynić pokutę za swe grzechy, bo czy możemy być pewnymi, że wszelki dług nasz już Bogu zapłaciliśmy? Święci niektórzy przez całe życie pokutowali.
Postanowienie: Jako pokutę za swe grzechy odmówić dziś dwa razy po trzy Zdrowaś Maryja za dusze w czyśćcu cierpiące.
12 marca 1938
Jezus przed Herodem.
Obraz: Jezus obleczony w białą szatę wystawiony jest na pośmiewisko ludzi. Stoi pokornie, milczy na szyderstwa pospólstwa.
Przed Herodem Jezus milczał, gdyż Herod był grzesznym człowiekiem podanym namiętnością, nie odpowiada na jego ciekawe i lekkomyślne pytania i nie czyni cudu, gdyż Herod żądał tylko tego z ciekawości, a kiedy Jezus milczał lud wyśmiewa się z Niego z Herodem i Żydami. W oczach świata Jezus traci swą mądrość podziwianą nawet przez Jego nieprzyjaciół faryzeuszów.
Milczenie to Jezusa przed Herodem jest groźną zapowiedzią wymiaru sprawiedliwości Bożej, bo gdy Jezus grozi i upomina, działa miłosiernie, gdyż grzesznik się spostrzega i nawraca, ale gdy grzesznik znowu w grzechach przebiera Jezus milczy, grzesznik zaś cieszy się z tego strasznego milczenia i tak leci na potępienie. Jezus więc stający przed Herodem, to dla nas wzór pokory i cierpliwości. Wyszydzony przez świat stoi pokornie. Uczy więc nas pokory, uczy nas gardzić mądrością tego świata. Proszę więc Pana Jezusa z ufnością, aby przez zasługi swej tak wielkiej pokory nauczył
~ 211 ~
mnie pokory i cierpliwości znoszenia krzywd i uraz, nieuniewinniania się na zarzuty.
13 marca 1938
Jezus przed Piłatem.
Jezus staje oskarżony przez Żydów, przed chwiejnym i słabym Piłatem. Piłat nie widzi żadnej winy w Jezusie, widzi, że oskarżenia Żydów są fałszywe, sam więc pyta Jezusa, na co otrzymuje odpowiedź, że królestwo Jezusa nie jest z tego świata. Jezus pragnie tylko serc, aby założyć królestwo Boże. Wobec czego Piłat nie widzi winy w Jezusie, uznając Go więc przed Żydami za niewinnego, nawet po dwa razy im to ogłasza, lecz kiedy Żydzi nie ustępują, On się staje z powodu swej słabości ich igraszką. Z obawy przed ludem wydaje Jezusa na ubiczowanie, gdy Żydzi zażądali ukrzyżowania Jezusa z bojaźni przed nimi wydaje wyrok śmierci. Jakież owoce są tej słabości Piłata, oto w grzechu ten umarł, słabość i obawa, małoduszność doprowadziła go do tego grzechu mimo, że nie był poddany żadnej namiętności. Tak i nam trzeba się strzec słabości, bo ileż to razy właśnie dla tej słabości poświęca się prawdę i miłość, nawet bliźniego. Słabość i obawa każe nam nie raz rzucić obelgę lub oszczerstwo na bliźniego, każe nam nieraz zaniechać dobrego uczynku.
14 marca 1938
Jezus porównany z Barabaszem.
Obraz: Jezus ubiczowany, zbroczony Krwią, odziany w purpurę, z cierniową koroną na głowie, staje obok zbrodniarza, który za morderstwa został wtrącony do więzienia, lud zaś w zaślepieniu i w nienawiści woła „Wypuść Barabasza, a ukrzyżuj Jezusa!”.
Bóg Ojciec w swem nieprzebranym do nas miłosierdziu pozwala na to, że oto zbrodniarz będzie zwolniony, a Syn Jego najmilszy skazany na śmierć. „Tak Bóg umiłował świat, że Syna Swego jednorodzonego wydał na śmierć”. Żydzi zaś w swem zaślepieniu, żeby tylko Jezusa skazać na śmierć, kiedy Piłat usprawiedliwia się, że niewinny krwi tego człowieka niewinnego, wołają „Krew Jego
~ 212 ~
na nas i syny nasze”. Ta straszna kara wisi nad nimi aż po dziś dzień, bo rozproszeni po całym świecie, nie znajdują swej ojczyzny, każde państwo niemal ich prześladuje, ale co gorsze, to ich zaślepienie, bo dziś jeszcze z proroctwami w ręku oczekują na przyjście Mesjasza, którego w swem zaślepieniu nie uznali. Ta cała scena powtarza się tak często po dziś dzień, ileż to razy człowiek zamiast Jezusa wybiera grzech, rozkosz, swe zadowolenie, chociaż nie mówi tego wprost, ale przez swe uczynki. Do tego zaś powoduje go zaślepienie z powodu niewierności w małych rzeczach, że i potem większych pokus nie może uniknąć. Kara jaka spotkała Żydów ma nam przypominać karę, którą ściąga na nas grzech, karą tą jest zaślepienie i piekło.
15 marca 1938
Biczowanie.
I Przedstawiam sobie w myśli Jezusa, tak bardzo ubiczowanego, krwią zbroczonego, kiedy Piłat Go wywiódł, aby okazać Go zajadłej tłuszczy żydowskiej. Udaję się więc do Jezusa, do tabernakulum, gdzie po dziś dzień przemieszkuje i gdzie Go również często nasze niedbalstwo w czasie modlitw, w Jego obecności, a tem bardziej jeszcze nasze grzechy biczują.
II Żołnierze zdarli szaty z Jezusa. Jezus chciał przez to odpokutować nasze grzechy zmysłowości i cielesności, a cierpiał bardzo, gdyż nam przecież na matkę wybrał (…) Chciał również przez to odpokutować nasz wstyd przed światem do dobrego, a pochopności do złego, nieskromną mowę i spojrzenie, a to tyle kosztowało Jezusa! Ciało Jego Najświętsze (…) rózgami, że nawet kawałkami odpada. Według świętych bardzo wielka miała być ilość uderzeń przy biczowaniu. Dlatego też święci wołali, albo cierpieć, albo umrzeć. Biczowali się do krwi, a św. Paweł napomina: „Nie chcesz zgubić swej duszy, to umartwiaj ciało”. W cierpieniu, w jego ostrościach znajdowali radość.
Czyż nie powinienem iść za ich przykładem? Przeto z miłości ku Bogu wyrzekam się wszystkiego, co ziemskie, wszystkich rozkoszy, wygód i za Jego pomocą chcę cierpieć, cierpieć dla Boga.
~ 213 ~
Żałuję więc za wszystkie grzechy, a szczególnie za grzechy zmysłowości, za które tak bardzo Jezus cierpiał przy biczowaniu.
16 marca 1938
Cierniem ukoronowanie
I Obraz: Jezus siedzi na krześle odziany w purpurę, na głowie zamiast korony królewskiej, korona z cierni, w ręku zamiast berła, wiotka trzcina naokół zaś zgraja Żydów, którzy drwią z Niego, biją Go po świętej twarzy i po głowie trzciną, plują w twarz.
II Jezus jest rzeczywiście Królem naszym, uznajemy go za Króla, ale jakie jest nasze wobec Niego postępowanie? Uznajemy Go Królem, ale koronę z cierni dajemy Mu na głowę, którą są grzechy nasze, grzeszne myśli i mowy. Uznajemy go Królem, a w rękę jako berło dajemy wiotką trzcinę, a tą jest nasza chwiejność w cnocie, w dobrych postanowieniach, że tak często zawracamy znów na drogę nieprawości. Uznajemy Go Królem, lecz purpurę, szkarłatem grzechów naszych Go okrywamy. Jak więc wielką krzywdę Mu wyrządzamy i jaką niewdzięcznością się odpłacamy z tego nie zdajemy sobie sprawy.
III A jednak Jezus jest Królem i właśnie takim chciał Go Bóg Ojciec mieć, Królem w cierniowej koronie na głowie, gdyż Jezus jest królem cierpiących, pokutujących, umartwiających swe ciało i namiętność. Wiotką trzcinę miał jako berło, gdyż jest Królem łagodnym i pełnym litości. Odziany purpurą, gdyż Krew Jego Przenajśw. ją zabarwiła, tak więc zawsze poddani Jego będą prześladowanymi. Uznaję więc Jezusa swym Królem.
17 marca 1938
„Oto człowiek”.
I Obraz: przedstawiam sobie Jezusa, kiedy Piłat pokazuje Go ludowi ze słowami „Oto człowiek”. Jezus wycieńczony, umęczony, skrwawiony, ma ciało okryte purpurą, na głowie cierniowa korona, twarz Jego zsiniała od uderzeń, zeplwana, wargi spieczone gorączką, a z głowy, spod cierniowej korony, obficie ścieka krew. Związany powrozem, między żołnierzami jakby zbrodniarz. Co za widok
~ 214 ~
przejmujący duszę, oto Bóg nasz, oto Jezus, oto człowiek.
II Żydzi nie mają litości dla Jezusa, chcą Jego ukrzyżowania. I dziś tak samo postępują wobec Jezusa wszyscy Ci, którzy Go jeszcze prześladują, a jest ich tak wiele. Jakże wielką oni krzywdę wyrządzają Jezusowi, a jeszcze bardziej zasmucają Jego Boskie Serce, które to znosi dla ich zbawienia.
Jezus staje przed każdem chrześcijaninem, okazuje nam Swe rany, ile wycierpiał dla niego, a on tym czasem tak często powtarza te jego męki, na nowo Mu je zadaje, nie śmie spojrzeć na Jezusa tak umęczonego, bo sam unika umartwienia, szukając własnej rozkoszy, wygody.
Jezus przede wszystkim staje przed duszami cierpiącymi i pociesza je: „Czyż jest boleść większa jako boleść moja?”.
III Z wiarą więc wyznaję w tym Jezusie swego Pana i Boga. Choć On tak uniżony, przez wszystkich upokorzony i wymęczony, u Jego stóp składam wszystkie swe utrapienia i cierpienia.
18 marca 1938
Skazanie Jezusa na śmierć.
I Obraz: Jezus stojący wśród żołnierzy przed ludem wzbudza litość nad Jego męką, oto lud zamiast się ulitować w zaślepieniu swem woła „ukrzyżuj Go!”. Piłat wzbrania się, lecz gdy mu wspomniano o cesarzu, wydaje Jezusa w ręce Żydów, zezwala na śmierć, lecz umywa ręce, aby się uniewinnić. Ta zewnętrzna czynność go nie uniewinnia, jeszcze bardziej go obciąża.
Dziś jeszcze tak często wprost przez grzechy swoje potwierdzamy ten wyrok śmierci, pod płaszczem pobożności kierujemy się względami ludzkimi.
II Bóg zezwala na wyrok śmierci dla Syna Swego: „Tak umiłował świat, że Syna Swego Jednorodzonego wydał na śmierć”. Jezus zaś z całym poddaniem się przyjmuje wyrok i poddaje mu się. Żydzi niesprawiedliwie wydawają ten wyrok na Jezusa, lecz Jezus chciał umrzeć, aby Bogu zadość uczynić za grzechy nasze, dlatego przez łzy pokuty powinniśmy się starać wymazać ten wyrok, a nie przez niewierności swe go potwierdzać.
~ 215 ~
21 marca 1938
Ukrzyżowanie.
Obraz: na wzgórzu opodal miasta wznosi się krzyż, do niego przybity, wisi Jezus wśród okropnych boleści i wyczerpania. Dokoła tłum Żydów, który drwi z Jezusa i urąga Mu dodając Mu przez to nowych boleści. W duchu upadam u stóp Krzyża, wyznaję Boga w tym, który do niego jest przybity, powtarzając za setnikiem „zaiste, Ten był Synem Bożym”, wpatrując się w Jego męki, jakie cierpi na krzyżu, składam Mu u stóp wszystkie swe troski, a przede wszystkim serce swoje, aby Krwią Swą Przenajświętszą obmył je z grzechów i ożywił łaską. Miłość do stworzeń jeszcze bardziej przykowała Jezusa do krzyża niźli gwoździe. Z nadmiaru miłości Jezus podejmuje się tak okropnych mąk, On Sam nam otwiera niebo, zadość czyni Ojcu Niebieskiemu za krzywdy i obrazę jaką myśmy Mu wyrządzili, podnosi nas do życia łaski, daje możność osiągnięcia nieba, gładzi nasze grzechy, lecz o jedno prosi, aby to osiągnąć mogliśmy. Woła do nas: „Kto chce iść za Mną, niech weźmie krzyż swój na co dzień, a naśladuje mnie”, a więc życie krzyża, życie cierpienia miłe jest Bogu i takiego Jezus życia od nas żąda.
22 marca 1938
„Idźmy i my, aby z Nim umrzeć”.
I Obraz: Jezus wśród największego opuszczenia kona na krzyżu. Jedno, co Mu dodaje pociechy to to, że spełnia wolę Ojca Swego Niebieskiego, że przez to otwiera nam niebo. Aby dla nas umrzeć poświecił wszystko, życie, sławę, honor, w największym poniżeniu i upokorzeniu umiera, jakoby jaki złoczyńca na krzyżu.
II Obraz więc cierpiącego Zbawiciela i rozważanie Jego męki sprawi, że zamrze w nas wszystko, co Go obrażało i co się Bogu w nas nie podobało. Zamrzą wszystkie namiętności na widok tak wielkich cierpień Boga–człowieka, gdzie nie ma ani chwilki, żeby spocząć, a podejmuje dla nas tą mękę. Zamrze wszelki grzech na widok Jezusa umęczonego, zlanego krwią. Zamrze wszelkie szukanie wygód i rozkoszy na widok Jezusa przybitego do Krzyża, gdzie
~ 216 ~
wisi dla nas i cierpi bardzo, ani chwili nie może spocząć cierpliwie, pozostaje przybity do Krzyża, cały w boleściach.
III To są wielkie korzyści, jakie nam przynosi rozważanie męki Zbawiciela. To, co nas od tego rozważania powstrzymuje, to często się zniechęcamy, że wyobraźnia nasza jest niezdolna (…) sobie tej męki. Zapominamy, że sercem i wolą, i duchem ofiary, mamy ją sobie przypominać. Będąc samolubni chcielibyśmy w niej znajdować pociechę i nadzwyczajne porywy ducha, a jeśli ich nie odczuwamy, zniechęcamy się. Nie tego żąda Jezus, chce On tylko wierności i w Swej wspaniałomyślności znakomicie ją wynagrodzi.
23 marca 1938
Cierpienia wewnętrzne Jezusa.
Obraz: Jezus udaje się z uczniami do Ogrodu Oliwnego. Na ziemię spływa spokojny mrok, otula Jerozolimę, w której życie zasypia, lecz nie wszędzie, bo oto tam starsi ludu z Judaszem układają się jakoby mogli pojmać Jezusa. Jezus w duszy swej to wszystko widzi, widzi i ogrom męki, która Go czeka, widzi krzyż, na którym jutro zawiśnie, to napełnia duszę Jezusa wielką boleścią i trwogą, ale co Go jeszcze bardziej boli, to że tak mała garstka zostaje Mu tylko wierna, a że wśród tej garstki znajdował się jeszcze zdrajca.
Przyszedł dać królestwo Boże wszystkim, a tylko kilku Go przyjęło, tylu a tylu, nie zważa na Jego męki i Krew, nie korzysta z owoców Jego męki i idzie na zatracenie, Jedno Go tylko napełnia pociechą, że mimo to spełnia wolę Ojca Niebieskiego, że może Apostołom powierzyć dzieło rozgłoszenia Ewangelii św., że duchem swym Bożym widzi tyle dusz kapłanów, biskupów i papieży, którzy dalej będą pracowali nad Jego dziełem, lecz i tu czekało Go cierpienie, bo oto nie wszyscy z tych są Mu wierni, z powodu ich obojętności (…) i niedbalstwa tyle dusz znów idzie na potępienie widzi Jezus ich upadki i to Go napełnia nową boleścią. W tych właśnie cierpieniach, tak mało światu znanych, należy nam brać współudział jeszcze bardziej, że i nam tak często się nie powodzi, jakbyśmy sobie tego życzyli.
~ 217 ~
24 marca 1938
Osamotnienie Jezusa.
I Przy narodzeniu Jezusa widzimy Aniołów, pastuszków i Trzech Króli, Matka Najświętsza piastuje Dzieciątko i Józef Go strzeże, jakże miło było Jezusowi w tem otoczeniu, a oto teraz, gdy rozpoczęła się Jego męka, został sam jeden, wszyscy Go opuścili, to opuszczenie Jezus chce cierpieć z miłości ku nam. Apostołowie wprost uciekli od Niego, chociaż wierzyć nie przestali. Nawet tych nie ma koło Jezusa, którym Jezus tyle dóbr wyświadczył, odpuszczając grzechy, (...) lub też przywracając zdrowie. Oni już zapomnieli o Jezusie, pamiętali, gdy On triumfował, ale teraz, gdy Go w prochu tarzają, odwracają się od Niego. Nawet pociechy aniołów wyrzekł się Jezus przy swej męce, aby męka Jego była wszechstronna.
II Jakże często i my czujemy się osamotnionymi, ludzie nas nie mogą zrozumieć, nic nas nie może pocieszyć, wtedy Jezus niech będzie naszą pociechą, naszym wzorem, w duchu więc trzeba nam trwać przy Jezusie, który Sam się tylko znajduje w otoczeniu, nienawiścią pałających ku Niemu faryzeuszów, żołdactwa i omamionych tłumów, nie ma tam serca któreby współczuło z Jezusem, kiedy więc czujemy się opuszczeni należy nam iść do Jezusa, w tabernakulum przemieszkuje w dzień i w noc i czeka na nas.
25 marca 1938
Zwiastowanie Najśw. Panny Marji.
Stawiam się w niebie przed Najświętszą Marją Panną w tej radosnej ufności, że w dniu dzisiejszym, w Jej uroczystość, niczego mi nie odmówi, że mnie wesprze swą łaską. Rozważam Jej wielkie miłosierdzie, które każe Jej dobrze czynić nie tylko tym, którzy Ją miłują i uciekają się do Niej, proszą Ją o pomoc, ale także sama, choć Jej nie proszą, przychodzi z pomocą, dała już nam tego dowód w Kanie Galilejskiej. Przeto spodziewając się Jej łaski zwracam się Jej do stóp i proszę o zmiłowanie, proszę, aby się wstawiała za mną u Syna Swego. Wyjawiam Jej swe troski, udręki, zmartwienia, aby raczyła je złożyć u stóp Jezusa, przedłożyć Mu me prośby, pragnienia, aby Mu powiedziała, że Ona chce tego, a zostanie wysłuchana.
~ 218 ~
Rozmyślanie dziś szło mi trudno, choć serce było dobrą jednak wolą skłaniane do niego.
26 marca 1938
Biczowanie.
I Przedstawiam sobie, jak żołnierze biczują Jezusa. Złość ich i zawziętość wielka, to też wielce cierpi pod ich razami Pan Jezus. Więcej jeszcze cierpi Najświętsze Serce Jezusa, dla naszej niewdzięczności narodu żydowskiego, swych ziomków, których tak ukochał i którym przez całe swe życie, a szczególnie w ostatnich latach, zawsze dobrze czynił. Jako Bóg przeszło 2 tys. lat się nimi opiekował, jako narodem wybranym, a teraz on Go biczmi smaga. Lecz Jezus nie skarży się na nich, modli się jeszcze za nich do Ojca Swego Niebieskiego, chce ich usprawiedliwić, że w nieświadomości to czynią.
II Dzisiaj Jezus mieszka wśród nas w Kościołach naszych, z miłości tam zamieszkał, lecz jakże często i okrutnie i dziś jeszcze jest Jezus biczowany. Smaga Go biczmi niedowiarek i prześladowca jawny przez drwiny i żarty z Niego. Lecz co jeszcze bardziej boli Jezusa, to że my-katolicy nie raz Go biczujemy. Biczujemy Go przez zgorszenia jakie dajemy innym w nich zmniejszamy wiarę, biczujemy Go przez złe mowy i myśli, przez niedbałe usposobienia, w jakich przystępujemy do Sakramentów św., przez gardzenie Jego łaskami i natchnieniami. A Jezus mimo to nie przestaje się za nas modlić.
27 marca 1938
Żydzi urągają z Jezusa.
Przedstawiam sobie Jezusa przyodzianego szydersko w szatę, z koroną cierniową na głowie, z trzciną w ręce, żołnierze zaś plują Mu w twarz, biją Go trzciną i naśmiewają się z Niego. Jezus czyni to w milczeniu i w cierpliwości znosi te tak wielkie zniewagi, choć cierpi bardzo, jednak nie okazuje choćby najmniejszej niechęci, lecz oczy Jego zwrócone są do Ojca Niebieskiego, któremu dziękuje, że pozwolił Mu tyle cierpieć dla okazania Mu miłości.
Zbliżam się więc do Jezusa, aby posłuchać tej słodkiej i tak miłej wymowy Jego Serca, właśnie w tej chwili, gdy Jezus milczy,
~ 219 ~
a świat dopuszcza się na Nim tak wielkiego świętokradztwa.
Jezus przemawia więc do duszy, mówi o śmierci, o jego sądach i względach, a zarazem Sam uczy i daje przykład jak się wobec nich mamy zachować. Nie tylko, że zawiści nie mamy mieć w sercu do tych, od których nas krzywda spotyka, ale nawet ani niechęć tam nie ma mieć miejsca. Oddaj duszę Jezusowi, oddanie nie może się oglądać na sprawiedliwość świecką, o ile ten wobec najniewinniejszego Jezusa jej nie okazał, to cóż dopiero wobec nas.
28 marca 1938
Rozważałem mękę i cierpienia Pana Jezusa, jakie poniósł z miłości ku Swemu Ojcu Niebieskiemu i ku nam, aby nam otworzyć niebo, które dotychczas było dla ludzi zamknięte. Ludzie przez grzech pierworodny zostali wyrzuceni z raju, w czasie Adama i Ewy, Ojczyzna Niebieska była już odtąd dla nas zamknięta, ziemia natomiast jest tylko miejscem naszego wygnania. Jezus przez Swą mękę zadośćuczynił Bożej sprawiedliwości (…) otworzył niebo i wskazał nam drogę do niego, mówiąc, „Jam jest prawdą, drogą i żywotem”. „Kto chce mnie naśladować, niech weźmie krzyż swój na co dzień, a idzie za mną”.
Jezus jest tylko prawdą, poza Nim nie ma prawdy, wszystko inne fałszem i ciemnością. Jezus drogą do żywota wiecznego i On ma żywot wieczny. Śmierć więc jest wielkim szczęściem dla sprawiedliwego, bo łączy go na zawsze z Bogiem, bo daje nam życie wieczne, ona więc jest tą bramą, przez którą przechodzimy do naszej Ojczyzny. Dlatego korząc się u stóp Bożych serce me napełnia się nową otuchą i rodzi się w nim wdzięczność za dobrodziejstwa Boże, a przede wszystkim za to wielkie dobrodziejstwo odkupienia, jakie Jezus na krzyżu nam wysłużył.
29 marca 1938
Miłość ukrzyżowana.
Przedstawiam sobie Jezusa na krzyżu, boleści Jego są wielkie, całe ciało skatowane i zalane krwią, na głowie cierniowa korona. Boleść jego fizyczna łączy się z boleścią moralną. U stóp krzyża
~ 220 ~
stoją faryzeusze, szydzą z Jezusa: „Jeśliś jest Syn Boży, zstąp z krzyża, a uwierzymy Ci”. Są to tylko drwiny i szyderstwa. Jezus wie, że gdyby im ukazał ten znak to pierwszą ich myślą byłoby ponowne ukrzyżowanie Go. Ogół zaś Żydów i pogan nieczuły na to, co się dzieje na Kalwarii, tem się nie interesuje, a jednak najważniejsza to chwila w dziejach całego wszechświata. Gdy się wpatrujemy w to Serce Jezusa cierpiącego, zobaczymy teraz tylko morze nieograniczone goryczy. Sam Jezus daje nam to poznać przez Swą modlitwę: „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił”. Czyż więc dusza, która kocha Jezusa, może być nieczuła na tak wielkie cierpienia Zbawiciela. Czyż Jezus przez swoje cierpienia nie przyciągnie jej do Siebie, wszak sam powiedział: „Gdy zawisnę nad ziemią, wszystkich do Siebie pociągnę”. Chcę więc trwać zawsze w modlitwie u stóp krzyża, aby tam czerpać siłę i moc, aby tam, w tej szkole cierpienia, uczyć się cierpieć. Bo gdzież może być moje miejsce jak nie u stóp krzyża. Jezus dla mnie...
30 marca 1938
Wola Jezusa.
I Jak wszyscy, którzy umierają, zostawiają w spadku swym następcom jakąś darowiznę lub wolę, tak i Jezus zostawił nam swą darowiznę. A zostawił nam to, co mógł zostawić i nam najlepszego: Swą Wolę, a tą jest i cierpienie, prześladowanie, krzyże, utrapienia. Darowiznę tę Sam Bóg czci bardzo wielce, bo przecież Ojciec Niebieski dał Jezusowi to, co Mu tylko mógł dać najlepszego, a dał Mu cierpienie. Całe życie Jezusa to pasmo cierpień. On przez Swe życie uświęcił cierpienia i wyniósł je do takiej godności.
II Za wzorem Jezusa Apostołowie cenią sobie bardzo cierpienie. Św. Paweł nie cieszy się tak bardzo z objawienia i natchnień, ale z tego, że może cierpieć dla Jezusa, że dla Niego jest zakuty w kajdany i wtrącony do więzienia, więzienie to mu droższe niż pałac. Święci tak samo postępowali, dlaczegóż więc u nas okazuje się często niezadowolenie z cierpień, nawet odważamy się na nie narzekać. Cierpieć musi każdy człowiek. Duch Święty w Piśmie św. nie mówi, że cierpienie jest korzystne, ale że jest konieczne, iż
~ 221 ~
trzeba cierpieć sprawiedliwemu jak i grzesznikowi. Grzesznik musi cierpieć, by sprawiedliwości Bożej zadośćuczynić, sprawiedliwy zaś za wzorem Jezusa, który mimo, że był najniewinniejszy, najwięcej cierpiał.
31 marca 1938
Krzyż dowodem Bóstwa Jezusa.
Krzyż, wszystkie cierpienia, jak tajemnice wiary św., są dla rozumu obce, rozum ich nie może pojąć, zrozumieć, jeśli więc nie ugnie się i przez wiarę im nie podda, jeśli więc wierzy sobie niż Bogu, wówczas zaczyna błądzić. Przyczyną tego jest pycha, która nie pozwala ugiąć się rozumowi przez wiarę. Wiara jedynie może nas naprowadzić na drogę prawdy i po niej prowadzić. Krzyż każe odrzucić to wszystko, co jest doczesne, a troszczyć się o wieczne rzeczy. Jezus do nas sam mówi: „Kto chce iść za mną, niech weźmie krzyż swój na co dzień, a naśladuje mnie”. Wzywa więc do naśladowania, przede wszystkim w niesieniu krzyża, a jakie powinno być to naśladownictwo, to życie i cierpienia Jezusa dość wymownie nam o tem mówią.
Krzyż i cierpienia chrześcijan i Kościoła św. wołającego wciąż nam świadczą o Boskości nauki Jezusa, gdy się wszystko wprost sprzysięga przeciw Kościołowi, on jednak ręką Boga prowadzony wychodzi zawsze triumfujący.
1 kwietnia 1938
O śmierci.
Śmierć czeka każdego z nas i to jest pewnym, że każdego spotka, każdy musi przez nią przejść, nie wiemy tylko czasu, kiedy to będzie. Mimo to, ileż to ludzi żyje tak, jakby wcale nie miało umierać. Żyją pochłonięci swemi troskami życia doczesnego, a jakże często grzesznego, troszczą się tylko o sprawy doczesne i o dogadzanie sobie, jakby to mieli tu, na tej ziemi, na zawsze żyć. O ile przyjdzie im śmierć na myśl, odkładają to na ostatnią chwilę, lecz czy to nie jest śmieszne i głupie postępowanie? Tem bardziej, że nie wiedzą, kiedy ta ostatnia chwila nastąpi, czyby raczej nie powinni więc z dnia na dzień żyć tak, aby zawsze być na śmierć przygotowanym.
~ 222 ~
Wzbudzam akt żalu za swe przeszłe niewierności, niedbalstwa, dziękuję Bogu, że dał mi jeszcze czas do poprawy, ufam, że też udzieli mi łaski Swej świętej, bo Jezus Chrystus mi ją na krzyżu wysłużył.
19 kwietnia 1938
„Pokój z wami”.
Przedstawiam sobie Jezusa, który po zmartwychwstaniu pokazał się Apostołom, zgromadzonym w wieczerniku. Wita ich pozdrowieniem „Pokój z wami!”. Drzwi wieczernika były zamknięte. Apostołowie zgromadzeni modlili się, ale w sercu ich nurtowała obawa przed Żydami i mnóstwo innych uczuć, po tylu upadkach, które przeżywali w ostatnich dniach. Uciekli od Jezusa w Ogrójcu, przy pojmaniu. Nie mieli odwagi iść za Nim drogą krzyżową, po śmierci zaś Jezusa zaczynają powątpiewać w Jego zmartwychwstanie. W czasie tych niepokojów i uczuć, pomimo wszystko bolesnych, Jezus zjawia się wśród nich i pierwsze słowa jakie do nich wypowiada, to „Pokój z wami”. Przynosi im ten pokój, jaki im w przeddzień śmierci w wieczerniku zapowiadał, pokój nie z tego świata. Przynosi im pokój na te wszystkie ich utrapienia, choć ich walka ma się dopiero rozpocząć.
I moje serce podobne do zamkniętego wieczernika, często tak obojętne, zimne, choć w nim znajdują się te uczucia miłe Jezusowi, jednak jakże ona małe, nikłe i lękliwe. Proszę więc Jezusa, aby przyszedł dziś do mego serca i przyniósł ten pokój, który po zmartwychwstaniu przyniósł Apostołom. Aby tem pokojem umocnił mą duszę.
13 maja 1938
Stawiam się w obecności tronu Bożego. Przed tronem Bożym, na czele wszystkich Aniołów i Świętych, stoi Marja jako Królowa. Najśw. Marja, Matka Boża wyprasza nam łaskę wytrwania w dobrem aż do śmierci, która to łaska jest bardzo ważna i potrzebna do naszego zbawienia. Matka Najświętsza może nam ją u Boga wyprosić, gdyż, o ile się za nami wstawi, Bóg Jej prośbie nie odmówi, uczyni Jej zadość, chociaż nie ze względu na tych, za którymi
~ 223 ~
prosi, lecz ze względu na Nią samą jako Matkę Bożą. Tak więc nową ufnością zapałało me serce do Najświętszej Marji Panny. Lecz, żeby sobie zasłużyć na Jej wstawiennictwo, trzeba Ją o to błagać, a nie można tego zaś lepiej uczynić, jak przez stałe, szczególne do Niej nabożeństwo, które, o ile szczerze i z ufnością i miłością praktykujemy, jest oznaką wytrwania w dobrem, aż do śmierci. Do stałego zaś nabożeństwa, żeby móc je szczerze praktykować, jest potrzebne unikanie najbliższej okazji do grzechu. Oddaję się z ufnością pod opiekę Najświętszej Marji, jako mej Matki, gdyż po opuszczeniu mej matki ziemskiej, dla Pana Jezusa, Marja jest mą Matką w klasztorze, dlatego proszę Ją, aby udzieliła mi łaski, bym był godnym Jej synem, aby i Ona mogła być mi Matką.
14 maja 1938
Sakramenta św. środkiem do wytrwania w dobrem.
Komunja św.
Stawiam się przed Panem Jezusem obecnym prawdziwie w Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza. Uprzytamniam sobie, że tam jest ten Sam Bóg, ten Sam Jezus, który chodził po ziemi judzkiej i dobrze wszystkim czynił, który wołał: „Pójdźcie do mnie wszyscy”. Ten sam Bóg wszechmocny, który jest w niebie. Następnie zastanawiam się na Komunja św. Świętych, którzy żyjąc na ziemi, tak często Jezusa przyjmowali i Komunja św. stała się dla nich ośrodkiem ich życia, dlatego to już dłuższy czas się do Niej przygotowywali. Św. Alojzy nawet przez trzy dni się do Komunji św. przygotowywał, stąd też Komunja św. była dla nich prawdziwym życiem duszy, bo chroniła ich od grzechu, a wzmacniała w miłości, odrywała ich od świata, a nawet od samych siebie.
Zadawszy sobie pytanie, a jak ja dotychczas przystępowałem do Komunji św. widziałem niem dużo własnej ułomności i słabości.
Dlatego postanowiłem, za przykładem św. Alojzego, przynajmniej przez pół dnia trwać w duchu na dziękczynieniu po Komunji św., a przez drugie pół dnia na przygotowywaniu się do następnej Komunji św.
~ 224 ~
15 maja 1938
Czwarta niedziela po Wielkanocy – Ewangelia św.
Razem z Apostołami stawiam się w wieczerniku przed Jezusem. Wokół uczniowie Jezusa z natężeniem śledzą każde Jego słowo jakie do nich wypowiada. Oczy ich wpatrzone w te tak drogie im usta, które głoszą im prawdy wieczne. Serca ich biją tem większą miłością, bo oto zbliża się chwila odkupienia ludzkości. Jezus przemawia do Apostołów: „Teraz zaś idę do Tego, który mnie posłał i nikt z was nie pyta mnie dokąd idę? Lecz ponieważ to powiedziałem wam zasmuciło się serce wasze”. Wobec tego Jezus ich pociesza, że potrzeba, aby odszedł, bo wówczas dopiero ześle Ducha św. – Pocieszyciela. Rozważam więc dobroć Jezusa i Jego troskliwość o Apostołów, z Apostołami wołam „Jezu, nie opuszczaj nas! Jezu, nie odchodź ode mnie, nie dopuść, abyś musiał odejść ode mnie, grzesznego”. Przez akty wiary, nadziei i miłości składam u stóp Jezusa Mu w ofierze rozum, wolę i serce. Postanawiam dziś okazać wielką uprzejmość braciom przy wydawaniu książek, a to za wzorem św. Alojzego.
16 maja 1938
Witaj Królowo… słodkości, nadziejo nasza! Witaj!
1. Preludium: Widzę się na łożu śmierci opuszczony przez wszystkich. A i to (…) jeszcze są przy mnie za chwilę mam opuścić. Świat przedstawia mi się jako marność. Ciało osłabione chorobą, gorączka przerywa wszelkie myśli, a sumienie wyrzuca duszy grzechy, duszę trapi niepewność i lęk przed sądami Bożymi, szatan jeszcze tem bardziej naciera, aby skorzystać z ostatniej chwili. Lecz w tej chwili jedna Matka Boska mnie nie opuszcza, zda się mówić: „Czego się obawiasz, jeśli należysz do Mnie”.
2. Prelud: Proszę Boga, abym przez wierną służbę Marji stał się godnym Jej pomocy przy śmierci. Matka Boska będąc przy śmierci Syna Swego wysłużyła sobie łaskę być obecną przy śmierci każdego sługi Chrystusowego. Wtedy to właśnie okazuje mam Swą Słodkość. Biorę więc pod uwagę stałe nabożeństwo do Najświętszej Marji Panny, bo to wysługuje nam Jej łaskę i pomoc w godzinie
~ 225 ~
śmierci. Dlatego postanawiam z tem większym nabożeństwem niż dotychczas je praktykować, aby przez to przebłagać Ją za przeszłe niewierności. Błagam Ją...
17 maja 1938
„Nadziejo nasza”, bądź pozdrowiona.
1. Prelud: Wraz ze wszystkiemi swemi troskami, trudnościami, cierpieniami, stawiam się u stóp Matki Najświętszej wiedząc, że Ona jest naszą nadzieją, że Ona mnie wysłucha.
2. Prelud: Proszę Boga, aby w sercu moim ufność do Matki Najświętszej i zaszczepił gorącą ku Niej miłość.
3. Matka Boska jest naszą całkowitą nadzieją, szczególnie pokutujących grzeszników, dlatego też po Bogu w Niej należy pokładać całą swą ufność i nadzieję. Ona nam może u Boga wszystko wyprosić i otrzymać dla nas. Jezus jest źródłem łask, ale z rąk Matki Najświętszej te łaski na nas spływają.
Ponieważ dotychczas nie zawsze uciekałem się z ufnością do Swej Niebieskiej Matki, przeto przepraszam Ją za swą niewierność. Wszak tyle trudności, trosk mam Jej do powierzenia, dlatego postanawiam zawsze uciekać się do Niej w każdej swej trosce, tak jak dziecko ucieka się pod opiekę swej matki. Jej możność u Boga zapewnia nam skuteczność naszych próśb, dlatego w każdej trosce zamiast się niepokoić, Ją będę prosił o pomoc i ratunek. Ażeby sobie przypominać, że Ona jest naszą nadzieją, będę Ją wielbił słowami: „Nadziejo nasza, bądź pozdrowiona”.
19 maja 1938
Maryja Wspomożycielka w pokusach.
Prelud: Przedstawiam sobie stan człowieka na ziemi, a szczególnie swój własny. Oto człowiek...
20 maja 1938
Do Ciebie wzdychamy, jęcząc i płacząc na tym łez padole.
1. Prelud: Przedstawiam sobie nędze człowieka, jakie musi cierpieć tu, na tej ziemi. Ziemia ta jest dla niego łez doliną, praca karą za grzechy. Niejednokrotnie spotykają go nieszczęścia, niepowodzenia, przyprawiają go o łzy. Do kogo się wówczas ma uciekać, jeśli
~ 226 ~
nie do Matki Najśw.
2. Prelud: Proszę więc Boga, aby teraz szczególnie, kiedy już powoli maj upływa, natchnął me serce szczególną miłością, ufnością i nabożeństwem do Najświętszej Marji Panny.
3. Przez Matkę Najświętszą otrzymujemy wszystkie łaski, gdyż jest powierniczką miłosierdzia i łaski, wobec tego wielbiąc Ją, wielbimy również Jej Syna, Jezusa Chrystusa. Do Niej to można zastosować słowa: „Kto Mnie znajdzie, znajdzie żywot”. Trzeba więc Jej szukać, aby Ją znaleźć. Ją Kościół nazywa „uzdrowieniem chorych”, „pociechą grzeszników”. Zastanawiam się nad potrzebą szukania Marji, Najświętszej Matki, bo przez Nią znajdziemy żywot, a więc to wszystko, czego szukamy. Postanawiam tem więcej na przyszłość Jej szukać, aby wytworzyć ten stosunek dziecka do Matki, im mniej do Niej dawniej się do Niej uciekałem.
21 maja 1938
Cierpienia.
1. Preludium: Nie ma człowieka na ziemi wprost, który by był wolny od cierpień. Cierpienia spotykają każdego, tak bogacza, jak biedaka, tak uczonego, jak prostego, jednych spotykają cierpienia zewnętrzne, innych znów czysto duchowe.
2. Preludium: Proszę Boga o pomoc w cierpieniach, o łaskę znoszenia w cichości i w pokorze, bez narzekania i skargi swych krzyżów.
3. Zastanawiam się nad swemi cierpieniami, które tak często przygniatają mą duszę. Ponieważ dotychczas ich nie znosiłem tak jak powinienem bym je znosić w pokorze i cichości, bo one są oznaką miłowania i miłosierdzia Bożego dla mnie. Jak dziecko ucieka się do swej matki, jeśli go coś boli, tak i ja chcę się uciekać do swej Matki Niebieskiej w swych utrapieniach, wszak Ona tyle cierpiała pod krzyżem i wie, co znaczy cierpienie.
22 maja 1938
Pośredniczko nasza.
1. Preludium: Najświętsza Marja Panna, będąc Matką Bożą, jest zarazem naszą Pośredniczką u Boga, z tego więc powodu nie tylko
~ 227 ~
prosi u Boga za nami, ale i się nami opiekuje.
2. Preludium: Proszę Boga o łaskę szczerego, dziecięcego oddania się pod opiekę Marji, abym zawsze korzystał z Jej pośrednictwa.
3. Najświętsza Marja Panna, z tytułu Swego macierzyństwa Bożego, jest wyniesiona ponad wszystkie stworzenia u Boga. Jezus, Syn Jej, który przez 30 lat na ziemi był Jej posłuszny nie odmawia żadnej Jej prośbie, tym bardziej, że Matka Boska, będąc najdoskonalszą ze wszystkich stworzeń, o to tylko prosi Jezusa, co by Mu mogło przynieść większą. Mając tak wielką Pośredniczkę u Boga, dlaczegóż nie mamy korzystać z Jej pośrednictwa, gdyż przez Nią możemy się tylko dostać do nieba. Odmawiam więc akt ofiarowania się Najświętszej Marji Pannie i w Jej ręce składam wszystko, czem jestem i wszystko, co posiadam, przez Nią chcę wielbić Jej Syna, a Boga swego, Jezusa. Przyrzekam więc Jej wierność i postanawiam wszystkie swe myśli, słowa, uczynki, wszystkie modlitwy, radości, boleści, strapienia i ofiary przez ręce Marji ofiarować zawsze Jezusowi.
27 maja 1938
„Owoc żywota Twojego okaż nam po tem wygnaniu”.
1. Celem naszym jest Boga poznać, miłować i czcić Go i przez to duszę swą zbawić. Chcę się zastanowić nad zbawieniem swej duszy, przeto przedstawiam sobie godzinę śmierci, jak wówczas przedstawi mi się to życie.
2. Proszę Boga o pomoc, abym mógł Mu za wstawiennictwem się Najświętszej Marji Panny pozostać wiernym służbie aż do śmierci.
3. Zastanawiam się nad następującym pytaniem: Czy zbawię swą duszę, jeśli będę dalej żył tak, jak dotąd żyłem? Przepraszam więc Boga za wszystkie niewierności, dziękuję, że w Swej dobroci, pomimo mej niewierności, nie odebrał mi łaski powołania. Święci zalecają, jako zapewnienie zbawiania, nabożeństwo szczególne do Matki Boskiej, uciekam się przeto pod Jej opiekę i postanawiam ożywić w sercu swem ufność do Najświętszej Panienki Marji, abym za Jej pośrednictwem mógł zobaczyć Jezusa i oglądać Go w niebie na wieki.
~ 228 ~
29 maja 1938
Najświętsza Marja Panna wprowadza swe sługi do nieba.
1. Zastanawiam się nad szczęściem dusz w niebie, o jakiem wiemy ze słów św. Pawła: „Ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani w serce człowieka nie wstąpiło, co Bóg nagotował tym, którzy Go miłują”. Szczęście to jest trwałe, nie zakłócone wcale obawą, że można je utracić.
2. Proszę Boga o łaskę. aby za przyczyną Najświętszej Marji Panny zapalił me serce pożądaniem tych rzeczy niebieskich.
3. Do tego szczęścia jedynie możemy dojść za pomocą Matki Bożej i o ile Ją prosimy o pomoc. to na pewno ją otrzymamy. Rozważam więc nad ważnością nabożeństwo do Matki Boskiej, bo któżby nie chciał otrzymać nieba, a za Jej pomocą jedynie tego można dostąpić, bo Bóg przez Nią tylko zsyła swe łaski.
Przepraszam więc Maryję Najświętszą za dotychczasową niewierność i obieram sobie za wzór służbie Jej na dzień dzisiejszy swego patrona św. Alfonsa L.
Postanowienie: Odmówić z uwagą dzisiejsze Godzinki niedzielne w Kościele.
30 maja 1938
„O łaskawa, o litościwa”.
1. Prelud: Matka Najświętsza jest pełną łaskawości i litości dla nas tem bardziej, że ceni w nas łaskę Bożą przez chrzest św. otrzymaną, pomnożoną sakramentami św., że Jezus, Bóg, a Syn Jej, nas odkupił, tem bardziej więc nas miłuje.
2. Prelud: Proszę Matką Najświętszą, aby raczyła w sercu mem zaszczepić ducha prawdziwej pobożności.
3. Prawdziwa pobożność polega na miłowaniu Boga, a więc na pokorze i miłości, trzy są jej warunki: przestrzegać dokładnie przykazania Boże, zachowywać praktyki religijne i wypełniać obowiązki swego stanu. Zastanawiam się więc, jak ja dotychczas te warunki zachowałem.
Proszę Matkę Najświętszą o światło dla duszy i ducha prawdziwej pobożności, dlatego też postanawiam w dniu dzisiejszym za
~ 229 ~
wzorem św. Tereski z ćwiczeń swych sprawić Bogu przyjemność, unikać w nich przede wszystkim roztargnień umysłu, który w ostatnich dniach tak bardzo był rozproszony.
O, św. Teresko, siostrzyczko moja, módl się za mną i wyproś mi ducha prawdziwej pobożności.
31 maja 1938
O Słodka Panno Marjo!
1. Prelud: Imię Marji jest po imieniu Jezus ponad wszystkie imiona. Do tego Jej imienia są przywiązane wszelkie błogosławieństwa Boże. Według Jej słów do św. Brygidy, kto w pokusach wezwie Jej imienia, do tego szatani uciekają, jakby rażeni piorunem, a aniołowie słysząc wzywanie imienia Marji przystępują bliżej.
2. Proszę Matkę Najświętszą, abym w pokusach nie zapominał wzywać Jej tak cennej pomocy.
3. Z powodu tak cennej pomocy przez wzywanie imienia Marji należy Go wzywać, jak radzą święci, we wszystkich przeciwnościach i utrapieniach i to jest wnioskiem mojego dzisiejszego rozmyślania. Ponieważ w przeszłości często zaniedbywałem wzywanie Jej imienia, dlatego przepraszam Ją za tą niewierność i postanawiam za przykładem swego patrona św. Alfonsa L. wzywać zawsze Marję ku pomocy, w czasie pokoju, o łaskę, abym w pokusach nie zapominał Jej wzywać ku pomocy, a w pokusach abym nie uległ.
1 czerwca 1938
Jezus rozsyła Apostołów.
1. Prelud: Apostołowie zgromadzeni dla posiłku w wieczerniku. Niektóre ich twarze jakby jakiś cień smutku pokrywa, ni to radość, ni to boleść. Oto oni nie widzieli zmartwychwstałego Jezusa i powątpiewają o Jego zmartwychwstaniu. W tem Jezus przychodzi do nich i wyrzuca im niewiarę i zatwardziałość ich serca.
2. Prelud: Proszę Jezusa, aby dzisiaj, gdy przyjdzie do serca mego w Komunji św. ożywił w nim wiarę i umocnił ją.
3. Jezus przez przyjście do Apostołów i ukazanie się im, choć wyrzucił im niedowiarstwo, jednak umocnił ich w wierze. Nim ich
~ 230 ~
wyśle na cały świat, aby opowiadali Ewangelię św., najpierw jeszcze umacnia serca ich w wierze i dalej wskazuje na potrzebę wiary, gdy mówi: „Kto nawróci się i uwierzy zabawiony będzie, a kto nie uwierzy będzie potępion”. I mnie Jezus powołał na ucznia Swego, abym kiedyś szerzył Jego Królestwo, dlatego potrzeba, aby w mym sercu najpierw zabiła ta żywa, prawdziwa wiara, nim je pójdę innym głosić. A jak ją osiągnąć. Jezus chcąc ją umocnić u Apostołów przyszedł do nich. Oto ten sam Jezus i do mnie co dzień przychodzi w Komunji św. Jego więc będę zawsze prosił o tą żywą wiarę.
2 czerwca 1938
„Serce Jezusa Syna Bożego”.
1. Prelud: Jezus Chrystus był prawdziwym Bogiem i człowiekiem. Serce Jego czuło tak jak i nasze, płakało nad śmiercią Łazarza, nad Jerozolimą, tuliło do Siebie niewinne dziateczki, wzywało do Siebie wszystkich strapionych.
2. Prelud: Proszę Boga, aby moje serce zagorzało miłością i nabożeństwem do Serca Jezusa.
3. Serce Jezusa, będąc za razem sercem Boskim, zasługuje na cześć, abyśmy z nabożeństwem Je chwalili i do Niego się w potrzebach uciekali. Święci, aby być dobrym zakonnikiem, zalecają nabożeństwo do Serca Jezusa, zastanawiam się więc nad potrzebami i korzyściami tego nabożeństwa. Błagam to Serca Jezusa o światło i pomoc, aby Krwią Swą ugasiło pragnienie mego serca i woda obmyła me serce z grzechów i nieprawości. Postanawiam z większym zastanowieniem się i nabożeństwem wzywać pomocy tego Boskiego Serca przez akty strzeliste.
Dzisiejszą medytację odprawiłem z trudnością.
3 czerwca 1938
„Serce Jezusa źródło życia i świętości”.
1. Prelud: Jezus porównuje Siebie do winnej macicy, dlatego latorośl, która w niej tkwi i soki z niej ciągnie, przynosi owoc, w przeciwnym razie wysycha i ginie.
~ 231 ~
2. Prelud: „Serce Jezusa, źródło życia i świętości, zmiłuj się nad nami”.
3. Ten stosunek, jaki jest między winną macicą a latoroślą, powinien być i zachowany między Jezusem a nami. Jezus w nas trwa przez łaskę, która jest życiem duszy. Drugim zaś warunkiem tego jest, abyśmy trwali w Jezusie, a to przez miłość, bo Apostoł powiedział: „Kto wiele miłuje, wiele przynosi owoców”. Życie świętych nie tyle polegało na uwadze, aby unikać grzechów i błędów, ile raczej na usilnej miłości Boga, która to miłość nie tylko obrzydzała grzech, ale była bodźcem do całkowitego zaparcia siebie.
4 czerwca 1938
Wigilia Zesłania Ducha Świętego.
1. Prelud: Jezus w wieczerniku, odprawiwszy tłum, pociesza Apostołów zesłaniem im innego Pocieszyciela Ducha Świętego, który z nimi pozostanie, który ich pouczy o wszystkim.
2. Prelud: Prośba do Ducha Świętego, aby jutro On raczył i do mej duszy zstąpić, wraz swemi darami.
3. Jezus przygotował Apostołów na przyjęcie Ducha Świętego, w chwili tak ważnej, gdy niedługo od nich odejdzie, mówi im o Nim i nazywa Go Pocieszycielem. Duch Święty uczynił Apostołów gotowymi do głoszenia Ewangelii św. Zwrócił ich oczy już tylko do Boga, że sprawy ziemskie już ich wcale nie obchodziły, jedynie, aby szerzyć Królestwo Chrystusowe w sercach ludzkich.
I ja mam kiedyś opowiadać Ewangelię św., dlatego należy mi prosić, aby Duch Święty raczył swemi darami ubogacić mą duszę, aby sobie na nie zasłużyć postanawiam dzień dzisiejszy przepędzić w skupieniu przygotowując się...
7 czerwca 1938
„Serce Jezusa, posłuszne aż do śmierci, zmiłuj się nad nami!”.
1. Prelud: Młodzieńczy Jezus żyjąc w domku nazareńskim był posłuszny Matce Swej i św. Józefowi.
2. Prelud: Prośba, aby Jezus posłuszny od żłóbka aż do Krzyża, raczył udzielić mi cnoty posłuszeństwa.
~ 232 ~
3. Jezus był posłuszny woli swego Ojca Niebieskiego: „Idę, aby pełnić nie swoją wolę, lecz Ojca Niebieskiego”, „Ojcze, nie moja, ale Twoja wola niech się stanie”. Jezus był posłuszny Matce Swej Najświętszej i św. Józefowi, czytamy w Piśmie św. i był im poddany. Jezus był posłuszny i swoim oprawcom. Przez to posłuszeństwo nauczył nas Jezus, że mamy być wszystkim posłuszni, aż do całkowitego zaparcia się siebie.
8 czerwca 1938
„Serce Jezusa, w którem jest pełność Bóstwa”.
1. Prelud: Serce Jezusa jest zarówno Sercem Samego Boga. Jest to Serce Boskie.
2. Prelud: Prośba, aby Serce Jezusa, w którym jest pełność Bóstwa, umocniło i ożywiło we mnie wiarę. Aby ta wiara czysta z rozumu przeniknęła do woli i serca.
3. Przymioty Boże wskazują nam, że Serce Jezusa jest pełnią Bóstwa. Przede wszystkim wskazuje na to Jego wszechwiedza oraz wszechmoc. Gdy chodził po ziemi dał ludziom poznać, że najgłębsze tajniki serca ludzkiego są Mu znane, jako też przyszłość nie jest dla Niego tajemnicą. Jego potęgi słuchają wiatry, burza, czarty, nawet choroby na Jego słowo opadają z nieszczęśliwych. To wszystko wskazuje nam na prawdziwe Bóstwo Jezusa. Wiara więc w Niego powinna nam być żywym źródłem wszystkich naszych prac, zamiarów i usiłowań. O tą wiarę trzeba nam się modlić, bo jedynie łaska Boża może ją w nas umocnić.
9 czerwca 1938
„Serce Jezusa, pełne cierpliwości i miłosierdzia!”.
1. Prelud: Serce Jezusa jest pełne cierpliwości dla grzeszników, miłościwie udziela im wszystkich dóbr, mimo ich niewdzięczności tyle dobrodziejstw im wyświadcza i w Swej cierpliwości czeka ich nawrócenia. Serce Jezusa jest cierpliwe dla grzeszników, aby mogło im okazać miłosierdzie.
2. Prelud: Proszę Jezusa o łaskę, abym zawsze był pełen nadziei oraz ufności w miłosierdzie Boże.
3. Pan Jezus sam wskazuje nam na Swą cierpliwość w przypowieści
~ 233 ~
o drzewie figowym, któremu pozwala jeszcze róść, tak samo wskazuje nam na swe miłosierdzie w przypowieści o synu marnotrawnym. Sam za Swego pobytu na ziemi świadczył miłosierdzie tym, którzy się do Niego uciekali. To wszystko wskazuje nam na ufność jaką powinniśmy pokładać w Jezusie, w Jego Boskim Sercu pełnym cierpliwości i miłosierdzia. Tam więc należy nam jedynie uciekać, szukać pociechy w utrapieniach, pomocy w trudnościach, światła w ciemności. Temu Sercu przez ufność się mamy oddać całkowicie, bo Ono Samo nas do tego zachęca, bo Ono przyszło nam okazać Swe miłosierdzie.
10 czerwca 1938
Najświętsze Serce Jezusa źródłem pokoju.
1. Prelud: W sercu Jezusa tkwi nasze życie, tak jak szczep winny tkwi w macicy. Serce Jego jest źródłem, z którego się sączy zdrój obfity ożywczej wody, która uświęca naszą duszę, oczyszcza i oświeca ją.
2. Prelud: O, serce Jezusa, źródło pokoju, wzmocnij i uświęć mą duszę przez swe łaski.
3. W sercu Jezusa znajdujemy wszystkie dary, dlaczego jednak choć się uciekamy do Niego, Ono często jakby się przed nami zamyka. Przyczyna jest w naszym niewłaściwym i nieodpowiednim usposobieniu, które czyni nas niegodnym łaski Bożej. Trzeba więc najpierw zerwać nam wszelką dwoistością, unikać choćby najmniejszego dobrowolnego grzechu, być zawsze wiernym Jezusowi, wówczas okażemy się godnymi Jego pokoju, Jego łaski. Czujność i wierność Jezusowi zawsze powinny nam towarzyszyć i czynić nas zdolnymi do ofiar.
Jaka ta wierność ma była w przeszłości? Czy umiałem się zdobyć na ofiarę, gdy tego było potrzeba? Przepraszam więc Jezusa za niewierność w przeszłym życiu, przyrzekając Mu większego zaparcia się na przyszłość.
11 czerwca 1938
Serce Jezusa, źródło wszelkiej pociechy! Zmiłuj się nad nami!
1. Prelud: Człowiek ma wrodzone pragnienie szczęścia, dlatego też
~ 234 ~
dąży do osiągnięcia go. Gdyby zaś nie mógł go osiągnąć, stan jego byłby nieszczęśliwszy od głazów, bo te nie czują. Szczęściem tym, co go może zaspokoić to niebo!
2. Prelud: Proszę Jezusa o łaskę, bym zawsze tylko u Niego szukał pociechy i szczęścia, nigdy u stworzeń, bo te mi tego dać nie mogą.
3. Szczęściem naszym, do którego dążymy, jest niebo, lecz to przez długi czas było dla nas zamknięte, lecz Jezus powodowany litością i miłością Swego Ojca Niebieskiego i ludzi przez Swe życie na ziemi i śmierć nam je otworzył. Miłość więc sprowadziła Go na ziemię! Dlatego w Jego Boskim Sercu należy nam szukać pociechy, bo w Nim możemy znaleźć szczęście prawdziwe, trwałe, niczem nie zmącone. Wzbudziłem akt żalu, że w przeszłości swej tak często szukałem szczęścia w pociechach zewnętrznych, zamiast u Jezusa szukałem go u stworzeń. Postanawiam więc zawsze uciekać się do Serca Jezusowego.
13 czerwca 1938
„Serce Jezusa, źródło wszelkiej pociechy, zmiłuj się nad nami!”
1. Prelud: Serce ludzkie w swych cierpieniach i dolegliwościach szuka pociechy i ulgę znajduje w tym, że inne serce z nim współczuje.
2. Prelud: O, dobry mój Jezu, spraw, abym nigdy nie szukał pociechy zewnętrznej, lecz zawsze szukał ją w Sercu Twoim.
3. Serce człowieka nie zawsze może współczuć, bo nie zawsze może zrozumieć boleść drugiego, a choć i zrozumie często jest wobec niego bezsilne. Natomiast Serce Jezusa pierwsze przecierpiało wszystkie nasze boleści, we wszystkich szczegółach rozumie więc je najlepiej, jest wszechmocne, więc zawsze może nam przyjść z pomocą.
O, jakże ja dotychczas zachowywałem się wobec Jego Boskiego Serca? Jakże często trapiłem się mnóstwem pokus, a zapominałem, że Jezus również był kuszony przez szatana. Upadałem pod cierpieniami moralnymi, w walce z samym sobą, a zapominałem, że Jezus najpierw za mnie walczył w Ogrójcu, aż krwawy pot wystąpił
Mu na twarzy. Upadałem w małoduszności czując się opuszczony,
~ 235 ~
a zapominałem, że Jezus wśród największych mąk na krzyżu, szyderstw i bluźnierstw żołdactwa i faryzeuszów wołał: „Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił!”.
Jezus więc współczuje ze mną, to największa ma pociecha. Jego Serce cierpiało za mnie, zna więc me cierpienia, przyjdzie więc mi z pomocą, o ile Go będę wzywał.
14 czerwca 1938
„Serce Jezusa, zbawienie ufających w Tobie, zmiłuj się nad nami!”
1. Prelud: Serce Jezusa przyszło na świat, aby nas zbawić, dlatego w Nim należy nam pokładać wszelką ufność.
2. Prelud: Proszę Serce Jezusa, aby natchnęło me serce ufnością mocną i silną, której podstawą są zasługi męki i śmierci Jezusa.
3. Największym niebezpieczeństwem dla duszy jest zwątpienie i rozpacz, to też Kościół św. przed nim najbardziej swe dzieci przestrzega, wskazując im na Serce Jezusa, które przyszło na świat, aby zbawić grzeszników, które ich szuka na wzór niewiasty szukającej drachmy zgubionej, pasterza szukającego zbłąkanej owieczki, choć jeszcze ma ich 99. Wskazuje to Serce, które przyszło leczyć rany dusz i samo nazywa się lekarzem. Choćby więc największy grzesznik ma prawo do ufności, jeśli się tylko nawróci. Wzbudzam więc akt żalu, że nie zawsze ma ufność była silna, postanawiam zawsze pokładać ufność w Sercu Jezusa. Szczególnie jeśli bym miał nieszczęście upaść ucieknę się z ufnością do Serca Jezusa.
.
15 czerwca 1938
„Serce Jezusa, pełne dobroci i miłości, zmiłuj się nad nami!”. 1. Prelud: Jak słońce świeci na wszystkich ludzi, bez wyjątku i deszcze pada, tak Serce Jezusa kocha wszystkich i dla wszystkich ma skarby Swej dobroci i miłości.
2. Prelud: Proszę Jezusa, abym poznał dalsze dobra Jego Boskiego Serca i Jego ku nam miłości, aby me serce na widok tak wielkiej Jego dobroci i miłości zapałało nową gorliwością w wiernej Jego służbie.
3. Jezus za Swojego pobytu na ziemi ukazał nam Swą wielką
~ 236 ~
miłość i dobroć, dobro czyniąc nie tylko tym, którzy Go o to prosili, ale nawet Sam porażonego w Betsaida pyta się, czy chce być zdrowy i uzdrawia go.
19 czerwca 1938
Druga niedziela po Zielonych Świątkach (Ewangelia)
1.Prelud: Przedstawiam sobie gotową ucztę, jaka przyrządzona przez Pana w przypowieści ewangelicznej. Wszystko, cokolwiek potrzebne, gotowe. Uczta ta ma przedstawiać wieczne wesele w niebie.
2. Prelud: Prośba: Abym i ja stał się godzień wnijść do domu mego Pana, gdzie przygotowana jest uczta, abym odpowiedział na Jego wezwanie przez współpracę z łaską Bożą.
3. Pan więc wysyła sługi, aby wezwali zaproszonych, lecz zaproszeni wymawiają się swemi czynnościami. Pan rozgniewał się na nich, a ponieważ stali się niegodni, każe zawezwać wszystkich, których napotkają na ulicy, gdy i ci jeszcze dom jego nie zapełnili każe zwołać wszystkich z zaułków i opłotków. Ma to oznaczać ucztę wieczną, gdzie Panem jest Bóg, posłani aniołowie, zaproszonymi starsi, kapłani i uczeni z Żydów, z ulicy naród żydowski, a z opłotków reszta ludu pogańskiego. Mnie Bóg również wezwał na tą ucztę, jak ja na to wezwanie odpowiadam, jeśli współpracuję z Jego łaską. Przepraszam Boga za swą opieszałość.
25 czerwca 1938 Ufność w Najświętszej Marji Pannie.
1. Prelud: Bóg być samą dobrocią i miłością chce i nam tych łask udzielić, dlatego dał nam Matkę Swą Najświętszą Marje Pannę za pośredniczkę. Przeto w Niej należy nam pokładać nadzieję. Myślą stawiam się u tronu Bożego, otoczonego chórami aniołów, gdzie u wezgłowia tronu stoi Matka Najświętsza, jako Królowa Nieba i Ziemi, jako nasza pośredniczka.
2. Prelud: Proszę Ją o pomoc w mym życiu, bo w Niej po Bogu pokładam całą moją nadzieję, chcąc żyć tylko dla Boga.
~ 237 ~
26 czerwca 1938
„Serce Jezusa, włócznią przebite, zmiłuj się nad nami!”. 1. Prelud: Stawam w duchu pod krzyżem, na którym wisi Ciało Jezusa umęczone, okryte Krwią Przenajświętszą i ranami. Oto jeden z żołnierzy przystępuje do Krzyża i włócznią otwiera bok Jezusa, z którego wypływa Krew i Woda.
2. Prel. Proszę Jezusa, aby raczył mnie przyjąć i schronić w Ranie Serca Swego i nauczył mnie w tej szkole miłości wzgardy świata i siebie samego.
3. Serce Jezusa, mówi św. Tomasz, to jak arka Boga, a rana Jego to otwór arki, przez który wchodzą stworzenia do wnętrza, aby nie zatonęły. Trzeba więc nam się ukryć w Boskim Sercu Jezusa, tembardziej, że w Nim jest źródło życia i świętości.
Zbudzam więc akty wyrzeczenia się świata, wszelkich pociech zewnętrznych, a oddania się Sercu Jezusa, które nam daje tak pewne i trwałe schronienie przed złością tego świata. Ofiaruję na cześć Jego Boskiego Serca wszystkie swe myśli, słowa i uczynki i proszę Jezusa, aby przez zasługi Rany Jego Serca zranił i rozpalił me nędzne serce miłością ku Sobie.
27 czerwca 1938
Wzgarda światem na myśl o śmierci. Prelud: Cień śmie...
28 czerwca 1938
Korzyści z pokus. 1. Prelud: Pan Bóg dopuszcza na nas pokusy z trzech powodów: aby nas utrzymać w pokorze, aby nas nauczyć oderwania od świata i abyśmy przez ich zwyciężanie zasłużyli sobie na większa nagrodę w niebie, nie znaczy to jednak, że pokus można pragnąć.
2. Prelud: Prośba o łaskę wytrwałości i polecania się w pokusach Jezusowi i Matce Jego, bo to nam zapewnia zwycięstwo.
3. Pokusy nas prowadzą na brzeg samej przepaści i tu ukazują nam naszą słabość i niemoc oparcia się im, gdyby nas łaska nie wspomogła. Sprawiała, że zaczynamy gardzić światem, gdyż jest on nam stałą okazją do grzechu i pragniemy śmierci, abyśmy już nigdy
~ 238 ~
Boga nie obrażali. Jak woda, która stoi się psuje, tak dusza zażywająca wciąż pociechy, mogłaby się zgubić przez upodobanie w sobie, ale pokusy wzbudzają ją ponownie, że dusza taka uciekając się o pomoc do Boga, ćwiczy się w cnotach najmilszych Panu Bogu.
W rozmowie z Bogiem proszę szczególnie o łaskę, abym nigdy w pokusach nie zaniedbał się, ani nie zapomniał się uciekać do Boga o pomoc.
30 czerwca 1938
Triumf miłości.
1. Choć Bóg jest wszechmocny, jednak można dobrze powiedzieć, że miłość nad Nim triumfowała. Ona kazała Mu dać się za nas osądzić, przybić do drzewa krzyżowego. Ona Go spowodowała do ustanowienia Najświętszego Sakramentu, gdzie się nam oddaje bez zastrzeżeń, bo cały nic nie zostawiając dla siebie i bezinteresownie, bo w mocy, w której został wydany ustanawia Najświętszą Eucharystię, choć będąc Bogiem wie o tem, jaka Go czeka niewdzięczność.
2. Rozmyślanie dziś odbyłem dobrze, ponieważ trzymałem się systemu, aby się nauczyć dobrze rozmyślać, to również uchroniło mnie od rozproszeń. Jednak byłem niedbałym w wieczornym przygotowaniu rozmyślania i zaniedbałem rozmowy z Bogiem.
Z tego rozmyślania wyciągnąłem ten wniosek, że o ile Jezus oddał nam się cały przez miłość, to sprawiedliwem jest, aby i ja się mu cały oddałem, ofiarując Mu całego siebie, dlatego prosiłem Jezusa o miłość, która by strawiła me serce dla Jezusa i o łaskę, abym się dobrze przygotował na śluby i wówczas już ostatecznie całkowicie ofiarować się Jezusowi.
Postanowienie: Za wzorem św. Tereski w czasie ręcznej pracy okazywać swą miłość i ofiarować się Jezusowi przez krótkie akty strzeliste.
2 lipca 1938
Najświętsza Marja Panna wspomaga swych czcicieli w godzinie śmierci.
1. W godzinie śmierci swych sług rozkazuje Ona św. Archaniołowi
~ 239 ~
Michałowi ratować dusze od napaści szatanów i sama przychodzi im z pomocą. Ona będąc przy śmierci Syna Swego, pełna boleści, wysłużyła sobie tą łaskę, że i jest obecna przy śmierci swych sług, aby je wspomagać. Święci niejednokrotnie mieli tą łaskę widzieć Ją w godzinie śmierci, jak im dąży na ratunek.
W czasie dzisiejszego rozmyślania musiałem walczyć z oschłością i pewnem fizycznym zmęczeniem, mimo to musiałem odprawić je dobrze. Za mało jednak poświęcałem czasu na rozmowę z Matką Najświętszą. Doszedłem do tego wniosku, że chcąc, aby Matka Najświętsza przybyła mi ku pomocy w godzinie śmierci, powinienem być zawsze Jej czcicielem, dlatego prosiłem Ją o łaskę, aby przez wierność w Jej służbie, przez nabożeństwo ku Niej, zasłużyć sobie na tą łaskę, by przyszła mi na pomoc w godzinie śmierci. Jako postanowienie wziąłem z uwagą odmówić modlitwy i akty, jakie zwykłem codziennie odmawiać ku czci Matki Boskiej.
4 lipca 1938
Lekceważenie czasu, godzina śmierci. Jak wielką karą i cierpieniem jest dla pielgrzyma, gdy spostrzeże się, że zbłądził, a tu noc nadchodzi, lecz bez porównania większą karą i cierpieniem, gdy człowiek w godzinie śmierci dopiero spostrzeże się, że zmarnował czas swego życia. Wtedy to będzie wołał: „O, jak głupi byłem, marnując czas zbawienia swego!”, ale już będzie za późno, nie będzie mu już odwiecznej ani chwilki. Ponieważ wczoraj rozmyślania nie przygotowałem więc odprawiłem je źle, za mało miałem czasu nad zastanowieniem się nad tymi prawdami przechodząc poszczególne punkty rozmyślania i za mały brałem udział wolą. Wyciągnąłem z niego wniosek, że powinienem zważać, aby nie tracić ani chwilki czasu, zwłaszcza w czasie swych ćwiczeń duchownych lub też zajęć, tem bardziej, że czas ten tak gorzko później jest opłakiwany w godzinie śmierci, kiedy już za późno. Prosiłem więc Boga, aby udzielił mi łaski, żebym był posłuszny Jego wołaniu, które może już jest ostatnie i korzystał lepiej niż dotychczas z czasu. Dlatego powziąłem postanowienie w czasie
~ 240 ~
ćwiczeń i zajęć dopołudniowych, by zawsze na początku wzbudzać intencję i ofiarowywać je Jezusowi, przez serce Jego Matki Najśw.
5 lipca 1938
Wyrok potępionych na sądzie szczegółowym.
Biada takiej duszy, która po dokonaniu swego życia, spostrzeże się, że życie jej nie było zgodne z życiem Jezusa Chrystusa. Boski Sędzia nieodwołalnie wyda na nią wyrok potępienia: „Odejdź ode mnie, przeklęta, idź gorzeć na zawsze w ogniu”. Iluż to ludzi czuje się tak bezpiecznie i obojętnie, gdy mowa o sądzie. Iluż takich, którzy podobnie się zachowywali, a dziś gorzeją w piekle. Czyż i mnie ten sam los nie czeka, jeśli będę podobnie postępował.
Przedstawiam sobie w wyobraźni chwilę sądu szczegółowego. Rozmyślanie dzisiejsze odprawiłem źle, z powodu niedogodności w zewnętrznej postawie, przez co nie mogłem się dobrze skupić. Wyciągnąłem z niego wniosek, że powinienem dążyć do tego, aby już tu, na ziemi, uregulować swe rachunki, tak, aby po śmierci nie okazało się, że nie są one w porządku, kiedy to naprawdę będzie już za późno.
7 lipca 1938
Jezus wzorem posłuszeństwa w Najśw. Sakramencie.
1) Św. Paweł powiada, że Jezus stał się posłusznym, posłusznym aż do śmierci. Do śmierci Swej był Jezus posłusznym jako Bóg-człowiek, był posłuszny woli Ojca Swego Niebieskiego i swych ziemskich Opiekunów. Posłuszeństwo Jezusa szło jeszcze dalej, oto On pozostał posłusznym w Najświętszym Sakramencie wszystkim kapłanom, aż do końca świata. Uczy więc nas Jezus posłuszeństwa, przede wszystkim wobec woli Bożej, tak samo wobec reguły św. i przełożonych. Jeden ze świętych mówi: „Kto jest posłuszny, ten nie będzie potępiony.
2) Rozmyślanie dzisiaj odbyłem dobrze, ponieważ nie rozpraszałem swej uwagi na całość, pomagając sobie książką, jak to dotychczas niekiedy robiłem, ale po przygotowaniu go zająłem się tylko rozważaniem tego, co mi najwięcej odpowiadało.
~ 241 ~
3) Wniosek: o ile Bóg-człowiek był posłuszny swemu stworzeniu, to tem bardziej człowiek powinien być posłuszny równym sobie, a często wyższym od siebie. Prosiłem Boga o łaskę wyrzeczenia się własnej woli i zdania się całkowicie na Jego Najświętszą wolę. Postanowiłem być posłusznym chociażby tylko życzeniom współbraci w czasie pracy.
8 lipca 1938
Krzyż Jezusa Chrystusa i utrapienia ludzkie.
1) Pan Jezus, gdy ogłoszono wyrok, nie czeka aż włożą Mu krzyż na ramiona, ale Sam wyciąga po niego ręce; z radością go całuje. On więc nas uczy przyjmować krzyże i utrapienia, i znosi je, bo one są lekarstwem dla naszej duszy. Nikt do nieba się nie dostał, prócz dzieci, jak tylko przez krzyże i cierpienia.
Rozmyślanie odprawiałem dobrze, chociaż za długo zatrzymywałem się przy poszczególnych punktach, przez co niewiele czasu zostało mi na rozmowę z Bogiem, również za mało, już od początku, zważałem na postanowienie.
Wniosek: Jeżeli Sam Bóg-człowiek, Jezus Chrystus, idzie przed nami niosąc na swych zbolałych ramionach krzyż, to tem bardziej człowiek powinien z poddaniem się woli Bożej znosić wszystkie krzyże, gdyż On jest sprawcą krzyża Chrystusowego. Prosiłem więc Jezusa cierpiącego, aby mnie nauczył cierpieć z Sobą, cierpieć z poddaniem się woli Bożej.
Postanowienie: Ofiarować w ciągu dnia wszystkie swe cierpienia i utrapienia cierpiącemu Jezusowi.
Wiązanka duchowna: „Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami!”.
9 lipca 1938
Pozdrowienie Anielskie.
1) „Pozdrowienie Anielskie” jest ze wszystkich modlitw, ku czci Najświętszej Marji Panny, modlitwą najwznioślejszą, bo pochodzącą z samego nieba, objawioną od Trójcy Przenajświętszej i pierwszy raz odmówił ją Archanioł Gabryel przy zwiastowaniu i św. Elżbieta, napełniona Duchem Świętym.
~ 242 ~
„Zdrowaś Maryjo” jest modlitwą najmilszą Matce Bożej, bo odnawia w Niej tą radość i szczęście jakiego odczuła przy zwiastowaniu i przez Nią my również bierzemy udział w tem szczęściu, jest również najpiękniejszą, bo ilekroć ktoś pozdrawia Maryję Pannę przez „Zdrowaś Maryjo” tyle razy i Matka Boska go pozdrawia przez jaką szczególną łaskę.
2) Rozmyślanie odprawiałem niezbyt dobrze, przeszkadzało mi w tem osłabienie fizyczne.
3) Patrząc na tak wielką wzniosłość i powagę modlitwy „Zdrowaś Marjo” doszedłem do wniosku, że bardzo pożytecznym jest ją często z nabożeństwem odmawiać, zwłaszcza w trudnościach i przeciwnościach. Prosiłem więc Matkę Najświętszą o tą łaskę, abym nigdy w przeciwnościach nie zaniedbał ani też zapominał wzywać Jej pomocy przez „Zdrowaś Marjo”. Dlatego jako postanowienie wziąłem sobie odmawiać dobrze i z nabożeństwem tę m...
10 lipca 1938
Śluby zakonne.
Ślub jest to obietnica świadoma i dobrowolna uczyniona Panu Bogu z dobra możliwego i lepszego. Przez ślub ubóstwa wyrzekamy się bogactw i marności tego świata, przez ślub czystości wyrzekamy się przede wszystkim aktów przeciwnych cnocie czystości, które z natury są już grzechem, ale zobowiązujemy się do celibatu i wyrzekamy się wszelkich rozkoszy i wygód, przez ten ślub więc poświęcamy swe ciało na wyłączną służbę Bożą. Przez ślub posłuszeństwa oddajemy swą wolę Bogu, przezeń dopełniamy całkowitej ofiary z siebie Bogu.
Wyobrażam sobie na myśli dzień mej pierwszej profesji i szczęście jakie stąd mnie spotyka, ale i ważność tego zobowiązania się wobec Boga na całe życie. Oto Jezus jak kiedyś rzekł do młodzieńca, który w świecie zachowywał wszystkie Boże przykazania, lecz chciał być bardziej doskonałym rzekł: „Jeśli chcesz być doskonałym, sprzedaj wszystko, co masz, rozdaj ubogim i pójdź za Mną”.Temi słowy i Jezus woła mnie dzisiaj do naśladowania Go, przez
~ 243 ~
ubóstwo, czystość i posłuszeństwo! Przedstawiam również sobie stan zakonnika w godzinie śmierci, jak wielkie musi być szczęście jego jeśli wiernie dochował swych ślubów, jeśli zaś nie, to przeciwnie, jakież wyrzuty dręczą jego duszę.
11 lipca 1938
„Pamiętaj o rzeczach wiecznych, a na pewno nie zgrzeszysz”.
12 lipca 1938
O miłosierdziu Bożem. Pełna jest ziemia miłosierdzia Bożego. Miłosierdzie to pochodzi z głębi Jego Boskiego Serca, bo oto Syna Jednorodzonego wydał na świat, aby umarł za nasze nieprawości. Jezus zaś tak bardzo nas umiłował, że dla nas stał się człowiekiem, umarł na krzyżu, nie dość na tem, oto pozostał wśród nas aż do skończenia świata w Najświętszym Sakramencie Ołtarza. Dopóki więc my żyjemy na tej ziemi, to jest to dla nas czas miłosierdzia, lecz ten czas minie, a po śmierci będzie już tylko czas sprawiedliwości.
Rozmyślanie to odprawiłem nie bardzo dobrze, a to z powodu nieodpowiedniego przygotowania się. Zbyt mało poświęciłem czasu na właściwe rozważanie i przejęcie się prawdą.
Wniosek: O ile teraz, dopóki żyję, świeci dla mnie czas miłosierdzia Bożego, powinienem więc go jak najlepiej wykorzystać, a to przez spełnianie jak najlepsze woli Bożej, którą objawia mi reguła św. i przełożeni. Prosiłem więc Boga, aby udzielił mi potrzebnej do tego łaski, za pomocą której mógłbym czas ten zmiłowania i litości jak najlepiej wykorzystać.
Postanowienie: Wiernie zachować milczenie.
13 lipca 1938
Bóg najwyższym i jedynym dobrem.
1) Obcowanie ze świętymi i harmonia rozkoszy niebieskich mniejsze są od tego największego szczęścia i dobra, jakim jest Dobro Najwyższe i jedyne: Sam Bóg. Największym szczęściem duszy w niebie jest oglądać Boga twarzą w twarz i posiadanie Go. Gdyby dusze będąc w piekle mogły oglądać Boga, wówczas piekło by się
~ 244 ~
im zmieniło w niebo. Tak wielką nagrodę Bóg daje tym, którzy Go miłują i Mu wiernie służą.
2) Rozmyślanie dzisiaj odprawiłem dobrze. Starając się naprawić wczorajsze błędy.
Wniosek: O ile Bóg jest najwyższym i jedynym dobrem, życie nasze nie powinno na innym polegać, jak tylko na szukaniu Go i miłowaniu, poza Nim nie ma dla nas innego dobra, ani szczęścia.
Prosiłem Boga, aby raczył wzbudzić w sercu mem tęsknotę za niebem, która by trawiła moje serce i czyniła je ofiarnym, aby posiąść ten wielki skarb nieba, a w nim Boga.
14 lipca 1938
Jezus w Najświętszym Sakramencie Ołtarza więźniem miłości. Jezus w dzień i noc pozostaje w Najświętszym Sakramencie jako więzień miłości. Wystarczyłoby, żeby pozostał tylko w dzień, gdy ludzie przychodzą Go odwiedzać, lecz On chce i w nocy tam pozostać, aby już od wczesnego rana mogły Go znaleźć te dusze, które Go szukają. To powinno spowodować, by ludzie wciąż odwiedzali Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie, ale dzieje się przeciwnie. Przynajmniej więc my-zakonnicy powinniśmy Go jak najczęściej odwiedzać, a odchodząc do swoich zajęć zostawić u stóp Jego swe serce i swe uczucia.
Rozmyślanie na ogół odprawiłem dobrze, lecz zwykle za dużo materiału biorę na samo rozważanie tak, że potem nie zostaje mi czasu na rozmowę z Bogiem i przez to również za mały jest udział woli w rozmyślaniu.
Wniosek: Jezus wyniszczył swój Boski majestat, opuścił niebo, aby mógł przebywać wśród nas. Sam przyszedł do nas, dlatego powinniśmy Go częściej i nabożniej odwiedzać w Przenajświętszym Sakramencie, a odchodząc zostawiać tam swe serca i uczucia. Prosiłem Jezusa o łaskę, abym...
15 lipca 1938
Pan Jezus pragnie, abyśmy sobie częściej przypominali Jego mękę.
1) Abyśmy sobie często przypominali mękę Pana naszego Jezusa
~ 245 ~
Chrystusa, Jezus ustanowił na pamiątkę Swej śmierci Przenajświętszy Sakrament. Powinniśmy więc często rozważać Jego cierpienia, wzgardę i boleści, jakie za nas poniósł, a zwłaszcza Jego śmierć. Powinniśmy zadość uczynić Jego Boskiego Sercu te zniewagi, przez rozważanie Jego męki, zwłaszcza w piątek.
2) Rozmyślanie dzisiejsze odprawiałem dobrze, ponieważ sam przedmiot już mnie pociągał, z prostotą więc mówiłem u stóp Krzyża Cierpiącemu Jezusowi, co czuje moja dusza.
Wniosek: Powinienem jak najczęściej przypominać sobie mękę Jezusa i rozważać ją, zwłaszcza podczas Mszy św. i Komunji św., w piątki, bo Jezus Sam tego pragnie, bo to sprawia Jezusowi przyjemność i czyni Mu miłym takie dusze wreszcie, bo Krzyż jest dla nas Księgą i szkołą życia.
Prosiłem więc Jezusa o tą łaskę, abym często, przede wszystkim zaś w przeciwnościach, rozważał Jego mękę, tam szukał pokrzepienia.
Postanowienie: Dzisiaj, w piątek, od godziny 3 po południu, aż do 6-tej, kiedy Jezus umarł za mnie przybity do krzyża, chcę trwać w duchu i skupieniu u stóp krzyża, rozważając Jego cierpienia i mękę, za wzorem św. Alojzego.
16 lipca 1938
Matka Boska Szkaplerzna.
1) Wielkie są przywileje i obietnice, jakie Matka Najświętsza objawiła udzielić tym, którzy nabożnie będą nosić Jej sukienkę, czyli szkaplerz. Błogosławionemu Szymonowi Stok objawiła, że kto będzie nosił pobożnie Jej szkaplerz, wypełniając warunki i mając przynajmniej dobrą wolę powstania z grzechów, uwolni go od ognia piekielnego, a również, w pierwszą sobotę po śmierci, uwolni go od mąk czyśćcowych.
2) Rozmyślanie to odbyłem z roztargnieniem wewnętrznym z powodu niezachowania skupienia.
Wniosek: Kto więc chce być sługą Marji, powinien nosić Jej sukienkę, Szkaplerz, bo lekceważąc sobie to, okazujemy wielką niewdzięczność Matce Najświętszej i nie jesteśmy godni Jej łask.
~ 246 ~
Postanowienie: Ponieważ nie miałem jeszcze nałożonego Szkaplerza, postanowiłem dzisiaj, w święto Matki Boskiej Szkaplerznej, poprosić O. Superiora o nałożenie mi Szkaplerza.
Prosiłem Matką Najświętszą, abym godnie przyjął tą Jej sukienką i godnie ją nosił aż do śmierci, stając się przez to godnym Jej obietnic i przywilejów.
18 lipca 1938
Ważność ostatniej chwili życia. 1) Nawet poganin pewnego razu zapytany, co uważa za największe szczęście, odpowiedział: śmierć dobrą, tymczasem, ileż to razy chrześcijanin wcale nie myśli o śmierci. A od tej chwili przecież zależy wieczność cała, albo szczęśliwa albo nieszczęśliwa. Jaka będzie ta ostatnia chwila, jakie to ostatnie otwarcie ust, taka będzie i wieczność cała.
2) Rozmyślanie odprawiłem dobrze, jednak pod koniec z pewną oschłością, z powodu rozproszenia umysłu na cały temat. Wniosek: Żyć tak, aby być zawsze przygotowanym na śmierć, bo jakie życie, taka śmierć, a jaka śmierć, taka też będzie i cała wieczność.
19 lipca 1938
Pokój jakiego Bóg udziela dobrym zakonnikom. 1) Ponieważ Bóg jest szafarzem tego wielkiego skarbu, jakim jest pokój duszy, dlatego więc udziela go tym, którzy Mu się całkowicie oddali, opuściwszy dla Niego wszystko. Zakonnicy, acz zamknięci w swoich celach, umartwieni, wzgardzeni, ubodzy, a niejednokrotnie więcej mają zadowolenia niż książęta i panowie tego świata, którzy używają dla nabycia zadowolenia wszelkich rozkoszy i rozrywek. Gdyby więc ludzie rozumieli to wielkie szczęście zakonnika, wszyscy staliby się zakonnikami.
2) Rozmyślanie dzisiaj odprawiłem nieco z oschłością i bez głębszego przejęcia się, chociaż starałem się dobrze je odprawić. Powodem tego było, że za mało myślałem o przedmiocie rozmyślania wieczorem i rano, więc też mało go sobie przyswoiłem.
Wniosek: Poza Bogiem nie możemy znaleźć spokoju, a że Bóg
~ 247 ~
go udziela, to też udziela go tylko dobrym zakonnikom, którzy dla Niego opuścili wszystko.
Prosiłem Boga o łaskę, abym zawsze był gorliwy w służbie Bożej i miłował Boga nie dla własnego zadowolenia, ale dla zadowolenia Jego Boskiego Serca.
Postanowienie: Na początku ćwiczenia i pracy wzbudzę intencję służenia Bogu, dla przypodobania się Jemu.
20 lipca 1938
Ci, którzy Boga miłują tęsknią za niebem. 1) Podobni są oni do szlachetnych pielgrzymów, którzy wędrują do swojej Ojczyzny, aby tam połączyć się ze swym wiecznym królewskim Oblubieńcem. Choć Go teraz nie mogą oglądać, jednak zadowoleni są ze swego losu i stanu, bo wiedzą, że taka wola jest ich Oblubieńca. Jednak tęsknią za niebem, tęsknią za tą chwilą, kiedy śmierć uwolni ich z powłoki ziemskiej. Kto więc nie czuje w sobie tęsknoty za niebem, to znak, że nie miłuje Boga tak, jak powinien Go miłować.
2) Rozmyślanie szło mi dzisiaj trudno, z powodu nieodpowiedniego usposobienia. Nie byłem w stanie głębiej się nim przejąć.
Wniosek: Kto nie czuje w sobie tęsknoty za niebem, to znak, że nie miłuje Boga., tak...
21 lipca 1938
Jezus w Najświętszym Sakramencie Ołtarza jest rozkoszą dusz bogobojnych.
1) Dusze bogobojne, to jak orły szlachetne, których myśli są w niebie. Tu zaś, na ziemi, największym szczęściem ich to przebywanie przed Przenajświętszym Sakramentem Ołtarza i adorowanie Go, to ich niebo na ziemi. Jeśli i my chcemy zaznać tam rozkoszy i błogosławieństwa, należy nam przede wszystkim oderwać serce od samego siebie, od dóbr ziemskich, a jeśli popełnimy błąd, tam uciekać się, aby Boski Zbawiciel nas oczyścił.
2) Rozmyślanie odprawiłem dobrze, z wyjątkiem pewnej oschłości.
Wniosek: Znajdować rozkosz i pociechę przed Przenajświętszym
Sakramentem. Należy serce oderwać od samego siebie, od dóbr
~ 248 ~
ziemskich i jedynie przed Najśw. Sakramentem szukać pociechy.
22 lipca 1938
O życiu ciężkim Pana Jezusa.
1) Pan Jezus przez całe życie swoje ziemskie miał przed oczyma wszystkie swe cierpienia, boleści, zniewagi i męki, jakie miał w ostatnich chwilach Swego życia przecierpieć. To wszystko powodowało, że życie Jezusa już od samego początku zjawienia się Go na świecie, było jednym pasmem cierpień i boleści. Jeśli więc i nas spotykają cierpienia, krzyże, choćby nawet długotrwałe, należy nam wzrok podnieść na życie umęczone Jezusa, a wówczas nie będziemy mieli odwagi skarżyć się na rękę Wszechmocnego, która dla naszego dobra sprawiedliwie nas prześladuje.
2) Rozmyślanie odprawiłem dobrze. Nie starczyło mi czasu na ustalenie pokuty, przez co zrobiłem je tylko z pośpiechem. Wniosek: Porównywać życie nasze i cierpienia z cierpieniami Jezusa, a wówczas nie odważymy się skarżyć na krzyże, ale z radością je przyjmiemy, że przynajmniej tyle możemy dla Jezusa zrobić.
24 lipca 1938
Zbłąkana owieczka i Dobry Pasterz. 1) Jezus zstąpił z nieba na ziemię, aby nam okazać Swe miłosierdzie. On szuka swych owieczek jako Pasterz dobry, a gdy znajdzie powraca z nią do owczarni, ciesząc i radując wraz z Aniołami, lecz radość ta w żałobę i smutek się zamienia, jeśli owieczka ta znów odłącza się od Jezusa, popadając w grzech śmiertelny, albo w dobrowolne grzechy powszednie.
2) Rozmyślanie dziś odprawiłem nie należycie. Umysł miałem zajęty inna rzeczą. Wniosek: O ile Jezus z tak wielką troskliwością stara się, aby nas na powrót sprowadzić do swej owczarni, to tem bardziej powinniśmy być wierni Mu trwając przy Nim, by już nie zabłąkać. Prosiłem więc Jezusa, aby On Sam raczył przywiązać mnie silnymi więzami miłości do Siebie, abym się już nigdy od Niego nie mógł oddalić.
~ 249 ~
Postanowienie: Dobrze odprawić „Godzinki do Matki Boskiej” w kościele, za przykładem św. Alojzego, unikając roztargnienia.
26 lipca 1938
Od nas zależy wybór szczęśliwej wieczności, albo nieszczęśliwej.
1) Przed nami są dwie drogi, jedna, która prowadzi do nieba, druga prowadzi do piekła. Pan Bóg chce, aby się wszyscy zbawili, lecz dał każdemu wolną wolę, a więc od nas zależy, którą drogę wybierzemy i po której pójdziemy. Jeśli ktoś idzie po drodze prowadzącej do piekła nie może się znaleźć w niebie. Dokąd więc prowadzi ma droga, po której dotychczas postępowałem?
2) Rozmyślanie dzisiaj odprawiałem źle, ponieważ wczoraj wieczorem nie było przygotowania, wobec czego nie miałem obmyślonego materiału. Mały udział brała w nim wola.
Wniosek: Od nas zależy, jaka będzie wieczność nasza, wobec tego, nie ma trudu, który by mógł być nam za ciężki, aby ją sobie szczęśliwie zabezpieczyć. Prosiłem więc Pana Boga, aby oświecił mój umysł i abym za pomocą Jego łaski biegł zawsze po drodze prowadzącej do nieba.
30 lipca 1938
Ufność jaką powinniśmy pokładać w Najświętszej Marji Pannie, jako Matce naszej.
1) Jezus jest dla nas jakby Ojcem, gdyż przez swą mękę, cierpienia, boleści i śmierć zrodził nas dla nieba. Najświętsza Marja Panna również wespół z Jezusem cierpiała, przez co stała się dla nas Matką, tem bardziej, że sam Jezus, na Górze Kalwarii, z Krzyża dał nam Ją za Matkę. Powinniśmy się więc do Niej uciekać, jak dziecko ucieka się do swej matki, aby zaś zapewnić sobie Jej wysłuchanie naszych próśb, powinniśmy naśladować Jej cnoty, zwłaszcza cnoty właściwe naszemu stanowi.
2) Rozmyślanie odprawiałem dość niedbale. Nie myślałem wieczorem ani rano o przedmiocie rozmyślania, przez co nie dobrze się przygotowałem.
~ 250 ~
Wniosek: Aby być wysłuchanym, trzeba nam naśladować cnoty Najświętszej Marji Panny.
Prosiłem Ją o łaskę, abym mógł Ją zawsze nazywać swą Matką i u Niej szukać ratunku, a szczególnie, abym i ja okazał się godnym Jej synem, chcę, aby Ona była mi Matką.
6 sierpnia 1938
Przemienienie Pańskie. 1) Pan Jezus zabiera ze sobą Piotra, Jakuba i Jana na górę Tabor, gdzie Bóg Ojciec Go uwielbił. Tam przemienił się w oczach Apostołów, szaty Jego stały się nad śnieg bielsze, a ciało uduchowione. Ukazali się Mojżesz, jako prawodawca starego zakonu i Eliasz, jako przedstawiciel proroków. Sam Bóg Ojciec daje świadectwa Bóstwa Jezusa Chrystusa: „Ten jest Syn mój miły, w którym sobie upodobałem, tego słuchajcie!”.
2) Rozmyślanie dzisiejsze odprawiałem dobrze, jednak za dużo czasu poświeciłem na samo rozważanie, przez co za mało go miałem na ostatnie punkty, na wzbudzenie odpowiednich aktów i udział woli.
Wniosek: Jezus Chrystus, jest prawdziwym Bogiem, chcąc więc się zbawić musimy „Jego słuchać” to jest przestrzegać Jego nauki i zachowywać Jego przykazania.
Prosiłem Jezusa, aby wzbudził w mem sercu prawdziwą, żywą wiarę.
7 sierpnia 1938
Przepowiednia zburzenia Jerozolimy, Jerozolimy, która nie poznała czasu nawiedzenia swego, to obraz duszy grzesznej i oziębłej.
1) Jezus zbliżywszy się do Jerozolimy głośno nad nią zapłakał, przepowiadając jej zburzenie, które w 70 r. po Chrystusie dosłownie się spełniło, ponieważ nie poczuła czasu nawiedzenia swego. Jezus również płacze nad duszą grzeszną, nawiedza ją, woła ją ku nawróceniu się, ale ona jest głucha na wszystkie te wołania, oczy jej wlepione w świat, w marność doczesną, w grzech, nie widzą Jezusa.
~ 251 ~
Wobec tego i ją czeka kara, otoczą ją przy śmierci wałem nieprzyjaciele jej zbawiania, wyrzuty sumienia, zgryzoty, obawa i tak zgubi się na wieki.
2) Rozmyślanie starałem się dobrze odprawiać. Prosiłem Jezusa o łaskę, aby dusza ma zawsze była posłuszna Jego natchnieniom.
7 sierpnia 1938
Św. Alfons wzorem miłości bliźniego.
1) Kto miłuje Boga, miłuje także bliźniego, bo miłość bliźniego, z miłości Boga wypływa. Św. Alfons miłował bliźniego jak siebie samego, a to jedynie z miłości ku Bogu. Nawet z miłości ku bliźniemu narażał się na niebezpieczeństwo śmierci.
Oto szczycę się mieć go za patrona, lecz jak dotychczas naśladowałem jego miłość bliźniego?
2) Rozmyślanie odprawiłem dobrze, lecz jeszcze za mało starałem się pobudzać wolę do czynności. Wniosek: Chcę naśladować swego patrona św. Alfonsa w miłości ku bliźnim, miłując bliźniego z miłości ku Bogu i jak siebie samego. Prosiłem Boga, aby za wstawiennictwem Matki Najświętszej i św. Alfonsa rozpalił w mem sercu miłość ku bliźniemu, bez wyjątku, kto nim jest. Postanowienie: Ćwiczyć się w miłości bliźniego w południowej rekreacji, wobec tych współbraci, z którymi mi przyjdzie spędzać rakreację, za wzorem św. Alfonsa.
9 sierpnia 1938
Św. Alfons wzorem ubóstwa.
1) Św. Alfons, poznawszy wartość ubóstwa zakonnego, począwszy już jako młody kapłan szedł za Jezusem ubogim. A gdy zaś zobowiązał się ślubem do ubóstwa, wówczas jak najdokładniej przestrzegał, będąc całkowicie ubogim, w odzieży, w pokarmach, w mieszkaniu i to nawet jako biskup i zwierzchnik swego Zgromadzenia. Wszystko u niego było jak najprostsze z miłości dla ubogiego Jezusa. Idąc więc za wzorem swego patrona chcę i ja naśladować ubogiego Jezusa.
2) Rozmyślanie dzisiejsze odprawiłem z roztargnieniem, wprawdzie
~ 252 ~
zajmowałem się myślami dotyczącymi przedmiotu ubóstwa, ale nie dotyczącymi rozmyślania.
Wniosek: Jeśli Jezus – władca wszechświata – stał się dla nas ubogim, ubóstwo więc posiada w oczach Bożych wielką wartość.
16 sierpnia 1938
Bóg powinien być jedynym celem całego naszego życia.
1) Sam Jezus Chrystus mówi o sobie: „Pokarm mój, abym czynił wolę Tego,który mnie posłał”. Jakże nieszczęśliwy jest ten człowiek, który odwrócił się od Boga, dla jakiego bądź stworzenia. Całe życie jego jest niespokojne, pełne utrapień, a życie przyszłe, zbawienie, w wielkim niebezpieczeństwie. Przeciwnie: błogosławiony ten człowiek, który do Boga wyzuł się ze wszystkiego, czuje wstręt do marności tego świata, a w Bogu znajduje całe swe i jedyne szczęście. On już tu, na ziemi, czuje przedsmak nieba i z radością wciąż powtarza: Jezu Ciebie tylko pragnę, niczego więcej.
2) Rozmyślanie odprawiłem dobrze, jednak na rozwinięcie go brakowało mi czasu. Wniosek: Celem każdej mej myśli, każdego słowa i uczynku powinien być jedynie Bóg i dla Niego wszystko chcę czynić, aby Mu się przypodobać. Prosiłem Boga o łaskę, abym we wszystkich swych pracach, staraniach i w każdej chwili, Jego miał tylko na względzie i myśli. Postanowienie: Rekreację popołudniową swą będę się starał spędzić w tej myśli, że Bóg tak chce.
19 sierpnia 1938
O śmierci.
1) „Cokolwiek ręka twoja czynić może, czyń, bo w piekle nie będzie już na to czasu, do którego się kwapisz”.
Jeśli wiem, że mam umrzeć, to powinienem rzucić się do stóp Ukrzyżowanego i tam, u Jego stóp, przygotować swe rachunki na ten ważny dzień. Przeszłość swą naprawić przez dobrą spowiedź. Aby zaś w przyszłości wytrwać w łasce Bożej, użyć do tego następujących środków: dobrze wysłuchać codziennie Mszy św., uczęszczać do Sakramentów św., dobrze odprawiać rachunki sumienia.
~ 253 ~
20 sierpnia 1938
Miłość Jezusa w Najświętszym Sakramencie.
1) Jezus chcąc pozostać z nami nawet po swej śmierci zostawił nam siebie samego, jako zakład swej miłości. Z miłości więc ku nam pozostał z nami, obecny w Najświętszym Sakramencie. Miłość więc Jego domaga się od nas, abyśmy Go również ukochali, okazując Mu swą wdzięczność, przez częste odwiedzanie Go w Kościele i to, aby uczcić Jego Bóstwo i aby przez to wynagrodzić Mu niejako za nasze grzechy i za niewdzięczność tych chrześcijan, którzy Go nie odwiedzają.
2) Dzisiaj odprawiałem rozmyślanie niedbale z powodu nie odpowiedniego usposobienia.
3) Wniosek: Jeśli Jezus, aby nam okazać swą miłość, zostawił nam siebie w Najświętszym Sakramencie, to my, aby okazać, że Go miłujemy, powinniśmy często Go odwiedzać w kościele. Prosiłem więc Jezusa, aby raczył rozpalić w mem sercu ogień miłości Bożej. Postanowienie: w ciągu dnia częściej odwiedzać Jezusa i częściej wzbudzać akty Komunji duchownych.
21 sierpnia 1938
II niedziela po Świątkach.
1) Jezus uzdrawia głuchoniemego.
Przedstawiam sobie w wyobraźni ten obrazek wyjęty z Pisma Świętego. Jezus wyprowadza z tłumu chorego i uzdrawia go na uboczu. Zastanawiam się, czy więc i moja dusza nie jest podobną do tego chorego. Czy i ona nie jest głuchą na wołanie Jezusa, przez natchnienia, łaski, wyrzuty sumienia, przez nauki duchowne. Czy i ona nie jest niema wobec kierownika duchownego, przełożonych, a wreszcie wobec samego Boga na modlitwie.
2) Rozmyślanie dzisiaj odprawiłem dobrze. Za mało jednak zważam na stronę praktyczną zastosowaniu go w swem życiu w ciągu dnia. Wniosek: O ile ja czuję się schorzałym na duszy to powinienem, jak ów chory z Ewangelji św., udać się do Jezusa i Jezusowi przedstawić swe dolegliwości, Jemu sam na sam powierzać swe troski. Prosiłem więc Jezusa, aby przyszedł do mnie w Komunji św.
~ 254 ~
i uleczył mą duszę z jej chorób.
Postanowienie: Z większem nabożeństwem przyjąć Komunię św. i prosić Jezusa, aby uzdrowił mą duszę.
22 sierpnia 1938
W modlitwie nasze zbawienie.
1) Modlitwa jest nie tylko pożyteczna, ale i konieczna. Bez łaski pomocy Bożej nic nie możemy uczynić dobrego. Bóg pragnie wszystkich zbawić i wszystkim udzielić swych łask, lecz prawem naturalnym udziela ich tylko tym, którzy o nie proszą. Jeśli więc chcemy się zbawić powinniśmy się zawsze modlić, bo kto się nie modli, ten zginie. Modlić się mamy nie tylko za siebie, ale i za bliźnich, szczególnie grzeszników i dusze w czyśćcu pozostające.
2) Rozmyślanie odprawiałem dobrze, lecz za mało oddawałem się rozmowie z Bogiem, przez co nie miałem dobrze uprzytomnionej obecności Bożej. Wniosek z rozmyślania: Jeśli chcemy się zbawić, to powinniśmy zawsze się modlić, bo kto się nie modli ten zginie. Prosiłem Jezusa o dar modlitwy, abym zawsze, szczególnie, gdy już nic nie mogę zrobić, w pokusach i niebezpieczeństwach, uciekał się do Boga.
Postanowienie: Przed każdą modlitwą poświecić nieco czasu na skupienie się, dzisiaj więc chcę się w ten sposób ćwiczyć. Jako wzór wziąłem sobie św. Stanisława Kostkę, którego Bóg udarował darem modlitwy.
23 sierpnia 1938
Myśl o wieczności.
1) Szczęśliwy ten, który myśli o wieczności, wciąż pamięta o tem że niebo, albo piekło wkrótce będzie mieszkaniem jego duszy. Myśl o wieczności była zachętą tylu męczennikom, którzy ponieśli śmierć za Jezusa, ona tylu młodzieńców sprowadziła do klasztorów, że porzucili bogactwa tego świata. Dlatego i nas ma ona odrywać od stworzeń, rzeczy światowych, ma nas uczyć ciągłego znoszenia wszelkich cierpień z miłości ku Bogu. Kto więc myśli o wieczności, a nie nawraca się, ten stracił albo rozum, albo wiarę.
2) Rozmyślanie odprawiłem niezbyt dobrze, z powodu zbyt małego
~ 255 ~
udziału w nim woli, a więc ten sam powód, co już był wcześniej.
Wniosek: Należy często myśleć o wieczności, bo myśl ta prowadzi do nawrócenia się. Prosiłem Boga, aby umysł mój natchnął do częstego rozważania o wieczności.
Postanowienie: Przedłużyć aż do południa te rozważanie i w tem usposobieniu odprawić swe ćwiczenia, ze względu na wieczność. Na początku rozmyślania czułem pociechę, że mogę rozmyślać.
24 sierpnia 1938
Kto kocha Jezusa powinien nienawidzieć świat.
1) Jezus umarł na krzyżu znienawidzony przez świat, aby nam uczynić milszemi prześladowania jakie od świata doznajemy. Jeśli świat Jezusa, Mistrza naszego, nienawidził to i nas będzie nienawidził, lecz skoro świat nas nienawidzi to i my powinniśmy go nienawidzić. A więc nie powinniśmy zważać na sądy świata i na jego pochwałę, lecz jak nas Boski Mistrz, pragnąć być od niego zapomnianym i pogardzonym.
2) Rozmyślanie to nie dość dobrze poprzednio sobie rozważyłem, przez co w czasie rozmyślania nie mogłem całkowicie się skupić.
25 sierpnia 1938
Kościół, gdzie Pan Jezus przebywa obecny w Najświętszym Sakramencie, powinien być miejscem największego nabożeństwa.
1) Z jakąż rzewną pobożnością spieszą pielgrzymi do Domku Loretańskiego i do Ziemi Świętej, aby z czcią zwiedzić te święte miejsce, gdzie Pan Jezus za pobytu swego na ziemi przebywał. Z tem większym jednak nabożeństwem powinniśmy zwiedzać kościoły, gdzie Pan Jezus rzeczywiście w Przenajświętszym Sakramencie przebywa. Tymczasem ludzie zaniedbują oddać Mu cześć jaka Mu się należy. Nawet jakże mało Go odwiedzają, czy mając ten zaszczyt mieszkania z Nim pod jednym dachem nie powinniśmy Jezusowi wynagrodzić niewdzięczność ludzką?
2) Rozmyślanie dzisiaj odprawiłem niedbale, z tego samego powodu co wczoraj.
~ 256 ~
26 sierpnia 1938
Śmierć.
1) Wszyscy umrzeć musimy, lecz kiedy ta godzina nadejdzie, tego nikt z nas nie wie. Iluż to wieczorem jak zwykle kładzie się spać, a rano znajdują ich już umarłych. Umarli jak nie chcieli, aby umarli, a jednak umarli. Szczęśliwi ci, których śmierć, choć zaskoczyła nagle, zaskoczyła ich przygotowanych, lecz przeciwnie: ci, którzy pozostawali w grzechu, odtąd już na wieki gorzeć będą w piekle. Skąd więc zawsze powinniśmy być na śmierć przygotowani.
2) Choć w czasie rozmyślania dokładałem sił, aby je dobrze odprawić w skupieniu, lecz, niestety, w przygotowaniu się do rozmyślania popadłem w ten sam błąd co wczoraj.
Wniosek: Powinniśmy być zawsze przygotowanymi na śmierć. Jakież to szczęście, o ile śmierć by miała przyjść za chwilę i może nie spodziewanie, a zastałaby nas przygotowanymi, a zresztą choćby nawet miała przyjść za kilka lub kilkadziesiąt lat, jakież to wówczas będzie szczęście, jeśli już od teraz, dzień w dzień, będziemy się na nią gotowali!
27 sierpnia 1938
Wdzięczność za boleści Najświętszej Marji Panny.
1) Matka Najświętsza, aczkolwiek Syn Jej przez swą mękę nie jeden, ale tysiąc światów mógł odkupić, jednako Ona chciała cierpieć wraz z Jezusem, dla naszego zbawiania. Rozważałem więc boleść Matki Najświętszej jakie wycierpiała pod krzyżem, na którym za grzechy nasze konał Jej Syn. Jedną pociechą jaką miała w tej boleści, to dusze odkupione, dlatego chciała cierpieć za nas, lecz jakąż nową boleścią musiały napawać Jej dusze, które nie skorzystały z tej męki, a przez to ona stała im się na upadek. Dlatego powinniśmy współczuć z Jej boleściami i przez naśladowanie Jej przykładów, sprawić radość Jej sercu.
2) Rozmyślania dzisiejszego poprzednio nie przygotowałem, przez co nie byłem stanie dobrze go odprawić.
Wniosek: Powinniśmy okazywać wdzięczność Matce Najświętszej za Jej boleść, jaką dla nas wycierpiała, współczując z Nią
~ 257 ~
i naśladując Jej przykłady. Prosiłem więc Boga o tą łaskę.
28 sierpnia 1938
Niedziela XII po Świątkach.
Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie.
29 sierpnia 1938
1) O wzywaniu pomocy Bożej (Naśladowanie P. N. J. Chr.).
Chrystus jedynie jest naszym pocieszycielem w czasie udręki i do Niego się więc mamy uciekać, jeśli się z nami dzieje nie dobrze. A że tak mało czasem otrzymujemy pociechy przyczyną tego jest to, że się za późno do Niego uciekamy, że najpierw szukamy na zewnątrz, u stworzeń pociechy, a gdy jej tam nie znajdujemy, dopiero się zwracamy do Boga, zamiast zaraz to uczynić. U stworzeń natomiast nie możemy znaleźć skutecznej pomocy, pożytecznej rady, trwałego lekarstwa, jak tyko u samego Boga.
2) W czasie rozmyślania dzisiaj nie byłem dobrze skupionym, oprócz tego czułem oschłość. Wniosek: W czasie utrapień zaraz mamy się uciekać do Jezusa, u Niego szukając tylko pociechy, a nie u stworzeń. Prosiłem Jezusa, aby mi udzielił tej łaski szukania u Niego pomocy. Myśl na dzisiejszy dzień: „Zmiłuj się nade mną Panie, bom człowiek grzeszny!”.
30 sierpnia 1938
Śmierć (o przygotowaniu na śmierć).
1) Przez śmierć musimy wszystko to, co ziemskie, co doczesne, opuścić. Dlatego, aby śmierć dla nas była szczęśliwa, należy już teraz się od tego wszystkiego oderwać i nie przywiązywać się do tego świata. Być w każdej chwili gotowym to opuścić. Wówczas, choćby i śmierć przyszła nagle, ochotnie ją przyjmiemy. Jako środek do osiągnięcia tego niech posłuży ta myśl, aby tak spełniać wszystkie swe czynności, tak odprawiać wszystkie swe ćwiczenia i to co dzień, jakby one miały być ostatnie w naszym życiu.
2) Rozmyślanie dziś na ogół odprawiałem dobrze, jednak za mało prowadziłem w nim rozmowę z Bogiem. Wniosek z rozmyślania: Aby w godzinie śmierci można by spokojnie wszystko opuścić,
~ 258 ~
należy już teraz się od tego oderwać. Prosiłem Boga o łaskę oderwania od rzeczy światowych, doczesnych. Postanowienie: Odmówić brewiarz tak, jakby to miał być ostatni w mem życiu.
31 sierpnia 1938
O śmierci (ciąg dalszy).
Następnym warunkiem przygotowania się na śmierć, ażeby godzina ta była dla nas szczęśliwą, należy obrać sobie taki stan i tak w nim żyć, w jakim byśmy chcieli w godzinie śmierci, a byśmy w nim życie spędzili. Zastanawiam się przez to, jakim (...).
1 września 1938
Rachunek jaki zakonnik zdać będzie musiał Jezusowi Chrystusowi za posłuszeństwo w powołaniu.
1) Jakże wielką łaską jest powołanie do życia zakonnego, jest to coś większego niźli powołanie do królowania na najwyższym królestwem doczesnym. Ale im bardziej ta łaska większa, tem większy będzie rachunek, jaki z jej użycia będziemy musieli zdać, tem bardziej Bóg nas znienawidzi i tem większą włoży karę, jeśli staniemy się nieposłuszni swemu powołaniu.
2) W czasie rozmyślania czułem dzisiaj oschłość, potem wcale się nad nim nie zastanawiałem wieczorem ani rano, choć jak zwykle wieczorem je przygotowałem.
Wniosek z rozmyślania: O ile tak wielkie jest znaczenie powołania, tak wielka to łaska, wielka więc też będzie odpowiedzialność za tą łaskę, dlatego powinienem częściej poważnie się nad nią zastanawiać, aby wciąż przez to odnawiać w sobie ducha gorliwości.
Postanowienie: Przestrzegać dzisiaj jak najsumienniej reguły, co do zwykłych, codziennych ćwiczeń duchownych.
Kaznodzieja: Praca jego jest raczej duchowa niż ustna, im kaznodzieja lepszego życia, tem większy owoc przynosi. „Wnijście na Górę Karmelu” 395 (…).
~ 259 ~
Recapitulatio diei
Jezus! 24 sierpnia 1938 W dniu dzisiejszym byłem podobnie jak wczoraj usposobionym. Do południa czułem się szczęśliwym i zadowolonym. W każdym ćwiczeniu myśl tylko o tem miałem, aby je jak najlepiej złożyć na ołtarzu Jezusa. Ojciec Mistrz dał nam sposób na wykładzie, raczej przykład, jak mamy wszystko w swoim czasie wypełniać dla chwały Bożej, bo te wszystkie ćwiczenia i nasze uczynki w duchu reguły św. to są jak kwiaty, jakże więc mile je Bóg przyjmuje, jeśli są zerwane (odprawione) w swoim czasie i świeże na ołtarzu złożone. Przeciwnie: jeśli posłuszeństwo nie jest natychmiastowe, to podobne jest do kwiatów zerwanych za późno, gdy już przekwitają. Ładne to porównanie chce sobie uprzytamniać przy posłuszeństwie, wszak i święta Tereska zrywała róże dobrych uczynków, aby je rzucać i słać pod stopy Jezusa. Po południu natomiast czułem się przygnębiony. Rozmaite trudności poczęły powstawać w mej duszy i zaciemniać jej widnokrąg. Niestety, uległem im nawet w czasie ćwiczeń, zamiast całkowicie oddać się ćwiczeniom. Ave Maria!
Jezus! 26 sierpnia 1938 Dzisiaj czułem się szczęśliwym. Rano, po przebudzeniu się, przy ubieraniu się czułem oschłość, lecz przez ranne ćwiczenia zdołałem ją zwyciężyć. Inne ćwiczenia odprawiłem z zwykłem porządkiem, przykładałem się do nich, aby je możliwie dobrze odprawić. Po południu jednak z powodu przyjazdu O. S. z junioratu byłem nieco roztargniony. Wiedząc o tem, że ma przyjechać już w czasie ćwiczeń myśli te mi nie dawały spokoju. W czasie rekreacji, w rozmowie ze współbraćmi powróciłem znów do swego błędu: wyrażania zawsze swego zdania i obstawania przy nim, chociaż nawet czasem nie jest ono uzasadnione.
~ 260 ~
Jezus! 27 sierpnia 1938
Jeszcze kilka dni do końca nowicjatu! Myśl ta powoduje, że tem lepiej staram się wypełniać w tych ostatnich dniach swe obowiązki i ćwiczenia, więcej przestrzegając regułę św. niż dotychczas to czyniłem. W tem usposobieniu spędziłem dzisiejszy dzień, chociaż nie zawsze pamiętałem o tem bezpośrednio.
W czasie wykładu usiłowałem, by mieć zawsze uwagę na przedmiot skupioną i w ten sposób jak najwięcej z niego skorzystać. W czasie pracy ręcznej starałem się być posłusznym i podległym innym, stąd czułem się szczęśliwym i praca szła, nawet nie czułem zmęczenia.
Jedno, co zauważyłem w tych dniach i dzisiaj u siebie to, że dużo, dużo mi jeszcze brakuje. To, co mam, to jest nic, a właściwie nic nie mam, bo jestem pusty, a to, co mam jakże często jeszcze to jest niedobre, stąd też często lepsze.
Jezus! 29 sierpnia 1938 W środę przyjeżdża następny kurs więc dzisiaj przygotowywaliśmy dla nich miejsca, na sypialce i studium. Z powodu tego opanował mnie pewien stan gorączkowości wewnętrznej. W czasie tej pracy popadłem w roztargnienie, trudno było się mi skupić, stąd też przeniosło się to nawet na ćwiczenia duchowne, które odprawiłem z roztargnieniem, choć z drugiej strony widzę, ile to przez taką pracę jest sposobności okazania miłości Bogu i właśnie przez to przybliżyć się bardziej do Niego, to jednak jakże często popadam w stan przeciwny, którego nie chcę i od którego się usiłuję odwrócić. Teraz jednak czuję się niezadowolony z siebie, straciłem ten dzień dla Boga, a przynajmniej tyle sposobności do posunięcia się naprzód w drodze doskonałości.
Jezus! 31 sierpnia 1938 Dzisiaj przyjechał nowy kurs, z tego powodu czułem wielkie roztargnienie do południa, do czego przyczyniła się praca, aby dla nich właściwie się przygotować. Poddałem się tej gorączkowości,
~ 261 ~
zacząłem się niecierpliwić. Cóż więc jest człowiek, lada powiew i on się słania, lada sposobność może wyprowadzić go z równowagi. Jakże jestem słaby i niestały!
Po południu jednak ustąpiło roztargnienie, wrócił dawny spokój, a i ćwiczenia stąd mogłem dobrze, choć jeszcze nie całkiem, odprawić. Stało się to jednak bez mojej zasługi. Bóg sam, w dobroci swej, udzielił mi tej łaski. Przez to poznałem, że zawsze powinienem trwać w cierpliwości, w czasie utrapienia myśleć, że Bóg może nam udzielić pociechy i udzieli jej nam, a stąd zachęcać się do cierpliwego znoszenia tego wszystkiego, co się Bogu spodobało na nas zesłać.
~ 262 ~
Zeszyt VI
O pracy:
„Pięć godzin pracował prawie bez przerwy, pisząc rozmaite swe dzieła. Praca ta jednak nie przeszkadzała mu wcale być ciągle zjednoczonym z Bogiem, wciąż bowiem powtarzał akty strzeliste” (z Żywotu św. Alfonsa Liquorego, str. 452).
O miłości bliźniego:
„W miłości Bożej miała też źródło miłość, jaką nasz święty (Alfons L.) pałał do grzeszników, ubogich, chorych i wszelakiego rodzaju strapionych, t.j. dla wszystkich, których serce Jezusowe miłuje w sposób szczególny”.
„Z miłości Boga pochodziło Jego pragnienie ratowanie dusz zaniedbanych, …stąd również płynęło tkliwe współczucie Jego dla nędzarzy (Życie św. Alfonsa L., str. 458).
O przesadzie w pobożności:
„Zakonnik przesadny z ustami na kłódkę zamkniętymi i z smutną miną, podobny jest do tych (…), którzy przybierają wygląd srogi i poważny, aby ludziom imponować. Lecz Pan Jezus nie znosi przesady” (tamże, str. 463).
Obawa o zbawienie:
„My-zakonnicy nie potrzebujemy tak się obawiać o zbawienie swej duszy jak ludzie świeccy. Jesteśmy w położeniu żeglarzy, których burza zaskoczyła w porcie, gdzie mało kto się rozbija, ludzie zaś świeccy podobni są do podróżnych, którzy kołysani rozhukanemi falami na pełnem morzu w każdej chwili narażeni są na utonięcie (Żywot św.Alfonsa L. przez (…), str. 464).
Stosunek zakonników do świeckich:
„W Zgromadzeniu częste rozmyślania, czytania pobożne i dobre przykłady, głęboko w duszy zaszczepiają rzeczy Boże, których samo nawet wspominanie umacnia wśród pokus. Natomiast ludzie świeccy, których myśli i rozmowy nie wznoszą się ponad poziom ziemski, w chwilach niebezpieczeństw nic innego nie znajdują jak
~ 263 ~
same tylko ziemskie obrazy, które jedynie do rozniecenia namiętności są zdolne, nie zaś do ich pokonania”.
Wytrwałość:
„Warunkiem dobrego powodzenia we wszystkich pracach, zwłaszcza duchowych, jest właśnie ta zasada: nie zrażać się nieczem, ze wzrokiem utkwionycm w Bogu zawsze zaczynać radośnie od nowa! („Ofiara spełniona”, „Żywot Marjano Chropti”).
„Bez umartwienia misjonarze dadzą tylko ludziom zgorszenie, zamiast zbudowania”.
Poskramianie zmysłów:
„Kto nie poskramia ciekawości jest już stracony. Boję się więcej cienia niewiasty niż stu tysięcy szatanów. Z natury jesteśmy skłonni do złego. Musimy się więc zawsze mieć bardzo na baczności w stosunkach z osobami innej płci, aby się nie narażać na pokusy”.
Poskramianie namiętności:
„Ujarzmiając swe namiętności nie należy ich zabijać, jednakże tylko uszlachetniać, uświęcać, zapalać do wszystkiego, co dobre”.
Biskup:
„Biskup jest świecą postawioną przez P. Boga na świeczniku, aby oświecał wszystkich mieszkańców swego domu. Może, ile chce, kazać, jeśli nie daje dobrego przykładu jego podwładni mało mu wierzyć będą. To też św. Paweł w Liście do Tytusa (III) pisze: „Samego siebie we wszystkiem podawaj przykładem”.
Rozmyślanie:
„Rozmyślanie jest tem dla duszy, czem duch dla ciała. Kto z rana nie złoży P. Bogu należnego Mu hołdu i nie zawrze z Nim pewnego rodzaju umowy, w celu spędzenia dnia w jak najbardziej świętobliwy sposób, ten nie jest człowiekiem, lecz zwierzęciem (św. Alfons Liquori, str. 516).
Gościnność:
„Gościnność nie jest córką ubóstwa, lecz miłości bliźniego”.
Biskupi:
„Od biskupów zależy uświęcenie ludu. Pasterze, mawiał św. Boromeusz, są przyczyną win, jakich ich owieczki popełniają; biskupi
~ 264 ~
świętobliwi zaś przeobrażają swe diecezje. Przed konsekracją biskup może sam żyć dla siebie, lecz po konsekracji obowiązany jest żyć dla owieczek, za których zbawienie z pewnością będzie musiał odpowiadać”.
Wakacje:
„Jeden miesiąc wakacji przepędzonych poza seminarium wystarcza niekiedy, aby zniszczyć owoce całorocznej pracy. Kiełkującą zaś dopiero cnotę zastąpić grzechem i występkiem (mawiał św. Alfons). Wymagał od nich podczas wakacji, aby codziennie rano odbywali w kościele pół godzinne rozmyślania, służyli do Mszy św., nawiedzali każdego wieczora Przenajśw. Sakrament i Najśw. Maryję Pannę, aby przynajmniej raz w tygodniu przystępowali do sakramentów śś. Surowo im zakazywał chodzić bez sutanny, rozmawiać z podejrzanymi osobami, polować lub tańczyć (Żywot św. Alfonsa L., str. 535).
Uświęcenie:
„Umiejętność nadyma, a miłość buduje (str. 536).
Zakonnicy:
„Prawdziwi zakonnicy są pociechą biskupów i podporą diecezji, źli są ciężkim krzyżem dla swych pasterzy i plagą dla ludności”.
Powołanie:
„Prawdziwe powołania nie są wcale liczne”.
„Kościół nie potrzebuje wielu kapłanów – mawiał św. Franciszek Salezy – lecz dobrych”.
Święcenia k.:
Dzień prymicji nazywał Alfons dniem zaślubin duszy młodego kapłana z P. Jezusem. Chciał, aby każdy kapłan przepędził ten dzień w skupieniu i na modlitwie, zabraniał więc w tym dniu wszelkich uczt.
Uczoność:
„Umysły wielkie łatwiej żyją z umarłymi niż z żyjącymi. Rzucają się z zapałem do spekulatywnych studiów i dzieł pełnych erudycji, w których całkowicie się zatapiają. Gdy mówią kazania i nikt ich nie rozumie”.
~ 265 ~
Msza św.:
„Kapłan, który Mszę św. krócej niż kwadrans odprawiał, nie może być wymówionym od grzechu śmiertelnego”. „Kapłan przy ołtarzu – pisze św. Cyprian – zastępuje osobę P. Jezusa: Sacerdos vice Christi vere fungitur Lecz mój Boże, kogóż przedstawiają dziś niektórzy kapłani?”, „Należy się (spodziewać) obawiać, że tacy kapłani pędząc tak przy Mszy św. zapędzają się do piekła” (z „Żywotu św. Alfonsa L.”, str. 584).
Brewiarz:
„Po ofierze Mszy św. Kościół nie ma większego bogactwa i skarbu za brewiarz, z którego codziennie możemy sobie strumienie łask wydobywać” (str. 585).
Nauczanie:
„Przy ołtarzu mówi ksiądz do Boga i jego ludzi, zakonny zaś mówi do ludu o jego Bogu. Pan Jezus rozpoczął nauczanie świata nauczaniem i za pomocą nauczania trzeba to dzieło dalej prowadzić. Wszystko polega na dobrem przepowiadaniu P. Jezusa; słowo Boże wsparte łaską napełnia duszę wiarą i miłością. Dlatego też szatan niczego tak nie nawidzi jak nauczania (Św. Alfons, str. 586).
Głoszenie słowa Bożego jest jedynem prawie obowiązkiem, jaki Jezus Chrystus złożył na Apostołów i którego żąda od Biskupów. Zaniedbanie więc tego obowiązku byłoby wykroczeniem przeciwko wyraźnemu nakazowi”.
„Niechaj każdy, gdy ma wygłosić kazanie, pilnie się uczy i (gruntownie) odczytuje to, co ma powiedzieć, aby wszystko było porządnie, gruntownie wypracowane, bez wykwintnych zwrotów i przystępne, bo to jest styl misjonarski”.
„Ale nade wszystko trzeba zwracać uwagę na umartwienie i na przypodobanie się Bogu, w przeciwnym bowiem razie Pan Bóg nie będzie z nami współdziałał i nasze kazania pójdą na wiatr”.
Uświęcenie:
„Pan Bóg powołał nas do Zgromadzenia, abyśmy się stali świętymi. Nasza świętość ma polegać na wiernem aż do śmierci zachowaniu reguły i ustaw. Kto je zachowa, pójdzie na pewno do nieba,
~ 266 ~
po przepiękną koronę Kto ich nie zachowuje, tego Bóg wydali ze Zgromadzenia i taki pójdzie na potępienie” (Św. Alfons, str. 612).
Nauczanie:
„Gdy się objaśnia jaką tajemnicę, przykazanie lub sakrament, należy popierać naukę dowodami, porównaniami, wiarygodnymi przykładami. Należy jednak unikać takich dowodów, które dla słuchaczy są niezrozumiałe”.
„Należy powstrzymywać się od wygłaszania niektórych nauk, które mogłyby stać się przyczyną rozluźnienia obyczajów. Inna jest rzecz, gdy się poucza w konfesjonale, gdzie się widzi, co można powiedzieć bez niebezpieczeństwa i inna rzecz, gdy się mówi z ambony do ludu nieuczonego, który zawsze jest skłonny do wyciągania ze słów kaznodziei najniebezpieczniejszych wniosków”.
„Należy oświecać słuchaczy, co do pewnych grzechów, choć oni je sobie za grzechy nie uważają, inaczej zabrną w złe nałogi, z których trudniej już im będzie powstać”.
„Często należy powtarzać, jak jest konieczną rzeczą unikać okazji do grzechu. Kto okazji do grzechu nie unika, szczególniej pod grzechem czystości, na wiele mu się nie przydadzą wszelkie środki prowadzące do zbawienia”.
„W naukach nie należy przytaczać śmiesznych opowiadań pod pozorem, iż się przez to przyciąga słuchaczy i rozbudza ich uwagę. Używanie słowa żartobliwego, kiedy się samo przez się nasunie. Nie zgadzam się natomiast na zamienianie ambony na scenę komediantów, a nauki na rozrywkę. Święci używali wszelkich starań, aby doprowadzić ludzi do płaczu, a nie do śmiechu!”.
„Należy używać słów popularnych, a nie trywialnych. Słowo Boże nie potrzebuje czczych ozdób, im jest prostsze, tem bardziej owocodajne. Jeżeli mowa nie jest zastosowana do słuchaczy, mówca i słuchacze tylko czas marnują. Trywialności należy unikać, bo ona ambonę i mówcę zbezczeszcza”.
„Zachęcać należy słuchaczy do modlitwy, do częstego wzbudzania aktów miłości, do godnego, a częstego przyjmowania Sakramentów św.”.
~ 267 ~
Celem nauki nie jest dać tylko poznać religię, ale także doprowadzić do jej praktykowania. Należy pouczyć słuchaczy, jak się w różnych okolicznościach mają zachowywać, itd.” (Św. Alfons L., str. 654).
Milczenie:
„Gdzie nie ma milczenia, nie ma i skupienia, gdzie nie ma skupienia, tam będą tylko rozterki i grzechy. Jedno z największych dobrodziejstw, jakie mamy w Zgromadzeniu, jest dobrodziejstwo milczenia, a kto przerywa milczenie, szkodzi sobie i innym” (Św. Alfons L.).
Reformacja:
„Aby się podjąć poprawy i prowadzenia innych, potrzeba samemu być takim, aby nic do poprawy nie pozostawało” (Św. Alfons, cz. II s.6).
„Święci przy zmianie miejsca i zajęcia nie zmieniają sposobu życia, a tem mniej wewnętrznego usposobienia”.
Miłość:
Stopień miłości duszy na ziemi będzie stopniem jej miłości w niebie, z tą tylko różnicą, że miłość w niebie będzie czystszą i głębszą.
Scholastyk:
Ideał scholastyka to: Bóg, nauka, bliźni. „Na pierwszem miejscu obowiązki względem Boga, w pracach naukowych będzie poszukiwał jedynie chwały Bożej i zbawienia dusz. Niech będzie pobożnym, pilnym w modlitwie i nich często prosi o pomoc Bożą w nauce. Niech ukocha gorąco życie klasztorne i cnoty gruntowne. Niech starannie robi rachunek sumienia szczegółowy i ogólny. Niech codziennie słucha pobożnie Mszy św. i komunikuje”.
„Co do nauk scholastyk powinien trzymać się następujących zasad: niech sobie głęboko zapisze w umyśle, że nauka podług ślubu zakonnego jest dziełem wielkiej zasługi. Niech będzie obojętnym do przedmiotu nauki i co do profesorów, jakich mu przeznaczono, a oddawać się winien nauce pilnie, poważnie i wytrwale. Ma stosować się do nakazanego mu podziału czasu. Ma pilnie uczęszczać na wykłady, przygotowywać się do nich i powtarzać je w dyskusjach
~ 268 ~
i posiedzeniach publicznych, niech daje dowody wiary i skromności. Wszędzie powinien pamiętać o skromności i powadze zakonnej. W swoim pokoju powinien odczytać zapiski z wykładów, starać się je zrozumieć, a zrozumiawszy jeszcze raz przeczytać, stawiać zarzuty i odpowiadać na nie oraz zaznaczyć trudniejsze miejsca, których nie mógł zrozumieć dokładnie. Na wykładach niech notuje to, co warte do zapamiętania, następnie w wolnych chwilach powinien przepisać swoje notatki do drugiego zeszytu. Nigdy niech nie czyta, ani nie pisze bez przerwy dłużej niż dwie godziny. Po ich upływie trzeba przerwać pracę na kilka chwil. Niech się uczy na pamięć tego, co mu profesor wskaże i niech się stara usilnie o nabycie danego stylu”.
„W obcowaniu z uczniami niech mówi tylko o przedmiotach naukowych lub religijnych. W końcu niech pamięta, że jest synem tej dobrej matki, jakiem jest dla nas Zgromadzenie” (Przepisy św. Ignacego).
Metoda rozmyślania św. Ignacego:
I Przygotowanie.
1. Krótkie przypomnienie prawdy, wziętej na rozmyślanie.
2. Ułożenie miejsca przy pomocy wyobraźni.
3. Prośba o łaskę szczególnie zastosowaną do przedmiotu.
II Część główna rozmyślania, ćwiczę w niem:
1. Pamięć
Przypominam sobie ogólnie przedmiot rozmyślania i ważniejsze jego okoliczności.
2. Rozum, badając:
a. Co mam w przedmiocie tym wziąć pod rozwagę?
b. Jakie mam wyciągnąć stąd praktyczne wnioski?
c. Jakie są ich pobudki?
d. Jakie było moje zachowanie co do tego punktu?
e. Co czynić, by go lepiej zachować?
f. Jakie mam usunąć przeszkody?
g. Jakie środki zastosować?
~ 269 ~
3. Wolę badając:
1. Przez uczucia obudzone w ciągu całego rozmyślania, a zwłaszcza pod koniec.
2. Przez postanowienia czynione przy końcu każdego punktu: praktyczne, osobiste, mocne, pokorne, ufne.
III Zakończenie
1. Rozmowy z Bogiem, Jezusem Chrystusem, Najświętszą Panną, Świętymi.
2. Przegląd rozmyślania.
a) Jak odbyłem rozmyślanie?
b) W czem i dlaczego odbyłem je dobrze lub źle?
c) Jakie wyciągnąłem z niego praktyczne wnioski, o co prosiłem, jakie powziąłem postanowienia, jakich doznałem wewnętrznych świateł?
d) Wybór odpowiedniej myśli jako wiązanki duchownej.
Żywot św. Alojzego. 23 czerwca 1938
Św. Alojzy wśród największego przepychu wielkodworskiego w wieku 16. lat wiódł życie nadzwyczaj ostre i surowe. Cechowało go niezwykłe zaparcie, najwyższa surowość i nienawiść samego siebie wśród rozkoszy światowych. Nigdy nie ustawał w swej gorliwości, wciąż postępując naprzód, znał tylko modlitwę i naukę, w dolnych salonach i pokojach do gry prawie nigdy go nie widziano, unikał wszystkiego, co by go tylko mogło rozproszyć. Modlitwa i umartwienie były jego chlebem codziennym, to było jego stałe usposobienie, w którym z nadludzką siłą przy gorliwej współpracy z łaską Bożą zawsze wiernie wytrwał. Ileż to sposobności do umartwienia. On umiał z nich korzystać na każdym kroku i w każdej chwili, a jakże ja z nich korzystam, jakże często nie mam dość silnej woli zdobyć się na ofiarę z siebie.
Ciąg dalszy. 24 czerwca 1938
Wśród życia dworskiego, które tak bardzo swą próżnością i lekkomyślnością za sobą pociąga zwłaszcza młodych, Alojzy jest jakby
~ 270 ~
jego przeciwstawieniem się. W gorliwości swej zawsze wiernie trwał unikając wszystkich wrażeń zewnętrznych, żył tylko myślą o Bogu. Bóg go tylko zajmował. Z umartwienia nigdy nie podnosił oczu, tak że nawet w miastach, w których przebywał nie znał dróg, a nawet nie znał osób przebywających na dworze królewskim, tak bardzo postąpił w ciągłym obcowaniu z Bogiem, że nie pozwalał sobie na żadną rozrywkę, choćby najniewinniejszą, wciąż zajętym był myślami poważnymi. Nic go nie obchodziło, co się wokół niego działo.
Ciąg dalszy. 25 czerwca 1938
W podziw wprawiła mnie niezłomna stałość św. Alojzego w wytrwałości z jaką dążył, pokonując tak liczne trudności do urzeczywistnienia swego zamiaru. Jak bardzo było widocznym działanie łaski Bożej w jego duszy. Kiedy musiał odbywać podróże i narażony na roztargnienia, podwajał swą gorliwość w rozmyślaniu i modlitwie i tym sposobem zwyciężył za pomocą łaski Bożej świat i samego siebie. Mimo sprzeciwu ojca nie zraża się, lecz trwa dzielnie w swym zamiarze, a gdzie szuka światła w tych tak trudnych okolicznościach?
Oto w modlitwie i przyjmowaniu Sakramentów św. W uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Panny Marji 1583 r. z nadzwyczajną pobożnością gotuje się do Komunji św, potem dąży przed łaskami słynący obraz Królowej Niebios i tam, w czasie żarliwej prośby, pełnej zapału, otrzymuje światło, co do wyboru swego stanu. Za jego przykładem przed Bogiem chcę zawsze szukać światła w swych trudnościach. U stóp Królowej Niebios będę szukał pomocy i ratunku, bo tam jedynie je mogę znaleźć.
Ciąg dalszy. 26 czerwca 1938
Ćwiczenie to odprawiałem nieco lekko i z pewną ciekawością, chociaż pragnąłem przez nie powiększyć swą gorliwość, w złożeniu z siebie ofiary Panu Bogu. aby korzystając z przykładu zapalić swą duszę większą miłością Boga. W podziw wprawiła mnie stałość
~ 271 ~
św. Alojzego w zamiarze wstąpienia do klasztoru. Szuka tylko woli Bożej i poznawszy ją z całą doskonałością dąży do jej urzeczywistnienia, wzgardziwszy światem, gdyż raz nawet, zamiast przyjechać na wyścigi na rumaku w pozłocistej uprzęży i czapraku jedwabnym zjawił się na mule w towarzystwie dwóch służących. Wielki świat go wyśmiał, lecz święty wyśmiał wzajemnie świat. Wzgardzony światem nie obawiał się już od niego żadnych szyderstw, ani tego, że on go wyśmieje.
Ciąg dalszy 27 czerwca 1938
„Do woli Bożej wypowiadającej się nad każdym człowiekiem, w prawdziwym z nieba płynącym powołaniu ostatecznie ogniskuje się wszystko. Jasno zaś poznana wola Stwórcy jedynie i wyłącznie powinna o wszystkim rozstrzygnąć, a nie urząd, stanowisko, nie widoki wspaniałej działalności w Kościele albo w państwie skierowanej dla dobra ciał, albo dusz bliźnich. Jeśli człowiek pełni wolę Stwórcy, wtedy działa doskonale, ponieważ czyni rzecz najważniejszą, wszystko zaś, co robi poza wolą Bożą jest zbyteczne i taka działalność jest tylko błyszczącym nieporządkiem” (Żywot św. Alojzego, ks. Masehler T.7, str 136). Taka wola Boża przemówiła do duszy św Alojzego, że opuścił świat. Opuścił go, że taka była wola Boża, że Bóg tak chciał, żadnych innych względów wcale nie brał pod uwagę. To powoduje, że ofiara, jaką rodzice składają przy powołaniu zakonnem swych dziatek, jest istotnie cięższą aniżeli samych dzieci, bo tych trudności łamie radość i łaska, gdyż powołani idą do swego Kraju, do swej Ojczyzny.
Ciąg dalszy. 4 lipca 1938
Św. Alojzy w czasie nowicjatu zupełnie stosował się do słów Boskiego Mistrza: „Jeżeli chcesz być doskonałym, idź, sprzedaj, co masz, rozdaj ubogim i pójdź za mną”, „Pozwól umarłym grzebać umarłych, lecz ty idź oznajmować królestwo Boże”, „Kto się ogląda wstecz, nie nadaje się do Królestwa Bożego”. Przy jakiejś okazji zauważył, że jego ojciec mawiał, że jeżeli chce się czemś być i jeśli
~ 272 ~
się pragnie coś przedsięwziąć, to tem trzeba być z całej duszy i działać z całym napięciem ducha, tej właśnie zasady się trzymał Alojzy. Kto czuje pragnienie być zakonnikiem, winien nim być cały. Pod względem ubóstwa wyzbywszy się wszystkiego, a nawet nie cierpiał drobiazgu, który by go odróżniał od otoczenia i przypominał świat. O swych bliskich zaś pamiętał tylko o tyle, o ile chciał się za nich pomodlić.
Czytanie dzisiaj odprawiłem dobrze, z tą myślą, aby się przez to Bogu przypodobać pełniąc wolę Jego. Znalazłem więc w Nim nowy zapał i gorliwość do tem wierniejszej służby Bożej.
Ciąg dalszy. 5 lipca 1938
Co było źródłem ciszy duchowej u św. Alojzego, to wewnętrzne połączenie z Bogiem w modlitwie. „Uważał za rzecz wprost niemożliwą, by ktoś doszedł do prawdziwego zaparcia siebie i do wyższej doskonałości, jeśli z całą pilnością nie odda się modlitwie i skupieniu, wszak cała nadzieja postępu spoczywa w modlitwie. Z zaniedbania tego unoszenia duszy do Pana przez modlitwę ustną czy myślną, pochodzi cała nieporadność, próżnia i wszelka ociężałość w życiu duchownem”.
Czyżby te przykłady miał zostawić św. Alojzy do podziwiania? Nie! Chcę je naśladować, ćwicząc się na jego wzór w cnotach właściwych zakonnikowi. Sam przecież mówił, że ducha gorliwości w służbie Bożej czerpał całkowicie w modlitwie i skupieniu. To całkowite zaparcie siebie i wyrzeczenie się świata napawało go stałym szczęściem służenia Bogu tak, że zawsze czuł się bardzo szczęśliwym.
Dyrekcja u O. Kierownika. 6 lipca 1938
Jako radę otrzymałem, aby starać się unikać choćby najmniejszego grzechu dobrowolnego. Nie należy mieszać uczucia z refleksją, gdyż to od nas nie zależy. Zastanowić się nad ślubami. Na rachunku szczegółowym będę się ćwiczył w cnocie ubóstwa.
~ 273 ~
Ciąg dalszy. 7 lipca 1938
„Połączenie ze Stwórcą przez modlitwę, to nagroda i cel wszystkich ziemskich wysiłków”, „Cel piękny, atoli droga wielu odstrasza. Jednak nie ma innej drogi jak ta, po której szedł Alojzy – drogi oczyszczenia duszy przez wyrzeczenie się rzeczy doczesnych, przez umartwienie i ciągłe ćwiczenie się w modlitwie. Droga stroma, ale pewna. Z im większą stanowczością i wielkodusznością się po niej postępuje, tem prędzej i doskonalej prowadzi do celu. Dusza nie umartwiona będzie szukała Boga na modlitwie, ale Go nie znajdzie, duszę umartwioną Pan sam nawiedzi. Trzeba się modlić i umartwiać”.
„Kto bowiem pragnie jedynie Boga i zbawienia własnej duszy, ten na każdem miejscu i wśród wszelakich okoliczności postępuje w cnocie”.
Św. Alojzego więc cechował stały duch umartwienia złączonego z modlitwą, który prowadził go do złączenia z Bogiem. Właściwie życie tego młodzieńca to ciągła modlitwa, a jego siły zużywały się w tej szlachetnej służbie podobnie jak wiecznie płonąca lampa.
Ciąg dalszy. 8 lipca 1938
Odprawiłem czytania duchowne dobrze, z tym pragnieniem, alby św. Alojzy sam zechciał przez kartki tej książki przemawiać do mej duszy i tak pociągnąć ją za sobą. W czasie czytania wznosiłem duszę do Boga przez akty strzeliste. Porywa mnie duch wyrzeczenia się św. Alojzego i to w każdym czasie, na każdem miejscu, okoliczności wcale na niego nie wpływają, bo nie żyje już tym życiem zewnętrznym.
„Pragnął za wszelką cenę zamilknąć, jak głaz i całkiem usunąć się z oczu innych. Dlatego nigdy nie mówił o sobie, ani o swych naturalnych czy nadnaturalnych darach”. Już jako scholastyk stał się sługą wszystkich.
Obym i ja mógł pójść za jego śladem! Oto on mi wskazuje drogę, jaka do tego szczytnego połączenia z Bogiem prowadzi, a nią jest ciągła modlitwa i ciągłe umartwienie, tak samo kierowanie się
~ 274 ~
we wszystkich swych czynnościach pobudką opartą na prawdach wiecznych.
Ciąg dalszy. 9 lipca 1938
Św. Alojzy miłośnik ubóstwa i posłuszeństwa.
„Dwa są powody, dla których w posłuszeństwie nie dochodzi się do mistrzostwa. Pierwszą przyczyną jest to, że się je ceni za mało, druga przyczyna, że w posłuszeństwie nie tyle oglądamy się na Boga, ile na rzeczy czysto przyrodzone i na samych siebie, a tak unicestwiamy całą wartość i zasługę posłuszeństwa”.
Co zaś do ubóstwa, to uważał, że nie ma nic pożyteczniejszego, milszego i stosowniejszego nad święte ubóstwo. Alojzy uważał się za ubogiego, którego z litości przyjęto do domu i stąd wszystko, co dostał, było według jego zdania dobre i piękne, owszem dla niego za dobre i za piękne. Wybrał je i praktykował dla najszlachetniejszej i najwznioślejszej pobudki, tj. z miłości ku ubogiemu Zbawicielowi i ku Królestwu Chrystusa.
Ciąg dalszy. 10 lipiec 1938
Św. Alojzy mistrz w umartwieniu.
Umartwienie jest moralną siłą jakiej trzeba użyć, ażeby w każdym czynie być temu, czem być powinniśmy. Umartwienie powinno objąć (każdego) całego człowieka: duszę i ciało, i dlatego dzieli się ona na zewnętrzne i wewnętrzne. Wewnętrznie ma czuwać nad porządkiem wewnętrzny, duchowych władz duszy, zewnętrznie zaś nad zmysłami. Celem umartwienia jest utrzymanie się w należytym oddaleniu od zła lub wyzbycie się wszelkiego nieporządku. Oto pobudki, któremi kierował się św. Alojzy w umartwieniu. Przez umartwienie trzymał on swe ciało w karbach i podsycał swą gorliwość w służbie Bożej. Wzorował się na duszach świętych i dążył do doskonałości ze wszystkich sił. Ale zważał na swe słabe zdrowie, lecz zawsze stosował się do rad przełożonych i też zawsze o pozwolenie prosił.
~ 275 ~
Ciąg dalszy. 11 lipca 1938
Św. Alojzy załatwia sprawy rodzinne.
Ćwiczenie to odprawiałem trochę niedbale, bez głębszego zastanowienia się. Wrażenie na mnie zrobiło zachowanie się św. Alojzego w domu rodzinnym i w okolicznościach jakie temu towarzyszyły. Udał się tam za radą spowiednika O. Roberta Belarnina: „Idź, Alojzy, sądzę, że nie należy ustawać w służbie Bożej”. Alojzy wziął te słowa jako napomnienie i zachętę do zachowania się zupełnej obojętności i nimi się kierował. Skoro znalazł się w komnatach stryja Alfonsa z książęcym przepychem urządzonych, zawołał do brata, który został mu dany za towarzysza: „Ach, mój kochany bracie! Niechże Bóg nas nie opuszcza! Gdzieżeśmy tego wieczora dostali się za nasze grzechy? Patrz tylko, co za pokoje, co za łoża! O, jakżeby lepiej nam było spać w naszych małych, ubogich celkach i na naszych skromnych łóżkach bez tej wystawności i wygód!”. To sprawiło, że czuł się nieswojo w zamku, tak dalece wyzuł się marności tego świata.
Ciąg dalszy. 12 lipca 1938
W czasie czytania uczułem weń gorące pragnienie tej gorliwości w służbie Bożej, niczem niezwyciężonej, jaką miał św. Alojzy. Jak bardzo więc miłość Boża potrafi natchnąć duszę, kto Mu się cała oddała! Jak bardzo Alojzy ukochał życie klasztorne, oto po przyjeździe do kolegium w Medjolanie odetchnął znowu pełna piersią i zawołał: „Jakżesz się cieszę, że znowu jestem w naszym domu. Podobnie jak człowiek, który wprost z mroźnego powietrza i zimowej zawiei nagle się znajdzie w miękkim, ciepłym łożu, tak ja, poza kolegiom odczuwam przejmujące do kości zimno, a teraz, kiedy znów tutaj się znajduję, odczuwam ożywcze, zbawienne ciepło”.
Jakże więc drogim i umiłowanem staje się to życie klasztorne, jeśli dobrze i doskonale się pojmuje jego istotę.
Ciąg dalszy. 13 lipca 1938
W czasie czytania odczuwałem oschłość, czytałem z pewnym
~ 276 ~
roztargnieniem, jednak mimo to usiłowałem dobrze, w miarę możliwości je odprawić i aby się nie opuścić.
Wrażenie na mnie wywarły te słowa św. Alojzego wyjęte z przemowy jego do wychowanków kolegium w Siennie, opartych na słowach: Estote factores veris et non auditures tantum (Jak 1:22).
„Otóż Pan niebios chce przyjąć każdego za syna i obiecuje mu na tym świecie ojcowską opiekę i to w takim stopniu, iż pragnie wierniej o nas pamiętać, aniżeli matka o swem dziecięciu. Potem zaś życiu chce nam dać wieczne dziedzictwo. Od nas żąda tylko, abyśmy opuścili ubogą strzechę naszych ojców i naszych matek albo rzeczywiście albo w duchu, zależnie od powołania każdego i abyśmy zamieszkali w pałacu Króla niebios, rządzonym przez Boga, a obsługiwanym przez aniołów. On chce, abyśmy ściągnęli z siebie nędzne strzępy miłości własnej, a przyodziali się w świąteczną szatę miłości Bożej, pragnie, abyśmy porzucili zwyczaje ludzi niskich i prostaków, tzn. że trzeba nam złożyć...
Choroba św. Alojzego. 18 lipca 1938
Do czytania zabrałem się z pewną oschłością w duszy, jednak wzruszyło mnie zachowanie się św. Alojzego w czasie swej choroby, jego gorące pragnienia, aby mógł jak najprędzej opuścić ten padół płaczu i połączyć się w niebie z Bogiem. Jego radość zbliżającej się śmierci wzbudziła w mej duszy pragnienie, aby przez swoje życie zasłużyć sobie na podobną śmierć. W czasie choroby nawet nie zaniechał drobnych umartwień. Lekarz zapisał mu jakieś gorzkie lekarstwo, atoli chory dla większego umartwienia nie wypijał go jednym łykiem, lecz powoli i z przerwami. Mawiał również, że lepiej umrzeć. Chorował, gdyż zaraził się opatrując chorych w czasie zarazy 1591 roku. Czynności tej, pielęgnowaniu chorych, wdawał się z wielką radością, tak, że wszyscy współbracia się na nim wzorowali, nie zważając, że i ich za kilka dni może podobny los spotkać. Nie było dla niego bardziej upragnionej okazji jak ta, aby sobie gwałtem zapewnić zbawienie i osiągnąć doskonałość a Zbawcy świata dać najwyższy dowód miłości.
~ 277 ~
Śmierć św. Alojzego. 19 lipca 1938
Św. Alojzy zmarł cicho i zupełnie przytomnie w nocy około 10 albo 11 godziny z czwartku na piątek, z 20 na 21 czerwca pod koniec oktawy Bożego Ciała w 1591 roku.
W ostatnich dniach tej ziemskiej wędrówki nic go już ziemskiego nie zajmowało, cały rozpływał się w miłości Bożej, z ust i z serca jego wyrywały się raz po raz tęskne westchnienia za niebem. Myślał tylko o Bogu i tym szczęściu jakie go za chwilę czeka. Święte jego życie ukoronowała święta śmierć.
Przez swe cnotliwe, umartwione życie, pełne modlitwy zasłużył sobie na taką śmierć szczęśliwą. Ta ciągła dążność do zjednoczenia się z Bogiem wprawiła go w zachwyt w ostatnich chwilach życia.
Świętość Alojzego. Ulubieniec Boga i ludzi. 20 lipca 1938
Do czytania zabrałem się z ofiarnością, chcąc się przez dobre odprawienie go przypodobać Bogu. Wielkie wrażenie wywarła na mnie świętość i cześć jakiej Alojzy doznawał u ludzi po swej śmierci. Został on świętym przez niewinność i surowość pokuty. O. Belarmin mówi o pokorze św. Alojzego: „Alojzy był najpierw pokorny przez wiarę, zwłaszcza w obecność Jezusa w Przenajświętszym Sakramencie i przez wzgardę wszystkich dóbr ziemskich, po wtóre przez nieufność samemu sobie, gdyż unikał wszelkiego niebezpieczeństwa, po trzecie był pokorny przez posłuszeństwo, po czwarte przez cierpliwość, po piąte przez uniżenie samego siebie. Przez to Bóg pokazał, że każdy więc może być dojrzały dla Boga i dojść do najwyższych stopni doskonałości”.
Chcę więc iść jego przykładem, uważając go za swego patrona, wszak on jest patronem młodzieży, a tym bardziej młodzieży zakonnej, która chce wstąpić w jego ślady.
Charakterystyka św. Alojzego. 21 lipca 1938
Czytanie odprawiłem dobrze. Świętość Alojzego zachwyca mnie, ale i też mnie pociąga, gdyż wypływała ona z najdoskonalszej współpracy z łaską Bożą. Jaka była pobudka jego pokuty? „Świat
~ 278 ~
pogrążony w przepaści zła, któż złagodzi gniew Wszechmocnego? Zakonnicy i duchowieństwo świeckie zapominają o swoim obowiązku, czyż ścierpi Bóg dłużej krzywdę swego Królestwa? Wierni pozbawiają Boga czci; któż Mu ją przywróci?”. Oto najgłębsza pobudka jego pokuty. Treść jego życia zawarta jest pięknych słowach psalmisty: „Bo cóż ja mam w niebie? Albo czegóż chcę ja na ziemi, prócz Ciebie? Bogiem serca mego i działem moim Ty jesteś, o Boże, na wieki” (72,26).
Zjednoczenie się z Bogiem na modlitwie zyskuje mu tak dzielną pomoc i taki nadmiar niebiańskiej pociechy, że nie mógł się więcej od niej oderwać, tam znalazł dla siebie nowy świat, nowe życie.
Święty Alojzy patron młodzieży. 22 lipca 1938
Czytanie odprawiałem dobrze, znajdując w nim dużo zachęty do wytrwałości na drodze doskonałości.
Św. Alojzy przygotował się do swego celu przez pobożność, która
jest podstawowym obowiązkiem względem Boga i podwaliną wszelkiej doczesnej i wiecznej pomyślności. Przez czystość serca, która to cnota polega na wolności od każdego powszedniego grzechu, a przede wszystkim od grzechów ciała. Czystość czyni pobożność lekką i miłą, nieczystość wstrętną i straszną. Trzecią cnotą, która utorowała Alojzemu drogę do powołania to pracowitość. On idąc za wezwaniem nieba, współpracując z łaską Bożą, doszedł do tak wielkiej doskonałości i świętości, czyż ja nie powinienem go naśladować w odpowiadaniu na łaskę Bożą?
Św. Alojzy wzorem zakonników. 24 lipca 1938
Czytanie to odprawiłem dobrze, ofiarując je na cześć Serca Jezusowego, aby się Jemu podobać. Znalazłem w nim dużo zachęty a i swój wzór w życiu duchownym, aby móc czynić w nim postęp. Święty Alojzy jest w całej pełni wzorem zakonników, bo on spełnił swój cel, doszedłszy do najwyższej doskonałości. A co go doprowadziło do tak wysokiej doskonałości to:
1) miłość powołania zakonnego, które uważał za drogocenną perłę,
~ 279 ~
bo ten, który nie miłuje swego stanu nie może żyć w nim godnie, a tem bardziej dokonać rzeczy wielkich.
„Tylko ten, co wie, czego szuka w zakonie i dlaczego szuka, ten tylko, co umie wyrazić wolę do wysokiego idealnego celu i to dla wiecznych, szlachetnych pobudek, ten będzie zakonnikiem w każdym calu i pozostanie nim, choćby się świat walił.
2. Gorliwość, którą wciąż podsycały umartwienie i modlitwa, bo umartwienie odrywa nas od strapień własnego „ja”, a modlitwa łączy nas bezpośrednio ze Stwórcą. Te dwa więc czynniki były jakby osią jego życia wewnętrznego.
Śluby („Zarys doskonałości”). 26 lipca 1938
Chcąc się przygotować do ślubów dobrze, zacząłem czytać o ślubach, aby bardziej poznać ich znaczenie i z tym większym przygotowaniem móc je złożyć.
Korzyści ślubów:
1) Śluby usuwają przeszkody w dążeniu do doskonałości, bo przez nie zrywa zakonnik więzy potrójne przykuwające duszę jego do świata.
2) Przez śluby się zupełnie oddajemy Bogu. Zakonnikowi składającemu śluby nic nie pozostaje i może uważać się jako ofiara, która przez ogień miłości Bożej zostanie powoli zniszczona na ołtarzu życia zakonnego. Jest on jako rzecz święta, poświęcony najwyższemu Majestatowi, na cześć Boga samego. Dlatego Ojcowie święci słusznie przyrównują profesję zakonną do chrztu i do śmierci męczeńskiej.
3) Śluby zwiększają bardzo zasługę naszych czynów. Stąd wszelkie czyny zakonnika noszą znaczenie ofiary całkowitej. Lecz ze ślubów płyną również zobowiązania wobec Boga samego, dlatego św. Ambroży napomina: „Przypomnij sobie twe słowa, które oby ci się nigdy nie ulotniły z pamięci, gdybyś uczynił jakie zobowiązanie wzgl...
„Życie św. Ignacego Loyoli” ks. J. Badeni T.J 6 sierpnia 1938
~ 280 ~
Zabrałem się do czytania duchownego z zapałem i chyba dobrze starałem się je odprawić. Św. Ignacy, ilekroć spotykała go wzgarda i zelżywość, stawiał sobie zaraz przed oczy Jezusa, który za nas podjął się jeszcze większych cierpień i tak porównując swój stan, choćby nawet największe obelgi spotykały, znajdował pociechę, że może cierpieć z Jezusem i dla Jezusa. Stąd nic nie mogło go wyprowadzić z równowagi. W czasie uczenia się św. Ignacy doznawał wielkich pociech tak, że coś po prostu ciągło go do modlitwy, do Boga, lecz wnet spostrzegł się na tej pokusie, która chciała go oderwać od nauki, od wypełniania woli Bożej, aby go pozornie tylko pociągnąć ku Bogu. Kiedy tą pokusę pokornie wyznał swemu nauczycielowi, opuściła go i odtąd mógł już Święty spokojne i zupełnie tak jak to później synom swym duchowym polecał, czas poświęcony nauce, oddawać nauce, czas na modlitwę wyznaczony modlitwie.
Św. Ignacy Loyola. 8 sierpnia 1938
W czasie czytania duchownego czasem się nazbyt oddaję ciekawości niżeli uwadze, aby coś dla siebie z tego ćwiczenia wyciągnąć. Wskazuje na to, że czasem czytam bez głębszego zastanowienia się, lecz tylko, aby się dowiedzieć dalszej kolei danych wydarzeń, pierwszy raz zauważyłem to w ostatnim czytaniu, dziś znów się powtórzyło, przez co już więcej staram się być ostrożnym, aby nie wpaść w tą pułapkę.
Św. Ignacy przybywszy na uczelnię w Paryżu przekonał się, że mało posiada wiedzy, lecz niewesołe to przeświadczenie dodało mu tylko bodźca do tem wytrwalszej (pracy), w dokładniejszy niż poprzednio w system ujętej pracy równie energicznej. Zrozumiał więc nauki i oddał jej się z całą gorliwością.
Św. Ignacy Loyola. 9 sierpnia 1938
Dzisiaj czytania swe odprawiłem niedbale. Czytałem bez głębszego zastanowienia się i przejęcia danym przedmiotem, brak mi było ofiarności i poświęcenia, chociaż czytałem o ducha tak wielkiej ofiary i poświęcenia się, jakim pałał św. Ignacy.
~ 281 ~
Co mi dziś podpadło, otóż, że Święty, w każdej trudności duchownej jaka mu się tylko nasunęła, uciekał się do Boga i prosił Go o światło, wobec tego nigdy nie został zawstydzony, a postępował tylko według woli Bożej, bo tej tylko zawsze i w każdym miejscu szukał. Z radością dla Chrystusa przyjmował wszelkie niesłuszne oskarżenia, jednak i w tym wypadku zważał tylko na chwałę Bożą, dlatego, gdzie potrzeba było tam też nie zaniedbał środków usprawiedliwienia się.
„Na wyżyny” Bernard Welzel T.J. 16 sierpnia 1938
Chcąc się całkowicie przez ręce Matki Najświętszej ofiarować Jezusowi w dniu swoich ślubów, zacząłem czytać tą książeczkę „Na wyżyny”, która właśnie uczy „niewolnictwa” Maryi, sposobu oddania siebie całego przez ręce Maryi Jezusowi. Główna więc praktyka polega na ofiarowaniu Matce Najświętszej wszystkiego, czem jestem, co posiadam, swe zasługi przeszłe, teraźniejsze i przyszłe, aby Ona z nich korzystała na chwałę swego Syna.
1) Przede wszystkim mieć musimy: rzetelne, szczere pragnienie oddania się Matce Bożej całkowicie, wielkodusznie, bez zastrzeżeń.
2) Chęć okazania Jej przez ten akt swej miłości i uwielbienia.
3) Pragnienie sprawiania Jej na przyszłość pociechy przez niezłomną wierność.
4) Najzupełniejsze zaufanie, a raczej silne przekonanie, że ten właśnie akt ofiarowania obfite łaski u Niej wyjedna.
Ciąg dalszy. 18 sierpnia 1938
Z chęcią przypodobania się Jezusowi odprawiłem to czytanie i w tej też intencji je odprawiłem. W czasie czytania odczuwałem wielkie pragnienie poświęcenia się w ten sposób Jezusowi, przez ręce Matki Jego Najświętszej. Jakiż doskonały to sposób, który prowadzi do tego, że każdą naszą pracę, każde ćwiczenie, dla Maryi wykonujemy, dlatego też staramy się wykonać je najlepiej. To nabożeństwo również więcej wzbudzi w nas ufności do Matki Boskiej, która jest i naszą Matką. W czasie czytania duchownego
~ 282 ~
przyszło mi na myśl, aby w niektóre dnie tygodnia, zwłaszcza w święta Matki Boskiej i soboty, wysłuchać Mszy św. „przy boku Maryi”, to jest w sposób jaki nam podaje książeczka „Na wyżyny”. O ile więc zawsze będzie ten sposób praktykowany stanie się on dla nas rodzajem reguły, którą mieć będziemy wciąż przed oczyma, którą regulować będziemy stale nasze myśli, sądy, pragnienia, słowa, uczynki, jednym słowem: całe nasze zachowanie się wewnętrzne i zewnętrzne, wszystko według Niej orientując, pod kierunkiem Marji, przy blasku Jej światła i zachęty.
Ciąg dalszy. 19 sierpnia 1938
„I choć my nie zawsze trzymamy się tego konsekwentnie, twardo i systematycznie, choć z otrzymywanemi łaskami nie współpracujemy stale jakby należało, niemniej jednak powoli, stopniowo przekształcamy się wewnętrznie w nowego człowieka i ten akt poświęcenia staje się dla nas początkiem nowej ery w życiu, drogą wiodącą na wyżyny, jak tego doświadczyło na sobie wielu Świętych” (str. 88).
Sposób ten polega więc na ciągłym ponawianiu ofiarowania się Matce Najświętszej, a szczególnie na początku każdej pracy i zajęcia, oprócz tego we wszystkich swych troskach i kłopotach, a przede wszystkim w pokusach. On nas uczy dziecięcego stosunku z Matką Najświętszą, uczy do Niej się zawsze uciekać, a więc postępować po drodze dziecięctwa duchownego.
Przez to również ćwiczymy się w „obecności Bożej, żyjemy bowiem wtedy w ustawicznym zjednoczeniu z Matką Bożą, a przez to i z samym Bogiem”.
Czytania dzisiejsze starałem się odprawić dobrze, aby się Jezusowi przypodobać.
Św. Ignacy Loyola. 20 sierpnia 1938
Czytanie duchowne odprawiłem dobrze, starając się czytać nie dla ciekawości, lecz jedynie, aby najlepiej wypełniać wolę Bożą. W czasie czytania uderzyła mnie nadzwyczajna radość pierwszych
~ 283 ~
towarzyszów świętego, gdy mogli złożyć swe pierwsze śluby jako zakonnicy. „Daj pracować, daj cierpieć, pozwól chwałę swą rozszerzać Panie!”- wołał każdy z przepełnionego serca, gotów na wszystko, byle iść w ślad za Najwyższym Wodzem, któremu przed chwilą uroczyście „wobec całego dworu, całego wojska niebieskiego” dozgonną służbę zaprzysiągł. Jakaż żywa wiara, mocna ufność i gorąca miłość musiała gorzeć w ich sercach!
Tak samo przed każdem ważniejszym przedsięwzięciem albo gdy rzecz po ludzku wydawała się stracona Święty nie zniechęcał się, ale wówczas to z całą ufnością uciekał się o pomoc do Boga, przez modlitwy, posty i łzy, dlatego Bóg go nigdy nie opuszczał. Za ich przykładem i ja.
Św. Ignacy Loyola. 21 sierpnia 1938
Podczas czytania czułem nieco oschłość, mimo to starałem się je dobrze odprawić. Wrażenie odniosłem z bezinteresownej gorliwości o chwałę Bożą. „Jezuita, to żołnierz gotowy w każdej chwili i na każde wezwanie iść tam, gdzie największa potrzeba i niebezpieczeństwo, nie przywiązany do żadnego miejsca, żadnego stanowiska, dziś równie chętnie i z tym samym zapałem pracujący w rodzinnem swym mieście, z jakim jutro wybierze się na apostolską wędrówkę do Chin, Japonii, Ameryki”.
„Powołanie nasze wymaga ludzi ukrzyżowanych dla świata i dla których świat jest ukrzyżowany, ludzi całkiem nowych, którzy się z siebie wyzuli, aby Chrystusa przyoblec; którzy sobie umarli, aby żyć sprawiedliwością mając zawsze na oku jak największą chwałę Bożą”.
O ile więc nasze Zgromadzenie ma ten sam cel, największą chwałę Bożą, chociaż przez inne środki chce ją rozszerzać, to jednak czy oblat nie powinien być takim! Wszak do tego samego dąży celu!
Św. Ignacy Loyola. 22 sierpnia 1938
W czasie czytania odczuwałem nieco ciekawości, która starała się mną powodować w czytaniu. Chociaż na początku wzbudziłem
~ 284 ~
dobrą intencję, jednak w samym czytaniu niezbyt usilnie dbałem o wniknięcie w to, co czytałem, aby się przejąć jego duchem.
Pod uwagę podpada mi niezmierna wyrozumiałość Świętego wobec synów swej duchownej rodziny, tak co do ciała jak i co do duszy. Skąd czerpał tą wyrozumiałość? Na pierwszym miejscu z miłości Boga, ale i dziękował Bogu, że nawiedzać go raczył w pierwszych latach po nawróceniu, tak różnorodnemi doświadczeniami i chorobami duszy „aby z własnych swoich umiał sobie cudze poważać”. Tak samo i z własnych dolegliwości ciała nauczył się wyrozumiałości dla innych.
Jakże to często ludzie z powodu swych dolegliwości stają się nieznośnymi dla innych, choćby i oni byli cierpiącymi.
Św. Ignacy Loyola. 22 sierpnia 1938
Podczas czytania czułem nieco oschłość…
Charakterystyczną cnotą Ignacego była heroiczna, zastrzeżeń nie znająca ufność w dobroci Bożej i Opatrzności, całe życie nią się kierował, służyła mu za przewodnią gwiazdę w najtrudniejszych przejściach, sam błogich jej skutków doznawszy starał się ją przelać w serca swych synów. Dlatego św. Franciszek Ksawery pisze z dalekich Indii: „Stoi mi zawsze żywo przed oczami, com tyle krotnie słyszał od najlepszego ojca naszego Ignacego, że zakonnicy nasi wszystkich powinni używać sposobów i calemi siłami na to się usadzić, aby zwyciężyć i odpędzić od siebie wszelkie owe strachy i bojaźnie, które nie dozwalają nam złożyć całej ufności naszej w Bogu”. Była to ufność rozumna, która nie wykluczała użycia środków ludzkich,
Św. Ignacy Loyola. 24 sierpnia 1938
Czytanie podobnie jak wczoraj odprawiłem z pewną oschłością i nieco powierzchownie, bez głębszego zastanowienia się…
Jakim powinien być zakonnik-misjonarz daje nam poznać przez swe zabiegi, prace i postępowanie św. Ignacy.
„Lampy świecić nie będą, dopóki oliwą ich nie napełnisz, mąż
~ 285 ~
apostolski nie będzie pochodnią świecącą, wiodącą do Chrystusa, opowiadającą chwałę imienia Bożego, jeżeli w sercu jego zabraknie cnoty”.
We wszystkim Święty troszczył się tylko o chwałę Bożą. We wszystkich doświadczeniach i prześladowaniach to miał tylko na myśli, od tego zaś nieczem nie dał się odwieść. Wzgląd na chwałę Bożą brał zawsze nad wszystkim górę.
Św. Ignacy Loyola. 25 sierpnia 1938
Dzisiaj czytanie odprawiłem ze skupieniem, pod koniec zaczęła mnie trapić senność, której się jednak nie poddałem. Dzisiaj starałem się naprawić, aby nie wpaść w ten sam błąd, co wczoraj, przy czytaniu, mianowicie w powierzchowność i ciekawość. Czytałem więc powoli, w razie potrzeby zastanawiając się, raczej więc chcę mało przeczytać, a dobrze, niż dużo, a nic bym z tego miał nie mieć. Lepiej będzie, gdy będę miał mniej życiorysów świętych i innych książek pouczających i znał je dobrze, aby w każdej chwili móc do siebie to dostosować, niżbym miał znać ich dużo idąc według swej zachcianki, gdyż nią powoduje zręcznie ukryta ciekawość.
Czyż moje postępowanie jest choć w części podobne do postępowania św. Ignacego? Ten mąż święty wszystko, co czynił, czynił ze względu na Boga i Nim w każdej sprawie pokładał ufność, w każdej chwili swego życia.
Św. Ignacy Loyola. 27 sierpnia 1938
Czytania dzisiaj odprawiłem powierzchownie, choć starałem się je dobrze odprawić, ponieważ materiał był raczej opowiadaniem wypadków tego czasu, a przez to bardzo się rozpraszał na zewnątrz, gdy temczasem uwaga ma zwrócona bardziej na życie wewnętrzne.
Św. Ignacy szczerze w Bogu miłował św. Franciszka Ksawerego, pracującego w Japonii i Chinach nad nawracaniem pogan. Św. Franciszek zaś był całkowicie oddany i podległy swemu Ojcu w Bogu, jak nazywał św. Ignacego. Dlatego modlitwie Ignacego
~ 286 ~
zawdzięczał powodzenie swej pracy. Co zaś było źródłem cnót i czynów św. Ignacego, myślą przewodnią jego życia, owym słupem ognistym, za którym szedł na puszczy tej ziemi, pewien, że nie błądzi, to nie co chwilę przyjmowane jakieś hasła, ale jedno i to samo przez całe życie się ciągnące, będące osią całego jego życia: „Wszystko na większą służbę i chwałę Bożą”.
Św. Ignacy Loyola. 30 sierpnia 1938
Ćwiczenie to odprawiałem na ogół dobrze, chociaż nieco powierzchownie, czasem nawet przebiegła się w nim ciekawość, która to właśnie jest przyczyną, że sprawy nie bierze się poważnie, lecz, aby zaspokoić swą ciekawość, powierzchownie się ją przechodzi, byle tylko szybko, a dla duszy swej nie odnosi się żadnej korzyści, a nawet wnosi się roztargnienie.
Jakże wobec tego wygląda moje unikanie roztargnienia wobec heroicznej walki Świętego z nim? Gdy raz braciszek zakonny, w nie zwyczajnej porze, w czasie, gdy się w swym pokoiku modlił, przyniósł mu świeżo nadeszłe ze stron rodzinnych, od krewnych listy, Ignacy odebrał listy i słowa nie mówiąc, rzucił je nie otwarte, nie przecztane w płonący właśnie w kominku ogień. „Nie chciałem i nie mogłem dozwolić” tak później postępek ten swój tłumaczył, aby ziemskie myśli i uczucia wtargnęły do duszy i przeszkodziły jej najważniejszej sprawie, w obcowaniu z Bogiem. „Od tylu lat porzuciłem krewnych dla Boga: gdybym teraz był listy od nich odczytał, powróciłbym do nich myślą, serce zaniepokoiłoby się ich troskami i smutkami, i mniej byłoby sposobne do szukania wyłącznie, i z natężeniem wszelkich sił chwały Bożej. Kto raz poszedł za Chrystusem, temu wstecz oglądać się nie wolno; kto z najwyższym Królem rozmawia; temu nie wolno w tym czasie ucha nadstawiać na to, co mu szeptają jego słudzy”.
Św. Ignacy Loyola. 31 sierpnia 1938
Czytanie duchowne dzisiaj odprawiłem źle. Już poprzednio nie byłem dobrze usposobiony, czułem się zgorączkowany
~ 287 ~
przygotowywaniem książek i miejsc dla następnego kursu, stąd wkradło się do mojej duszy roztargnienie. Tak, że i z samego ćwiczenia nie odniosłem wielkiej korzyści. Przekonałem się, że nie wystarczy w sam czas czytania, lub też innego ćwiczenie się do niego przykładać, lecz poprzednio się już do niego przygotować, a to przez unikanie tego wszystkiego, co by mogło jakieś zamieszanie, albo niepokój wprowadzić do naszej duszy. Jedno, co zrobiło na mnie wrażenie w tym czytaniu duchownym, to niezwykła pokora Świętego, tak ślicznie objawiająca się przy jego śmierci, umarł cichutko, zaledwie dwóch Ojców było przy nim. Nie dawał żadnych uwag, ani przestróg Zgromadzeniu, chciał, aby oni pokładali ufność w Chrystusie. Łaskę tak tej pokornej a świętej śmierci wyprosił sobie swą pokorną modlitwą, jak za życia, tak i przy śmierci wytrwał przy pomocy łaski Bożej w swej pokorze.
„Na wyżyny”. 1 września 1938
Do tego ćwiczenia zabrałem się z pewną oschłością, lecz w miarę jak starałem się unikać (choć tylko podświadomie) błędów popełnionych w poprzednich dniach wracała gorliwość i chęć do ofiarności. Książeczkę tą „Na wyżyny” znowu zacząłem czytać, aby sobie lepiej sprawę rozważyć i móc w uroczystość Narodzenia się Najświętszej Marji Panny ofiarować Jezusowi przez Jej ręce. Dlatego powinienem na początku starać się naśladować Najświętszą Matką, a wówczas to powinna się w sercu zrodzić tęsknota za Jezusem, tak samo, jak niegdyś opanowała serce Najświętszej Marji Panny, wtedy to do nas Jezus przyjdzie, niejako narodzi się w nas przez akt ofiarowania się Matce Najświętszej. I z wami On będzie, postępował, uczył was żyć, cierpieć dla chwały Jego. „Wreszcie i na nas przychodzi kolej, na wzór Marji (każdy na swój sposób) – brać udział w męce krzyżowej Pana, bo później będziemy też uczestniczyć w Jego chwalebnem Zmartwychwstaniu i w Jego chwale wiekuistej w tej mierze i tym stopniu w jakim tu, na ziemi, uczestniczyliśmy w Jego cierpieniach”.
~ 288 ~
13 września 1938
Świętość zakonna. O. Łukasz od św. Józefa, karmelita b.
„…Zdrożną i niebezpieczną jest rzeczą stroić się w powagę osoby godnej, jeżeli równocześnie nie ma wysiłku, aby sobie jej ducha przyswoić”.
„… Mnie nie wystarczy i to, co dla członków innych zakonów jest chwalebne – dla mnie może nie być doskonałe, gdyż mam dążyć do doskonałości według ducha Zakonu, do jakiego wstąpiłem”.
„Głęboko wierzę, że najlepiej wykorzystane są te momenty życia, jakie poświęcamy badaniu obecnego stanu moralnego, porównując go do ducha i nauki naszych świętych Rodziców” (założycieli zakonów).
Przestrogi św. Jana od Świętego Krzyża.
Pierwsza przestroga jak zwyciężać świat:
„Nie kochaj jednych więcej, niżeli drugich, bo nie wiesz, którzy są godniejsi miłości. Zapomnij wszystkich i za obcych miej; w ten sposób lepszym się dla nich okażesz, niż odnosząc do nich uczucia, któreś winien całkowicie Bogu złożyć”.
Druga przestroga:
„Zwróć swe starania ku wyższym rzeczom niż dobra doczesne. Szukaj najprzód królestwa Bożego, a wszystko inne będzie ci przydane”.
Trzecia przestroga:
„Nie zajmuj myśli, a tem więcej nie mów o tem, co się dzieje w Zgromadzeniu lub dotyczy braci zakonnych. Jeśli bowiem wglądać będziesz we wszystko, niezawodnie nawet pośród Aniołów żyjąc, mnóstwo rzeczy zda ci się nagannych, bo nie możesz poznać istotnej ich prawdy”.
Przestrogi przeciw szatanowi.
Przestroga czwarta:
„Nigdy nie zabieraj się do wykonywana żadnej rzeczy, choćby ci się wydała dobra i pełna miłości …jeżeli nie masz rozkazu posłuszeństwa. Uczynki zakonnika nie są jego, ale posłuszeństwa, a odłączone odeń, przynoszą uszczerbek i upadek”.
~ 289 ~
Piąta przestroga:
„W przełożonym upatruj samego Boga, bo bez względu na to, jaki jest, względem ciebie miejsce zajmuje. Zapewniam cię, że w ten sposób czyniąc, wielu mnichów doprowadził czart do ruiny doskonałości”.
Szósta przestroga:
„Pilnie dbaj o to, abyś się upokarzał zawsze w myślach, słowach i uczynkach, więcej weseląc się dobrem drugich aniżeli swojem; pragnąc, by inni pierwszeństwo przed tobą mieli”.
Przestrogi przeciw ciału.
Siódma przestroga:
„Rozumieć winieneś, żeś do klasztoru przyszedł li tylko po to, by cię wszyscy naginali i ćwiczyli… Wszystkim zlecono kształcić się słowy, uczynkami, sądami przeciwko tobie wydawanymi”.
Ósma i dziewiąta przestroga:
„Żadnej czynności, jaką masz wykonać, nie zaniedbaj z tego powodu, że smaku nie ma, ni upodobania w niej szukanego. Dosyć ci na tem, że służba Boża jej potrzebuje. Mąż duchowy we wszystkim, co robi, ponad miłe przenosi żmudne i przykre. W ten sposób zakłada się wędzidła zmysłowości, a inaczej nie zdołasz pozbyć się miłości własnej, ani miłości Bożej nie pozyskasz”.
Kaznodzieja: Praca jego jest raczej duchowa, niż ustna. Im kaznodzieja lepszego życia, tem większy owoc przynosi („Wnijście na Górę Karmelu”, str. 395-396).
Życie apostolskie:
„Ideałem życia apostolskiego, jego najwyższą przyczyną wzorową, jest życie samej Trójcy Przenajświętszej, która jest nieskończoną pełnią Bytu, Życia, Poznania, Miłości. Odwieczne rodzenie się Syna Bożego z Boga Ojca przez akt poznania konieczny, odwieczne pochodzenie Ducha Świętego od Ojca i Syna przez akt konieczny ich wspólnej miłości – to pełnia życia wewnętrznego, której nic, ani zamącić, ani zmienić, ani umniejszyć nie może. To życie wewnętrzne Boga jest tak konieczne i niezmienne, jak konieczna i niezmienna jest natura Boska. Z tej pełni życia Bożego wewnętrznego,
~ 290 ~
wiekuistego przez akt wolnej woli, przez akt najczystszej i bezinteresownej miłości, który nie jest czem innem, jak samą istotą Bożą, wypływa w czasie czyn zewnętrzny Boga, Jego działanie na zewnątrz, akt twórczy, przez który życie Boże objawia się, spływa i rozlewa się, udziela się na zewnątrz.
Apostoł powinien naśladować ten prawzór najwyższy i jego życie zewnętrzne oparte być musi na życiu wewnętrznem, czyli prawdziwy apostoł musi mieć w sobie życie Boże i działać jako narzędzie Ducha Św.
„Praca apostolska wówczas tylko może być skuteczna, jeśli wypływa z czystej miłości Boga i oparta jest na pełni życia wewnętrznego, na doskonałości zjednoczenia duszy z Bogiem” („Życie wewnętrzne według nauk i życia św. Magdaleny”, Z. Barat, str. 169-171).
Modlitwa
Cicha modlitwa płynie przed tron Boży,
Jak balsam wonny, jak dym kadzidła,
Sunie się cicho niby aniołów chóry,
Osłania serce szelestem skrzydła…
Moc w niej tak wielka, moc niezwyciężona
Rozsadza serca, a przecież nie kona…
Rozsadza, kruszy najtwardszy z metali.
W ogniu roztapia, oczyszcza, przemienia,
Dumę ugina, pokorę chwali.
Ona otuchą ludzkiego plenienia.
Ona lekarzem, co sercu leczy smutki.
Świetlane w duszy sprawia zawsze skutki.
~ 291 ~
ZESZYT VIITajemnica bytu
Dr. Teofil Moreux
Spektroskop = przyrząd służący do analizowania materii płonącej w formie olbrzymich palenisk we wszechświecie.
Cztery pytania wciąż zadaje sobie człowiek:
Skąd przychodzimy?
Kto my jesteśmy?
Gdzie obecnie jesteśmy?
Dokąd idziemy?
Cały układ systemu słonecznego znajduje się w płaszczyźnie, z wyjątkiem Merkurego. W r. 1908 chemicy i fizycy (William Ramsay) udowodnili jedność wszystkich substancji materialnych, co już przewidywano w (...) i wczem już filozofia chrześcijańska wcześniej stała na wysokość tej konkluzji.
Oddanie się Bogu.
Wnioski:
Nie ma ani drobiazgu w życiu, którego by Bóg nie przewidział. Słusznym jest oddać się Bogu, bo jeśli Jemu się nie oddamy, to później będziemy musieli przymusowo. Roztropnym jest oddać się Bogu. Oddać się Bogu to wyprzeć się samego siebie dla Niego. (Bóg sam zajmuje się uświęceniem duszy Mu oddanej). Na to słowo „poddanie się”, mądrość ludzka głos podnosi. Wszystko, co się czyni ma się czynić z miłości. Bóg przed wiekami już postanowił mnie uświęcić, a świat tylko mi to stworzył. Nie rewolucja, nie sypanie kopca porusza Boga, ale niewinność zachowana, albo przywrócona, czyn miłosierdzia. Bóg chce uświęcać dusze, więc nie chce, by wyrywając kąkol wyrwać i dobre ziarna. Myślą przewodnią Boga w rządzeniu światem jest uświęcanie dusz. Bóg wspomaga oddane
~ 292 ~
dusze swą mądrością i potęgą. Bogu mamy zostawić trud prowadzenia się, bo nie wiemy skąd i dokąd idziemy. Bóg zajmuje się naszym uświęceniem.
Rekolekcje św. 10 lutego 1938
1) Będę wierny Bogu w małych rzeczach, nie patrząc na materię, jaką pracę mam wykonać, jakie zajęcia spełniać, lecz na to, że Bóg tak chce, że to jest wola Jego.
2) Więcej będę się starał korzystać ze spowiedzi św., aby przez ten sakrament oczyszczony ze wszystkich skaz z wielkim spokojem i radością mogłem przyjmować Jezusa w Komunji św.
3) Świętość nie tylko polega na unikaniu grzechu, ale raczej na stałej skłonności spełniania sumiennie woli Bożej, dla przypodobania się Bogu.
4) Nie zniechęcać się niepowodzeniami i popadaniem w te same błędy, lecz okazać Bogu naszą dobrą wolę, okazać, że chcę i muszę stać się świętym. Jako wola moja była dotychczas?
5) Praca moja obojętnie jaka ma być nacechowana całkowitym zaparciem się siebie.
6) Odmawianie sobie przyjemności nie tylko zakazanych, ale i dobrowolnych utrzymuje ciało, skłonne do złego, na wodzy.
7) Ćwiczenie swe pobożne i modlitwy, dobre uczynki nie będę spełniał bezmyślnie, dlatego, że i inni tak robią, ale celowo, wyznaczając z góry sobie ich intencję, ofiarując je za rodziców, rodzeństwo, krewnych czy to dusze w czyśćcu.
8) Miłość należy okazywać rodzicom czynną, przez modlitwę i szacunek w myślach o nich, nie wolno nam żadnej złej myśli dopuścić o rodzicach, należy zachowywać im szacunek w myślach i rozmowach.
9) Dobra wola jest tajemnicą serca naszego, którą zna tylko sam Bóg, bo dobra wola nie zawsze na zewnątrz musi być skuteczna, a przynajmniej w danej chwili. (…) jej ta stała, wytrwała i sumienna praca nad sobą.
~ 293 ~
10) Spowiedź św. będę odtąd starał się odprawiać jak najlepiej, zważając, aby jasno i szczerze wyznać swe grzechy, aby za nie z pobudek nadprzyrodzonych żałować i przedsięwziąć silne postanowienie poprawy.
11) W każdy piątek tygodnia wyznaczę sobie za przedmiot rozmyślania śmierć, aby już i przez to rozmyślanie przygotować się do dobrej spowiedzi św. tak jakby ona miała być już ostatnią w życiu.
12) Przy rekolekcjach miesięcznych będę badał życie jak korzystałem przez ten miesiąc ze środków prowadzących do doskonałości zakonnej: wierność w małych rzeczach, przestrzeganie reguły św. przejęcie się duchem ofiary, ostatnim środkiem do osiągnięcia doskonałości jest chodzenie w obecności Bożej. Św. Alfons Ligouri nawet chodzenie w obecności Bożej wyżej ceni nad rozmyślanie, twierdzi on, że rozmyślanie w potrzebie można opuścić, lecz chodzić w obecności powinniśmy zawsze.
13) Raczej mało wykonywać nadobowiązkowych ćwiczeń pobożnych, ale dobrze.
14) Bóg nie tyle żąda od nas dóbr zewnętrznych, bo wtedy nic Mu ze swego nie dajemy, gdyż wszystko, tak niebo i ziemia, i co na niej jest, jest Jego własnością. „Gdy mi tedy z tego, co Mojem jest, dajecie, nic Mi nie dajecie. Ja zaś chcę i to nade wszystko sobie ważę, co Mi ze swojego dajecie, a tem jest wasze serce, które macie w swojej mocy, będąc udarowani wolną wolą”. Św. Augustyn mówi: „Ten się Bogu podoba, któremu się Bóg podoba, i to drugie: Ten się Bogu podoba, który się samemu sobie nie podoba”.
15) Chcę więcej uważać na dobre przygotowanie się zawsze do spowiedzi św., aby się lepiej do niej usposobić w dzień spowiedzi św. już od rana będę tylko o niej myślał i zważał, aby w przygotowaniu się do niej wypełnić wszystkie 5 warunków, przede wszystkim zaś żal za grzechy.
16) Postanawiam więcej uważać na miłość bliźniego i na łagodne obejście się z nim, ciesząc się jeśli jego właśnie spotka jakieś szczęście. Jeśli zaś czasem usłyszę słowa gniewliwe, odpowiem na nie łagodnie, chcę tylko u bliźniego wszystko dobro widzieć.
~ 294 ~
17) Zrobię sobie plan Godzinek do Matki Boskiej, które bym mógł codziennie w wolnych chwilach odmówić!
18) Wytrwać w powołaniu możemy przez modlitwę, posłuszeństwo i żal za grzechy, a to za przykładem Jezusa cierpiącego w Ogrójcu i Piotra św. Jezus, gdy zbliżyła się walka modlił się, a gdy w modlitwie poznał wolę Swojego Ojca Niebieskiego stał się posłusznym aż do śmierci. Św. Piotr zaś, gdy sprzeniewierzył się swemu powołaniu, wystarczyło jedno spojrzenie Jezusa, a strumienie łez szczerego żalu obmyły jego duszę [(…) O. Superior 4 III 38 rok)].
28 lutego 1938
Msza św. i Komunja św. (intencje)
Niedziela: Na uczczenie Trójcy Przenajświętszej.
Poniedziałek: Z prośbą o błogosławieństwo dla rodziców i rodzeństwa (i w ich intencji).
Wtorek: Na cześć mojego Anioła Stróża.
Środa: Na cześć św. Józefa z prośbą o szczęśliwą śmierć.
Czwartek: Na uczczenie Przenajśw. Sakramentu, aby wynagrodzić Jezusowi wszystkie me nieprawości, zadośćuczynić za swe grzechy i grzeszników.
Piątek: Na cześć Męki Pana Jezusa i za dusze w czyśćcu cierpiące.
Sobota: Na uczczenie Najśw. Marji Panny i uproszenie sobie łaski wytrwania w dobrem aż do śmierci.
1) Poznać Boga i swój stosunek do Niego, swą nędzę, ułomność.
2) Z pokorną cierpliwością znosić swą nędzę duchową i swe słabości.
3) W walce ze swemi słabościami poddać się całkiem woli Bożej i zdać się na wyroki Opatrzności Bożej.
4) Uległość kierownikom, pokora i posłuszeństwo.
5) Wytrwałe wyrzeczenie się siebie polegające na oddaniu się niejako biernem krzyżującemu działaniu Boga.
27 maja 1938
Chcąc się Bogu podobać i Jemu się całkiem oddać, trzeba o sobie zapomnieć i starać się w wszelkiej czynności niczego innego nie
~ 295 ~
szukać, ani dla siebie, jak tylko przypodobania się Bogu. Korzystać więc należy z tych okoliczności, które nam się nasuwają.
3 czerwca 1938
Dlaczego wiara nasza tak słaba? Bo za mało modlimy się do Ducha Świętego. Wiary sami sobie nie zdobędziemy, lecz należy się nam o nią modlić i wyprosić u Ducha Świętego jej ożywienie i wzmocnienie.
Przy opasywaniu się cingulum: Panie, przepasz i mnie pasem czystości i wygaś we mnie wszelką złą pożądliwość, aby powstała cnota powściągliwości i czystości. W Imię Ojca.
28 sierpnia 1938
Chcę zawsze szczerze i całkowicie zdawać sprawę swego sumienia kierownikowi duchownemu, rozważywszy poprzednio jakie mam trudności i wątpliwości, aby mu je jasno przedstawić.
Rekolekcje przed ślubami 1 września 1938 1) Gdy aniołowie zgrzeszyli nie mieli ani jednej chwili do upamiętania się, mnie zaś Bóg dał tyle lat do pokuty! Jakież to niewymowne miłosierdzie! („Ćwiczenia św. Ignacego”. O karze za grzech).
2) Oziębłość. Oziębłość to nie jest stan, gdy w czasie ćwiczeń nie odczuwamy pociechy, lub też odczuwamy do nich pewną niechęć, a nawet wstręt, lecz mimo to spełniamy swe obowiązki, nie zaprzestajemy ich, choć czasem nie z takim nakładem je spełniamy jak kiedy indziej, lecz oziębłość to stan duszy, gdy ta obawia się tylko grzechu śmiertelnego i na tej poduszce grzechu śmiertelnego usypia, z powszednim zaś grzechem wcale się nie liczy i myśli, że ona właśnie najwięcej zbiera zasług dla nieba. Tak jak suchotnik, który choć z dnia na dzień niknie w oczach, myśli, że jest najzdrowszym z ludzi. Dlatego św. Bernard mówi, że łatwiej jest nawrócić duszę całką oziębłą grzesznika niż duszę oziębłą zakonnika, bo to jest drzewo, które choć bujnie w ogrodzie Bożym wyrosło, jednak nie przyniosło owocu, stąd będzie wycięte i w ogień wrzucone.
~ 296 ~
3) Podczas każdych rekolekcji miesięcznych odczytam sobie postanowienia i notatki z rekolekcji wcześniejszych, zastanawiając się jak się do nich zastosowałem.
4) Raz w miesiącu odprawię rozmyślanie o jednej z prawd wiecznych (w pierwszy dzień miesiąca).
2 października 1938
Więcej miłości względem Boga w życiu codziennem i wśród zajęć codziennych.
2 listopada 1938
Każdą sobotę chwilkę czasu podczas oracji poświecę na przeglądnięcie ubiegłego tygodnia i zbadanie jak przeprowadziłem postanowienia z rekolekcji miesięcznych.
Na każdy miesiąc obiorę szczególniejszego patrona.
4 listopada 1938
„Jezus jest jednym, jedynym celem mego życia i jedynym szczęściem, wcześniej czy później wszyscy mnie opuszczą, a może będą nawet przeciwko mnie. Jeden Jezus nigdy mnie nie opuści, On zawsze zostanie ze mną”.
7 grudnia 1938
Umartwienie:
1) Umartwienie rozumu: przez odciąganie go nie tylko od grzesznego zaciekania w rzeczy niezgłębione, ale nadto od próżnej ciekawości, nawet w naukach, do których nie próżna ciekawość, ale chęć coraz lepszego kształcenia się dla służenia Bogu prowadzić nas winna.
2) Wyobraźni: odwracając ją od marzeń próżnych i niepożytecznych.
3) Pamięci: broniąc jej od niepotrzebnego wspominania na przeszłe uciechy i powodzenie nasze.
4) Serca: nawet w uczuciach godziwych strzegąc je od zbytniej tkliwości i czułostkowości.
5) Woli: aby zawsze i w rzeczach dobrych nie biegła za zachceniami
~ 297 ~
i skłonnościami naszemi, lecz aby zawsze i jedynie szła wiernie i ochotnie za wolą i upodobaniem Bożem.
6) Oczu: ale nadto zamykając je na rzeczy próżne „Odwróć, Panie, oczy moje, aby nie patrzały na próżność” (Ps. CXVIII).
7) Uszu i języka: wzbraniając się od nowinek niepożytecznych, słówek zbyt miękkich i pochlebnych, i pieszczotliwych, śpiewów zbyt świeckich.
8) Zmysłów: odmawiając sobie przyjemności godziwych i na pozór obojętnych, jakiemi mogą być zapachy, przysmaki, stroje i wygódki.
9) Ducha: które zależy na chętnem znoszeniu wszelkich cierpień i przykrości, jakie Bóg w miłosierdziu swoim, przez co bądź i przez kogo bądź, zesłać na nas raczy.
Żadna ofiara dla Boga, nawet wstrzymać się od powąchania kwiatka, nie jest bez zasługi przed Bogiem – żadne rozkosze ziemskie nie nasycą duszy!
16 lutego 1939
„Chcę być kapłanem na wzór Najświętszego Serca Jezusowego!
Chcę być Oblatem na wzór serca naszego założyciela Ojca de Mazenod!”.
21 kwietnia 1939
„Potrzeba, aby Chrystus rósł, a jam się umniejszał”.
Rachunek szczegółowy.
Aby przez dłuższy czas (…).badać pod jednym tylko względem czy to cnoty czy wady. Sformować to według pytań, np. pokora, pokora ducha i serca. Przy rachunku szczegółowym pytam się, co sądziłem dziś o sobie, co sądziłem o sobie w klasztorze, jaki był mój stosunek z bliźnimi, czyli badać wewnętrzne usposobienie, aby wiedzieć, ile pychy, a ile pokory jest.
Na początek przez 5 minut czyta się
1) „Nowy Testament”. Jak się rozpoczyna czytać, całuje się tę stronę, i jak się kończy, tak samo.
~ 298 ~
2) Veni Sancte Spiritus.
I. Podziękować Bogu za odebrane łaski.
II. Jeszcze raz poprosić o pomoc z nieba.
III Rachunek sumienia (2-3 minuty).
IV. Żal za winy popełnione żałować dlatego, że zasmuciłem Boga.
V. Postanowienie poprawy, co do tych punktów.
3) O Domina mea – oddanie się Matce Boskiej.
~ 299 ~
Ostatni list kleryka Alfonsa
z nowicjatu w Markowicach do rodziny w Lisowicach:
~ 300 ~
Dopisek po lewej stronie (pionowy)
dokonany przez bł. o. Józefa Cebulę OMI.
~ 301 ~